sobota, 26 kwietnia 2014

2.NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE: I will be your scarecrow. (cz.2)



CD ROZDZIAŁU 2:

ARRANCAR

Nie wierzyłem w swoje szczęście. Czy dzisiaj był jakiś Dzień Dobroci dla Szóstego Espady? Nie dość, że znalazł się tu jakiś, być może godny tego, bym wydobył Panterę, przeciwnik, to jeszcze była nim kobieta. Poznałem to po tej słodkiej, piżmowej nucie jej reiatsu, gdy wreszcie zdecydowała się zrezygnować z nieudolnej próby ukrycia swojej energii duchowej. A było co ukrywać, oj było tego sporo. Zachłysnąłem się jej mocą, pozwalając, by na sekundę sparaliżowała moje zmysły. W moich żyłach zawrzała ekscytacja. Wystartowałem w jej stronę, wzburzając w górę fale piasku, która ciągnęła się za mną jak płaszcz. Nie mogłem się doczekać, żeby się z nią zmierzyć. Nie mogłem się też zdecydować, na co bardziej mam ochotę: od razu rozerwać ją na strzępy czy może najpierw zerżnąć.
Wreszcie ją zobaczyłem. Najpierw tylko ciemny zarys sylwetki na tle srebrzystego księżyca. Poczułem jak jeżą mi się włoski na karku i jeszcze przyspieszyłem. Widziałem ją coraz wyraźniej. Niewysoka, ale kształtna. Pełne piersi, które opinała czarna bluzka bez rękawów. Wyraźne wcięcie w talii, przez które od razu nabrałem jeszcze większego apetytu. Potargane dżinsy. Solidne buty. Nie wiem, kogo miała nadzieję oszukać tym strojem. Śmierdziała Shinigami, więc albo nim była albo utrzymywała z nimi bliskie relacje.
No proszę, jaka mi się trafiła smakowita przekąska.
Zatrzymałem się na okamgnienie jakieś dziesięć metrów przed nią, ale coś w jej twarzy sprawiło, że musiałem podejść jeszcze bliżej. Zaraz, zaraz… Dlaczego ona wygląda tak znajomo? Dałbym sobie znowu łapę upierdolić, że w życiu jej nie widziałem. A drugą, że znam ten pysk!
I will reach inside

Jej włosy, jej oczy… Jej odważny, dziki uśmiech. Te kolory. Jak moje, ale jednak nieco inne. Aż przypomniała mi się kłótnia Gina i Aizena, której niestety byłem świadkiem:
– Daltonista. Dla ciebie nawet morski to niebieski.
Gin wzruszył ramionami.
– Co poradzę, że tylko takie mieli.
Aizen ukrył twarz w dłoniach.
– Czy ja żądam od życia tak wiele… Miałeś po prostu kupić mi grynszpanowe obi z granatowym haftem – westchnął z rozpaczą i nagle spojrzał na mnie. – Grimmjow. Podejdź, z łaski swojej.
– Ja też nie wiem, jaki to jest grynszpanowy…
Aizen złapał mnie za rękaw i postanowił przed nosem Gina.
– To – wskaźnikiem, który pojawił się w jego dłoni, prawie wydłubał mi oko – jest kobaltowy. Trochę bardziej intensywny byłby chabrowy. A trochę ciemniejszy – granatowy. A to – postukał mnie anteną po głowie. – To jest błękitny. Trochę jaśniejszy, a mielibyśmy Espadę o cyjanowych włosach. Grynszpan jest kilka tonów głębszy.
Chcąc nie chcąc, byłem tak zajebisty, że wszystko co raz usłyszałem, zapamiętywałem na długo, nawet jeśli kompletnie nie miało to dla mnie znaczenia. I dzięki tej przymusowej, kolorowej lekcji, mogłem nazwać, to co widziałem.
Zbliżyłem się, zatrzymując zaledwie pół metra od niej. Mogłem teraz sięgnąć ręką, żeby złapać ją za kark i przetrącić wszystkie kręgi. Zamiast tego zaciągnąłem się zapachem chabrowych włosów, owijając wokół palca jeden z intensywnie niebieskich kosmyków. Zdecydowałem. Zabić zawsze mogę ją później. A teraz zależało mi bardziej na tym, żeby się trochę rozerwać. Niepotrzebnie dźwignęła mi ciśnienie. Tak może zadowoliłbym się zadaniem jej szybkiej, nieszczególnie okrutnej śmierci, ale jej postawa, jej dumnie wypięta pierś… Sprowokowała mnie. Nabrałem ochoty na zabawę. I nie mogłem przestać się uśmiechać. Och, dawno tak się nie czułem. Tęskniłem za tym. Za tym, żeby…

Just to find my heart is beating

Ktoś patrzył na mnie bez strachu. Tak, jak te jasne, cyjanowe oczy.
Ciekawe, czy uda mi się złamać ich odważne spojrzenie.


SHINIGAMI

Ujrzałam go dopiero wtedy, gdy opadł piasek tańczący wokół jego wysokiej sylwetki. Stał tuż przede mną, patrząc na mnie z wyższością i przebiegłym uśmiechem. W dłoni trzymał pasmo moich włosów.
– Yo! – przywitał się, rozbierając mnie wzrokiem. Pożałowałam nagle, że nie przyszłam tu w grubym kożuchu, pięciu parach rajstop i kominiarce. – Zgubiłaś się, mała?
Uff. Z tym wyszczerzem na ryju wyglądał na skończonego psychopatę, tymczasem to chyba tylko niegroźny zboczeniec. Całe szczęście. Chociaż… Było coś naprawdę zastanawiającego w jego wyglądzie. Trochę tak, jakbym… Zderzyła się z lustrem. Niebieskie włosy? Ten świat jest aż tak mały, żeby pierwszą istotą na jaką się natknę w czeluści piekieł, był ktoś o tak samo niepospolitej urodzie jak moja?
– Tak jakby trochę. – Pozwoliłam, żeby bawił się moimi włosami. Jeśli wystarczy poudawać naiwną wariatkę, żeby go wyeliminować, zamierzałam spróbować.
– Czego tu szukasz?
Jezu. Aż mnie ciarki obsiadły. Miał naprawdę głęboki, niepokojący ton głosu. Stworzony do tego, by warczeć.
– Szczęścia? Przygód? – Zachęcająco musnęłam swój dekolt. – Faceta, który wie, czego potrzeba kobiecie?
Zaśmiał się cicho, chrapliwie, zataczając wokół mnie koło. Nagle złapał mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu.
– Nie igraj ze mną, Shinigami – syknął. Poczułam jego gorący dech na odsłoniętej szyi.
Kurwa, kurwa, kurwa. Czyli przesadziłam. Nie był tak głupi, jak myślałam. Muszę być ostrożniejsza. Sprytniejsza. Jeśli mi zależy na tym, by jeszcze trochę pożyć.
– Dam ci jeszcze jedną szansę. – Jego ochrypły szept rozbrzmiał tuż przy moim uchu. – Jeśli znów mnie okłamiesz, to będzie twój koniec.
– Las Noches – syknęłam. – Szukam tego skurwiałego zamczyska…
Puścił mnie i pogłaskał po policzku. A potem poklepał upokarzająco. Trzy razy. Zapamiętałam, bo mimo, że nie bolało, z każdym klepnięciem czułam coraz większą złość. Niewyżyty, parszywy Arrancar. Ale udało mi się nie napluć mu w ryj. Głównie dlatego, że miałam poważne wątpliwości, czy dosięgnę. Skurwiel był dość wysoki.
– Grzeczna dziewczynka. Nie próbuj mi więcej ściemniać, bo następnym razem nie będę taki uprzejmy.
Co on, kurwa, wiedział o „uprzejmości”, ja się pytam.
Dzielnie zadarłam głowę, znosząc jego napastliwą bliskość. Stał teraz za mną i obejmował mnie w pasie jedną ręką, drugą odgarniając moje włosy, by mieć dostęp do mojej szyi. Nachylił się i poczułam jego zęby. Nie wiem, czy to był wylew wkurwu do mózgu, czy niebo naprawdę pociemniało.

When the sky turns grey


A może to jego obecność, drażniący zapach destrukcji, mącił mi w głowie.
– Jak będziesz dla mnie miła, to może się odwdzięczę. – Kąsał moją skórę, co, nie powiem, nie było wybitnie nieprzyjemne. – I zaprowadzę cię do zamku.
Pewno liczył na to, że w podzięce od razu padnę przed nim na kolana. Ale ograniczyłam się tylko do pełnego przyzwolenia mruknięcia, pozwalając, by bezczelnie wsuwał rękę pod moją bluzkę.
Spokojnie... Wytrzymam. Poczekam, aż mu stanie i rozum wyniesie się z jego głowy do obszernej hakamy.


ARRANCAR

Podobało mi się, że była taka wkurwiona. Jeszcze bardziej mnie to podkręcało. Próbowała mnie omotać, udawać, że mi ulega, ale aż drżała ze wściekłości. Na czym jak na czym, ale na tym się znałem. Jednocześnie dreszcze na jej skórze informowały mnie, że mój dotyk nie jest jej tak wstrętny, jak pewno chciała, by był.
Zadarłem jej bluzkę i zamierzałem sprawdzić, czy jest tak chętna jak sądziłem, że jest, ale zanim moja niecierpliwa dłoń dotarła tak daleko, wydarzyły się dwie rzeczy.
Po pierwsze, na jej odsłoniętych plecach, tuż powyżej lędźwi, dostrzegłem znajome znamię. Po prawej stronie. Co jeszcze mógłbym sobie dać obciąć? Że było identyczne, jak moja blizna, która niedawno jeszcze zasłania szóstkę – cyfrę, jaką wytatuowaną miałem w tym samym miejscu, co jej piętno.
Po drugie, ona skorzystała z mojego wahania. Jej trzęsące się ze złości ręce złączyły się, wykonując jakiś dziwny znak.
– Droga wiązania numer dziewięć – usłyszałem, a Shinigami wyrwała się z moich objęć, odwracając do mnie wykrzywioną oburzeniem, ładną buźkę.
– Obróć się w niwecz, czarny psie Rondalnini!
Przeczytaj te słowa, spal je na popiół
i rozerwij swą gardziel własnymi szponami!


SHINIGAMI

Co ten idiota sobie myślał? Że dam mu tu i teraz, na środku zgniłych piasków Hueco Mundo? Nie przejmując się publiką Hollowów?
(A nie chciałabyś, Ikari? Przyznaj, nie masz na niego ochoty? Rzucić go na ten piasek i…
CISZA!)
Everything is screaming

Naprawdę myślał, że trafił na pierwszą lepszą? Że nie potrafię skojarzyć prostych faktów? Że nic nie wiem o miejscu, do którego samotnie się wybrałam?
Ale ja wiedziałam. Arrancar ponad kopułą Las Noches równa się dziura w podłożu, która mnie wprowadzi do pałacu. I żaden imbecyl nie był mi potrzebny do tego, żeby ją znaleźć. Teraz wystarczyło iść śladem, który za sobą zostawił.
I modlić się, żeby nie wyrwał się spod paraliżującego czaru kidou, zanim na dobre nie zniknę mu z oczu.
Rzuciłam na niego ostatnie spojrzenie. Na jego twarzy wciąż malował się szeroki uśmiech, choć w świdrujących mnie kobaltowych oczach widziałam wyraz zaskoczenia. Prychnęłam ze zdenerwowania, pokazałam mu wała i wzięłam nogi za pas.
Jako standardowa niezdara, zaślepiona łzami wściekłości, nie zauważyłam, że wyrwa w podłożu zbliża się naprawdę szybko. Wpadłam przez nią z głośnym krzykiem, podziwiając w locie sztuczne, błękitne niebo.
Gdy tylko znalazłam się pod kopułą, wiedziałam, że miałam rację. Natychmiast ją wyczułam. To, że nie za bardzo umiałam ukrywać własną energię duchową miało też drugą stronę medalu – zajebiście dobrze wyczuwałam nawet starannie ukrytą moc. Taka moja pierdolona umiejętność, którą z chęcią zamieniłabym na coś bardziej spektakularnego, no, ale jak się nie ma, co się lubi… Czasem się to jednak przydawało. Na przykład teraz, kiedy wyprawa zamieniła się w ucieczkę.
Wszędzie wyczuwałam wrogie reiatsu. Balansowałam między Arrancarami, wykonując coraz to wymyślniejsze slalomy. Przez jakiś czas udawało mi się pozostać niezauważoną i we względnym spokoju przedostawałam się na coraz niższe piętra Las Noches, skąd wydostawała się witalność Shiby. W końcu jednak ktoś wychwycił moją obecność. Doczepiła się do mnie jakaś krwiożercza siła i od tej pory podróżowałam z ogonem, starając się wciąż poruszać za pomocą shunpo, by zmylić przeciwnika.
Ciągle deptał mi po piętach, nieważne jak bardzo starałam się go zgubić. Co za gnida złośliwa! Raz zobaczyłam go kątem oka. Nie spodobał mi się bestialski wyraz jego gęby. Chyba już wolałabym tego, co się dojebał na pustyni. Chociaż teraz pewno był nieźle podminowany.


ARRANCAR

Kiedy tylko uwolniłem się od krępującej, czerwonej mgły, wybuchnąłem głośnym śmiechem, od którego niemal się udusiłem, nie mogąc wcześniej wydobyć go z gardła. Śmiałem się długo, wznosząc w podzięce ręce do nieba.
Szykowała się dłuższa zabawa, niż sądziłem. I dużo bardziej interesująca. Mała Shinigami miała tupet. I – musiałem to z bólem przyznać – wykiwała mnie. A myślałem, że naprawdę na mnie leci. Cóż, nie chciała po dobroci, to będzie przez łzy. Zostawiła zadrę na mojej samczej dumie. Jak teraz ją dorwę, to już nie będę się powstrzymywać. Obudziła we mnie gniew, który znów kazał mi się zastanowić, czego właściwie chciałem.
Generalnie wolałem się napieprzać, niż pieprzyć. Do porządnej napierdalanki trudniej znaleźć sobie partnera, który nie zdechnie w parę sekund po tym, jak wyciągnę Panterę. Natomiast wyruchać można byle kogo. Do tego nie potrzeba specjalnych umiejętności. To znaczy do tego, żeby dać dupy, bo pierdolić też trzeba umieć.
Hm, jeszcze się zastanowię nad tym, co jej zrobię, jak ją złapię.
Widziałem wzniecony nad horyzontem piasek. Wyrwanie się spod zaklęcia trwało tyle, że zapewne zdążyła już przedostać się pod powierzchnię.
W porządku, niech tak będzie. Zobaczymy, czego tu szuka.
Wkurwiony i rozbawiony zarazem, ruszyłem z powrotem.

To fill the night with horror

Zalazłem ją dopiero w Las Noches. Podążałem jej zapachem, śladową ilością energii, którą znów starła się ukryć. Zdążyła się zakraść w podziemia, ale dostrzegł ją ktoś jeszcze, oprócz mnie.
Za rogiem, za którym właśnie znikła jej niebieska kita, czaił się teraz ten głupi chuj, Nnoitra. W dłoni dzierżył swoje groteskowe zanpakuto i pewno myślał już, by zapakować je w plecy mojej dziewczyny. No kurwa niedoczekanie jego.
Korzystając z sonido, natychmiast znalazłem się tuż obok. Złapałem go za ten durny łeb, który wychylił, patrząc za Shinigami i wciągając z powrotem za róg, uderzyłem nim o ścianę, aż się tynk posypał. Drugą ręką dobyłem zanpakuto, przystawiając ostrze do jego szyi.
– Ani się waż, skurwielu.
 Nnoitra zaśmiał mi się twarz, ignorując fakt, że mogę zaraz oddzielić jego pusty baniak od reszty tułowia.
– Bo co? Masz wyłączność na tą kurewkę?
– Z tego co wiem, to więcej niż jeden czerep ci nie wyrośnie, więc na twoim miejscu miarkowałbym słowa.
Żeby mu udowodnić, że nie żartuję, naciąłem nieco jego skórę, upuszczając trochę krwi. Ale ten pojeb z zadowoleniem zezował na spływającą po jego klatce piersiowej strużkę i dalej mnie prowokował.
– Coś ty taki drażliwy, Grimmjow? Zakochałeś się? Czy ci się okres spóźnia?
Zrezygnowałem z rozwiązywania tego konfliktu za pomocą katany. Nie sprawiłoby mi to satysfakcji. Schowałem Panterę i tak długo okładałem go pięścią po tym tępym ryju, aż usłyszałem, że pęka mu szczęka.

With the darkness fed


– Proszę, możesz teraz iść się poskarżyć Aizenowi-sama.
Zaskoczenie na jego twarzy podpowiedziało mi, że nie spodziewał się po mnie takiego wybuchu agresji.
– Ty gnoju… – syknął, dotykając swojej puchnącej gęby. – Kim ona jest, że jej tak bronisz?
– Nikogo nie bronię, niedojebie – prychnąłem. – Po prostu byłem pierwszy, więc się nie wpierdalaj. Chcesz, to się ustaw w kolejce.
Nie uwierzył mi, kutas. Poznałem to po tym, jak zwęził te swoje wężowe ślepie, wpatrując się we mnie, jakby sądził, że zaraz odkryje tajemnicę wszechświata.
– Co ty knujesz, Jaegerjaquez? Kto to jest? I czemu wygląda jak ty?
Mówił coraz mniej zrozumiale, w miarę jak coraz rozleglejsza opuchlizna zajmowała jego parszywy dziób.
– Co ty bredzisz? – splunąłem mu pod nogi, opierając dłoń na rękojeść Pantery, by dać mu do zrozumienia, że lepiej dla niego będzie, jeśli już zabierze swoją brzydką gębę sprzed moich oczu. – Chyba za mocno ci przypierdoliłem, skoro jeszcze chcesz prowadzić ze mną jakieś dyskusje.
Zapewne chciał powiedzieć coś jeszcze, bo znów otworzył japę, ale tylko jęknął niezrozumiale i rzucając mi pełne nienawiści spojrzenie, odwrócił się i odszedł, bełkocząc coś, co pewno miało znaczyć: Jeszcze się policzymy.
Taa, jasne. Nnoitra nie podniósłby na mnie łapy, dopóki nie byłbym umierający. Inaczej zawsze będę miał nad nim przewagę i ten spedalony frajer dobrze o tym wiedział.


SHINIGAMI

Jak to leciało z tymi życzeniami? Żeby uważać, bo jeszcze się spełnią? No, to brawo dla mnie. Wrogie reiatsu pojeba z przepaską na oku znikło, za to znowu przyplątał się ten błękitnowłosy padalec.
I will be your scarecrow


Podejrzewałam nawet, że to on przegonił tego dwumetrowego chuja. Hehe, ciekawe czemu… Nie, wolałam nie wiedzieć. Słyszałam, że wśród Espady istnieje coś takiego jak „prawo pierwszeństwa”. Polegało mniej więcej na tym, że najbardziej wygłodniały ma przywilej pierwszy zatopić kły w zdobyczy, a reszta powinna mu ustąpić i czekać na ewentualne resztki.
Yhym. Jeśli potrzebowałam jeszcze większej motywacji, żeby spiąć poślady i czym prędzej się stąd wynosić, to właśnie ją otrzymałam.
Znajdowałam się teraz w korytarzu identycznym, jak pozostałe, ale jednak coś go odróżniało od nudnej architektury reszty zamczyska. Ten korytarz był ślepy. Przede mną w oddali majaczyły jedyne drzwi. Nie rozgałęział się jak inne korytarze, przez które przebiegałam. Innymi słowy: nie było szans, by się z niego wydostać. Nie było opcji, by uciec, tak jak nie było możliwości zawrócić, by nie wpaść w ramiona żądnego krwi Arrancara. Jedyny wariant, jaki mi pozostać, to sforsować drzwi, które wieńczyły hol.
Oczywiście były one zamknięte. Nauczona poprzednimi doświadczeniami, nawet nie próbowałam w nie kopać. Jak to mówią: jak się wlezie między Arrancarów, trzeba się bawić, tak jak oni. Cofnęłam się kilka kroków i złączyłam dłonie.
– Droga zniszczenia numer osiemdziesiąt osiem.
Niebieska energia, przypominająca nieco Cero, uderzyła w blokujące mi drogę drzwi, które w tym momencie przestały istnieć. Nie czekając, jak opadnie pył, wbiłam do środka, wiedząc, że oto jestem u celu.
         Znalazłam się w pokaźnym laboratorium. Bielone, wysokie ściany, pod którymi stały stoły z najróżniejszym wyposażeniem. Szłam wzdłuż nich, a moje oczy rozszerzało przerażenie. Zaczęło się niewinnie. Na pierwszych stanowiskach walały się różnokolorowe kolby, baniaki, wypełnione jakimiś pyrkającymi płynami. Z niektórych sączyły się fantazyjne opary. Potem jakieś śmierdzące siarką eliksiry. Na moich oczach z jednej z buteleczek wystrzelił korek, a syczący, szary płyn wykipiał, pokrywając mazią cały blat. Dalej mijałam coraz wymyślniejsze metalowe narzędzia. Obcęgi, kombinerki, sekatory. Wszystko to było albo pordzewiałe albo uwalone zakrzepłą krwią. Mogłam się założyć, że widziałam wśród tego zbiorowiska narzędzi tortur nawet przyrząd służący do dekapitacji. Wzdrygnęłam się, ale przestałam poświęcać temu uwagę, gdy doszłam do drugiej części laboratorium.
Oddzielona była wznoszącymi się pod sufit metalowymi prętami, tworząc pewien rodzaj celi. Za nimi znajdowało się coś, co optymistycznie można było nazwać pokojem. Chociażby dlatego, że stało tam łóżko, w którym ktoś leżał.
Jeden migoczący krok wystarczył, bym znalazła się przy kratach, desperacko obejmując zimne, metalowe drążki.
– Mianko! – krzyknęłam.
Coś zakopane pod grubą kołdrą drgnęło i spod pościeli wyłoniła się szara, wymizerowana twarz. Pomarańczowe, kłujące kolorem po oczach włosy, teraz były matowe, jakby brudne. Straciły cały połysk. Wątłe, chude dłonie ściskały mocno krawędź pierzyny. Patrzyła na mnie z takim strachem, jakby była pewna, że zaraz zrobię jej coś złego. Gotowa natychmiast schować się z powrotem, jak małe płochliwe zwierzątko. Poczułam jak szczypią mnie oczy. Dwie gorące, wielkie łzy wydostały się spod moich powiek.
And what was right is wrong

– Mina... – szepnęłam i nogi się pode mną ugięły. Wyglądała jak cień Minako, którą znałam. Jak jej wspomnienie. Jakby całkiem ją złamali. Zniszczyli.
Czego od niej chciały te arrancarskie ścierwa?! Jak mogli ją tu więzić i…
Widok metalowych przyrządów zajął moje myśli.
Chuje pierdolone.
Splunęłam, żeby nie udławić się złością i przycisnęłam na moment dłonie do oczu, wyciskając z nich palące łzy.
Wtedy usłyszałam jej głos. Nie był tak słaby, jak sądziłam, że będzie.
– Ikari. – Spojrzałam na nią prędko, obejmując kraty, by pomóc sobie dźwignąć się do pionu. Siedziała na łóżku, wyglądała całkiem przytomnie. Wskazywała na coś za moimi plecami. – Za tobą, Hagane!
Nim zdążyłam się obejrzeć, męska dłoń zakleszczyła mój nadgarstek w żelaznym uścisku. Jednym szarpnięciem odwrócił mnie przodem do siebie.
Niebieskookie bydle. Uśmiech jeszcze nie zszedł mu z pyska. To mnie jeszcze bardziej rozdrażniło.

But innocence is gone

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, dobyłam wreszcie katany i cięłam na odlew, prosto w jego przystojną, cwaną mordę.


11 komentarzy:

  1. Nie wiem jak to skomentować. Tylko jedno słowo może opisać ten post : ZAJEBISTY! Nigdy nie czytałam czegoś takiego, serio. Tak to opisywałaś, że wydawało mi się, że tam jestem i w ogóle. Strasznie mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej jej jej ^^ Cieszy, Wilczy tak bardzo się cieszy :*:*:*

      Usuń
  2. Zazdroszczę Ci fleksji, Wilczy, bo czyta się naprawdę płynnie i szybciutko. Rozdział bardzo fajny i tak musze się przyznać, że chciałam, żeby międzi Ikari i Arrancarem doszło do czegoś więcej niż walki. ;> Myśl, co chcesz! ;p W każdym razie jestem ogromnie zaintrygowana tym znamieniem, kolorem włosów i w ogóle podobieństwami. Właściwie są dwie różnice - Ikari jest niską kobietą. Szkoda mi się jej zrobiło, jak widziała swoją przyjaciółkę w tym laboratorium. Obcęgi itp? ;o Matko święta! Ja bym się od razu porzygała! Nie mogę się doczekać, jak potoczy się dalej akcja i czy Ikari uda się wyprowadzić stamtąd przyjaciółkę.
    Pozdrawiam, Arachne (wcześniej Alia)

    http://szamanska-przepowiednia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje serce tak bardzo się rrraduje :D Motywacyjny kop dla mnie! Otwieram worda i piszę dalej! I...a zdradzę: PRAWIE dojdzie do czegoś prócz walki między tą dwójką :P W tej kwestii mamy chyba podobne, hmmm.... Zapotrzebowanie? :P No ja się bez bicia przyznaję, że nawet stricte hot sceny tu będą smigać... ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje zgłoszenie zostało zrealizowane, a blog dodany do spisu :) Zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów :))

    Pozdrawiam i zapraszam

    spis-mangomanii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedz, że między nimi dojdzie do czegoś więcej, niż tylko walki! Say it! Say it!
    Boże, jak ja nie potrafię komentować, ale...
    aż żałuję, że nie piszesz więcej w jednym rozdziale (dobra, wiem, że i tak rozdziały są długie, eh). Kocham miejsce, w którym G. opisuje kolory: chabrowy, kobaltowy, no istny cud, miód. Tak cudownie jest sobie go wyobrazić <3 Made my day.
    Poza tym, cudownie opisałaś ciągotki, ^^. Tak bardzo, że aż dziw, że jeszcze nie leżą na podłodze. No, ale... ;)

    I na (przed)koniec: co robili Mianko? Znaczy się, domyślam się, ale mam nadzieję, że się mylę.

    A teraz najpiękniejsze:
    "– Coś ty taki drażliwy, Grimmjow? Zakochałeś się? Czy ci się okres spóźnia?"

    Chaotyczna ja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham.
    Po prostu.
    Nauczaj, mistrzu.
    Uwielbiam Drogę Zniszczenia, i Bogu dzięki, że wbiłam się, widząc ogłoszenie w Spisie. Jaram się Grimmjowem już łohoho, ale żeby przeczytać coś porządnego o nim... to mi się jeszcze nie zdarzyło. Może za słabo szukam. Przeczytałam wszystko, od dechy, do dechy, z radością stwierdziłam, że pojawił się Urahara, i mówię "jestem fanką"! Śmieję się cały czas i jestem pod wielkim wrażeniem, bo wszystko piszesz tak dosadnie, prosto i naturalnie, że człowiek potrafi to sobie wyobrazić z detalami, a bohaterowie wcale nie są papierowi, płascy i nudni, ale pełni namiętności i życia! Wilczy, powtórzę, nauczaj.

    Chyba brakuje mi słów na skomentowanie, zresztą uważam, że i tak pewnie wiesz o swoim talencie i całej reszcie, która czyni z tego bloga coś niebanalnego, wyjątkowego. Uhh... a jednocześnie jestem zazdrosna, cholera!
    Czytało się lepiej niż fantastycznie, pożerałam każdy kolejny fragment w kółko chcąc więcej seksownego (mrrrr) Grimmjowa. Jesteś absolutnym mistrzem i będę się wzorować, nie zabij mnie za to.

    Kocham Grimmjowa, po przeczytaniu Twojego bloga jeszcze bardziej, i uważam, że będzie moim mężem, bez znaczenia, że jest postacią fikcyjną. Chcę! Koniec.

    Czekam na rozdział kolejny, albowiem chcę wiedzieć, co zrobili Minako, co będzie z Ikari i Grimmem, oraz całą resztą. Oh, hell... chyba jestem uzależniona od Twojego bloga i będę wchodzić i czytać od początku, i od początku.

    Btw, cytaty, podejrzewam pisenek (jaka ja jestem odkrywcza) w tekście robią piorunujące wrażenie. Mam tu już kilka ulubionych po których przeczytaniu autentycznie przeszły mnie dreszcze, bo w połączeniu z opowiadaniem... łał. Tylko tyle mogę napisać, a Ty na pewno będziesz wiedzieć, co chcę powiedzieć. Jeśli nie, to po prostu dam sobie spokój z pisaniem.

    Droga Zniszczenia i Wilczy moimi bogami, żeby nikt nie odważył się w to wątpić. Dziękuję, na dziś tyle. Czekam, pozdrawiam, i duużo weny, cobyśmy szybko obaczyli kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie suchajże Hollowa więc, a słucha suf moih i rozważaj je w sercu! Zaprawdę, blog ten jest przeze mnie wielbiony, amen!

      Dobra, niech będzie z tym Grimmjowem, ale idźmy na układ Wilczy, dobra? Więc tak, jednej będzie mąż, drugiej kochanek, ja sporadycznie będę się też zadowalać Ulquiorrą, nie ma problemu, ale w tym temacie musimy oś postanowić. Tylko teraz będzie "Moda na sukces", matki, żony i kochanki. Ehem. :D

      Wilczy! Nie płacz! Azaliż masz wspaniałych czytelników (w tym mnie!) i nie oddawaj notatników/zeszytów/długopisów bo to hańba! Bierz swojego Zabójcę i rozpłataj Hollowowi gardziel! A co! Niech nie tyka świętych rzeczy!

      Awww... jesteś the first osobą, która zwróciła uwagę na Annę <3 A w takim razie i ja Cię lubuję! Boleyn najlepsza, ot, co! Ja mam świra na punkcie historii, Tudorowie to moja słabość, a Ann moją boginią, yhyhy, do czasu aż się pojawiłaś, bo teraz zajęłaś miejsce obok na piedestale jako osoba, którą pragnę naśladować. No dobra, nie chcę skończyć bez głowy jak Anna, ale chcę pisać jak Ty. I to nie są jakieś tam słodkie pierdoły czy słodzenie, bo nie! Mówię, jak jest. Awww... więcej Grimmjowa. Bierz się do roboty, Wilczy. Łotwieraj łorda i do roboty! Aha! I licz na moje komentarze z wyrazami uwielbienia od dziś w każdej następnej. W końcu się przyzwyczaisz.

      Uhuhu! Więcej cytatów! :D

      Pa! :*

      Usuń
    2. huehueheu. dobra, ahaha, moda na espadę :D To ja sobie rezerwuję jeszcze Renjego, zeby mnie ktoś pocieszał, jak mi Grimmjow zniknie :((( :D

      Usuń
  7. Okej, jestem wreszcie! :D Przepraszam, że to tyle zajęło, ale chyba wiadomo jak to w wakacje bywa, a to jakiś wyjazd, a to coś... No, ale w końcu dotarłam :D
    UPRZEDZAM TO NIE BĘDZIE OGARNIĘTY KOMENTARZ :D
    TOTALNIE SHIPUJĘ IKARI Z GRIMMJOWEM I KONIEC. Ogółem to ja wiem, JA NAPRAWDĘ WIEM, że mówiłam Ci to chyba w każdym komentarzu, ale damn it, będę to powtarzała w nieskończoność, że żeby pisać z użyciem tak wulgarnego języka jak Ty to robisz, to jednak trzeba mieć rękę i najwyraźniej Ty ją masz, bo nie dość, że to wszystko pomimo języka i suma summarum wulgarności scen to jest bardzo smaczne, i DAMN IT TAKIE SHIPOGENNE ŻE ASFDGJKLHFD TOTALNIE TOTALNIE CHCĘ WIĘCEJ IKARI I GIRMMA NOOOOOOO D: Tak, wiem, że pewnie będzie, ale ja jak zwykle będę miała kupę roboty i zanim się za kolejny rozdział zabiorę... D: Ale nieważne, będę się tym cieszyć :D
    IKARI JEST SUPEEEEEEEER Boże jak ja lubię kobitki z jajami, a ich naprawdę nie można Ikari odmówić. Jest twarda, jest super, nie da sobie wejść na łeb I BOŻE ŚWIĘTY JA CIĘ ZA NIĄ BĘDĘ NA RĘKACH NOSIĆ <333333333
    A no i jeszcze Minako, biedna Minako, jakbym była mniej gruboskórna niż jestem to na pewno włosy by mi się zjeżyły na samą myśl o tych wszystkich okropieństwach... Ale że jestem nieczuła, to na mnie sama sugestia tortur jakiegoś większego wrażenia nie wywarła (i żebyś sobie nie pomyślała, że twierdzę, że słabo napisałaś, bo jest zupełnie nie tak - to ze mną jest problem ;_;), aczkolwiek czyżbym węszyła w przyszłości spore ilości latającego mięsa? :D MAM NADZIEJĘ, ŻE TAK :D
    No i to chyba tyle ode mnie :D Czuję się oficjalnie wciągnięta w opowiadanie, mimo nie bycia w fandomie. A TO NAPRAWDĘ DUŻY KOMPLEMENT :)
    Za niedługo wpadam na kolejny:D

    OdpowiedzUsuń
  8. O, teraz wlazło mi dużo cytatów :D
    Jedziemy, na pełnej piź.... *Śnieżny milknie napotykając wzrok Mustanga. "Śnieżny, nie jesteście na stadionie."*
    "...albo utrzymywała z nimi bliskie relacje." Oj, Grimmi, nawet się nie spodziewałeś wtedy, jak bliskie. Ale mogę ci kochaniutki podpowiedzieć, że Ikari lubi ananasy.
    Gin & Sousuke. <3 mam ten cytat zapisany w kalendarzu i czytam se go jak mi smutno ;)
    "Ale udało mi się nie napluć mu w ryj." SOON.
    "głupi chuj, Nnoitra." To już chyba przylgnęło do niego na dobre ;D
    "Zakochałeś się?" *znaczący uśmiech rozciąga się na twarzy Śnieżnego." ;>
    Ale nie, mogę wszystkich czytelników poinformować, że Minako wcale nie jest taka biedna, jaką wydaje się być. Może i Szayelapporo to kawał gnoja, ale... huehuehue. Nic nie mówię. Nie spojleruję. ;>
    ;*

    OdpowiedzUsuń