niedziela, 1 czerwca 2014

4. CZYM SIĘ STRUŁEŚ, TYM SIĘ LECZ: I can't fight you any more. (cz.1)




PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki włosów, wystawiając twarz na działanie miłego ciepła. W szczerym słońcu jej głowa wyglądała, jak otoczona płomieniami. Przynajmniej takie wrażenie odnosiła skacowana Ikari, obserwując stojącą na tarasie Minako, z panującego w apartamencie chłodnego półmroku.
– Chodź tu, przewietrzysz się trochę.
– Nie chcę mi się. – Rozłożona w fotelu Ikari przełożyła nogi za  jego oparcie, trzymając na udach swój notatnik, w którym powstawała twórczość jej życia.
– Nie wychodziłaś z pokoju od kilku dni. Chodź, słońce dobrze ci zrobi. – Vice kapitan opierała się o balustradę, poprawiając zjeżdżające po nosie przeciwsłoneczne okulary.
– Nie.
– Jezu, jaka ty się nieznośna zrobiłaś.
– Yhym. – Ikari przygryzła język, molestując niebieską kredkę.
Minako westchnęła ze zrezygnowaniem. Spojrzała przez ramię na kapitan ósemki, zapalczywie rysującą po swoim zeszyciku. Ciężki to był przypadek. Siedziały tu już prawie dwa miesiące, a stan Hagane w ogóle się nie poprawiał. Jej urlop polegał na przesiadywaniu w pokoju i wlewaniu w siebie wszystkiego, co miało procenty. Taka rekonwalescencja. Zupełnie nie korzystała z uroków Kalifornii. A przecież było tu tak pięknie.
The sea wants to kiss the golden shore
The sunlight warms your skin
Z okien ich pokoju rozpościerał się widok na otwartą zatokę Monterey, w której wodach oceanu Spokojnego codziennie kąpały się złote promienie słońca. Krajobraz był na tyle niecodzienny, że Kurosaki wciąż przyglądała się zatoce, nie mogąc się nasycić tym widokiem. Kilka razy próbowała nawet obudzić Hagane na różowo-pomarańczowy wschód, ale ta nigdy nie dała wypędzić się z pościeli, nawet kiedy Kurosaki straszyła ją Szóstym Espadą, czającym się pod kołdrą.
– To niech mi zrobi dobrze i wypieprza – odpowiadała wtedy Hagane, obracając się na drugi bok.
Łatwiej było namówić ją na podziwianie zachodów. Zazwyczaj wtedy Ikari była już wstawiona i z ochotą oglądała topiącą się w oceanie czerwono-żółtą kulę słońca, wygłaszając przy tym niezrozumiałe, filozoficzne wywody na najróżniejsze tematy, które zawsze kończyły się tym samym zdaniem: „…ale ten skurwysyn i tak by to wszystko zniszczył.”
All the beauty that's been lost before
Kurosaki zaczynało powoli brakować pomysłów. Przyjechała tu z nią po pierwsze dlatego, że chyba by osiwiała, zastanawiając się, co Ikari robi tutaj sama, po drugie po to, żeby jej pomóc wyjść z dołka, a po trzecie… Miała nadzieję, że zwyczajnie się razem rozerwą. W końcu to była Ameryka. I były wakacje. Hagane długo broniła się przed odwiedzeniem Świata Ludzi, ale w końcu zgodziła się wyjechać w miejsce tak bardzo oddalone od Karakury. Mimo to wciąż miała wyraźne opory przed opuszczaniem hotelu. Jakby się bała,  że na ulicach Kalifornii czyhać będą na nią przedstawiciele Hueco Mundo.
Wants to find us again
Minako wygrzewała się na słońcu do późnych godzin popołudniowych, aż wreszcie zmorzyło ją pragnienie. Wstała z wygodnego leżaka, których para była rozbita na tarasie i wróciła do pokoju. W połączonej z salonem kuchni znalazła mineralną wodę i kostki lodu w zamrażarce. Wymieszała wszystko w wysokiej szklance i podciągając szory, ruszyła do pokoju, zatrzymując się przy wciąż zajętej „tworzeniem” kapitan. Przysiadła na wolnym ramieniu fotela, próbując zajrzeć Ikari przez ramię.
– Co to jest?
– Nic.
– Jakie nic?
– Nijakie.
– No pokaż.
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo nie.
– Ikari, nie zachowuj się jak dziecko.
– A ty się nie zachowuj jak jakiś pieprzony psycholog.
– Gdybyś tylko nie wykazywała niepokojących objawów Shinigami balansującej na granicy depresji i schizofrenii… Uwierz mi, wolałabym teraz wyjść na plażę.
– No to cześć.
– A ty w tym czasie znowu się upijesz?
– Dokładnie.
– I mam ci na to pozwolić, tak?
– Tak.
– Wiesz co? Wiesz co?! – Minako próbowała się powstrzymać. Od kilku miesięcy próbowała się powstrzymywać, żeby nie zmyć Ikari porządnie głowy. Wiedziała, że przyjaciółka przechodzi coś w stylu załamania nerwowego i po prostu nie chciała jej dokładać. Chciała tylko ją wspierać. Ale to zaczynało przechodzić ludzkie pojęcie. Jeśli ktoś jej nie ogarnie, to Hagane za chwilę popadnie w totalny alkoholizm, a jak ją zwiną do czubków, to też będę mieć rację.
– No co? Co takiego? – W oczach Ikari pojawił się prowokujący błysk. Kurosaki już dawno go nie widziała, bo jej spojrzenie od jakiegoś czasu było wyłącznie matowe i nieobecne, jakby dziewczyna nieustannie błądziła gdzieś myślami. A teraz… Wyglądało na to, że wracała jej ochota na kłótnie. Zawsze coś, na dobry początek.
– To, że już wolałam, jak klęłaś co drugie słowo od tych twoich lakonicznych odpowiedzi! Uszy więdły, ale było to milsze, niż te „tak” albo „nie” udzielane nawet na pytania otwarte! Wiesz co to są pytania otwarte, imbecylu?! Trzeba na nie odpowiadać PEŁNYMI ZDANIAMI! Mam dosyć! Więcej nie zrobię ci kawy, jak na pytanie czy chcesz parzoną czy zwykłą będziesz odpowiadać: „Tak”!
Cyjanowe oczy zrobiły się okrągłe jak spodeczki, a sama kapitan zaciągnęła się powietrzem, napełniając płuca.
– Bo to jest mi OBOJĘTNE! Mam to w dupie! Zadaj mi konkretne pytanie, na przykład: czym mam ochotę się urżnąć, to moja odpowiedź będzie tak wyczerpująca, że ci się odechce tych głupich pytań!
Wrzeszcząc gestykulowała obrazowo, przez co odsłoniła kartki swojego notesu, które próbowała uprzednio zakryć przed wzrokiem vice kapitan, niczym uczeń szkoły podstawowej, od którego ktoś próbuje zgapić klasówkę. Marszcząc brwi,  Minako spokojnie analizowała bazgroły Hagane, nie zwracając uwagi na jej monolog.
– Co to jest? – Pokazała na jedną z postaci na rysunku, której właśnie odpadała głowa.
– To? Hollow.
– Dlaczego ma niebieskie włosy?
– Tak mi się jakoś skojarzyło.
– Aha. A ta druga postać, która urywa mu głowę jedną ręką, a mieczem… Mieczem ucina mu… Ożeż ty, czy to są genitalia?
– Może. Nie twój interes!
– No raczej, że nie mój! Dobra, tylko mi powiedz, czemu ta postać, która goni tego… Hollowa… też ma niebieskie włosy, tylko dłuższe?
– Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku! –  Ikari zerwała się, zamykając zeszyt i stając nos w nos z rudowłosą. – I daruj sobie te zasrane psychoanalizy!
– Ja już nie wiem, czy nad tobą to się trzeba płakać, czy się z ciebie śmiać…
– Dałabyś mi w końcu święty spokój!
– Chciałabyś! – zdenerwowała się Minako i wyrwała Ikari zeszyt.
– C-co…?
Zanim kapitan zdążyła konkretnie zaprotestować, Minako wzięła porządny rozmach i wyrzuciła jej notes za barierki tarasu.
– NO EJ! – Jaggerjack wyszczerzyła się wściekle i wybiegła na balkon, wychylając się za barierkę tak mocno, że Minako wystraszyła się, czy kapitan nie chce przypadkiem wyskoczyć za swoim zeszytem. – Ej, TY! – krzyczała do kogoś na dole. – Zostaw to! Zostaw, to moje! Czekaj! Zaraz po to zejdę!
I wybiegła z pokoju, rzucając w stronę Kurosaki pełne gniewu „I widzisz, co żeś, kuźwa, narobiła?!”. Minako tylko wzruszyła ramionami i również podeszła do balustrady. Cóż. Przynajmniej Ikari wreszcie gdzieś ruszyła tyłek.
Spojrzała osiem pięter w dół, gdzie jakiś koleś kradł właśnie notes Ikari.
– No chwila! Ona już tam biegnie! – zawołała do niego, ale on tylko podniósł głowę, a na jego twarzy pojawił się… Poznała go nawet z tej wysokości.
Uśmiech Grimmjowa.
Shinigami stała jak wmurowana, patrząc za chłopakiem o ciemnej karnacji, który oddalał się szybkim krokiem, przeglądając notatki Ikari.
I do tego ma jeszcze, skurczybyk, niebieskie włosy!
Co prawda były one dużo ciemniejsze, niż błękitna grzywa Szóstego Espady, ciemniejsze nawet niż chabrowe kłaki Ikari, ale mimo wszystko, wydawało jej się nieprawdopodobne, niemal niemożliwe, że udało jej się trafić akurat w takiego gościa. Zupełnie jakby przeznaczenie postanowiło z nich zadrwić. Uciekają do innego świata, Minako stara się wybić Arrancara ze skołatanych myśli Ikari, codziennie ryzykując życiem w starciu z wściekłą albo narąbaną, albo stosującą swoje ulubione combo czyli i wściekłą i narąbaną naraz Hagane, a tu… jeb. Nawet w Ameryce udało im się natrafić na cholernego sobowtóra Jaegerjaqueza.
Całe szczęście, że gdzieś sobie poszedł, bo jakby Ikari się z nim zderzyła… Co prawda dzisiaj jeszcze nic nie piła, ale i tak Minako mogłaby się założyć, że natychmiast wróciłaby po swoje zanpakuto. Skoro nawet na Kurosaki zrobił takie wrażenie, a widziała go tylko przez chwilę i to z ósmego piętra, to jak musiał wyglądać z bliska, oczami szalonej kapitan, która ostatnimi czasy wszędzie widywała Espadę?
– Gdzie ten gnojek?! Gdzie on polazł?! – darła się teraz z dołu, zadzierając rozczochrany łeb.
Minako była tak dobra, że wskazała jej kierunek przeciwny do tego, w którym zniknął tajemniczy, Grimmjopodobny osobnik. Nawet tutaj doszły ją bluzgi, jakimi uraczyła Kalifornię Ikari, podwijając rękawy flanelowej koszuli i wyruszając na bezowocne poszukiwania.
Porucznik wróciła do środka, gdy usłyszała dźwięk telefonu. Zanim jednak odnalazła swoją komórkę, wydobywając ją z kieszeni spodni, leżących na samym spodzie odzieżowej piramidy, jaką wybudowała Hagane, sygnał już ucichł. Spojrzała ze zrezygnowaniem na wyświetlacz. Ichigo. No nic, może zadzwoni jeszcze raz, bo jej konto jak zwykle świeciło pustkami.
Zrobiła krok z powrotem w stronę tarasu, ale poślizgnęła się na czymś i niemal wywinęła orła na środku pokoju.
– Co, do cholery…
Spojrzała pod nogi i podniosła pałętającą się po podłodze kartkę. Natychmiast rozpoznała pismo Ikari. Notatka musiała wylecieć, kiedy wyszarpała jej zeszyt. Nie zamierzała tego czytać, ale kiedy jej wzrok padł na staranie wykaligrafowany cytat, nie mogła się oprzeć. Data umieszczona w górnym rogu wskazywała na to, że Ikari napisała to dwa dni temu, a reszta rozchwianych liter i dziwny szyk zdań, że była wtedy nawalona. A jednak… Całość nawet trzymała się kupy:





Powinieneś mnie wtedy zabić. W Las Noches, pamiętasz? Miałam cię za niewyżytego seksualnie Arrancara, który jest także bezwzględnym mordercą. A co dziwniejsze, nie bałam się ciebie. Byłam zbyt pyskata, byłam w stanie spojrzeć ci w oczy. Masz takie śmieszne kurwiki w spojrzeniu. Zdawało mi się, że mam takie same, dopóki nie uraczyłeś mnie wspaniałym odkryciem o nazwiskach. A potem dałeś mi omoide i Kurosaki chciała cię wykastrować. Znowu. Ponoć wyglądałam wtedy jak ćpun w delirce. A ja tylko przypominałam sobie… Wszystko. Także eskapadę do Hueco Mundo, którą Aizen wymazał mi z pamięci. Ból, jaki sobie wzajemnie zadaliśmy. Pierwszą walkę. Bo nie powiesz, że ci się nie podobało?

 Wcale nie jestem taką słabą Shinigami. Z jakiegoś powodu musieli mnie wybrać na kapitana. Gdy walczyliśmy, czułam się jak żołnierz oddziału jedenastego. Czułam radość. Byłam jak natchniona. Byłam w euforii i naprawdę chciałam cię wykończyć. Całe te rozpostarcia nie tylko dodają siły. Tak bardzo chciało mi się śmiać, kiedy widziałam moment przerażenia w twoich oczach, gdy uwolniłam bankai. Więc jest jednak coś, czego boi się król? Masz rację, powinieneś się mnie bać. Ja jeszcze nie dałam za wygraną. Myślisz, że możesz mnie mieć na własność?
I can't fight you any more
Może i tak.

Gdybyś mnie chronił. Stał za moimi plecami…

Mam dość ratowania kogoś. Uratuj mnie, a wtedy uratujesz i siebie. Czy to nie twój tok myślenia? Skoro jesteśmy dwoma połowami całości…

Nie bratałabym się z wrogiem. Ale ty nim jesteś.

         Jeszcze.

I zmień wreszcie tą nieśmiertelną espadową kurtkę, już wyszła z mody.

W tym krótkim „liście”, którego Ikari zapewne nie zamierzała nigdy wysłać, kryło się chyba wszystko, co odbijało się na jej twarzy każdego dnia, odkąd przypomniała sobie wszystko: wizytę w Las Noches, poprzednie życie, to, że była jedynaczką… Zdawało się, że wyrzuciła na tą kartkę to, co ją dręczyło, a o czym nie potrafiła porozmawiać.
Telefon znów się rozdzwonił. Kurosaki pociągnęła nosem i odebrała połączenie.
– No? Co jest?
– Mina?
– A kogo się spodziewałeś, dzwoniąc pod mój numer?
– No nie wiem. Może twojej porąbanej przyjaciółeczki.
– Nie nazywaj jej tak! Ona przechodzi ciężki…
– Uspokój się. Tylko żartowałem… Coś taka drażliwa? Coś się stało?
– Nie, dlaczego?
– Masz dziwny głos… Płakałaś?
– Nie, no co ty…
– Nie kłam. Co jest? Kapitan świruje?
– Ichigo… – Minako zawahała się, ale w końcu stwierdziła, że ściemnianie bratu nie ma sensu. Ten skubaniec i tak zawsze wszystkiego potrafił się domyślić. – Chyba nie daję z nią rady, wiesz? Wszystko przez tego skurczybyka. Mam ochotę go zabić, naprawdę. Ale… Mimo, że ta cholera codziennie życzy mu śmierci, to założę się, że nie pozwoliłaby mi podnieść na niego ręki, jakby przyszło co do czego!
– Hm. Słuchaj, może podesłać ci tam kogoś, co? Może Matsumoto? Przecież ty się przy niej wykończysz. A jak podzielicie między siebie stalowe humory, może ogarniecie…
– Nie, Ichi, nie panikuj. Jakoś sobie poradzę, naprawdę. Pomoc Rangiku i tak skończyłaby się na tym, że po prostu razem by się upijały – westchnęła, siadając na krześle. – Zresztą… Tak sobie myślę, że i tak jedyna osoba, której obecność naprawdę mogłaby na nią wpłynąć, to właśnie Grimmjow. Wiesz – czymś się strułeś, tym się lecz.
It's you I'm fighting for
– Masz rację. Hm.
– Ichigo? Co to za chrząkania? Znam je. Co kombinujesz?
Usłyszała, jak jej brat po drugiej stronie telefonu śmieje się wesoło.
– Czasami zapominam, że nic się przed tobą nie ukryje…
– I vice versa. To o co chodzi?
– Zabawne, że wspomniałaś, o naszym kochanym Espadzie, bo dzwonię właściwie w jego sprawie.
– CO?! Co to znaczy?
– Nie, nic strasznego. Po prostu… potrzebujemy silnego skrzydłowego.
– Że co?
– Dostaliśmy się do rozgrywek zimowych.
– Pierdolisz!
– Hehe. Niestety nie. Ale jeśli nie ulepszymy składu, wylecimy z Pucharu po pierwszym meczu.
– Z kim gracie?
– Z akademią Touou.
– Są dobrzy?
– Piekielnie. Pamiętasz, opowiadałem ci kiedyś o pokoleniu cudów…
– No pamiętam.
– No, to oni mają w składzie jednego z tych potworów. Widziałem jak gościu w pojedynkę wygrywa mecze. Rozwala kosze i zrywa parkiet. Nie mamy z nim szans. Potrzebujemy kogoś podobnego.
W telefonie zapadła cisza.
– Mina? Jesteś tam?
– Tak, tylko zastanawiam się, czy dobrze zrozumiałam… Chcesz, żeby Grimmjow zagrał z wami w kosza? W drużynie Karakury?
– No, coś w tym stylu.
– Na mózg ci padło? Jak niby… Co wy sobie wyobrażacie, że taki szwindel przejdzie? I że w ogóle uda wam się go do tego namówić?
– Powinno się udać.
I Ichigo wszystko jej wyjaśnił.
– Rozumiesz? Tylko on ma szansę pokonać Daikiego. Ale podobno Szósty zaszył się w Hueco Mundo na dobre. Nie pojawia się już w Świecie Żywych i nie przyjmuje nikogo na widzenia. Nie wyściubia nosa poza pustynię, dowodząc Pustymi ze swojej bazy. Musimy go jakoś stamtąd wykurzyć. Tylko nie mam kompletnie pomysłu, jak to zrobić, żeby nie narażać się na utratę życia lub trwałe kalectwo.
Minako znów przyjrzała się osobliwym notatkom Ikari, które leżały teraz przed nią na stole. Jej usta rozciągnęły się w półuśmiechu.
– Mi? Nawet przez telefon wyczuję, że właśnie uśmiechnęłaś się jak Gin Ichimaru. Na coś wpadłaś.
Tym razem to ona się roześmiała.
– Powiedzmy, że mam pewien pomysł, jak wybawić Jaegerjaqueza na powierzchnię. Powiedz Uraharze, żeby do mnie zadzwonił.
Kiedy Ichigo się z nią pożegnał, odłożyła telefon i wzięła do ręki długopis, żeby dopisać post scriptum do listu Ikari:
Nie podpisała się. Wzmianka o kastracji powinna wystarczyć, żeby Espada domyślił się, kto zapewnił mu tą rozrywkową lekturę. Minako była pewna, że to wystarczy, by go sprowokować. Powiedz Grimmjowowi, że czegoś mu nie wolno, a on zrobi wszystko, aby udowodnić, że nie ma rzeczy, których można zabronić królowi. Bo jemu przecież wolno wszystko.
Teraz tylko Kisuke znajdzie sposób, żeby mu to doręczyć i kwestią czasu pozostanie, kiedy Espada zjawi się u Ichigo, szukając „swojej własności”. A jeśli Ichi dobrze go podejdzie, Arrancar zgodzi się nawet na noszeni koszuli w hawajskie kwiaty, byle tylko postawić na swoim. Ikari będzie wściekła, kiedy się dowie, że służyła za przynętę… i że ktoś wysłał jej list… Ale do tej konfrontacji i tak w końcu musi dojść. Dlatego Minako nie czuła się winna. Najwyżej Ikari ich wszystkich pozabija. Albo Grimmjow.
W sumie, co za różnica.


Znowu ocknął się w niej gniew. Maszerowała wojskowym krokiem po molo, rzucając wściekłe spojrzenia wszystkim ludziom, którzy przyszli tu podziwiać zachód słońca. Oczywiście nie było wśród nich tego chłystka, który śmiał uciec z jej notesem. Hagane przysięgła sobie, że mu łeb urwie przy samej dupie, jak tylko go spotka. A zamierzała go spotkać. Choćby miała całą noc spędzić na portierni. Skoro był, menda, na terenie ich hotelu, istniała spora szansa, że również tam wynajmuje pokój.
Już zamierzała zawrócić, kiedy jej wzrok przykuło coś na horyzoncie. Jakiś błysk. Czerwone, znajome światło.
Cero.
Ikari ze zduszonym okrzykiem cofnęła się od barierki pomostu. Zahaczyła piętą o nierówną deskę i przewróciła się. W ostatniej chwili udało jej się wyciągnąć ręce, żeby trochę złagodzić upadek. Nie przejmując się tym, że przechodnie patrzą na nią dziwnie, wciąż ze strachem wpatrywała się w widnokrąg. Ale zrozumiała, że wzrok spłatał jej figla. To tylko czerwony promyk słońca odbił się w szybie płynącego po morzu statku.
The sea throws rocks together but time
Leaves us polished stones
Kurwa… Kurwa! Wszystko przez tego gnoja… Dostaje paranoi. Za niedługo całkiem ocipieje, zamknął ją w zakładzie i resztę życia spędzi śliniąc się i bredząc od rzeczy. Piękna to będzie, świetlana przyszłość! Żyć, nie umierać! Och, jaka była wściekła. I miała już tak bardzo dosyć tych swoich huśtawek nastroju… Odkąd wzięła omoide na zmianę opętywała ją furia albo paraliżowała pustka. Oba te uczucia były tak toksyczne i męczące, że wiecznie czuła się wyczerpana, nawet jeśli przeleżała cały dzień w półletargu. Co było pozornie mniej destrukcyjne, niż napady szału, podczas których rozbijała naczynia lub dowolnie demolowała po pijaku całe pomieszczenia. Przez to bezustannie musiały zmieniać hotele, a biedna Minako wciąż była zmuszona redukować ludziom wspomnienia.
Ale to i tak nie było najgorsze. Gniew towarzyszył jej od zawsze. To było jej dziedzictwo. Akceptowała to i nauczyła się z nim żyć, czyniąc go swoją siłą. Pustka ją wycieńczała i zniekształcała światopogląd, ale nawet to by ścierpiała bez głośniejszych protestów. To, co naprawdę ją przerażało był… lęk. Ikari się bała, a nie była przyzwyczajona do tego, że musi się bać. Świadomość, że nie może zapanować nad tym uczuciem, była właśnie tym bodźcem, który wpędzał ją w obłęd. To był instynkt, który podarował jej Grimmjow. Strach. Strach przed nim. Coś, co chciał w niej wzbudzić od samego początku. Sukcesywnie ją tego uczył i teraz nawet nie musiał wychylać nosa z Hueco Mundo, by wpędzić ją w panikę.
W zasadzie ta nauka zaczęła się od Renjiego. Nie, Ikari nie próbowała do niego wracać, nie po tym wszystkim. Może i miała ochotę, może i potrzebowała towarzystwa Abaraia. Jego wesołych oczu i tego wrażenia bezpieczeństwa, które gwarantowała jego obecność. Ale sobie darowała. Nie wiedziała, czy Renji robi to z poczucia obowiązku, czy może mu na niej zależy, ale każde jego pytanie o samopoczucie zbywała szerokim uśmiechem i pogardliwym machnięciem ręki. A porucznik niedługo przestał mieć czas, by się o nią martwić. W ogóle przestał mieć czas na cokolwiek, bo oddział szósty nagle stał się najbardziej zapracowanym ze wszystkich oddziałów. Podlegające ich jurysdykcji strefy przeżywały prawdziwe, bezustanne oblężenie Pustych i każdy Shinigami, którym dysponował Byakuya miał pełne ręce roboty. Ikari by się tym specjalnie nie przejęła, gdyby nie pewien schemat, który zaczął się powtarzać.
To nie tak, że próbowała sobie ulżyć, czy jakoś ułożyć sobie życie lub ustatkować… Ona tylko starała się przeżyć w jakiś w miarę cywilizowany, godny sposób, po prostu oderwać się od prześladujących ją obrazów. A że była temperamentna i miała swoje potrzeby
(i chciała za wszelką cenę wyrzucić z głowy gnębiący ją obraz rozciągniętych w szerokim, szyderczym uśmiechu ust… i tych szkaradnych, niepokojących, parszywych, podłych, złych, hipnotycznych oczu… i udowodnić mu, że nie jesteś jego własnością, że możesz należeć do każdego… do kogokolwiek… do wszystkich)
Cause we can't fall any further if
We can't feel ordinary love
nie stroniła od męskiego towarzystwa. Może nie były to randki, ale może tylko dlatego, że nagle każdy, z kim próbowała się umówić, zaczynał cierpieć na chroniczny brak czasu.
Najpierw był Asuka. Przystojny, młody żołnierz trzeciego oddziału. Ikari chciała go wykraść do swojej dywizji. Nie miałaby nic przeciwko temu, by został jej porucznikiem, którego poszukiwała od dawna, ale ze względu na mnóstwo służbowych obowiązków (w co zaliczała również pędzenie tajemniczych, procentowych mikstur), do tej pory nie miała czasu, by kogoś przeszkolić na te stanowisko. Katakura również sprawiał wrażenie zainteresowanego awansem i służbą pod dowództwem niebieskowłosej pani kapitan. No i cos między nimi zaiskrzyło. Zanim jednak złożyła mu oficjalną propozycję i oddała w ręce wszechkapitana prośbę o przeniesienie Katakury, cały trzeci oddział wywiało do Świata Żywych, gdzie do tej pory koczowali, broniąc swojej strefy przed Pustymi, którzy pojawiali się tam dzień i noc.
Może i to zrzuciłaby na karb przypadku, gdyby to samo nie spotkało oddziału dziewiątego (a przecież umówiła się z Hisagim tylko po to, żeby pograć sobie na gitarze i zalać się w trupa) i jedenastego (to była tylko partyjka pokera z Ikkaku i Yumichiką, jej najlepszymi kumplami od kielicha). Zrozumiała, że przypadku w tym tyle, ile śniegu w Hueco Mundo.
To on. To była jego sprawka. Ten skurwysyn czuwał nad nią, próbując zawładnąć jej życiem. Ograniczyć jej wolność. Doprowadzić do końca, to co zaplanował.
 „Jesteś moja”.
Przedmiotowo – tak ją traktuje Grimmjow. Nieważne czego ona chciała. Ważne czego chciał on. Klasyczny przykład samca alfa, próbującego zdominować rzeczywistość.
Kiedy to zrozumiała, zaszyła się w swoich barakach, z zamiarem nie wychodzenia z nich do końca życia. Kazała sobie przynosić jedzenie pod drzwi i odmawiała spotykania się z kimkolwiek. Kiedy po miesiącu Matsumoto i Minako wyważyły drzwi jej samotni, zastały przygnębiający obrazek. Zapuszczona, wychudzona i nieprzytomna od ilości wypitych trunków kapitan prezentowała się w istnie opłakanym stanie. Dostała więc plaskacza na otrzeźwienie, po czym jedna z porucznik włożyła jej w ręce Shiraiona, a druga poczęstowała ją kopem na drogę do Świata Żywych, gdzie teraz jej własny oddział toczył wojnę z Pustymi.
Stało się jasne, że obecność kapitan ósemki tylko wszystko pogorszyła. Gdy przybyła do Meksyku, nastąpiła prawdziwa inwazja Hollowów, a na tym się nie skończyło. Zjawili się sami Arrancarzy. Co prawda w nielicznej, trzyosobowej grupie i z zamiarem pertraktowania, jednak postawili absurdalny warunek, którego Ikari nie mogła przyjąć.
– Jaegerjaquez-ousama chce, żebyś poszła z nami – oznajmił Arrancar, który przedstawił się jako Chelute. – Jeśli poddasz się dobrowolnie, wycofamy wszystkie oddziały.
Ikari tylko parsknęła śmiechem i zwymyślała im, gdzie może ją pocałować Jaegerjaquez-yarou, a oni oświadczyli, że w takim razie muszą ją pojmać siłą. Walki w Meksyku trwały długo, ale dzięki pomocy oddziału dziesiątego, w końcu udało im się odeprzeć wszystkich wrogów. Rudobona Ikari własno… nożnie odesłała do garganty na kopach z wiadomością zwrotną dla króla, którą wypisała na nim własnym zanpakuto (krótkie „fuck off” idealnie zmieściło się na jego byczej masce).
I kiedy zmęczonej walką Ikari wydawało się, że w jakiś sposób to wszystko ją oczyściło, rozdzwonił się jej służbowy telefon. Wtedy właśnie dostała pierwszego napadu lęku, z którym miała się wkrótce zaznajomić. Rozpoznała jego głos, po pierwszym „Tch!”, którym ją uraczył.
– Yo, Ikari! – Choć w jego tonie pobrzmiewało echo gniewu, wyraźnie dominowała go wesołość.Czekam tu na ciebie! Zaczyna mi się nudzić, więc lepiej się pospiesz. Nie zmuszaj mnie, żebym tam się wybrał po ciebie osobiście, słyszysz? Usłyszała jego opętańczy, niepowstrzymany śmiech. Słyszysz, mała?! Jak tam przyjdę, będzie za późno! I tak cię dorwę, więc się nie stawiaj. Czekam! Ale już niedługo… Kończy mi się cierpliwość… Uważaj, bo nawet się nie zorientujesz, jak cię zgarnę z ulicy…
And we cannot reach any higher
If we can't deal with ordinary love
– Grimmjow… Nie dzwoń do mnie więcej pijany – warknęła, ale to była tylko dobra mina do złej gry. Kiedy jego śmiech wariata rozbrzmiał ponownie, rozłączyła się i rozdygotała ze strachu.
Od tamtej pory na każdym kroku widziała Grimmjowa, Arrancarów, Menosów Grande, Grimmjowa, Pustych, Numeros, Fraccion, Grimmjowa, hyclów z Hueco Mundo albo ewentualnie budziła się zlana potem, a w głowie huczał jej przeraźliwy rechot Szóstego.
Tak jak teraz. Błysk promyków. Nie cero. To tylko statek. I zachód słońca. Nie ma się czego bać.
– Co ty tu tak leżysz? – Rozbrzmiał głos gdzieś nad nią i zamyślona Hagane aż się wzdrygnęła. Podniosła przestraszony wzrok na kogoś, kto się nad nią pochylił. Był ogromny… Nawet, gdy stał pochylony, Ikari mogła się założyć, że ma ponad dwa metry wzrostu. A jego włosy… Były fioletowe. Odetchnęła z ulgą. Dryblas przyglądał jej się ze średnim zainteresowaniem na twarzy, wcinając zawzięcie chipsy. – To co, wstajesz?
Wyciągnął do niej ogromną łapę, którą uprzednio wytarł w bluzkę z okruszków. Kiedy Ikari podała mu rękę, cała jej dłoń znikła w jego uścisku. Podniósł ją z pomostu z taką łatwością, jakby kapitan zupełnie nic nie ważyła. Przez chwilę nawet zawisła w powietrzu, merdając nogami, bo wielkolud źle ocenił jej wzrost.
– Oj, sorry – przeprosił ją i odstawił na deski, a gdy Hagane wreszcie stanęła o własnych siłach, podsunął w jej stronę paczkę chipsów. – Chcesz jednego?


Gapił się bezmyślnie przez okno w ścianie Las Noches. Nic się nie zmieniło. Nieruchome, blade niebo wciąż wkurwiało go tak, jak kiedyś. Tylko nudził się jeszcze bardziej niż zwykle. W życiu nie przyznałby się do tego na trzeźwo, ale brakowało mu tych pojebów z Espady… Przynajmniej wtedy mógł sobie powkurwiać takiego typa jak Ulquiorra i zaraz robiło mu się lżej na duszy. A teraz tylko wracały do niego te słowa…
„Nie dbam o to, czy jesteś królem, czy nie. Ale bycie królem samotności? Co to za frajda?”
No właśnie żadna, kurwa twoja mać, Ichigo.  
Wyprostował raptownie rękę, wybijając szybę w tej żałosnej imitacji okna. Bo gdyby było prawdziwe, czy nie czuł by teraz choć najmniejszego powiewu wiatru na twarzy?
And rest on the breeze
The same wind will take care of you and I
Nic. Nieruchome powietrze zdawało się piec go w twarz. Ale to były pewno tylko poalkoholowe wypieki. Chyba nie musiał wybijać tego okna, żeby przekonać się o tym, iż to nic nie da. Tylko, że co tu było innego do roboty? Jedyne co mu pozostało, to dać się ponieść temu, w czym był najlepszy: destrukcji.
Usiadł na swoim starym, szóstym miejscu. No nic, do chuja, żadnych zmian.
Na krześle Aizena było mu niewygodnie. Siedząc na końcu tego długiego, marmurowego blatu, dopiero dostawał zajoba. Pustka zdawała się wówczas napierać na niego ze wszystkich stron. Złapał się nawet na ekstremalnie dziwnym myśleniu, w którym wokół stołu biegały małe, niebieskowłose Arrancarki. Miały takie urocze, rozczochrane fryzurki, błękitne jak jego własna grzywa. I kobaltowe, roześmiane oczka. Albo nie. To nie był kobalt. Cyjan. Miały jej jasne oczy. A ona… Ona też była w tej wizji. Trzymała dłoń na jego dłoni. Jej uśmiech nie był drwiący ani niebezpieczny. A w jej spojrzeniu, gdy na niego patrzyła, znowu nie było ani krzty strachu.
O CZYM JA, DO CHUJA PANA WAFLA, MYŚLĘ?!
Are we tough enough for ordinary love?
Za dużo ostatnio rozmyślał, stąd te koszmary na jawie. Jednym łykiem opróżnił szklankę, która stała przed nim i rzucił nią za siebie. Tylko to jedno się zmieniło. Zamiast jebanego, parującego dzbanka z herbatą, teraz stała przed nim w połowie pusta flaszka, z której zdartej, czarnej etykiety, wciąż można było odczytać nazwę. Yhym, omoide nie było jedyną rzeczą, którą zapierdolił kapelusznikowi. Kiedy zobaczył złotą butelkę Jacka Daniela o miłej zawartości 0,7 litra, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że będzie to coś, co mu posmakuje.
Nie pomylił się. Ale cierpko słodki smak whisky nie mógł wypłukać tej goryczy, jaką fundowała mu pustka Hueco Mundo. Zapewne to też wpływało na jego niedorzeczne pomysły na prokreację. Nie podobało mu się to. Nie tak sobie wyobrażał swoje rządy. I miał dosyć czekania. Był pewny, że to kwestia czasu. Był pewien, że w końcu sama do niego przyjdzie. Ale czyżby się przeliczył? Shinigami była naprawdę uparta. Tak jak on, siedząc twardo w Las Noches i udając cierpliwego.
Ale tu chodziło przecież o jego męską dumę. Powiedział jej, że ma do niego przyjść, więc powinien sobie wziąć na wstrzymanie i przeczekać narastającą ochotę, by osobiście się tym zająć.
Tylko ze to trwało za długo. Za długo wystawiała jego opanowanie na próbę. Potrzebował tylko im pulsu. Żeby się poddać i ruszyć w pościg.
I impuls nadszedł.
– Jaegerjaquez-ousama? – Chelute otworzył drzwi do Sali Narad, ostrożnie zaglądając do środka.
– Czego? – Grimmjow rzucił mu wściekłe, nie do końca przytomne spojrzenie, znad splecionych palców. ­– Jestem zajęty.
– Jest… – Rudobon przełknął głośno. – Jest wiadomość dla Waszej Wysokości.
Grimmjow uderzył w stół otwartą dłonią.
– Popatrz na mnie!
– Pa-patrzę, Wasza…
– Czy widzisz na mojej głowie jakąś pierdoloną koronę?
– Nie, Wa-Wasza…
– WIĘC DARUJ SOBIE TE KRETYŃSKIE ZASZCZYTY!
Odkąd  Hueco Mundo oficjalnie uznało go za swego króla, każdy gnojek próbował mu się podlizać, tytułując go w coraz bardziej królewski sposób, a włażeniom mu do dupy nie było końca, a tego Grimmjow nie mógł tolerować.
– Tak jest, Wa… Jaegerjaquez-ousama.
– Dobra, dawaj co tam masz i spieprzaj.
Chelute podał mu niebieską kopertę i skorzystał z propozycji, by jak najszybciej się oddalić.
Grimmjow rozerwał ją, tylko jakimś cudem nie drąc przy okazji jej zawartości. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, od kogo ta korespondencja. Tym razem nie było tu jej podpisu, ale i tak wszędzie poznałby to niedbałe, zamaszyste pismo. Przecież był zajebistym gościem. Zapamiętałby charakter pisma każdej dowolnej osoby. Zdążył jeszcze pomyśleć, że niepotrzebnie wywalał od razu Rudobona… Z chęcią by się dowiedział, jak to tutaj trafiło. Wątpił, żeby Ikari przebranżowiła się na międzywymiarowego kuriera.
Kiedy zaczął czytać, nie mógł oderwać oczu od kartki. Jego wzrok prześlizgiwał się gorączkowo od jednej krawędzi do drugiej. Kiedy przeczytał całość, zgniótł papier, zaciskając ze złością pięść. Za chwilę jednak go rozprostował, wygładzając grzbietem dłoni. Jeszcze raz wszystko przeczytał, tym razem z Jackiem. Nie wierzył, że Ikari tak się odsłoniła. Czy to była jego wygrana?
Your heart is on my sleeve
Did you put it there with a magic marker?
Szybko zrozumiał, o co w tym naprawdę chodziło.
To nie był list. To była prowokacja.
Ale to nic, bo Jaegerjaquez zamierzał dać się sprowokować.
To nie Ikari mu to wysłała. Poszarpana strona zdradzała, że była zwykłą, wyrwaną z dziennika kartką. Którą ktoś jej ukradł. Ktoś, kto napisał post scriptum. Próbował wykorzystać ich relacje, to co było między nim, a Jaggerjack, żeby go na nią napuścić. Szósty dobrze wiedział, kto za tym stoi. Oprócz Ikari tylko ryża menda, siostra Truskawy mogłaby być na tyle szalona, żeby próbować mu grozić… Chociaż nie, nawet Ikari nie zagroziłaby mu kastracją… Urwaniem głowy, spaleniem, rozszarpaniem, rozczłonkowaniem, zaszlachtowaniem – może, ale kastracja dotyczyła elementu, na którym (w to wierzył Grimmjow) najbardziej jej w nim zależało. Tylko jeszcze o tym nie wiedziała. Ale niech tylko pozwoli mu się wreszcie wykazać, a sprawi, że coś tak niegodziwego, jak sterylizacja Espady, nigdy nie przyjdzie jej do głowy.
Prawie się zakrztusił, śmiejąc się do swoich myśli i pociągając z butelki kilka łyków. Ale humor opuścił go tak szybko, jak się pojawił. Jego oczy znowu zaczęły śledzić jej słowa.
Wszystko zepsułeś”.
For years I would believe
That the world couldn't wash it away
Kurwa. Nie pomyślał, że omoide przywróci jej też tamte wspomnienia. W zasadzie zapomniał, że ona nie pamięta za dokładnie ich pierwszego… spotkania. Powinna o tym wiedzieć. Nie miał takich intencji, żeby jej dołożyć bolesnych retrospekcji. Chciał tylko ją przekonać, że ma rację.  Musi jej o tym powiedzieć. Teraz. Póki jest pijany i przyjdzie mu to łatwiej.
– Rudobon!
Arrancar zjawił się natychmiast.
– Tak, Pa… Jaegerjaquez-ousama?
– Daj mi coś do pisania.
Kiedy po dwóch godzinach wyszedł z Sali Narad, czuł się, jakby właśnie napisał bestseller. Albo przynajmniej pracę magisterską na temat: „Jak okazać swoje uczucia tak, żeby ich nie okazywać.” Czuł, że poszło mu dobrze. Ale powinien jak najszybciej znaleźć adresata, bo jak wytrzeźwieje, to ten pomysł już nie będzie mu się wydawał taki znakomity.
– Rudobon? – Chelute zasalutował do niego, a Grimmjow wręczył mu pustą flaszkę. – Gdzie my tu mamy pocztę?

_________________
List Ikari napisała Phoenix.
Na życzenie Rhan Wilczy zmolestował painta i odstworzył kawałek notesu Ikari:


19 komentarzy:

  1. I dzień dobry bardzo wielce!

    Jak Ci mija życie, Wilczy? Nie maltretuj swoich okularów, co one winne, że do Aizenowych podobne? Zresztą wątpię, żeby Aizen miał tak zajebiaszcze okulary jak Ty, chociaż z drugiej strony ten czubek wcale nie był taki zły, czy głupi...Nie ważne.
    Sielsko, anielsko i Kalifornia. O, człowieku, jaki ten Twój zachód słońca był cudny, to łał.
    Na rozdział wgl czekałam od północy, i regularnie sprawdzałam cały dzień, czy pojawiła się Czwóreczka ( <6 ) i tu proszę! Wreszcie jest! I to jaka długa! Wilczy!

    Wgl widzę, że zaczyna się poważnie, bo kabaret w życiu pani kapitan to jedno, ale kobaltowe oczy to drugie. I notes to rzecz bardzo ważna! Narysuj kiedyś jak to mniej więcej wyglądało, co, Wilczy? Może być w Paincie, nie ma problemu XD
    No i list. Oj, to "wszystko zepsułeś, wiesz?" było tragiczne, szczere i prawdziwe <6 Nie mam pytań.
    Te wszystkie "zbiegi okoliczności" w Świecie Żywych, gdy Ika chciała coś stworzyć z innymi facetami, od początku wyglądały podejrzanie. Wyczułam w tym pazur Grimma, i się nie myliłam! Aha!
    Powiem Ci, Wilczy, że nie sądziłam, że Grimmjow też będzie tak przeżywał. Tak po swojemu i po Żelaznemu, zapijając się Jackiem. (Btw. cytaty mrrrr tak bardzo <6)
    Opisanie tych jego przeżyć wewnętrznych... oj, Wilczy, rozpieszczasz człowieka. Wiedz o tym. W końcu (napisałabym "wreszcie", ale wcale tak nie uważam) mamy do czynienia z drugą stroną Szóstego, tą poważną, nadal arogancką i zaczepną, ale odrobinę delikatniejszą. I te ich dłonie, i oczy Ikari bez strachu... zdecydowanie tak bardzo romantyczne i wspaniałe!
    Całość tchnęła odrobinką melancholii, i to było takie przyjemne, że piwa Ci za to życzę. A nawet dwóch.

    W ogóle czuję się w obowiązku napisać Ci, że jak biorę się za twój rozdział, to zamykam drzwi pokoju, zasłaniam okna (niby chcę zrobić nastrój, ale zawsze niepotrzebnie, bo rozdział robi to sam za siebie) i nikt mi nie może przerwać, zresztą:
    "-Co czytasz?
    -Rozdział Wilczego.
    -Aha, to później przyjdę." chyba świadczy samo o sobie.
    (Dialog z dnia 24 maja, między Rhan, a jej siostrą, Avinashi).

    Jestem cholernie ciekawa listu Grimmjowa, zwłaszcza, że można by mu nadać tytuł pracy magisterskiej, to w ogóle gryzę paznokcie z niecierpliwości, co on tam nawypisywał. Bestseller! To na pewno!

    Wykwintny końcowy akcent o kurtce zniszczył wszystko, naprawdę dotrze to do Szóstego? No, chociaż kto go tam wie? Eee... nie, to nie byłby ten sam Grimmjow.
    Uff, Wilczy, uwielbiam stronę paczania Minako, ona taka pocieszna jest, jak knuje z Ichigo. I crossujesz naprawdę! Nie sądziłam, że Grimm stanie na szkolnym boisku do kosza. Pobije kogoś? ZAbije kogoś? A Hagane będzie mu kibicować?!
    Btw, ja Ci dzienkujem za rolę epizodyczną, tam nie krój nic więcej, bo po co? Ważne, że będę z Ulquiorrą, a Żelazna nie wróg. Mogę podbijać świat, muahaha... ehem, tylko śmiech czas poćwiczyć.
    Zaraz idę rozdział drugi raz czytać, wiesz? Bo czuję, że nie dałam w tym komentarzu wyrazu mej radości i euforii z powodu czytania i Twojego geniuszu, muszę więc nad tym popracować. Ale skończyły mi się wszystkie superlatywy, no. A wyzywać Cię od geniusza będę, koniec! Musisz to znieść, wiem, że to może być dla Ciebie ciężkie, ale Wilczy, trudno!
    Poczta do Hueco Mundo i z Hueco Mundo, o człowieku, czas zadbać o administrację i te wszystkie inne rzeczy, Grimmjow chyba powinien się wziąć za to swoje królestwo, hę? Do takiego zapuszczonego Hagane chciałby wprowadzić? Wstyd i hańba! Kanalia bez czci i wiary, jak mawiała droga babka Kiepska. A właśnie, gdzie w tym wszystkim Czwóreczka moja wspaniała? Gdzież to go wywiało?
    Tak, naprawdę mam poczucie, że ten komentarz nie zawiera mojego pełnego zachwytu, czas nad tym popracować. Wilczy, buźka, i żeby kac przeszedł :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rhan, mallleńka (uwielbiam jak to piszesz! oooo, podkradnę to dla Grimmjowa, mogemogemoge?? plisssss!) moja! Nie ma raczej takiej opcji, żeby Twoje komentarze moglby mnie jeszcze bardziej uskrzydlic.... Chyba druga skrzydel para musiałaby mi wyrosnąć! ZAWSZE po Twoich opiniach musze sie powstrzymywac, zeby od razu nie wrzucic nastepnego rozdzialu :D
      Epizodu, mowie, obiecac nie moge, bo sorry ale ja nie umiem wygrac ze swoja wyobraznia... Zazwyczaj to co sobie zaplanuje bierze w łeb w konfrontacji z nia. Po prostu sie pisze samo. A ze Rhan lubie, choc jeszcze nicz nie napiszałam, to nie mam pojecia co z tego wyjdzie :D
      No, Ulqu narazie sie zaszyl gdzies, w nastepnym rozdziale bedzie mala wzmianka o nim, ale malenka i osobiscie niestety jeszcze nas nie zaszczyci swoja obecnoscia... chociaz mozna powiedziec, ze zrobi to CZEŚCIOWO. Ale bardzo mała ta część będzie :D

      Usuń
    2. Bierz, nawet nie pytaj. Moje "mallleńka" w wykonaniu Sexty będzie brzmiało o niebo lepiej! Właśnie! Wyleciało mi z głowy, kto to jest ten co notatnik podniósł? W Ameryce to różne psychole chodzą, ale żeby akurat z niebieskimi kłakami? No nie! I myślałam, że to Grimmy! I ten drugi z chipsami, co Hagane zaczepił? Kto to, kurde, jest?
      Mrrr... I Ulquiorra, wzmianka? Może być, Grimmjow mi to rekompensuje! :*
      dobra, epizod czy nie, króttko czy rozdział dłużej, rola na Drodze to wgl zaszczyt, więc nie zawracam głowy, a jak to się rozwinie... No oby jak najdłużej!

      Usuń
  2. Kochanie, odcinek 13 kuroko no basekt <--- ja od tego ogladałam, bo tam debiutuje Aomine Daiki, ten sam Seiyū czo Grimma i podobnie paskudny charater <6 Koniecznie w olnym czasie obczai Diakiego yhym <6 To on zajebał Ikari notes :D A ziomal co jej pomog na nogi wstac tez z kuroko, tez go lubie, murasakibara :D ^^
    aa, a wgl to:
    "-Co czytasz?
    -Rozdział Wilczego.
    -Aha, to później przyjdę."
    Jakże mnie rozdupcyło <6 *wzruszona w choj*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa! Wilczy, jaka ty talent soł wiele bardzo! A jaki Grimm! A jaki uśmiech Ikari! Miszczu Ty normalnie!
      Obczaiłam kuroko tylko 5 pierwszych, ale widze ze czas nadrobic, jak polecasz i jak te persony sie pojawiaja na Drodze. Dobra, się biorę. A ten obrazek mogę se skopiować? Jest taaaaki cudny <6 toć ja nie miałam info, ze Ty takie utalentowane! Uśmiech Hagane mnie rozkurwia, no taki pikny on jest !

      Usuń
    2. ^^ :* :* :*
      A pewnie,se weś, tylko tła nie ma to moze nic byc widac :P Jak kcesz to ci jotpega ze tłem mogem , o, chwilunia
      http://zapodaj.net/65f468faa8712.jpg.html

      tylko duza rozdzielczosc mi sie zrobiła, ble :P
      nom, powiem Ci, że po tym bazgrołku mi wrociła ochota zeby czos porysowac :* Twoja zasługa, znów! :*

      Usuń
  3. Twój blog został dodany do spisu BLEACHEART :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to uzależnienie, i w sumie tak,jak ja od Drogi <3
    Czytasz? Yh! Oby Ci się spodobało. Znaczy... Grimma nie uświadczysz, ale Iskierka na początku jest całkiem dobry! Dumna żem jestem! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wilczy, darling, przyszłość? Tak bardzo Grimm <6 Ależ jestem w szoku!
    Jeszcze! A myślałam, że dobroć dla mnie się wyczerpała i nie śmiałam nawet prosić o fragment... Boże, tyle wygrać... i to TAKI fragment! <6 Ciekaj, rozpływam siięęę...
    Yhyhyhy! To gdzie ich wywiało? Do jakiejś szkoły? Akademii Shinigami że to zajęcia teoretyczne? Ale gdzie Grimmjow w szkole... jakiejkolwiek... ej! Co ja mam o tym myśleć? :* Ale tak Ci dziękuję <6 mor, mor, mor and mor! Zboczony Grimm jest najlepsiejszy.

    A pewnie, że dam! Oto, co próbuję stworzyć:

    "-Widzę, że chcesz o coś zapytać, Red - wypowiedziała moje imię tak, jakby chciała splunąć, lecz na to też nie zareagowałam. Była Przybłędą, jej pojawienie się w Fairy Tail to czysty przypadek, za który odpowiadał ktoś trzeci, a sama jej obecność w pociągu to po prostu żart losu. Nie potrzebowałam o to pytać, by wiedzieć.
    Wyciągnęłam ze swojej torby talię kart, przetasowałam je sprawnie i pokazałam trzy wybrane, które należały do niej. Obrzuciła je zainteresowanym spojrzeniem i odruchowo spojrzała w bok, spodziewając się znaleźć tam rudego kocura, który też nieprzeciętnie mnie drażnił, lecz zastała puste miejsce. Majnu poszedł z Laxusem i Mistgunem. Musiał, nie miał innej opcji.
    -Wiesz, co to jest? - zapytałam retorycznie, bo znałam odpowiedź.
    -Karty tarota - odpowiedziała uprzejmie, ale uśmiech, który przykleiła do twarzy, zabijał.
    -Dokładnie. Kilka dni temu postawiłam go tobie...
    -A to nie trzeba do tego obecności tej drugiej osoby, co ją sprawdzasz? - przerwała mi, teraz naprawdę zainteresowana.
    -Nie zawsze. - nie czułam się w obowiązku, by wyjaśniać jej, że stawiać komuś tarota bez obiektu zainteresowania jest trudno, a warunkiem jest silna chęć posiadania informacji. Naprawdę bardzo silna. - Te karty, ogólnie, znaczą siłę, inteligencję i zbrodnię - wysyczałam ostatnie słowo, ze złośliwą satysfakcją obserwując, jak zmienia się kolor na jej twarzy. Najpierw zrobiła się czerwona, a później pobladła, otwierając szeroko oczy, i zwilżyła wargi językiem, nerwowo, jakby nad tym nie panowała. To był chyba odruch bezwarunkowy w stanie silnego stresu, dobrze wiedzieć - Wiem, że kogoś straciłaś. Wiem też, że nie jesteś normalnym magiem, bo ta kombinacja... - pokręciłam przecząco głową - ...nie jest naturalna. I nigdy nie była.
    -Miałam siostrę - powiedziała po chwili, cicho, tak, że prawie nie usłyszałam. Odgarnęłam czerwony kosmyk włosów za ucho i nachyliłam się ku niej, żądna informacji.
    -Co się z nią stało?
    -...strel. Została w Minstrel.

    Zimno.

    Dreszcz strachu.

    A później cisza.

    Pobladłam i wyprostowałam się, ciężko przełykając ślinę. Jej zielone oczy badały moją reakcję, ale nie wydawały się mieć satysfakcji z mojego strachu. Minstrel. Przeklęta, zapomniana przez Boga kraina, do której nikt nie powinien się zbliżać, nigdy! I każdy o tym wiedział. Więc...?
    -Co tam robiłyście? - zapytałam ostrożnie, nie będąc do końca pewną, czy chcę znać odpowiedź.
    -Polowanie - rzuciła cicho, a ja zachłysnęłam się powietrzem."

    OdpowiedzUsuń
  6. Nazywasz że się waść Wilczy! I nie możesz iść spać albowiem...!
    Nie mamy tego...
    no...
    Espady!
    A bez Espady spać nie można, ani się wysypiać tesh nje (ókradnę Ci to "nje").
    Zarzucaj gołym Grimmem, nie będę spać z Tobą, łączmy się, solidarność i te sprawy! <6
    Ej, dobra myśl, Grimmy i wychowanie do życia w rodzinie. Wyobraźmy to sobie, przez chwilę.

    Nauczyciel/ka-Obowiązkiem rodziców wobec dzieci...
    G - Jest nie mieć dzieci. Robić TO tak, żeby ich nie było.

    Hmm... mam jakąś taką właśnie dziwną wizję Sexty w szkole. Hmm... ale w mundurku. Z krawatem. Coraz bardziej podoba mi się ta wizja. Wilczy, jeszcze!! <6

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrrr... kurde, a powinnam iść spać. No nic, przykre, przykre. Ale mrrrr... cóż to za fragment <6 Jakiś on namiętny, ten dialog! Wilczy, przechodzisz samą siebie.
      W krawacie, i teraz pozostaje bardzo ważna kwestia, bo Wilczy, pacz. Niby w samym krawacie by najlepiej (znaczy, najlepiej, to bez), ale cza tu polemizować trochę, no bo z drugiej strony, jakby pod tym krawatem, rozumiesz, była taka koszula, niech będzie biała, bo to szkolny mundurek. I taka rozumiesz, ładnie rozpięta, krawacik poluzowany trochę... trochę więcej... ok, starczy. No i obowiązkowo dżinsy. Od tego ustępstwa nie ma. Dżinsy, dżinsy i tylko dżinsy, bowiem w spodniach w kant... no dobra, też by wyglądał jak bóg seksu i rozkoszy, ale dżinsy, czarne, takie, jak miał w którymś rozdziale. Całej reszty poprawiać nie trza, bo lepiej już nie będzie, no ale... no mrrrrrr tak bardzo!
      A mówią, że mundurki są paskudne i nie powinni ich wprowadzać, nie? <6

      Usuń
    2. Ja Ci będę śpiewać!! Dobrze!! A że jestem antytalent... to nie pójdziesz spać.
      Jest takie cabrio....?! Yhh... o, mallleńka, ja czuję, że to czas pożegnać się z moją nerką.
      Upchnij mundurek, no przecież to będzie coś epickiego! <6 Nie no... mrrr... a ja gdzieś kurde miałam doujina, rozumiesz, gdzie właśnie Sexta w mundurku występował! Fakt, że babka go paringowała, rozumiesz, z Orihime (wuj to wie, skąd ona pomysł wzięła, ale nie ważne), ale Grimm w mundurku! Jak znajdę, to Ci podrzucę... chociaż wait!
      Deviantart.com
      MLIB doujinshi, i jest. Skrót od My Life In Black, obczaj Espadę. No, chyba, że już widziałaś. Rrrrrrrr <6 tak bardzo! Damn it!
      Rób prawko! Nie ważne tam, w takiej espadzie to Ci nic nie grozi! Arrancarzy czuwają! I Grimm z krawacikiem... oj, tak... albo, rozumiesz, w takiej boskiej skórzanej kurtce... bez niczego pod nią, i podartych spodniach... o człowieku... dobra, starczy... <6

      Usuń
  7. Chciałbym tylko uprzedzić, że z dalszego ciągu Historii nici. Wariatka się wykrwawiła.
    Świat składa podziękowania.
    I ja też.

    Laxus Dreyar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapamiętam to sobie, ty podła imitacjo mężczyzny!
      I wcale się nie wykrwawiłam (jeszcze!)!!
      I w ogóle idź stąd!

      Wilczy, Grimm... jak seksowny... i ta grzywka... mrrr... to po prostu... wiem, a ja z kolei uważam, że szykuje się wielki powrót Espady! Musi!! No ten art... <6 No po prostu... Rzeczywiście, ktoś coś dał dożylnie. Ale jeszcze nie! JESZCZE!
      Czekajmy, albowiem cierpliwi zostają wynagrodzeni Grimmjowem i Panterą, i Ulquiorrą też! Amen!
      Módl się też, Wilczy!
      Jak nie ma piwa dla Wilczego to faktycznie dwakroć. Łoj! Ale nie traćmy wiary, może w końcu Grimm Ci przyniesie. Ja Ci tego życzę serdecznie!
      Kubo faktycznie odwala z tymi artami, ale ja czuję, że to zapowiedź przyszłości. A może Espada jest wiesz, w SZPONACH (nje Wilczego :( smuteczek) jak Halibel i szykują rebelię? Tam przecież Kisuke!! Pocieszajmy się tą myślą!
      Yup, Eligor niegłupia postać! I Mistgun... tyle tajemniczości <6
      Ale Espada przede wszystkim. Tak.

      Usuń
    2. i masz, napij się za te wszystkie smutki i łzy. Na pohybel podłym sukinsynom, co oni Grimma wywalili z mangi TYMCZASOWO!

      Adres adekwatny, jestem za!
      Ale ty siem zajmujesz grafę albowię cza jakiś ładny, rozumiesz, szablonik oczojebnoniebieskokobaltowy.
      Wgl, WIlczy, ja nie wjem, czy ty rymember, ale kiedyś, na Onecie starym, była nagroda Grimmjowa za kreatywne pisanie, taka oryginalna odmiana Creative Blogger dla fanów i faneczek oraz wielbicielek Sexty! Trza by wprowadzić coś takiego na blogspocie, a co!
      Yh, no mogłaś zejść, ale nie mogłaś, albowiem co zrobisz, jak Grimm się w końcu pojawi coby wykurwić i wkurwić wszystkich, a ty będziesz martwa? No powiedz mi, co wtedy zrobisz? No właśnie.
      Link co mi go ze swej dobroci wysłałaś <6 No po prostu kurwa nie!

      Usuń
  8. Jedno słowo : odlotowe! Jak Mina dopisała post scriptum zastanawiałam sie czy aby jej na głowę coś nie spadło. Strasznie mi sie rozdział spodobał i czekam z niecierpliwością na next'a :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Rhan, że podrzuciła Ci ten pomysł z kartką z notesika - czyżbyś to ty, Wilczy ukradła Ikari notes? :o
    Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej mnie przekonujesz do tej opowieści i to jest tak cholernie niesprawiedliwe - dobrze o tym wiesz. I myślę, że robisz to z premedytacją. O! Grimm wydał mi się tutaj bardziej ludzki. Wraz z tym swoim jestestwem, przeklinaniem i filozoficznym podejściem do swojego królestwa.
    Powoli, acz nieubłaganie w moim sercu zaczyna gościć razem z Grimmem - Minako. Kocham jej Post Scriptum i to w jaki sposób boi się o Ikari. Jest świetna <6

    He he, dziwne zbiegi okoliczności w sprawie mężczyzn wokół Stalowej. Przypadeg? Nie sonce.

    "– No raczej, że nie mój! Dobra, tylko mi powiedz, czemu ta postać, która goni tego… Hollowa… też ma niebieskie włosy, tylko dłuższe?
    – Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku!" <6 <6 <6 TAK!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Żałuję, że nie dam rady przeczytać dziś więcej... -.-
      P.P.S. Przez Grimma, poważnie zaczęłam się zastanawiać nad niebieskimi końcówkami włosów na to lato. To naprawdę hit tego sezonu. Ach, Wilczy!

      Usuń
  10. Szybki przeskok z mrozu do ciepłego... Jak tak teraz piszę to przed oczami mam tylko dwie postacie, ale to tylko taki mały off top. xD
    "– Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku!" A weź mi nawet kurwa nie przypominaj... xD
    Ale tak, nareszcie! Jest Mudżyn! I fioletowy! Tak <3
    " albo stosującą swoje ulubione combo czyli i wściekłą i narąbaną naraz" moje ulubione ostatnimi czasy też. Ale żeby dziennie narąbanym chodzić... Ciężkie jest życie studenta.
    Do teraz pamiętam, jak wybierałam Ikari porucznika. "Ej, a Asukę chcesz?" :D
    I wiesz co, jak tak teraz myślę, że dla mnie Grimmjow zawsze zostanie kotkiem, to ta sterylizacja espady to nie jest taki głupi pomysł... przynajmniej nie będzie sikał gdzie popadnie :D
    ;*

    OdpowiedzUsuń