czwartek, 3 kwietnia 2014

1.CI, KTÓRZY NIE POWINNI: Jaegerjaquez vs christmas tree. (cz.1)

1.
Ci, którzy nie powinni.

Śniły jej się szepty i jasnoróżowa mgła. Przed czymś uciekała, chociaż wcale nie biegła. Nie, ona nawet się nie ruszała. Stała nieruchomo pośrodku długiego, szerokiego mostu, zatopionego w trójwymiarowej ciszy. Nie, nie stała. Leżała na zimnych, parujących kamieniach. Na jej twarz opadały czerwone kosmyki i otaczał ją niski, męski śmiech i poczucie, że dobrze go zna. I że nie ma on nic wspólnego z czerwienią.
Mgła się rozrzedzała, odsłaniając jego twarz. Ciemne brwi, pod którymi jaśniały wesołe oczy. Zanim go rozpoznała, most zatrząsł się potężnie. Raz, potem drugi. Drżały filary na których się wznosił, kruszyły się potężne betonowe balustrady, rozpadały metalowe konstrukcje, a ona nie mogła się podnieść.
ŁUP.
Próbowała poruszyć sparaliżowanymi kończynami.
ŁUP.
Nawet końcówki palców nie chciały jej słuchać.
ŁUP.
Wszystko się trzęsło. Zaraz runie w dół, pogrzebana kamiennymi blokami.
ŁUP. ŁUP. ŁUP.
Otworzyła oczy, zrywając się gwałtownie z kanapy. Wyciągnęła ręce na boki, próbując odzyskać równowagę, ale… świat wydawał się całkiem stabilny. Potrzebowała jeszcze chwilki, żeby ogarnąć rzeczywistość.
To był tylko sen. Musiałam przysnąć.

Ever since I could remember,
everything inside of me,
just wanted to fit in

ŁUUUUP.
Aż podskoczyła. Czyżby to jednak nie był tylko sen?
Odwróciła się w poszukiwaniu źródła hałasu. Kolejny łoskot i wyginające się zawiasy, potwierdziły jej przypuszczenia. Ktoś kopał w drzwi. Ktoś wkurzony. Prawdopodobnie dotarł do tego etapu desperacji, nad którym górę bierze brutalna siła i teraz próbował je wyważyć.
Ikari rzuciła się do nich prędko, zapobiegając ich destrukcji. Przekręciła zamek i otworzyła je na oścież, odskakując natychmiast przed zbliżającym się w jej stronę glanem.
– Co, do jasnej…!
– Jak długo, do cholery, można otwierać drzwi?!
Dziewczyna odgarnęła z twarzy przydługą, niebieską grzywkę, zastanawiając się, czy to, co widzi należy jeszcze do jej snu, czy już do rzeczywistości.
Przed drzwiami stał Grimmjow, a z jego kobaltowych oczu sypały się iskry. Był wściekły i w tym akurat nie było nic dziwnego. Większość swojego życia spędzał na doskonaleniu nowych metod, dzięki którym mógł manifestować swój gniew w co raz efektowniejszy sposób. Nic niezwykłego. Niewiarygodne było natomiast to, że dźwigał na plecach wielką, zieloną choinkę.
– Grimm? Ochujałeś do reszty? – W ostatniej chwili uskoczyła przed drzewkiem, którym Espada rzucił znad pleców. – Po co przytargałeś tu to gówno?
– Weź mnie nie wkurwiaj! – warknął tylko.
– Z tego co widzę, to już jesteś wkurwiony. Jak zwykle zresztą. – Zamknęła za nim drzwi nogą, gdy ten zdecydował się wejść do środka. – Co cię natchnęło na święta, braciszku?
Przez chwilę wahała się, czy nie powinna umrzeć od spojrzenia, które rzucił jej Jaegerjaquez.
– Zdurniałaś? W dupie mam święta.

I was never one for pretenders

– To można wiedzieć na chuj ci ten las?  
Ikari też zaczynała się denerwować. Z natury była drażliwa, a Grimmjow miał dar szybkiego doprowadzania jej do szału.
– No chyba nie po to, żeby se ją zabrać do Hueco Mundo!
– Co się od razu drzesz, jak stare prześcieradło!
– JAK CO?!
– JAJCO! Zabierz to stąd! – Trąciła drzewko czubkiem stopy.
Szósty, warcząc coś pod nosem, podniósł choinkę.
– Gdzie mam ją postawić?
– A co ja tu, kurwa mać, mieszkam, czy jak?
– TO CO MAM Z TYM ZROBIĆ?! – wrzasnął, aż mu się niebieska grzywka wywinęła nad czoło.
– Mówiłam ci żebyś się nie darł!
– JA SIĘ WCALE NIE DRĘ!
– Hey! – Isshin wyłonił się z łazienki, owinięty puchowym białym ręcznikiem. – Grimmy! Już wróciłeś? Mógłbyś z łaski swojej zanieść choinkę na piętro? Przyniosłem tam już lampki, bombki i inne pierdoły! – Entuzjazm bijący z jego twarzy przeraził Jaegerjaquezów. – Zastanawiam się, czy poradzicie sobie z tym trudnym zadaniem i ustroicie dla nas świąteczne drzewko? 
Dziarsko przygarnął do siebie rodzeństwo, czochrając ich fryzury i ignorując wystraszone, niebieskie spojrzenia.
– Pół ranka układałam włosy…
– Żel mi się już skończył…
– Czyli się zgadzacie? – Isshin poklepał ich po plecach. – Jak wspaniale! A ja w tym czasie zajrzę do kuchni!
Oddalił się tanecznym krokiem i zniknął za rogiem.
Grimmjow wymienił z Ikari wściekłe spojrzenie.
– No, to ruszaj! – Kapitan kopnęła go ze złością w kostkę, czym glany Grimmjowa niespecjalnie się przejęły. Spojrzał tylko na nią złowieszczo, po czym uśmiechnął się perfidnie. Kiedy odwrócił się nagle z choinką na ramieniu, jedna kolczasta gałąź pociągnęła niebieskowłosej z liścia.
– AŁA! Ty sukinsynu!
Uśmiech na twarzy Arrancara jedynie się poszerzył.

And if I seem dangerous, would you be scared?

Wspiął się po schodach, pokonując po dwa stopnie naraz.
– Idziesz, czy nie? – Odwrócił się na schodach, a Ikari ledwie udało się zrobić unik, by znów nie oberwać z choinki. Przepłaciła to jednak utratą równowagi, której zmysłu natura jej poskąpiła. Przez chwilę chwiała się na krawędzi, z jedną nogą w górze, machając rozpaczliwie rękoma. Nie przyniosło to jednak spodziewanego rezultatu. Zdążyła jeszcze odnotować, że usta Szóstego znów rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Szczerząc się demonstracyjnie, schował wolną dłoń do kieszeni, nie zamierzając jej pomóc. Ikari przechyliła się i zaciskając mocno powieki, pisnęła ze strachu, gotując się na upadek. Ale zamiast spektakularnie stoczyć się dół, jej ciało zatrzymało się w dość stabilnej, choć niemal poziomej pozycji.
Odchyliła głowę jeszcze trochę, pozwalając, by włosy spłynęły z jej twarzy i już oglądała odwrócony do góry nogami świat.
– No siema. Jak leci, Ikari?
W zasadzie jedynym co dane jej było oglądać z tej pozycji, była wydziarana, odwrócona o sto-osiemdziesiąt stopni morda porucznika Abaraia. Wesołe, piwne oczy patrzyły na nią z taką dumą, jakby naprawdę sądził, że właśnie ocalił jej życie.
– Siema. W miarę. Możesz mnie już puścić, będę wdzięczna, dziękuję – odpowiedziała mechanicznie i pozwoliła, by Renji pomógł jej się wyprostować. Gdy tylko stanęła o własnych silach, kurczowo chwyciła się barierki i szybko przy jej pomocy przedostała się na szczyt schodów, gdzie stanęła nos w nos z Arrancarem. Grimmjow zdążył już pozbyć się z barków świątecznego drzewka. Teraz podpierał się na nim, obserwując znudzonym wzrokiem swoją siostrę, a biedny pieniek uginał się pod jego ciężarem.
– Ty…
Ikari podniosła na niego oczy, przeczesując myśli w poszukiwaniu jakiegoś trafnego wyzwiska, które miałoby szansę nie spłynąć po nim jak woda, ale Espada epatował taką pewnością siebie, jakby żadne zmieszanie z błotem nie mogło mu grozić.
– Skurczybyk jesteś i tyle – syknęła tylko w końcu. –  I oby cię piekło pochłonęło.
Jaegerjaquez wybuchnął śmiechem.
– Masz na myśli Hueco Mundo? Za późno. Stamtąd wracam.
– No patrz, nawet tam cię nie chcą. Ciebie by nawet czarna dziura wypluła z powrotem.
Żeby sobie jeszcze bardziej ulżyć, wystawiła do niego środkowy palec, a na jej buzi pojawiła się kopia wstrętnego, drapieżnego uśmiechu Grimmjowa.

If I told you what I was,
would you turn your back on me?

Choinka przeleciała przez hol i zatrzymała się z hukiem na ścianie tuż obok okna, prężąc w górę zielone, pachnące igliwiem gałązki.
– Żenada. – Renji stanął u boku kapitan, zakładając ręce na ramiona. – Arrancarskie praktyki. Mówiłem ci. Stawiają na masę, więc nieużywana część mózgu odpowiadająca za inteligencję zanika.
Kobaltowe oczy zapłonęły.
– Masz jakiś problem, pajacu?
– Mnóstwo. Nie stać mnie na nowe gogle, a jak skończycie, muszę iść na zakupy z twoją milutką siostrzyczką. O ile uda się wam wcześniej nie pozabijać.
– Gówno mnie obchodzą wasze obowiązki.
– Za to powinna cię obchodzić kondycja drzewka. Chyba, że chcesz popierdalać do lasu po następne.
– Popierdalać niekoniecznie, ale chętnie komuś przypierdolę. I to raczej na pewno będziesz ty, Shinigami.
Renji tylko wzruszył ramionami, po czym nachylił się do Ikari.
– To co, jakieś podziękowanie, żeś sobie tyłka nie obtłukła co?
Hagane spojrzała na jego nadstawiony policzek z oburzeniem i konsternacją. Nim zdobyła się na jakiś komentarz, ubiegł ją błękitnowłosy, u którego poziom agresji wezbrał w widoczny sposób.
– Tak, myślę, że jednak ci przypierdolę.
– Widzisz, Abarai? Grimm jest chętny, więc mi daj spokój.
Kipiące niebieską złością oczy Jaegerjaqueza zwęziły się niebezpiecznie, gdy na nią spojrzał.
– Zboczeńcy – prychnął Renji. – Skoro jesteście tacy, to…
– To spadaj – odpowiedzieli wspólnie.
Kiedy Renji z obrażoną miną odszedł, rodzeństwo, klnąc na siebie pod nosem, zabrało się za odpakowywanie pozostawionych tu przez Ishhina pudeł.
– No, to gdzie niby są te pierdolone ozdoby? – Szósty wyrzucał za siebie kolejne bombki, które z niemiłym zgrzytem rozbijały się o podłogę.
– Kretyn! – Ikari wyrwała mu karton z rąk, wysypując jeszcze kilka cacek na podłogę. Z ciężkim westchnieniem wyciągnęła jedną z ozdób i wspinając się na palce, zawiesiła bombkę na gałązce, która znajdowała się naprzeciwko twarzy Grimmjowa.
– Widzisz? Trzeba tak…
Sięgnęła po następną i jej dłoń zderzyła się z dłonią mężczyzny. Jaegerjaquez wylosował złotą ozdobę i trzymając ją ostrożnie dwoma palcami, przyglądał jej się ze złością. Ikari obserwowała go w napięciu, robiąc sama ze sobą zakłady, czy wrodzona chęć destrukcji zwycięży nad Grimmjowem. Wreszcie ryknęła śmiechem.
– No, dalej, dasz radę. – Poklepała go zachęcająco po ramieniu. – Wierzę w ciebie, bracie.

I'm only a man with a chamber who's got me

Zignorowała jego głuche warczenie i kose spojrzenie, którym się z nią podzielił.
Arrancar wreszcie podjął decyzję i z niezwykłym skupieniem, przygryzając język, zawiesił bombkę tuż obok tej, którą sama ozdobiła drzewko. Zrobił to tak delikatnie, jakby bał się swojej siły, którą mógłby przypadkiem okazać.
– Brawo – pochwaliła go Ikari, chcąc wyciągnąć następne cacko, ale Grimmjow znowu ją ubiegł. Ze zdumiewającą pasją zapakował łapę do pudełka i wyjął naraz około dziesięciu bombek, którymi następnie, wykonując dziwny i skomplikowany ruch nadgarstkiem, rzucił w choinkę. Po chwili każda z ozdób kołysała się wesoło na innej gałązce. Od tej chwili jedyne co mogła robić kapitan, to stać z niedomkniętymi z niedowierzania ustami i podziwiać. I podawać mu kolejne kartony. Ledwo nadążała z ich otwieraniem, a ich zawartość już lądowała na drzewku, pobrzękując od czasu do czasu.
– Yyy… Ty się chyba minąłeś z powołaniem, Grimmy. Wyrzuć zanpakuto i idź sprzedawać choinki w Tesco.
– Zamknij się. Zostało coś jeszcze?
– A co, jeszcze nie doszedłeś?
– Ostrzegam cię, Ikari. Ja cię na razie tylko ostrzegam…
– Dobra, dobra. Nie podniecaj się tak.
Poczuła ciepły oddech na karku. Kątem oka dostrzegła jego szeroki uśmiech, przyklejony do przystojnej gęby i przez chwilę naprawdę się zlękła, że sukinsyn zamierza ją ugryźć albo coś.
– Masz, zostało jeszcze to. – Rzuciła w niego lampkami, odsuwając się na bezpieczną odległość.
Grimmjow jeszcze sekundę patrzył na nią dziwnie, oblizując wargi, jakby sprzed nosa właśnie uciekła mu apetyczna zdobycz. Jednak błyszczące w jego rękach lampki odwróciły jego uwagę i po chwili siedział już po turecku na podłodze, usilnie i w skupieniu starając się rozplątać kable. W końcu jednak wygrała jego natura. Ryknął wściekle, szarpiąc za kabelki w dwie różne strony i miażdżąc w dłoniach żarówki. Obrócone w drobny, kolorowy pyłek lampki, spłynęły po jego rękach.

A monster, a monster,
I've turned into a monster .

– No, wreszcie z ciebie wylazło. – Na twarzy Ikari pojawił się triumfalny uśmieszek. – Mogłabym cię wystawiać u bukmachera. Zbiłabym na tobie majątek.
– Ikarrrri – Grimmjow ukierunkował na nią swój gniew. – Jak ty mnie wkurrrrwiasz…
– Ja? Myślałam, że to te lampki…
– Norrrrmalnie do furrrrri mnie doprowadzasz…
W jej stronę wystartowały rozcapierzone palce, ale nim choćby ją tknęły, dziewczyna błyskawicznie znalazła się za plecami Arrancara, przystawiając mu do kręgosłupa szpic z choinki.
– Nie wygłupiaj się, tylko zamontuj to gówno na czubku. – Dźgnęła go jeszcze raz i Grimmjow z wściekłym wyrazem pyska zabrał jej ozdobę.
– Tak może być? – pytał, mordując się z mocowaniem szpica.
– Krzywo.
– Teraz dobrze?
– Ślepy jesteś?
– Lepiej?
– Nie bardzo.
– Już?
– Krzywo! Krzywo! Krzywo!
– A teraz?
– A teraz to całą choinkę przekrzywiłeś, głąbie.
Grimmjow potrząsnął pieńkiem, próbując wyprostować drzewko.
– Już dobrze?
– No, kurwa, średnio.
– Ja pierdolę! To sama coś z tym zrób!
– Gałęzie mnie kolą.
– A mnie niby nie?!
– Ty jesteś tak gruboskórny, że nawet…
– Jeszcze jedno słowo i nie ręczę za siebie!
– To po prostu ją wyprostuj!
– A CO STARAM SIĘ ZROBIĆ OD PÓŁ GODZINY?!
– A chuj cię tam wie.
– A co to ma niby znaczyć?!
– Że jesteś beznadziejny! Nawet z głupią choinką nie umiesz sobie poradzić!
– Ty mała, wstrętna…
– Nie jestem mała! I wolę być wstrętna, niż upośledzona!
– Wolę być upośledzony, niż upierdliwy!
– Ha! Przyznałeś to… Zaraz! Ja nie jestem upierdliwa! A i tak wolę to, niż być bezmózgim Arrancarem.
– Tch! No akurat naprawdę wolę być Arrancarem, niż śmierdzącym Shinigami.
– A WOLISZ ZAMKNĄC RYJ CZY DOSTAĆ WPIERDOL?!
– Wolę spuścić łomot tobie!
– Nie zdołałbyś mi spuścić nawet… – Reszta jej słów utonęła w łoskocie przewracanej choinki.
– NO PIĘKNIE! I widzisz co narobiłaś?
– JA?! To twoja wina!
– I co ja mam z tym teraz zrobić według ciebie?!
– A WEŹ I TO WYPIERDOL!
Takich instrukcji nie trzeba było nigdy powtarzać Grimmjowowi dwa razy. Skwapliwie podniósł drzewko, zamachnął się nim znad głowy i rzuci w okno, przez które choinka wyleciała w akompaniamencie tłuczonego z rozbitej szyby szkła.
– Teraz dobrze?
– Idealnie.
Na podobnych twarzach pojawiły się identyczne, dzikie uśmiechy.

A monster, a monster
and it keeps getting stronger

12 komentarzy:

  1. " Yyy… Ty się chyba minąłeś z powołaniem, Grimmy. Wyrzuć zanpakuto i idź sprzedawać choinki w Tesco." - powiedz mi, skąd bierzesz takie świetne pomysły? *.*
    Myślałam, że się nie pozbieram z podłogi jak to przeczytałam.
    Ogólnie rzecz biorąc to jest CUDOWNE. Tak bardzo, że nawet nie wiem, co mogłabym napisać. Cały czas się uśmiechałam, zaśmiewałam i roniłam łzy (śmiechowe, oczywiście). Dlaczego u mnie strojenie choinki tak nie wygląda? Co prawda, moja przynajmniej nie ląduje za oknem. Jakiś plus jest.
    Poprosze o informowanie o nowych rozdziałach ^^
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Wilczy. (Ach, kocham zaczynać komentarz od tego słowa. Tak rzeczowo brzmi! :*)
    Narasta we mnie przekonanie, że Ty naprawdę jesteś na mnie zła. Kiedy rozochocona nowością wchodzę na linka, którego pozostawiłaś na moim AKB, i gdy jeszcze bardziej nakręcona stwierdzam BLEACH i zaczynam czytać, każesz mi - takiej prostej, nieodpowiedzialnej trzpiotce - wyobrażać sobie Grimmjowa ze świąteczną choinką na plecach, a potem Renjiego oczekującego na "podziękowanie" od siostry wyżej wymienionego Espady O.o xD
    "Wolę być upośledzony, niż upierdliwy" - ja mam akurat na odwrót, nie jak ta męska logika! :*
    No.
    Ostatecznie choinka, niemal już ubrana, wymuskana przez Grimmjowa opuściła dom przez zamknięte okno. Nadwrażliwa, jednak cieszę się, że u mnie ubieranie choinki nie przebiega w ten sposób. xD
    Podzielam zachwyt blogiem Nadwrażliwej! I dodaję od siebie, że zostaję, czekając na pojawienie się Urahary! ;P
    O, o! Nawiedziła mnie wizja Grimmjowa ubranego w roboczy mundurek i kaskadę ubranych drzewek choinkowych wylatujących dachowymi oknami supermarketu Tesco ^^ Niewątpliwie upośledzona też jestem.
    Do usłyszenia na Fullsnowolfie! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Uwielbiam Grimmjow'a <3 Jego akcja z choinką jest prze!
    " – Tak może być? – pytał, mordując się z mocowaniem szpica.
    – Krzywo.
    – Teraz dobrze?
    – Ślepy jesteś?
    – Lepiej?
    – Nie bardzo.
    – Już?
    – Krzywo! Krzywo! Krzywo!
    – A teraz?
    – A teraz to całą choinkę przekrzywiłeś, głąbie.
    Grimmjow potrząsnął pieńkiem, próbując wyprostować drzewko.
    – Już dobrze?
    – No, kurwa, średnio.
    – Ja pierdolę! To sama coś z tym zrób!
    – Gałęzie mnie kolą.
    – A mnie niby nie?!
    – Ty jesteś tak gruboskórny, że nawet…
    – Jeszcze jedno słowo i nie ręczę za siebie!
    – To po prostu ją wyprostuj!
    – A CO STARAM SIĘ ZROBIĆ OD PÓŁ GODZINY?!
    – A chuj cię tam wie.
    – A co to ma niby znaczyć?!
    – Że jesteś beznadziejny! Nawet z głupią choinką nie umiesz sobie poradzić!"
    Bezcenne XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, że umrę ze śmiechu XD Te ich sprzeczki....Najlepsze z tym o Tesco XDDDDD Rany, kocham to! XDDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam,czytam i po prostu sikam.Nie no,dziewczyno.Mistrzostwo.
    Piszesz zajebiście,a ta sprzeczka o Tesco mnie normalnie rozwaliła.
    Ślę weny ! ~

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam że poszłam się ze śmiechu kiedy się to czytałam.... po prostu mistrzostwo świata. Ten tekst o Tesco normalnie zajebisty a to jak Grimm wyjebał choinkę za okno... klasyka. Komizm na mistrzowskim poziomie. Tak trzymaj.
    Nie mogę się doczekać aż przeczytam resztę i dalszego ciągu.
    A i kompozycja też mi się podoba. Lubie jak ktoś wstawia teksty piosenek. Nie ukrywam że sama tak robię wiec rozumiesz. Fajnie że Grimmjow ma siostrę która jest Shiningami.... normalnie kłopoty murowane nie ma co.
    Dzięki za cynk co twoim opowiadaniu i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, zajebiste, szacun na dzielnicy :D xD
    To Bleach tak?
    Bo mi się wydaje że tak...
    skapnęłam się dopiero na słowie "Shinigami" x.x
    Chociaż dalej nie jestem pewna...kij z tym xD później to wygogluje xD
    A na razie idę czytać następny rozdział *o*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde! Takiego długiego napisałam komentarza i mi się skasowałooooo!!! Śnieżny będzie złaaaaa!!!
    Ale. ;D
    Tak jak ci obiecywałam, podejmuję wyzwanie "Comment Challenge" i od teraz, pod każdym wpisem, zobaczysz mój awatar z komentarzem do twojego raportu, WIlczy. :D
    Wypisując wszystkie kawałki "Drogi", które są zajebiste, musiałabym bardzo zmolestować przyciski "ctrl" i "c", a jak wiemy, od molestowania to tu jest pewny niebieskowłosy osobnik... :D
    So...
    Znając dalszą fabułę, a nawet przyczyniając się do zakończenia, niesamowicie dziwnie czyta mi się, kiedy widzę, jak Ikari nazywa Grimma "braciszkiem", zważywszy na to, co potem z sobą zrobią.... hihihihi <3
    Za każdym razem cieszy mi się twarz, kiedy czytam o "mordzie porucznika Abarai'a", a nie o "Renjim Abarai" ;D trzeba kiedyś spisać dzieje Ikari i czerwonego ananasa ;D
    Co mi się bardzo podoba, to to przeciągłe R, którego używa Grimmjow, kiedy osiąga stan furii, bo znając moje upodobanie do tej literrrrki ... <3
    Tak więc przygotuj się Wilczy, Śnieżny czuwa, Mustang świadkiem !
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Martwo tu trochę ale opowiadanie świetne

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy wpis. Jestem pod wrażeniem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skomentowac w ten sposob taki 'wpis' jasno pokazuje, iz 'wpis' ten nie byl przeczytany przez komentującego xd yo, pozdro600 ;D

      Usuń