wtorek, 24 czerwca 2014

6. NIENAWIDŹ, KIRAI: Moves like Jagger (cz.1)



GRIMM: Daleko jeszcze?
WILCZY: Jedna trzecia Drogi za nami!
GRIMM: Czyli jeszcze w choj daleko...
WILCZY: Nie marudź, nie ty musiałeś wczoraj skakać w glanach... 
GRIMM: Tch. Nie lubię ludzi w glanach...
WILCZY: Bo boli, jak cię kopią, no nie? *ucieka*

Szósteczka dla Ciebie, Ayane Kai Beyond, w odpowiedzi na Twój niedosyt, a następny rozdział, jak zwykle w weekend.
          GRIMM: Kurwa poniedziałek to u ciebie "jak zwykle w weekend"?
WILCZY: Oj tam, czepiasz się. Mały, marsowy pośliżdżek... Poza tym już wtorek, jak tak chcesz się czepiać...
Przy okazji wybacz mi, że jeszcze nie nadrobiłam całości u Ciebie. Wilczego gnębi ubytek czasowy. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj uda mi się coś nadgonić, zanim padnę na pyska ^^ I Wilczy tak mocno hepi, że Ci się podoba! ^^ I wgl Wilczy szczęśliwy, że zamiast linczować za wulgary zgarnia pochwały! Inwektywy tak bardzoooo Wilczemu potrzebne, jak tlen! Także Neverli - jasne, że nie musisz się bać, ale jak o mnie zapomnisz to...
GRIMM: GRAN REY CERO!
^^ Budujecie mnie. Inspirujecie. :* :* :*
___________________________________________
Kapitanowie kłócili się wciąż jak małe dzieci, ale ponieważ żaden z nich nie przekraczał już poziomu dozwolonej agresji, Minako w końcu zostawiła ich sobie na pożarcie i tylko biernie przysłuchiwała się tej pyskówce. Murasakibara co chwilę dolewał jej mirindy do szklanki, a Kise namawiał na kilka kieliszków limonkowej wódki. Rangiku oczywiście nie trzeba było zmuszać i porucznik znów mocno się rozochociła, chociaż Kurosaki nie była pewna, czy Matsumoto rozumie chociaż połowę koszykarskich żartów, jakimi sypali chłopcy, a z których ona zaśmiewała się do łez.
Minako postanowiła, że nie będzie się upijać, jako że jedna pijana porucznik na dwie, i jedna pijana kapitan na dwójkę obecnych, to była statystyka, która i tak już przekraczała zdrową normę. Te kilka kieliszków, na które się skusiła, wprawiło ją w wystarczająco dobry nastrój. Zdawało się, że wszystko co najgorsze tego wieczoru już się wydarzyło. Było rzucanie niebezpiecznymi przedmiotami, były pyskówki i rękoczyny, ale skończyło się tylko na paru siniakach, a niektórzy zmienili styl uczesania. Mogło być gorzej.
Impreza się rozkręcała, a oni siedzieli w kącie sali, gdzie na olbrzymim telewizorze chłopcy, którzy ostatecznie okazali się należeć do tego całego Pokolenia Cudów, odgrzewali kawałki swoich meczy, komentując wszystko zabawnymi anegdotami. Właściwie to Kise wziął na siebie obowiązek wodzireja, bo Atsushi miał bez przerwy pełne usta i stać go było tylko na to, by krztusić się śmiechem, a Seijuro był zbyt naburmuszony, żeby chociaż z uprzejmości śmiać się w odpowiednich momentach. Oboje z Toshiro szukali tylko sposobności, żeby wbijać sobie kolejne szpile.
Szczerze mówiąc, chciało jej się śmiać ze swojego kapitana. Zdawało się, że czerwonowłosy wybitnie nie przypadł mu do gustu. Minako zastanawiała się, czy to dlatego, że Hitsugaya uprzedził się do niego po tym, co zobaczył na boisku… Ale to nie wyjaśniało jeszcze, czemu Akashi zionie do niego podobną nienawiścią. W każdym razie, zamiast jak zwykle zachowywać lodowatą powagę, kapitan co chwilę odwracał się przez ramię, żeby odpyskować coś Seijurowi. Przy tym zawsze opierał dłoń o kolano Kurosaki. Byłoby to całkiem sexy, gdyby nie ta jego nowa fryzura. Skrócona równo grzywka nadawała mu mało poważny wygląd rozkapryszonego dzieciaka.
Then aim for my heart, If You feel like.
– O, patrzcie to, jak wykiwałem tego buca Kagamiego – zabrzmiał głos-upiór gdzieś nad nią i Minako podskoczyła na kanapie, ale to był tylko ten Aomine.
– Ta, ale ostatecznie Kagamicchi cię rozwalił – zauważył Ryota.
– Sratytaty. – Daiki rozwalił się na kanapie obok Toshiro. – Ten mecz był sprzedany.
– Nie śpiewałbyś tak, jakby tu był Kuroko!
– Zamknij się, to jest najlepszy fragment.
Minako patrzyła na ten mecz z naprawdę zapartym tchem. Daiki Aomine na boisku był istnym diabłem wcielonym. Nie mogła oderwać wzroku od tego, co ten chłopak wyprawiał z piłką, ale zrobiła to, żeby spojrzeć na niego uważnie. Dziwne. Na żywo nie wyglądał specjalnie groźnie. Krótkie granatowe włosy, bojówki, koszula w kratę… Coś dzikiego czaiło się w jego uśmiechu, a z jego oczu strzelały wyjątkowo znajome kurwiki, ale poza tym wyglądał całkiem normalnie. Chociaż… Czegoś mu brakowało.
– Ikari! – wykrzyknęła nagle rudowłosa vice kapitan. – Gdzie ją zgubiłeś?
– Jakiś dupek chciał z nią zatańczyć. Chyba znajomy.
– Fiu fiu, Aominechci, dałeś sobie odbić pannę?
– Mówiłem, żebyś zamknął japę, Kise.
Znajomy dupek? Co jej to mówiło?
Za dużo.
– Czy ten… – siliła się na spokojny ton głosu. – Czy ten dupek miał na sobie białą, pedalską kurteczkę?
– Nie… Ubrany był normalnie. To nie jest żadne party gej, do cholery.
Odetchnęła z ulgą.
– Ale – kontynuował Daiki – miał coś dziwnego na ryju. Z prawej strony. Chyba jakiś odjechany aparat na kły.
Pobladła i w tym samym momencie rozległa się dedykacja:
„A teraz piosenka pożegnalna dla… eee… przepraszam, nie przeczytam tego słowo w słowo, tu są też niepełnoletni… Także piosenka pożegnalna dla brzydkiej mafii w czarnych, niedoje… niedopranych kimonach od państwa Jaegerjaquez!”
Rozległy się jakieś trzaski w głośnikach i rozległ się głos, który dobrze znała, ale tak pusty i tak mało płynny, jakby ktoś podpowiadał jej co ma mówić, przystawiając lufę do skroni lub sam poruszał jej żuchwą.
Zabieram się stąd… Bo… Mam dosyć waszych… ciemnych… interesów, sprzedawczyki. Nie próbujcie nam… wchodzić w drogę… bo… bo…
 Bo was zapierdolę, to chyba jasne. – Dokończył ktoś, kto zabrał jej mikrofon i tym razem Kurosaki nie miała już żadnych wątpliwości, że wszystko co złe dopiero nadciąga.
And take Me away, Make it okay.
I swear I'll behave
Dopiero teraz buchnęło jego reiatsu. Arrancar przez ten cały czas się ukrywał, chcąc sprzątnąć im Ikari sprzed nosa. Minako wymieniła szybkie, pełne paniki spojrzenie z kapitanem i poderwała się z kanapy. Właśnie dotarło do niej, że plan Grimmjowa chyba ma się całkiem nieźle, skoro Hagane sama powiedziała…
Sama?
Coś tu było nie tak. Niemożliwe, żeby Ikari się złamała. Żeby się ugięła, nie ona, nie przed nim.
Jeszcze ta piosenka… No ona wiedziała, że Szósty Espada ma wypaczone poczucie humoru, ale… Gdyby sytuacja była mniej poważna, chyba udałoby się jej z tego roześmiać. Trudno o lepszego songa dla tych dwojga. Szkoda, że okoliczności są równie krzywe jak humor Grimmjowa. Pomyśleć, że ta menda tak dobrze się bawi cudzym kosztem.
Bawił się nawet lepiej, niż dobrze. Zrozumiała to, gdy przepchała się przez tłumek gości, który odsuwał się z środka sali, robiąc dla kogoś miejsce. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła, gdy już przedarła się do pierwszego rzędu. Zazwyczaj nie było nic niezwykłego w tym, gdy podczas imprezy jakaś para zagarniała dla siebie większość parkietu, dając popis taneczny. Ale to, że ta para będzie niebieskowłosa, nie domyśliłaby się nigdy. Nie była w stanie oderwać od nich wzroku. Ich kroki były tak szybkie, jakby korzystali z technik przyspieszających ruch. Ewidentnie w tym przedstawieniu prowadził Arrancar. Obracał Shinigami jak zawodowy tancerz. Jego dłonie błądziły po całym jej ciele, zadzierając spódniczkę i obmacując w pełen uzasadnień sposób. Podrzucał dziewczyną, jakby ta nic nie ważyła i w przeciągu minuty Kurosaki prawie trzy razy dostała zwału, będąc pewna, że Ikari zaraz rozwali się na podłodze (albo suficie), ale Espada zawsze łapał ją w odpowiednim momencie. A ona… Wyglądała, jakby coś kontrolowało jej ruchy. Minako znała Hagane. Hagane nie miała za grosz skoordynowania ruchowego. Nie ma mowy, żeby Jaegerjaquez okazał się tak dobrym nauczycielem.
You wanted control, so We waited
I put on a show, now I make it
Co innego Espada. Minako słyszała w myślach szydercze słowa Arrancara, głoszące tą jego tezę, według której czego by się nie dotknął, okazywał się w tym zajebisty. Najbardziej wkurzające było to, że jeszcze nikt tej tezy nie obalił. Także teoretycznie, nie mógł jej niczym zadziwić. Ale Jaggerjack? Im dłużej się jej przypatrywała, tym bardziej nienaturalnie zdawała się poruszać. Nie mogła dostrzec twarzy Hagane, bo długie włosy wciąż ją zasłaniały, wirując wokół tej dwójki jak jakaś odrealniona chabrowa fala. Jednak za dobrze ją znała, żeby zawierzyć jedynie własnym oczom.
Kiedy Grimmjow dostrzegł Minako i wyszczerzył się do niej znad ramienia Ikari, porucznik przeszył dreszcz. Viktoria rozświetlająca jego twarz była czymś nie do zniesienia. Nie, nie pozwoli mu po prostu ot tak zabrać sobie Ikari. Przecież obiecywała… Już zaczęła wymacywać broń u boku, gdy Hagane też się do niej odwróciła. Uśmiechała się w ten sam sposób, co Espada, a jej ręka, uwolniona z dziwnej figury, sama odszukała na powrót dłoń Jaegerjaqueza.
Pokręciła tylko głową z niedowierzaniem. To nie możliwe, żeby ona naprawdę… Że to było JEJ pożegnanie, a nie zmyślna mistyfikacja.
Przez jedną straszną sekundę prawie dała się nabrać. Na jej uśmiech. Na uśmiech Grimmjowa, który, o zgrozo, pokusił się nawet o to, żeby teraz pokazać Kurosaki język.
You say I'm a kid, My ego is big
I don't give a shit, And it goes like this:
Wywinęli właśnie wyjątkowo niebezpieczny piruet, a obserwujące ich zgromadzenie wydało z siebie zgodne „Oooooch!”, gdy błękitnowłosy złapał dziewczynę tuż nad parkietem.
Ale cały ten taniec to była jedna wielka groteska. Pozory, które ona, Hitsugaya i Matsumoto mieli kupić. Cóż, zdolności handlowych też nie można było Szóstemu odmówić. Oj zrobiłby facet karierę w showbiznesie, bez dwóch zdań. Gdyby nie ten szczegół… A zdaje się, że tylko ona go dostrzegła, bo Toshiro, który właśnie zjawił się obok, tylko prychał ze złości i pomstował na wiarołomną kapitan. Ale właśnie dlatego Minako była jego vice. Żeby dostrzegać to, co on przeoczy.
Oczy Ikari. Tylko raz widziała, jak zmieniają barwę, ale do końca świata zapamięta, co to znaczyło – ona była teraz zwykłą kukiełką w czyiś rękach. I nie były to tylko brudne łapy Grimmjowa. Ale to, że skurczybyk bezczelnie wykorzystywał sytuację… Tego mu nie daruje.
Ikari zachowywała się, jakby była napalona jak piec mroźną zimą. Wdzięczyła się jak szalona i ocierała o Espadę niczym niewysterylizowana kotka. Jej dłonie wędrowały pod jego ubranie, a Arrancar wcale się oczywiście przed tym nie wzbraniał, rozciągając jedynie usta w swoim cwaniackim, zadowolonym uśmiechu. Kiedy Jaggerjack zaczęła go namiętnie całować, a z jej-nie-jej oczu bezwolnie pociekły łzy, Minako miała dosyć. Nie mogła dłużej na to patrzeć. Swojego zanpakuto nie znalazła u boku, dlatego teraz podprowadziła kapitanowi Hyorinmaru, a zszokowany Toshiro nawet się nie zorientował, co się stało.
Kiss Me 'till You're drunk and I'll show You
All the moves like Jagger
Jeśli myślała, że spokojnie posieka sobie Grimmjowa na plasterki kataną kapitana, znowu się pomyliła. Arrancar otworzył za sobą gargantę i zamierzał wprowadzić tam swoją zdobycz.
– NIE TAK PRĘDKO!
Hagane była już jedną nogą w portalu, gdy Minako wyskoczyła z szeregu, unosząc zanpakuto. Grimmjow zerknął na nią ze złością, oburzony faktem, że ktoś nie pozwala mu w spokoju lecieć sobie w ślinę.
– Chyba nie myślałeś, że ci się to uda! – zamachnęła się bronią. – Że jak gdyby nigdy nic uprowadzisz sobie jednego z kapitanów Gotei!
Ostrze już opadało, jeszcze chwila, a Jaegerjaquez skończy z przeoranymi plecami, od których odrąbie mu nie tylko ramię, ale cały bark. A ten bydlak wciąż tylko śmiał się drwiąco, nawet nie sięgając do Pantery. W odpowiednim momencie odwrócił się tylko błyskawicznie, wystawiając przed siebie Ikari.
Tym razem zareagował Toushirou. Złapał Minako za rękę w ostatnim momencie. Hyorinmaru zawisł o cal nad twarzą Stalowej, na której ustach wciąż błąkał się niespełna rozumu uśmieszek.
Grimmjow wybuchnął śmiechem, obserwując jak Kurosaki blednie.
– I co? – zagadnął wesoło, opierając dłonie na ramionach Hagane. – Czemu ją powstrzymałeś? Myślałem, że zdrajców skazujecie na śmierć.
– Skończ to przedstawienie, Jaegerjaquez – rozkazał Hitsugaya lodowatym tonem.
– Oczywiście – Grimmjow zasalutował do swojego szyderczego uśmiechu i wycofywał się, ciągnąc za sobą kapitan ósemki. Teraz oboje byli już w gargancie, ale zanim zdążył ją zamknąć, Minako poczuła jak włosy rozwiewa jej nagły podmuch. Przez tłum jak burza przemknęła Rangiku, w biegu naciągając na zgrabną dłoń rękawiczkę z emblematem duszy. Pchnęła Ikari w pierś, wyciągając jej duszę z „przejścia”.
– Uciekaj! – krzyknęła do niej, odciągając ją na bok i popychając w stronę okna. Ale Hagane albo nie chciała, albo nie mogła tego zrobić. Pochyliła się, opierając ręce o kolana i dyszała jak po długim biegu. Chabrowa kaskada włosów zsuwała się po jej nagich, odsłoniętych ramionach.
Minako dawno nie widziała jej w oficjalnym uniformie. Shihakushō i haori, podbite różową podszewką nie miały rękawów, odsłaniając tatuaże oplatające jej ręce. W pasie przewiązana była błękitną szarfą, takiego samego koloru jak pochwa zanpakuto i jej rękojeść, wystająca znad obi i opierająca się o przód biodra Ikari. Na dłoniach nosiła długie rękawiczki bez palców, zwykle spuszczone na nadgarstek, ale gdy kapitan było zimno, znakomicie zastępowały rękawy, dając się naciągnąć aż za łokcie. Podobne ocieplacze zdobiły jej kostki, bo kosode Ikari sięgało tylko do kolan. Podobnie jak Ikkaku, nie nosiła do sandałków tabi. Wieść niosła, że przegrała je z Madarame w karty i Kurosaki prawie parsknęła śmiechem, gdy sobie o tym przypomniała, ale świadomość, że chwilę temu mogła pozbawić ją życia, szybko odebrała jej ochotę na śmiech. Chciała do niej podejść, ale kapitan ją zatrzymał, lekkim ruchem głowy wskazując na Grimmjowa, który co prawda wyszedł z portalu, ale nie wykazywał oznak zniecierpliwienia. Nie odrywał wzroku od Hagane. Kiedy podniosła głowę, nawiązali kontakt wzrokowy i dziewczyna zrobiła krok w jego stronę, po którym cyniczny uśmieszek wrócił na usta Espady.
I don't need to try, to control You
look into my eyes, and I'll own You
– Co się dzieje…? – zapytała Matsumoto, patrząc z przerażeniem na Hagane. Na czole kapitan wystąpiły kropelki potu, dłonie zaciskała w pieści, ale to jej twarz niepokoiła Matsumoto. Jej oczy. Zmieniały kolor w takim tempie, jakby tęczówki Ikari kręciły się na jakiejś diabelskiej karuzeli. A potem wielobarwny kalejdoskop się zatrzymywał i PYK: oczy były zielone. I krok w stronę Espady. I znowu migały barwy i znowu PYK: pomarańczowe. I kolejny krok. PYK: jedno niebieskie, drugie czarne. Krok. Zachowywały się jak maszyna losująca. PYK: bursztynowe. PYK: szare. PYK: cyjanowe… i pięć kroków w tył.
And You want to steer, But I'm shifting gears
I'll take it from here
ANI SIĘ WAŻ UCIEKAĆ, TY SUKO.
Walczyła, z sykiem przyciskając palce do oczu, jakby chciała je sobie wyłupić. Ale dopóki Grimmjow koncentrował się na niej było to o wiele trudniejsze, niż gdyby mierzyła się z samym Kiraim. Gdyby ktoś odwrócił jego uwagę…
Tym kimś był Daiki Aomine, które nie mógł dostrzec otwartej garganty, ani duchowej postaci Hagane, ale z całą pewnością widział jej leżące bez życia na podłodze ciało i na pewno nie wiedział, że to ciało zastępcze. Widział tylko, że dziewczynie, którą wcześniej podrywał, stała się jakaś krzywda i nikt nie musiał mu tłumaczyć, że to sprawka tego błękitnowłosego cwaniaka.
Nie przewidział jednak tego, że prawie zwichnie sobie nadgarstek na szczęce Arrancara. Jego pięść omsknęła się po masce Espady, nie czyniąc mu żadnej krzywdy, za to Daiki jęknął z bólu. Zanim zdążył odskoczyć, Grimmjow, warcząc głucho, złapał go za koszulę, a jego kobaltowe, zirytowane spojrzenie oderwało się od Hagane i powoli przesunęło na niego. Aomine rozcierał przegub, klął pod nosem (ja pierdolę, mam po treningu!), i nie wyglądał na przestraszonego. A powinien, bo teraz Szósty uniósł pięść, ale zamiast zrobić z niej użytek, rozłożył dłoń. Przyparł Daikiego do ściany, a pomiędzy jego palcami zaczęła gromadzić się czerwona energia.
with them moves like Jagger
I znowu coś rozproszyło jego uwagę.
BŁYSK.
Tym razem nie skończyło się na obciętej grzywce. Akashi wiele lat trenował rzutki, zwłaszcza na ludziach ze swojej klasy i nabył w tej dyscyplinie spore doświadczenie. Jego specjalizacją zostały rzuty przyborami szkolnymi. Do celu i na odległość. A że jego ulubionym narzędziem były nożyczki – modne cięcie było w pakiecie, a rany cięte gratis.
Wściekłość Arrancara zwróciła się przeciw Seijurowi. Jego gniewne oczy (których teraz nie zasłaniały już niesforne błękitne kosmyki) namierzyły nowy cel. Puścił Daikiego, ocierając wierzchem dłoni krew z rozciętego policzka. Płynnym ruchem wyciągnął umocowane u biodra zanpakuto.
– Co, do kurwy nędzy, jest z tą ochroną, że wpuścili tu faceta z mieczem?!
– Raczej co jest nie tak z wami, ludzie, że nie przejmujecie się własnym zasranym życiem? – zapytał Jaegerjaquez, zamachując się kataną na Akashiego, który rozglądał się po apartamencie w poszukiwaniu ochroniarzy.
Klinga Arrancara skrzyżowała się z ostrzem Hyorinmaru, które wciąż dzierżyła Kurosaki.
– Schowaj Panterę – poradziła mu rudowłosa. – I wyjaśnij mi, co ty za cyrki odprawiasz, kretynie.
– Biorę co moje. – Stal złowieszczo zgrzytnęła o stal, ale Minako nie zamierzała się wycofać. – A teraz zejdź mi z drrrogi.
– Miałeś siedzieć na rzyci w swoim Hueco…
Roześmiał się, ale tym razem był to śmiech pełen goryczy.
– Żartujesz? Przecież napisałaś to po to, żebym tu przyszedł.
– Nie tu. Nie chodziło mi o… – próbowała mu przerwać, ale nie dał jej skończyć.
– …a więc proszę! Oto jestem! I nikt nie może mi zarzucić, że nie próbowałem po dobroci! Odpisałem na te cholerne gówno, co mi wysłałaś! Czaisz?! Dlatego teraz nie wchodź mi w drogę, kiedy chcę to załatwić po swojemu!
– Masz na myśli to? – Porucznik wyciągnęła z kieszeni zmiętą kopertę. Z daleka było widać, że nie jest ona synonimem dziewictwa, jako że przeszła przez wiele rąk. – Ona nawet nie wie, że to wysłałeś.
Twarz Jaegerjaqueza wydłużyła się.
– Czytałaś? – spytał pustym głosem.
But if I share my secret,
You're gonna have to keep it
Nobody else can see this
– Może. – Zastanawiała się, czy da się jakoś szybko usprawiedliwić stan przesyłki, ale nie znalazła żadnego sensownego wytłumaczenia, więc pozostało się przyznać. – Myślisz, że dałabym Ikari coś, co przeszło przez twoje łapy, nie sprawdzając, jak bardzo jest to niebezpieczne?
– I co, według ciebie jest? – syknął.
– Poniekąd – odpowiedziała z wahaniem. – Ale Ikari sama musi to ocenić. Zamierzałam dać jej to dzisiaj. Znowu wszystko popsułeś. – Uśmiechnęła się do niego niewinnie, bo w głębi duszy miała nadzieję, że po tym co dzisiaj zmalował Grimmjow, treść listu nie zmiękczy Hagane.
Tego było trochę za dużo na nerwy Espady. Będzie chyba musiał zabić kolejną osobę, która wytknie mu, że coś zepsuł i nieważne, o jaki drobiazg będzie chodziło. Co prawda, z racji swojej profesji, powinien może uznać to za komplement, ale coś mu mówiło, że te słowa nie były używane celem uznania jego skromnych umiejętności. Ryknął wściekle i uniósł Panterę na głowę, pragnąc jedynie wszystkich zrównać z parkietem. Kurosaki zablokowała jego cios, trzymając rękojeść obiema dłońmi.
– Nie pójdzie ci tak łatwo. Nie tylko ty tu jesteś na fali wkurwu – warknęła i tym razem to ona zaczęła zaciekle atakować. Zdumiony Arrancar cofnął się niemal pod ścianę pod naporem jej złości.
– Za Hagane! – Każde uderzenie poprzedzała okrzykiem. – Za to, że chciałeś ją porwać! A wcześniej zgwałcić! Dwa razy! W mojej kuchni! Ty niewyżyty, sukin…
Wyłączył się, blokując pasywnie jej uderzenia. W jego głowie rozległo się wołanie Pustego.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że od dłużej chwili nie wyczuwał Kiraiego. Potoczył dookoła rozbieganym wzrokiem. Ikari nigdzie nie było. Zniknęła. Zwiała.
I've got the moves like Jagger
I've got the moooooves like Jagger
– Coś ci ten twój kidnapping nie wyszedł, co, Szósty? – Minako jeszcze raz zaatakowała, ale tym razem Grimmjow wykręcił młynka, który wytrącił jej zanpakuto z rąk. Była teraz bezbronna, ale Espada nie myślał o tym, żeby to wykorzystać. Zdawał się być nieobecny myślami, a Kurosaki poznała, że korzysta ze swojej umiejętności lokalizowania siły duchowej. Pesquisa.
– Kurestwo… – zaklął i zerwał się z miejsca, porzucając walkę. Ruszył w pościg za Shinigami, która gubiła za sobą cząsteczki reiatsu. Po nich, jak po okruszkach, będzie w stanie dotrzeć do celu.



Mam dosyć wspomnień,
 że ktoś mnie goni, że brak mi tchu

STÓJ.
Wyhamowała gwałtownie, ale siła rozpędu wyrzuciła ją do przodu jeszcze na kilka metrów, które przekoziołkowała w powietrzu, zatrzymując się na najbliższym dachu. Szybko się otrząsnęła, podniosła na nogi i rzuciła do dalszej ucieczki. Kirai wytrwale jej w tym przeszkadzał, pragnąc dopchać się do władzy nad ciałem kapitan, w czego efekcie dziewczyna z niemałym trudem omijała wyrastające przed nią biurowce.
POWIEDZIAŁEM, ŻEBYŚ SIĘ ZATRZYMAŁA.
Zamknij ryj, bo nas pozabijasz.
TO SIĘ ZATRZYMAJ.
Tym razem zmusił ją do tego na środku skrzyżowania. Wydostała się z paraliżu w ostatniej chwili, uciekając przed nadjeżdżającą ciężarówką.
Nieważne, którą drogę wybierała – dachami, czy chodnikami – Kirai robił wszystko, żeby jej przeszkadzać, nie przejmując się zbytnio jej życiem. Raz ocknęła się na krawędzi wieżowca, raz, gdy już spadała. Jaggerjack nie była pewna, jak bardzo byłaby martwa duchowa powłoka po upadku z trzydziestego piętra, ale obstawiała, że bardziej żywa niż teraz nie będzie na bank. Dlatego zajadle próbowała się ratować, ale Hollow coraz dłużej trzymał jej wolę w swoich szponach. Wkrótce całkowicie się wybudzi i jeśli do tej pory czegoś nie zrobi…
UNO, DOS, TRES… MUJER YAGA MIRADAS!
Zawołał to w momencie, gdy przebiegała przez ulicę. Ikari zastygła w posągowej pozie Apolla goniącego za Dafne. Tylko że w tej bajce to ona była nieszczęsną Dafne, a Apollo, który ją ścigał, miał w sobie tyle z rzeźby Berniniego, co jego arrancarska maska.
Kiedy kątem oka ujrzała rozpędzony samochód, była gotowa na najgorsze. Ale prowadząca kobieta musiała coś dostrzec, tuż przed samą maską, może był to tylko cień Ikari, ale wystarczył, by skierowała gwałtownie pojazd na równoległy pas, zderzając się ze znakiem drogowym.
Ty szujo… I co żeś narobił? Chcesz wymordować Kalifornię?
JEŚLI BĘDZIE TRZEBA.
Coraz uparciej wciągał ją w wewnętrzny świat, w którym się panoszył. Im dłużej w nim zostawała, tym bardziej ryzykowała. Zabawne, że tyle walk przetrwała i nawet jeśli wychodziła z nich nieźle poturbowana, miała wrażenie, że jeszcze nigdy nie była tak bliska śmierci, jak dzisiaj, mimo że na jej ciele nie było nawet jednego zadrapania.
Ostatnie, co zapamiętała ze świata ludzi, to była jakaś opuszczona fabryka, do której zaprowadził ją Pusty. Wydawało jej się, że wrogie, silne reiatsu otacza ją ze wszystkich stron.

Zawinięty w środek z cieniem wokół powiek,
Strach rozpycha zaciśnięte dłonie

ZARAZ TU BĘDZIE.
Nie, nie, nie… Muszę się ukryć. Muszę…
ZA PÓŹNO. JESTEŚ JUŻ MOJA.
...uciekać.
TUTAJ POCZEKAMY NA KRÓLA. JUŻ WIE, ŻE TU JESTEŚMY. DOŁĄCZY DO NAS JAK TYLKO ROZPRAWI SIĘ Z TĄ BANDĄ FRAJERÓW.
To moi przyjaciele. Przecież to na mnie mu zależy. Wezwij go. Pójdę...
A KIM JA JESTEM, ŻEBY WZYWAĆ KRÓLA?
JESTEŚ MOIM PIERDOLONYM HOLLOWEM, TO MOICH POLECEŃ POWINIENEŚ SŁUCHAĆ!
Słodki, powabny chichot rozgorzał pod jej czaszką.
TY NIE MASZ JUŻ NIC DO GADANIA. A TERAZ… DOBRANOC.
Przed Jaggerjack otworzyła się wypełniona barwami otchłań, zionąca zapachem bazylii. Nie miała już sił, by dłużej się wzbraniać. Ale Kirai się mylił, sądząc, że Hagane nie ma nic do dodania. Właśnie podjęła decyzję, z którą zmagała się od dłuższego czasu. Zdecydowała się na to w chwili, w której wpadła pod kopułę tęczy.

Podobno gdy umierasz,
lecisz sobie, lecisz


– Witaj, Ikari. Dawno mnie nie odwiedzałaś.
W głowie kapitan głos Hollowa zawsze brzmiał pusto i obmierźle, ale naprawdę był miękki i aksamitny. To był głos kłamcy, ociekający trującą słodyczą. Tak brzmi każdy, kto do całego świata żywi urazę zbyt dużą, by kiedykolwiek puścić ją w niepamięć.
– To nie są żadne cholerne odwiedziny – warknęła Hagane, odtrącając jego długie, ubrane w pióra ramiona, którymi chciał ją objąć. – Uprowadziłeś mnie. Zdradziłeś.
– Kochaniutka, nigdy nie graliśmy w tej samej drużynie.
Okręcił się wokół własnej osi i z wdziękiem usiadł na porośniętej bazylią polanie, zrywając garść listków siedmiopalczastą dłonią. Kwestia tego, czy on w ogóle był w posiadaniu czegoś takiego jak dłonie czy palce, była naprawdę sporna. Każdy z jego palców był w zasadzie grubym, mocnym i wyposażonym w mięśnie piórem. Każde było innego koloru (czerwone, pomarańczowe, żółte, zielone, niebieskie, indygo i fioletowe) i razem rozrastały się w coś na kształt skrzydeł.
Mógł uchodzić za piękną istotę, ale Ikari patrzyła na niego z obrzydzeniem.
– Ośmieszyłeś mnie. Wykorzystałeś moje ciało do jakiś absurdalnych pląsów! – krzyczała na niego, a Hollow tylko uśmiechał się niewinnie. – Ale to, że pozwoliłeś… Żebym się z NIM obściskiwała, jak jakaś napalona osiemnastka... To był cios poniżej pasa!
– Och, przecież to nie była nowość dla ciebie, no nie, Ikuś? – Nienawidziła, gdy zdrabniał jej imię.
– To było co innego! Wtedy robiłam wszystko, żeby odwrócić jego uwagę! I To była walka, a nie… A poza tym….
– A poza tym w miłości i na wojnie wszystkie chwyty, bla bla bla – dokończył za nią Kirai, machając swoją skrzydło-ręką z lekceważeniem. – Przyznaję, że był to istotnie nikczemny postępek. Aprobuję. Ale co powiesz o tym, co działo się w święta?
Na twarz Ikari wypłyną bladoróżowy rumieniec.
– Ostatecznie do niczego nie doszło – wychrypiała.
– Ale nie mów, że nie chciałaś, złotko.
W tym momencie poczuła, że jej poziom stresu na dziś sięgnął zenitu. Krew się w niej zagotowała. Dorwała Pustego, zaciskając palce na jego wąskiej, smukłej szyi.

Już, już, już…
Nie wytrzymuję tempa, wszystko, kurwa, skręca

Nie bronił się, mało tego, wyglądało na to, że sprawia mu to jakąś chorą przyjemność. Cały czas się śmiał, nawet gdy jego perlisty śmiech przeszedł w brzydki charkot. Puściła go dopiero wtedy, gdy jego pociągła, gładka twarz zrobiła się purpurowa.
– Siedzę w twojej głowie – przypomniał jej, gdy już wszystko odkasłał. – W twojej duszy. Pożeram twoje serce. Wiem o tobie wszystko.
– Nie – zaprotestowała, choć wiedziała, że kłótnie z nim do niczego nie prowadzą. – Mylisz się. Nienawidzę go. Tak, jak ciebie. Tak, jak ty mnie.
– Ależ, słonko, mówię ci… Dasz mu przy najbliższej okazji.
Jeszcze nie ochłonęła na tyle, żeby puścić koło uszu kolejny przytyk. Kirai jednak nie dał sobie znowu robić krzywdy. Kiedy Jaggerjack rzuciła się wydrapać mu oczy, wystarczyło, że wstał, strząsając ją z siebie. Teraz nie mogła go dosięgnąć. W ogóle jej pole manewru zostało znacznie ograniczone. Może gdyby podskoczyła, zdołałaby połaskotać go po brzuchu. Na jej oko Hollow mierzył około trzech metrów. I kiedy tak stał, dumnie wyprostowany, by mogła podziwiać jego sylwetkę w pełnej krasie…
Wygląda jak jakiś pieprzony Król Elfów. Chociaż bardziej pasowałby mu tytuł Miss Tęczy.
Faktycznie było coś eterycznego w jego wyglądzie. Odznaczał się zwiewną posturą leśnej nimfy, dzięki szczupłej talii i długimi do ziemi kolorowym włosom, które w dotyku bardziej przypominały sierść. Lecz na tym podobieństwo się kończyło. Od pasa w dół porastało go barwne futro, a jego umięśnione nogi były parą ogromnych wilczych łap o długich czerwonych pazurach. Z kości ogonowej wyrastała bardzo długa i równie wielobarwna kita, którą owijał się wokół szyi niczym szalem, a skronie zdobiło mu czerwone, zakręcone poroże.
Z tego wszystkiego największe wrażenie robiły jego oczy. Migdałowe, opatulone złocistymi, krótkimi, ale gęstymi rzęsami. Ikari nie miała pojęcia jakiego naprawdę były koloru, bo wciąż się zmieniały. Tę cechę przejmowała od niego, gdy Pusty próbował się rządzić.
A wkrótce na dobre miała pożegnać się z cyjanowym odbiciem swoich oczu.
Pamiętała swój szok, kiedy pierwszy raz zobaczyła Kiraiego. Nie przypominał żadnego z Pustych, na których natknęła się w swojej karierze Shinigami.
Hagane sama go wybrała. Któż mógłby bardziej do niej pasować? Tak myślała. Ikari i Kirai – gniew i nienawiść. Mogliby podbić, zniszczyć cały świat! Tak jej się wydawało. I o ile gniew mógł kojarzyć się z kolorem trującego cyjanu i chabrowych burzowych chmur, tak nienawiść powinna być czarna jak bezksiężycowa noc. Albo bordowa jak zakrzepła krew wrogów. Ewentualnie zgniłozielona jak zestarzała zawiść. Tymczasem Kirai wyglądał, jakby ściągnął z nieba tęczę, a potem się w nią ubrał. Jednakże cała jego urzekająca, dziwna forma, była sprytnym kamuflażem i manipulacją. Pod tą maską słodyczy, krył się niebezpieczny przeciwnik, z którego zło sączyło się jak jad z jątrzącej, rozdrapywanej rany.

Tak mam
Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę

Kiedy Jaggerjack przypominała sobie, że sama się zapisała na to piekło, robiło jej się duszno ze złości. Ale tak było. Coś ją pociągało w pustej naturze Hollowów. I chciała być silniejsza. Jak tylko dowiedziała się o tym, że istnieje coś takiego jak hollowfikacja… Zapragnęła tego. Myślała, że to będzie fajna zabawa, że nigdy nie będzie już sama, a przy okazji jej duchowa moc bardzo wzrośnie. Wystarczyło tylko urobić Uraharę. Przekonać go, że to jest coś, w co musi ją wyposażyć. Wcale nie musiała długo go przekonywać. Dla niego to była jak wygrana na loterii. Eksperymenty były jego życiem. Badań związanych z hollowfikacją jeszcze nie przerabiał, a oto przyszła do niego wtedy jeszcze oficer Jaggerjack i oświadczyła, że z chęcią zgłasza się na ochotnika. Co mogło pójść nie tak?
Wszystko.
Delikatnie mówiąc, Hollow, którego zdecydowała się przyjąć, nie był skłonny do ugód. Po pierwsze, Kirai nienawidził współpracować, a na tym przecież miała polegać ich symbioza. Ale Pusty widział tylko jedną korzyść z dzielenia ciała z Shinigami – przejąć nad nim kontrolę. Całkowitą. Uważał, że Ikari chce go wykorzystać, a po drugie Kirai nienawidził być wykorzystywany. Nie był zainteresowany tym, co miała mu do zaoferowania. Chciał po prostu ją zdominować i nie godził się na żadne ustępstwa. Chciał władzy absolutnej. Hagane długo się z nim spierała, ale nigdy nie doszli do porozumienia. W końcu walka z nim w wewnętrznym świecie zaczęła ją przerastać. Trwała zbyt długo i wykańczała ją fizycznie. Wtedy interweniował Kisuke, pomagając jej przegnać Hollowa w najciemniejsze zakamarki jej jaźni i tam go zaszyć. Od tamtej pory musiała się oswoić i pogodzić z tym, że teraz w jej wnętrzu śpi coś obcego i wrogiego, co tylko czeka na swój czas.
Ten czas właśnie nadszedł. Tym razem Ikari miała jednak dla niego atrakcyjniejszą propozycję. Według niej szansa, że Pusty się na nią skusi, była naprawdę spora.
Kirai wiedział o Ikari wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało. Ale Ikari też coś o nim wiedziała. Wiedziała, czego nienawidził najbardziej.
Jej. Hagane. Jej jako Shinigami.
– Usiądź, porozmawiajmy – zaproponowała i sama usiadła po turecku na ziemi. Rosnące dziko pędy bazylii niemal ją zakryły, więc zmieniła pozycję, siadając na zgiętych kolanach.
– Ale nie będziesz mnie już bić? – Jego oczy przybrały na moment kolor bezbrzeżnego smutku, ale kiedy usiadł naprzeciw niej, były już ognistoczerwone. Odrzucił z ramienia długą grzywę tęczowych włosów, odsłaniając swoje znamię pustego – ziejącą na wylot dziurę, która znajdowała się dokładnie w tym miejscu, w którym powinno być serce. – Czego chcesz?

Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie
Wynoś się, wynoś…

Silił się na protekcjonalny ton, ale Ikari zauważyła, że przez jego pysk przemknął cień zainteresowania.
– Zawrzemy pakt. Użyczysz mi swoich Pustych mocy.
– Co ty nie powiesz? – Wsunął sobie między fioletowe usta kilka listków bazylii i żując je z rozmysłem wpatrywał się w kapitan, jakby chciał przejrzeć jej zamiary. Jego ślepia znowu zmieniły barwę. Teraz były cyjanowe. – A niby co z tego będę miał?
– Podzielę się z tobą ciałem.
– Już mówiłem, że nie interesują mnie epizody.
– Dostaniesz drugą główną rolę. – Z satysfakcją obserwowała jego zaskoczenie. – Będziesz aktywny cały czas. Ale jeszcze nie teraz. Na razie będziesz robił coś dla mnie, a potem ja zrobię coś dla ciebie – na zawsze.
– Jak długo?
– Dopóki nie podomykam wszystkich spraw. Do tego czasu będziesz grzecznie czekał, wspierając mnie, gdy dojdzie do walki. Żeby nie było niejasności: chce mieć dostęp do cero i wszystkich innych szmerów-bajerów.
Tęczówki Kiraiego ciemniały, aż zamieniły się w dwa rozżarzone węgielki.
– Król mógłby zaoferować mi jeszcze więcej.
– Nie łudź się. Posłuży się tobą, żeby mnie zdobyć, a kiedy przestaniesz być mu potrzebny… Będziesz tylko zawadzał. Nigdy nie pozwoli ci przejąć nade mną władzy, bo to o mnie mu chodzi, nie o ciebie.
– Dalej nie wiem, czemu mam słuchać ciebie, a nie Króla – zżymał się jeszcze Kirai, ale na jego twarzy zagościł wyraz zwątpienia.
Wychyliła się i zatoczyła opuszkiem palca krąg po wewnętrznej krawędzi jego dziury.
 – Bo ja za niedługo będę królową – odpowiedziała i zdradziła mu, jaki ma plan.
Kirai słuchał, prychając z powątpiewaniem, ale kiedy wyjaśniała mu szczegóły, uśmiechał się coraz szerzej. Nienawidził się z nikim zgadzać. Nienawidził się cieszyć. Ale cieszył się z nienawiści, którą ujawniła przed nim kapitan, a o której on, ekspert od tych spraw, nie miał pojęcia. Znał jej myśli, ale nie brał ich na poważnie. Także cóż mógł teraz poradzić na to, że cholernie podobał mu się ten pomysł.
Zgodził się. Wypuścił ją. A może to on się wyniósł?
NO DOBRA. TO DAJMY CZADU.

______________________
Do szkicu Kiraiego odsyłam notkę temu, wciąż pracuję nad całością Hollowa ;)

8 komentarzy:

  1. Nyaaaaa, Serek też chce tańcować z Grimmem! Ale z własnej woli... Chociaż najpierw wypadałoby poćwiczyć chodzenie bez zabijania się na prostej drodze w trampkach xD A później przejść do bardziej zaawansowanych sekswencji ruchowych... Znaczy sekwencji!

    Okrutna brzydka i niedobra! Ukarałaś Grimma! Jak można upierdolić mu te zajebiste kosmyki z nad czoła?!?!?! No przecież on teraz będzie wyglądał jak jakiś ruski udup... *załamanie psychiczne*

    Serek chyba polubi Kiraia XD A Ikari miała pecha do pustego, trza było znaleźć jakiegoś króliczkopodobnego na pustyni HM, albo inne małe gówno na pierwszym etapie ewolucji i byłoby gitez :P

    Ale ciekawa jestem jak rozwinie się dalsza część rozejmu z Kiraiem, bardzo ciekawa..

    Do następnego, bye bye nyaaan!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze dzięki za dedyka, to bardzo miłe z twojej strony... Ale nie musiałaś. Po prostu cierpiałam na niedosyt i tyle. A teraz myślę, że jesteś moim świętym mikołajem xD (Bez urazy).

    Ale się porobiło nie ma co... od tańca z Arrancar'em do kłótni z wewnętrznym pustym i chwilowego układu między nimi. Mam przeczucie, że właściwa balanga dopiero się zacznie. Grimmi ma już mocno przejebane jak Ikari zawarła rozejm z Kirai. W następnej części liczę na porządny rozpierdol... najlepiej by było gdyby roznieśli by połowę Kalifornii. (Jak w "Szklana Pułapka 5" gdzie ofiarą padła połowa Moskwy). Byłoby najlepiej...
    Tylko szkoda że do niedzieli muszę czekać... ale warto.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, tutaj Insane z Sowiego Przylądku. Kiedy zgłoszenie jest błędne zawsze informuję o tym na danym blogu, więc naprawdę nie wiem, dlaczego nie dodałam Twojego. Poza tym nie przypominam sobie ani Twojego bloga (zazwyczaj zapamiętuję blogi i szablony...) ani Twojego zgłoszenia. Przepraszam najmocniej za tę sytuację i proszę o ponowne zgłoszenie. Być czegoś może nie dopatrzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. FUUUUUCK! Napisałam Ci takie piękny komentarz! I co? Wielkie nic. Jak mnie ten blogspot ########!!!

    Uggghhhh. Tch! A pisałam o misterze tęczowego przylądka, że kojarzy mi się z Nyan Catem, którego ubóstwiam, <6 *.* <6 Nienawiść to nawet spoko gość, znaczy się, pomimo wszystko NA RAZIE go lubiem, więc... ekhem, no przepraszam. Chyba mam pociąg (taki Orient Express) do złych charakterów. No cóż...

    Ikari wywijała w tańcu. To tak pięknie musiało wyglądać. Jeszcze ta jej biedna grzywka. Też, bym się wkurzyła, gdyby ktoś obciął moją - a dopiero niedawno sobie sprawiłam! Nożyczki powinny być wpisane na listę jakichś broni masowego rażenia.

    Grimm <6

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże Wilczy, miałam takie pięknego, długiego komenta... Nic, biorę się od początku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszę ten komentarz po raz trzeci, mój Boże, ten rozdział ma jakieś fatum nad sobą.
    Czeeeeść Wilczy! <6 Witaj ponownie i wgl co to za brednie, że Droga straciła sens? Ja Ci zaraz dam „straciła sens”, jak się tam do Ciebie przejdę.
    Aha, wysłałam smsa na numer 6, coby Ci przysłali pewne ilości dobrych trunków, dostawi Ci to njebieskowłosy kurier, albowiem jak nie, to powiedziałam im, że rozwalę tę ich chałupkę pod imieniem „ Dostawa napojów wyskokowych dla Wilczego, coby się rozdział na Drogę pisał”, więc jak Szóst... to jest, niebieskowłosego kuriera nie będzie, to daj mnie znać, zrobię porządek.
    Ehem... cześć Grimm. Jak leci? I mam nadzieję, że się nie obrażasz, że mnie tak długo nie było i Cię nie dopingowałam w walce o Hagane, i nie jarałam się Twoimi ripostami i tekścikami, ale już nadrabiam, i wgl jak Ci to humor poprawi, to zowal mojego starego laptopa, nie krępuj się, Cero będzie jak najbardziej na miejscu, bo to przez Tośkę tak długo mnie nie było. Ale wiem że tęskniłeś <6 Wiem.
    „Nienawidź, Kirai” no że to komenda do Shikai, to się połapałam (brawo ja), ale w jakim sensie to ma być użyte... no zabij, ale nie wiedziałam na początku. Lecz się dowiedziałam, i to było bombowe! W ogóle po przeczytaniu tego rozdziału jaram się Kiraim jak Ryujin Jakka w formie Shikai, i to mówię Ci poważnie. Gość jest świetny, a te tęczowe malowanki wgl nie kojarzą mi się z jakimś skrzywieniem psychicznym, za bardzo Cię wielbię. Aha, i coś jeszcze, mało Ci, że sama rozwalałaś mi system, musiałaś duet z Pheonix stworzyć? Mam kolejny wzór do naśladowania, żeby was Hueco Mundo pochłonęło, mendy jedne.
    Btw „Moves like Jagger”? Geniusze wy! A teraz moja ulubiona część, tj cytaty!!

    „-Czy ten dupek miał na sobie białą, pedalską kurteczkę?
    – Nie… Ubrany był normalnie. To nie jest żadne party gej, do cholery.”

    „Także piosenka pożegnalna dla brzydkiej mafii w czarnych, niedoje… niedopranych kimonach od państwa Jaegerjaquez!”

    „Nie próbujcie nam… wchodzić w drogę… bo… bo…
    – Bo was zapierdolę, to chyba jasne.” Tu jest moment w którym jaram się tekstem Grimma, znów! Mistrzu Ty! <6

    Wgl Minako gra drugą główną rolę i lubuję ją coraz bardziej, raz, bo sympatyczne wredne stworzenie, a dwa, spostrzegawcza, a Rhan lubi osoby uzdolnione w tym kierunku, bo sama nie ma takich cech. Ona i Tosiek tworzą zawodową parę, i w życiu bym nie pomyślała, że to można tak fantastycznie zgrać, bo Hitsu wygląda na Drodze jak żywcem wyjęty z m&a, a zachowuje się w obecności Miny jak typowy zakochany facet, i o to bym go w życiu nie podejrzewała, takie słodkie <4 <6. Na dodatek imponuje mi, jak bardzo wstawia się za Ikari, jej krótki pojedynek z Grimmjowem nie tyle pokazał jej umiejętności bojowe, co przywiązanie i aż się cieplej na serduchu robi. Zapisuję się do fanklubu tej ładniejszej z bliźniaków Kurosaki! A Matsumoto jaka szybka, uoch! Nie podejrzewałabym jej o taki refleks.
    No i znów Kirai, jego ingerencja podczas tańca z SEXtą, to jeszcze jakoś przeżyłam, ale później Hagane coś chyba odbiło, skoro walnęła mu taką propozycję. O co w tym chodzi? Poważnie pozwoli mu przejąć nad sobą kontrolę na zawsze? Przecież Grimm go ubije w krócej niż sekundę. Coś tu się kroi, i to będzie jakaś gruba akcja, bo Pusty nie wydaje się potulnym Hollowem, ale takim co to lubi namieszać. Żelazna jest zdesperowana i to cholernie, skoro wygarnęła mu takie warunki. Zamierza zostać królową... okay, w to nie wątpię i w 100% się zgadzam, błogosławię i tak dalej, ale co w związku z tym? Znaczy... jeśli zostanie królową, to będzie mogła przegnać Pustego, ale wątpię, by to zrobiła, bo Ikari właśnie po to go wchłonęła, by zdobyć siłę. Że nie wyszło za bardzo, nie ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stworzyłaś go genialnie, Wilczy. Jak Feniksy Ci w tym pomagały to wielki ukłon! O co mi chodzi, ta mała kanalia mnie bardzo interesuje, jest niezwykle frapujący, bo cholera to wie, czego się po nim spodziewać. Takie tęczowe cudeńko, a tu Ci takiego wała pokaże i piórami może obedrzeć ze skóry. Wilczy, przyznaj, masz grubszy plan na to wszystko i pięknie tą intrygę ubrałaś w kolorowe piórka, coby się przyjemniej czytało, co? :D
      Czekam niecierpliwie na Ulquiorrę i Arrancareczkę, ot, co, ale o tym na pewno wiesz. Cholernie się cieszę, że mam przed sobą tyle zaległości na Drodze. Zapowiada się długa noc, nie ukrywajmy, ale ja jakoś tak mam, że na Szóstce aż chce mi się pisać komentarze. Czuję potrzebę by Cię budować, Wilczy, i motywować na miarę moich skromnych możliwości, bo uprzedzam Cię lojalnie, że jak się Droga skończy, to lepiej, żebym ja się o tym nigdy nie dowiedziała, bo będę pić na umór, przynajmniej, minimalnie przez miesiąc i będę Ci statystę nabijać, czytając od początku, i od nowa, i od nowa. Albo pozwiesz mnie o naruszenie praw autorskich, bo sobie to wszystko skopiuję do notatniczka. Dość powiedzieć, że ten rozdział był w mniejszej ilości zabawowym kabaretem, zaczyna się dziać coś poważnego i można to wyczuć pod maską cynizmu Grimma i codziennym wkurwem Ikari, a to mnie cholernie cieszy, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo! Ech, i jak zwykle, styl. Mój Boże, Wilczy, Ty nie wiesz, jak Ty mnie motywujesz każdym kolejnym rozdziałem. Ja już niektóre fragmenty na pamięć znam, tak uwielbiam je czytać, i bywa, że siedzę gdzieś i sobie przypomnę jakiś urywek, na przykład z choinką u Kurosakich, i się cieszę do siebie. Ostatnio tak miałam w autobusie i jakaś starsza pani co obok siedziała dziwnie na mnie patrzyła... Nie ważne!
      Wilczy <6, i Ty wiesz i rozumiesz, co ja przez to chcę powiedzieć. Przepraszam Cię, że tak „szybko”, ale cholerny laptop odmówił współpracy i jak rozdział dokończyłam to był cud :/. Ale! Od teraz nie opuszczę Ciebie, Drogi i Grimma, tak mi Shinigami i Soul Society dopomóż, i będę na bieżąco, jak tylko nadrobię pozostałe kilka notek. Znaczy, skomentuję, bo do czytania to mi chyba jedna została :D Nie złość się!! Ja to niespecjalnie. A poza tym co Ty sobie myślisz, od czytania Drogi można w kompleksy popaść, nie oszukujmy się. Ale dosyć skomlenia, idę komplementować Cię i Pheonix za kolejne cegiełki na Drodze, mam nadzieję, że samoocena podskoczy, o!
      <6 <6 <6 <6 <6 <6 <6

      Usuń
  7. First of all... Dōmo arigatōgozaimashita! Hontōni arigatō! Samoocena lvl up! <3 ;*:*:*
    Soshite ima ...
    "Minako postanowiła, że nie będzie się upijać..." po tych wszystkich wydarzeniach autopsyjnych wreszcie musiało wkraść się jakieś kłamstewko... ;> I moja ukochana Kisia, choć miał już swój epizod, zawsze bardzo się cieszę, gdy go widzę <3
    "– Nie… Ubrany był normalnie. To nie jest żadne party gej, do cholery. " ja kce takie!!!!! każdy wie, że Phoenix jara się yaoi! :P'"
    " Wieść niosła, że przegrała je z Madarame w karty..." a czego ona nie przegrała w karty?:P
    Bardzo podoba mi się akcja z wskoczeniem Ahomine do akcji. Idealnie dopasowane do świata Bleacha, bo w końcu Ahomine i reszta to nieuświadomieni duchowo są. Takie fajne, że nie tylko Gotei musi walczyć. :D
    "– Za Hagane! – Każde uderzenie poprzedzała okrzykiem. – Za to, że chciałeś ją porwać! A wcześniej zgwałcić! Dwa razy! W mojej kuchni! Ty niewyżyty, sukin…" Dlaczego nie dałaś go pociachać! :P
    Uch. Kirai. Zaczynam się go nie bać, a po przeczytaniu tego po raz kolejny stwierdzam, iż coraz bardziej mnie intryguje. Może i jest to niebezpieczny pakt... ale... zobaczymy kto wygra. Tak jak w grze o tron, w drodze wygrywasz, albo umierasz. huehuehue. :D
    ;*

    OdpowiedzUsuń