czwartek, 28 sierpnia 2014

8. BLIZNY PO PANTERZE: Born to be bad, have fun. (cz.3)



Nocne randki z Espadą odbywały się… co noc, regularnie i intensywnie. Jaegerjaquez zakradał się do jej łóżka każdego wieczora, zsuwając czerwone bokserki zaraz po tym, jak zamknął za sobą drzwi. O dziwo te maratony wcale nie forsowały kapitan Jaggerjack, wręcz przeciwnie. Kiedy wracała rano do względnej rzeczywistości, humor dopisywał jej jak nigdy i tryskała takim entuzjazmem i optymizmem, że jej wśród jej żołnierzy szybko zaczęła szerzyć się plotka, iż nie tylko bimber jest na nielegalnej produkcji ich oddziału.
W tym wszystkim najbardziej uciążliwe było dla kapitan pilnowanie, żeby Arrancar na pewno zmył się przed świtem. Zrywała się na nogi pierwsza, zanim noc dobiegła końca i wyrzucała z łóżka Szóstego, który najpierw klął pod nosem, a z nocy na nocy ośmielał się coraz bardziej podnosić ton głosu na znak protestu, bo wówczas Ikari przestawała nim szarpać i zaczynała tak śmiesznie machać rękami, próbując go uciszyć. Wtedy Grimmjow uśmiechał się radośnie, a Hagane dostawała prawdziwego okurwienia jaźni, bo po pierwsze nie rozumiała, jak w ogóle można się uśmiechać o czwartej nad ranem, a po drugie jego uśmiech zawsze dźwigał jej ciśnienie. Nawet kiedy on się o to nie starał, Ikari zdawało się, że szydzi sobie ze wszystkich i wszystkiego, ale gdy tylko brała to za bardzo do siebie, Grimmjow brał ją i jedyne o czym wtedy myślała kapitan, to co zrobić, żeby nie krzyczeć. Przynajmniej nie zbyt głośno.
Tylko ten jeden, pierwszy raz mu darowała. Tej nocy Szósty tak ją wymęczył, że nie miała na nic siły i właściwie kładli się, jak już było jasno. No i koniec końców, myślała, że sam sobie poszedł. Jednak kiedy otworzyła oczy, leżała w jego ramionach, a zamiast paniki… Zamiast paniki, że zaraz ktoś ich nakryje, ogarnęło ją tylko i wyłącznie nielogiczne poczucie bezpieczeństwa. Jakże niegroźnie wyglądał Espada, pochrapując cicho. Niebieskie kłaki grzywki unosiły się pod wpływem jego głębokich wydechów. Zabawne, że nawet śpiąc, Grimmjow wciąż marszczył brwi, ale zmarszczki, jakie pojawiały się zwykle wokół okrążonych turkusowymi cieniami oczu, zniknęły. Jedyna okazja, żeby zobaczyć, że Jaegerjaquez może wyglądać na opanowanego i spokojnego Arrancara – pozwolić mu zostać w łóżku do południa.
Hold me in your arms,
Hold me really tight until the stars look big,
Never let me go.
Dwa dni potem poziom dobrego samopoczucia Ikari osiągnął zenit. Jeśli mogła czuć się jeszcze lepiej… Nie, chyba nie mogła. Mogłaby za to przestać się gniewać i puścić w niepamięci pewne urazy. O, mogła, jak najbardziej, czemu nie. Dzisiaj nie było takiej rzeczy, której nie byłaby w stanie komuś przebaczyć. Spięła więc niebieskie włosy w wysoki kucyk i ruszyła do kwater oddziału dziesiątego. Wszystkich mijanych po drodze Shinigami pozdrawiała machaniem ręki lub chociaż podniesieniem dłoni, przez co plotka, że oddział ósmy poszerzył swoją ofertę o środki psychotropowe i wywołujące halucynacje napary ziołowe, bardzo szybko rozeszła się po całym Seireitei.
Przed barakami dziesiątki było tłoczno jak nigdy. Hitsugaya zlitował się nad drużyną koszykarską, która była teraz częstymi gośćmi na jego włościach i zrezygnował z utrzymywania wokół oddziału lodowych alejek, bo Shinigami/ludzie/Arrancar zbyt często się na nich poślizgiwali, a wtedy wkurzona Minako krzyczała na biednego kapitana, że jest odpowiedzialny za połowę zwichnięć, obtłuczeń i innych urazów drużyny, choć Toshiro dałby smoku skrzydło obciąć, iż było to wyłącznie winą jej morderczych treningów. Teraz katowała swój zespół teorią. Kazała wystawić przed barakai krzesła, na których zasiadło pięciu zawodników. Rozłożyła przed nimi białą tablicę i posiłkując się jakimś podręcznikiem, zawzięcie rozrysowywała na niej jakąś skomplikowaną strategię.
Jaggerjack najpierw stanęła nieco z boku, obserwując jakie efekty przynoszą wykłady Kurosaki. Sad notował coś zawzięcie w zeszycie, Ichigo ostentacyjnie ziewał, podpierając brodę na ręce, a w wolnych chwilach próbował opluć swoją siostrę zmielonymi kuleczkami z kartek, celując w nią różowej rureczki, przez które zwykle Matsumoto sączyła swoje drinki. Za każdym razem, gdy udało mu się w nią trafić, Minako zdzielała go w łeb ciężkim woluminem „Taktyki dla ułomków koszykówki”, ale to nie zrażało Kurosakiego, tylko z coraz większym zawzięciem żuł nowe kawałki papieru. Hisagi przysypiał, leżąc na ławce, a Grimmjow siedział leniwie rozparty na krześle, bawiąc się długopisem i rozglądając dookoła, jakby tylko liczył na to, że ktoś go zaczepi. Prócz Sada jeszcze Renji sprawiał wrażenie, że wczuwa się w lekcję, bo wpatrywał się w Minako ze skupieniem, a jego wytatuowane brwi zbliżyły się do siebie, jakby w próbie koncentracji.
Kiedy Minako dostrzegła czającą się za bramą Ikari, na moment przerwała swój wywód, osłaniając oczy dłonią, by móc się dokładnie przyjrzeć temu, co widzi. Głowy wszystkich jej słuchaczy (oprócz Hisagiego, który już głośno chrapał), odwróciły się w ślad za jej spojrzeniem. Gdy chabrowe smugi okazały się włosami Jaggerjack, Minako wykonała nieśmiały gest ręką, dając jej do zrozumienia, żeby podeszła, a Hagane odwzajemniła znak, tylko że jej kombinacja ruchów znaczyła, że Minako ma kontynuować, a ona siądzie sobie gdzieś tu z boczku i grzecznie zaczeka.
Przyciągnęła sobie krzesełko obok Shuheia i odpowiadając szerokim uśmiechem na długie spojrzenie Jaegerjaqueza, szturchnęła w żebra Hisagiego tak mocno, że biedak obudził się z głośnym jęknięciem. Spojrzał ze strachem na nią, a potem na wciąż wpatrującego się w ich stronę Grimmjowa i podniósł się z nagłą paniką w oczach, zasłaniając rękami siedzenie. Zapewne pamiętał jeszcze klapsa, jakiego na boisku wymierzyła mu Jaggerjack przy ich ostatnim spotkaniu i za którego oberwał potem na treningu od Espady.
– Ja nic nie zrobiłem! – zapewnił, patrząc z lękiem na Szóstego. – To nie byłem ja… To był Renji!
– Że co?! ­– obruszył się Abarai, na którego teraz skierował się kobaltowy wzrok. – Placem nie kiwnąłem, odkąd nowy porucznik przejął moje obowiązki…
Minako zdzieliła w łeb książką Renjego i zamachnęła się nawet na Arrancara, ale czy to pod wpływem jego spojrzenia „No dawaj, tylko spróbuj”, czy może doszła do wniosku, że nie zrobił on w zasadzie nic, co warte by było ryzyka okładania tomiszczem niebieskiego, gorączkowego łba Espady, zrezygnowała z wymierzania mu kary za rzucanie prowokujących spojrzeń. Ikari natomiast nie zareagowała wcale na tą zaczepkę ze strony porucznika szóstego oddziału. Pociągnęła jedynie Shuheia za rękaw, żeby usiadł i dyskretnie wystawiła do Renjiego środkowy palec.
Love me like your best friends did
Promise I won't hurt you kid
Dzisiaj nic nie mogło jej zepsuć humoru. Była zbyt… zadowolona, żeby się wciekać. Na twarzy jej i Grimmjowa gościły pełne satysfakcji uśmiechy, a gdyby Ikari była lepszą obserwatorką albo gdyby wciąż nie wracała myślami do upojnej nocy z Szóstym, zauważyłaby, że nie tylko oni wymieniają ze sobą częste spojrzenia.
Mało kto spostrzegł, że Kurosaki czasem zupełnie gubiła wątek w swoich wywodach i to bynajmniej z powodu niedokładnej znajomości teorii koszykówki. Świadczyły o tym zaciśnięte w wąską linię usta i spłoszony wzrok, którym omijała jakieś miejsce za plecami swoich słuchaczy. Hagane dostrzegła pojawiający się znikąd zacięty wyraz na twarzy Minako i oglądając się subtelnie za siebie, dostrzegła stojącego w chłodnym cieniu kwater kapitana Hitsugayę. Nie miał prawa interesować go wykład na temat koszykówki, więc Ikari słusznie domyśliła się, że musiała interesować go prowadząca. Właściwie to jego turkusowe oczyska wydawały się tak rozmarzone, że Ikari aż zemdliło. Zmrużyła powieki, kręcąc z powątpiewaniem głową. Wciąż była na niego zła, ale jej złość, była lodowata jak jego bankai. Nikt nie miał dzisiaj nad nią władzy, by ją rozpalić. Nikt, prócz Szóstego zapewne.
Toshiro zauważył chłodne spojrzenie Ikari, ale poza krótkim zerknięciem na nią, nie obdarzył jej większym zainteresowaniem. Teraz, kiedy po powrocie do Soul Society łamał regulamin Rady, nie zamierzał przejmować się takimi duperelami jak humory Jaggerjack. Nie miał na to czasu. Zamiast go marnować na takie trywialne czynności, wolał wyobrażać sobie, że podchodzi do swojej małej porucznik i obejmuje ją w pasie, nie przejmując się obecnością innych. Fakt, że nagle nie mógł tego zrobić, nawet gdyby nie bał się dostać od Ichigo po ryju, był czymś, co ciężko było mu zaakceptować. On, kapitan dziesiątego oddziału, nie mógł pokazać wszystkim, że ta oto kobieta jest jego. Nie sądził, że aż tak będzie mu na tym zależało. Zazwyczaj wolał się kryć ze swoimi uczuciami. Ale teraz, odkąd tego zabroniono, czuł niezwykle silną pokusę…
I jeszcze ci wszyscy pseudo koszykarze kręcący się po jego oddziale. Zupełnie jakby miał za mało zmartwień. Każdy wyższy od niego i chcąc nie chcąc, posiadający dzięki temu większą masę mięśniową, niż on. Jakieś Espady, jacyś ludzie… Tak, w tym temacie zgadzał się z Hagane. Czemu to do ósemki nie wcisnęli tego błękitnowłosego łotra? I tak to pewno tam spędzał całe noce, podczas których nie było go w swoim pokoju. Myślał, że jest taki sprytny i jak wróci zanim wstanie dzień, to nikt się nie zorientuje? Chociaż to wyglądało bardziej na pomysł Ikari, bo jaki powód miał Jaegerjaquez, żeby się tym przejmować? Pech jednak chciał, że kapitan ostatnio źle sypiał, a siedząc po nocach i kładąc się spać nad ranem, słyszał, kiedy Arrancar wychodzi i kiedy wraca.
Jego nieobecność jednak już w niczym nie pomagała Toshiro. Po oskarżeniach, jakimi Espada rzucił w niego na boisku, nie miał co liczyć na względy Minako. Do tej pory nie dała się ani przeprosić, ani przekonać, że to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Nie miał szansy zwierzyć jej się z rozmowy, jaką podsłuchał w Radzie, bo Kurosaki zbywała go z byle powodu lub sama sobie wymyślała dziwne preteksty, żeby tylko nie przebywać w jego towarzystwie dłużej niż pół minuty. Jak więc miał jej wyjaśnić, że cokolwiek chciał zrobić, było tylko dla jej dobra?
Honey, you and me can be one
Just believe, come on
Jasne, że znowu próbował nocą zakraść się do jej pokoju. Nie żeby sobie pochlebiał, ale wierzył, że w łóżku miał duże szanse udobruchać swoją porucznik, a przynajmniej wierzył w to, iż choć trochę by ją ugłaskał. Jednak Kurosaki przewidziała, że Hitsugaya może wpaść na taki pomysł i zapobiegliwie każdej nocy starannie barykadowała drzwi.
Toshiro się zastanawiał. Ale jednak nie odważył się ich wyważać.
Jednak teraz… Teraz nadarzyła się okazja. Sam chciał przeprowadzić jakąś małą dywersyjną akcję, ale nim coś wymyślił, proszę bardzo, kto go w tym wyręczał.
Zniecierpliwiona Jaggerjack, robiła właśnie awanturę swojemu Espadzie, ostatecznie rozwalając zajęcia Minako. Policzki Ikari płonęły purpurą, gdy wygrażała Szóstemu i wyzywała go od najgorszych zboczeńców, a wszystko to za sprawą obelżywych gestów, jakie znudzony wykładem Grimmjow zaczął wysyłać w stronę Ikari, co być może było arrancarskim sposobem na podryw. A ponieważ Ikari rumieniła się coraz bardziej, ucieszony Szósty posuwał się coraz dalej. Od zawadiackich mrugnięć, czochrania sobie włosów, wodzenia palcem po swoim torsie i krawędzi dziury Hollowa oraz oblizywania się z apetytem, przeszedł w końcu do bardziej perwersyjnych geścików, takich jak wystawianie języka między palcami i pisanie w swoim zeszyciku dużymi drukowanymi literami haseł w stylu „You wanna play with me?”, które następnie pokazywał Hagane w taki sposób, że WSZYSCY mogli zobaczyć, co za zbereźne sentencje wypisuje Szósty podczas zajęć. Ale kiedy rozdarł na sobie koszulkę, pozując jej z pseudofilzoficzną miną modela „Sexmagazynu”, a Minako rozdarła się na niego, że to już siódma koszulka jaką zniszczył w tym tygodniu i nawet Renji nie wytrzymał i w końcu wybuchnął śmiechem, Jaggerjack zerwała się z krzesła… Po czym krzesłem tym zamachnęła się na Espadę, który nie spodziewając się aż takiej ofensywy, wywrócił się wraz z własnym stołkiem na trawę.
we were born to live fast
and die young
Born to be bad, have fun
– MASZ ZA KARĘ! – wrzeszczała na niego Ikari, wciąż próbując mu przyłożyć, ale Ichigo bronił go przed wściekłością niebieskowłosej.
– Odpuść, Ikari, to nasz najlepszy zawodnik, nie możemy sobie teraz pozwolić na jakieś kontuzje!
– Ale ja go nie chcę kontuzjować… Ja chcę go zabić! Upierdolę mu ten durny łeb i dalej będziecie mogli sobie pykać w tą głupią, zasraną…
– Hagane, to że ty nie masz za grosz talentu do koszykówki, nie znaczy jeszcze, że to głupia gra.
– Ty, Renji, masz za dużo tych czerwonych kłaków, co? Daj no ci trochę powyrywam!
Wciąż dzierżąc nogę krzesła, niczym Zanpakuto, Hagane zaczęła gonić Abaraia, który zdecydował się na Shunpo i szybko znikł jej z oczu.
– JASNE! Uciekaj do tego swojego kochanego Bya…
– Jaggerjack. – Usłyszała za sobą cichy, spokojny głos. – Zdaję się, że właśnie chciałaś powiedzieć o mnie coś miłego.
– Byakuya. – Hagane odwróciła się do niego ze słodkim uśmiechem na twarzy, stawiając przed nim stołek, z którym biegała. – Masz, krzesło ci przyniosłam, weź se usiądź, bo z tą porcelaną na głowie musi ci być ciężko.
– Mogłabyś zachować chociaż minimum godności, jak przystało na kapitana, a nie uganiać się za porucznikami. I Espadami.
– Och, wybacz, nie wiedziałam, że masz czas zwracać uwagę na moje zachowanie, wiodące ten swój trudny, dramatyczny, jaśniepański żywot.
– Gdybym to ja był twoim przełożonym…
– Całe szczęście nie jesteś, panie. – Skinęła mu głową w kpiarskim ukłonie i odwróciła się do budynku dziesiątki. – UWAGA! SZLACHTA PRZYSZŁA! DAJCIE TU JAKIŚ CZERWONY DYWAN!
– Bezczelna, hałaśliwa dziewucha… – mruknął Kuchiki, wymijając ją, ale szefostwo dziesiątego oddziału nie zwracało na niego uwagi. Minako właśnie rzucała papierami w resztę drużyny, krzycząc, że już ją to wszystko pierdoli i mogą iść dalej pić i podrywać Hollowy, skoro im nie zależy. Wmaszerowała do kwater, a czający się tylko na to Toshiro zniknął zaraz za nią.
Byakuya podszedł do Arrancara i Zastępczego, który obskakiwał Espadę, sprawdzając, czy Ikari na pewno nie uszkodziła go z żadnej strony.
– Grimmjow Jaegerjaquez? – zapytał Byakuya oficjalnym tonem, tak jakby nie wiedział, że to on i tak jakby nie było widać, że stojącemu przed nim mężczyźnie brakuje w brzuchu sporego kawałka ciała. Dlatego też Szósty tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. – Masz mi zdać raport, na temat tego, jak cię traktuje oddział dziesiąty i reszta Społeczności Dusz.
Grimmjow wyszczerzył się szeroko, patrząc na Ikari.
It's a game boy
I don't wanna play
I just wanna be your's
– Wszyscy są kurewsko sympatyczni, a ci, co nie są, wynagradzają mi to po godzinach.
– Czy mógłbyś rozwinąć swoją wypowiedź?
– Macie fajne szatnie – parsknął Jaegerjaquez, nabijając się ze znów pąsowiejącej Hagane. – No zajebiście tu jest, bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że jak się będę wybierał kiedyś na wczasy dacie mi zniżkę na noclegi. Nie będą mi przeszkadzać współlokatorzy, zwłaszcza w ósemce.
Byakuya, który notował coś z jego wypowiedzi w kajeciku, podniósł na niego wzrok.
– Spędzasz dużo czasu w oddziale ósmym?
– Każdą jebaną noc.
– Byakuya… – zdenerwowana Ikari podskoczyła do kapitana szóstki. – Ty chyba nie zamierzasz brać na poważnie tego, co wygaduje ten idiota!
Kuchiki spojrzał na nią z góry.
– Ja tu nie jestem od oddzielania ziaren od plew. Przeprowadzam tylko wywiad środowiskowy. – Monotematyczna mina kapitana leciutko drgnęła, gdy przez jego twarz przemknął cień złośliwości. – Za to twoje policzki świetnie się sprawdzają w roli wykrywacza kłamstw.
Hagane nazłorzeczyła pod nosem na szlacheckie obyczaje i niewychowanie, po czym, aby wytrącić nieco Espadę z dobrego samopoczucia, złapała Ichigo za rękę i pociągnęła za sobą.
Put your foot to the floor
Really walk away
– Chodź Truskawa, nie będziemy słuchać tych bzdur…
– Ale Ikari… – Kurosaki obrócił się, ze strachem zerkając na Grimmjowa, który już mrużył oczy, patrząc za nimi. – O co ci…
– Zamknij się i chodź, mam sprawę. A jak poudajesz, że jesteś we mnie zakochany, to będę wam codziennie szorować parkiet i podawać piłki.
­­– W życiu! Chcesz, żebym zginął?!
– Dobra, nie, to nie. A teraz chodź.
Pociągnęła go do oddziału i zaprowadziła do pierwszego wolnego pokoju. Wepchnęła Ichigo do środka i zamknęła za sobą drzwi.
– No co ty, Ikari… Pochlebiasz mi, ale nie mogę… Nie powinienem… Posłuchaj, ja i Rukia… A… A myślałem, że ty i… i Szósty…
Ale Ikari nie zawracała uwagi na jego nerwową paplaninę, zaciągając zasłony w oknach. Na jego ostatnie słowa odwróciła się, by spojrzeć na chłopaka ostrzegawczo, ale ostatecznie machnęła ręka.
– Nieważne. Chcę, żebyś coś zobaczył…
Kirai, dawaj.
Kiedy na jej twarzy pojawiła się maska, odchyliła kosode.
– Co ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby ten narwaniec mnie zabił?! – wrzeszczał Ichigo, czerwieniąc się i zasłaniając oczy dłonią, ale wbrew sobie rozszerzył palce, żeby podejrzeć i…
– O ja pierdolę. – Zastępczy raczej nie używał inwektyw, aby opisywać rzeczywistość, ale tego nie dało się skomentować w inny sposób.
– Też tak masz? – zapytała kapitan. – I nie chodzi mi, czy też masz takie fajne cycki, Kurosaki, więc się nie gap.
– Nie-e, nie gapię… – odpowiedział zdławionym głosem i rzeczywiście, patrzył  gdzieś ponad biust Ikari. – I: nie, nie mam – dodał, odchrząkując. – Kiedy to zauważyłaś?
– Jak wracaliśmy z Kalifornii. W Bramie.
– Mogę… zobaczyć?
Ikari wzruszyła ramionami, a Kurosaki wyciągnął trochę nieśmiało rękę, opuszkami palców wodząc w okolicy jej lewej piersi.
– Boli? – zapytał.
– Już nie… Teraz tylko łaskocze.
– Od kiedy w ogóle możesz zakładać maskę Hollowa?
– Od niedawna.
– I długo z nią wytrzymujesz? – pytał z zainteresowaniem, pamiętając jak sam uczył się korzystać z hollowifikacji.
– Czy długo? – Ikari się zaśmiała. – Problem raczej w tym, że czasami nie mogę jej ściągnąć. Co to może znaczyć, hm? – zapytała, z zaciekawieniem zezując w dół.
– Nie wiem, Ikari. Nie wiem, ale ta twoja maska i… i TO. Powinnaś to komuś pokazać.
– Myślisz, że Urahara zgodzi się obejrzeć moje cyki? – Mimo powagi sytuacji, Jaggerjack uśmiechała się wesoło.
– Nie żartuj sobie. Ale racja, Kisuke powinien na to zerknąć – zgodził się, a w jego głosie zabrzmiało niezdecydowanie.
– O co chodzi? – mrużąc oczy (Ichigo poznał to po tym, że świecące punkciki w jej masce zmieniły się w poziome kreseczki) Hagane spojrzała na niego uważnie. – Chciałeś coś jeszcze powiedzieć.
– Tylko tyle, że bardziej niż Visarda… – wciąż z zainteresowaniem przesuwał po jej skórze opuszki palców –  przypominasz Arr…
W tym momencie drzwi uderzyły o ścianę z takim rozmachem, że zatrząsł się cały oddział. Ikari pospiesznie rozkazała Kiraiemu zabierać się z jej twarzy, nie wiedząc, co za intruz ich przyłapał. Ale Ichigo wiedział, chociaż stał tyłem do drzwi. Bo kto, jak nie on,  mógł wejść w sytuacji, która wygląda tak, jakby właśnie obmacywał Ikari?
Boy, we're in a world war
Let's go all the way
– CO TU SIĘ, KURWA MAĆ, DZIEJE?! – zagrzmiał Jaegerjaquez, a jego kobaltowe spojrzenie ciskało gromy. – Gdzie z tymi brudnymi łapami, Kurosaki?!
– To nie tak jak myślisz! – krzyknął Ichigo, chowając się za plecy Ikari, która zawiązując obi, bardzo starała się ukryć pełen zadowolenia uśmieszek, krzątający się w kącikach jej ust.
– A TY! – Grimmjow zwrócił na nią swój gniew, widząc, że tak bardzo jest jej do śmiechu. – Jeszcze ci mało?! Ty mała, niewyżyta, podstępna, okrrropna…
Tell me that you need me more and more everyday
– Oj, Grimmy, nie mówiłeś, że nie wolno mi prezentować innym swoich atutów.
– Jakich atutów?!
– BOJOWYCH, KRETYNIE!
I uciekła z pokoju zanim Grimmjow naprawdę zdążył się wkurzyć i aktywować swój szał*, a  jego ryk "KURRROSAKI!!! TY, JA, NA GOŁE KLATY, NA ZEWNĄTRZ, TERAZ!!!" spowodował, że ściany znów zadrżały.
 
Kapitan Hitsugaya grał troszkę nieczysto, ale tylko dlatego, że wszystkie inne metody, jakich się imał, zawiodły, a przecież Hyorinmaru świadkiem, że naprawdę bardzo, bardzo się starał rozwiązać wszystko po dobroci. Ale nie. Minako się uparła wierzyć w jakieś espadowe dyrdymały. Także właściwie można by rzec, iż  to ona go zmusiła do podjęcia takich, a nie innych kroków i to dlatego kapitan oblodził schody wiodące na piętro, kiedy tylko Minako postawiła krok na najniższym stopniu. Tupiąc głośno, dotarła niemal do połowy schodów i Toshiro już zaczął się martwic, że porucznik ubrała dzisiaj jakieś przystosowane do górskich wspinaczek obuwie z hakami, ale gdy górę zaczynała brać panika, Kurosaki poślizgnęła się spektakularnie i z okrzykiem przerażenie runęła w dół. A raczej byłaby runęła, bo przecież kapitan czuwał, a uściślając – tylko na to czekał, by móc ocalić swoją podwładną przed nieuchronnym upadkiem.
Kiedy już wylądowała w jego ramionach, Tosiho specjalnie nic nie mówił, czekając, aż porucznik sama zacznie mu dziękować i wychwalać jego bohaterski wyczyn.
– Puścisz mnie, do jasnej cholery, czy nie?! – Kurosaki niestety nie dostrzegała nic rycerskiego w tym, że właśnie kapitan uratował ją przed upadkiem, który sam spowodował. – I posprzątaj ten syf te schodów! Jak chcesz się bawić śniegiem, to wynocha na dwór!
– Uuu, powiało chłodem. Widać z kim się zadajesz, takim się stajesz.
Kurosaki spiorunowała go wzrokiem.
– Wam się bardzo nudzi, kapitanie? To jazda do swoich raporcików! I pilnuj, żeby żadna moja fota więcej się tam nie zawieruszyła, bo ci napstrykam masę kompromitujących ujęć, jak wpierdalasz arbuza za arbuzem i obwieszę tym całe Seireitei!
Hitsugaya obserwował ze smutkiem jak jego porucznik wspina się dalej ostrożnie po stopniach, pozostając wciąż złą, nieczułą kobietą.
– To ja tu powinienem mieć zamiast serca bryłę lodu! – krzyknął za nią. Odpowiedziało mu tylko głośne trzaśnięcie drzwiami.
Kapitan nie zamierzał tak szybko rezygnować. Dawno już nie przydarzył się taki dzień, że Minako była w oddziale tak wcześnie, bo ostatnio jakby mogła, to nawet nocowałaby na boisku. Dlatego musiał wykorzystać tą sytuację, bo nie wiadomo kiedy znowu nadarzy się taka okazja. Wślizgnął się więc za Kurosaki do gabinetu, czując się tak, jakby gdzieś się wkradał, a nie wchodził do siebie. Reiatsu urażonej vice panoszyło się po całym pomieszczeniu. Usiadł za biurkiem, ale zamiast jak zwykle wsadzić nos w papiery, oparł się na krześle i wpatrywał bez skrępowania w siedzącą po drugiej stronie pokoju Minako, która ostentacyjnie nie zwracała na niego uwagi. Pochylała się nad jakąś książką, ale jej oczy w ogóle się nie poruszały czyli wcale nie śledziła kolejnych linijek tekstu, a jedynie udawała, że czyta.
Z dołu dochodziły krzyki Espady, który chyba znowu chciał zamordować Kurosakiego. Toshiro podrapał się w tył głowy, zastanawiając się, jak to możliwe, że nawet taki Grimmjow radził sobie jako tako z kobietami, a on Hitsugaya, nie daje rady. A całkiem możliwe, iż należałoby przyznać, że Szósty radzi sobie lepiej niż „jako tako”, bo o tym świadczyły dzisiejsze uśmieszki Hagane, które nie schodziły z jej pyska. Mało tego, trzeba podkreślić, że Ikari nie wyglądała raczej na kobietę, której łatwo dogodzić… Właściwie to był z niej raczej kawał przechery, a Toshiro średnio lubił mieć z nią do czynienia, bo nigdy nie było wiadomo, dlaczego Jaggerjack się uśmiecha… Czy dlatego, że jest zadowolona, czy wściekła na potęgę, czy może właśnie knuje coś przeciwko tobie.
Zasadniczo to się nieźle dobrali.
We gonna go far
I can already taste it kid
Ale on i Minako dobrali się równie udanie. A jeśli Jaegerjaquez może, to Toshiro tym bardziej. Zastanowił się, jakby postąpił w takiej sytuacji Espada, gdyby Ikari strzeliła mu focha i postanowiła nie odzywać się przez resztę życia.
Po prostu wziąłby, co by chciał, jak to on, nie dbając czy jej się to podoba, czy nie.
Czyli po tygodniach podchodów Toshiro nie pozostało nic innego, tylko zachować się jak mężczyzna. Albo rasowy Arrancar.
Hitsugaya wstał od biurka, gwałtownie odsuwając krzesło i szybko przeszedł przez gabinet, aż zatrzymał się przed Minako. Wyciągnął książkę z jej rąk i zatrzasnął ją z hukiem.
– Co ty znowu…!
– Koniec tego – poinformował ją, zdobywając się na najbardziej lodowy ton głosu, jaki tylko mógł. – Jako twój kapitan, wydaję ci oficjalny ZAKAZ dawania wiary podłym pomówieniom oraz NAKAZUJĘ ci natychmiast zacząć się do mnie normalnie odzywać albo w tej chwili mi się oddać. Rozkaz wykonać NATYCHMIAST.
– No chyba cię poje… – Nie dokończyła, bo Hitsugaya obszedł jej biurko, wyciągnął ją z fotela, posadził na biurku i zaczął całować. Minako dała się zaskoczyć i zbyt pochłonęło ją zdzielanie kapitana po zadzierających jej spódniczkę rękach, żeby usłyszeć i zwrócić uwagę na to, że na korytarzu słychać kroki, głośne „Łooo kuuurwa!”, łomot toczącego się po schodach ciała, a potem znowu kroki, tym razem rozważniejsze.
– No przestań… – Toshiro próbował przytrzymać dłonie swojej porucznik, by móc się do niej dobrać. – Po co się wzbraniasz? Przecież też tego chcesz, Minuś…
Get into some trouble like our parents did
Hey, they'll never know
– „MINUŚ”?! – Drzwi otworzyły się od zasadzonego w nie kopniaka. – Co to, kuźwa, jest „Minuś”? I co za palant oblodził schody!
– Sorry, taki mamy klimat – warknął Hitsugaya, niechętnie pozwalając Minako szybkim ruchem obciągnąć spódniczkę.
Ikari zatrzymała się w progu, krzywiąc z niesmakiem i obserwując jak Minako wreszcie udaje się odepchnąć od siebie Hitsugayę, który patrzył teraz wrogo na Hagane. Ona oddała pełne antypatii spojrzenie i pokręciła głową.
– No, ja to wiedziałam… Ja to, jasna dupa, wiedziałam… – Przyglądała się na zmianę Hitsugayi i czerwonej na twarzy przyjaciółce, która utkwiła wzrok w ścianie. – Ja to czułam…
– Co takiego czułaś, mały odkrywco Jaggerjack? – syknął zdenerwowany Toshiro.
– Że się dalej oficjalnie gzicie po kątach, stołach i pralkach! – wydarła się Hagane, rozcierając siniaka, jaki zaczął zajmować jej kość policzkową po upadku ze schodów. – Czy wy mózgu nie macie? A jakby zamiast mnie wszedł tu ten sztywniak Byakuya i zobaczył, że się beztrosko kurwicie w najlepsze?
Toshiro wciągnął ze świstem powietrze i nawet Minako oderwała wzrok od ściany, jednak zanim zdążyła się oburzyć na mocne słowa Ikari, zrobił to jej kapitan.
– „Kurwicie”? Akurat to sformułowanie pasuje bardziej do ciebie, nie sądzisz?
Teraz to Hagane syknęła ze złości.
– Co masz na myśli, gówniarzu?
– Jedynie to, że jesteś najmniej odpowiednią osobą, która ma prawo komukolwiek robić kazania na temat „kurwienia się”.
– Ty gnido… – Ikari ruszyła przez pokój i kapitan dziesiątki odruchowo złapał za rękojeść katany, ale niebieskowłosa tylko otworzyła okno, za którym Grimmjow próbował rozprawić się z Zastępczym. – Ichigo! Ichigoooo! – wychyliła się przez okno i zamachała ręką, by zwrócić na siebie uwagę. – Hej, Truskawaaa! A wiedziałeś, że ten gimbus posuwa twoją siostrę?!
Ichigo przestał uciekać, z czego skorzystał Jaegerjaquez, dogonił go i trzepnął w łeb, ale rudowłosy się tym nie przejął.
– Uważaj na schodach, ślisko jest – dodała Hagane, widząc, że Kurosaki kieruje się w stronę wejścia do oddziału, blokując od niechcenia wszystkie ciosy Szóstego, jakimi ten wciąż go zasypywał.
– Jaggerjack… Ty szujo. – Szczęka Hitsugayi drżała ze złości. – Gdybyś nie była kobietą…
– Spoko, jak co, to wal, luzik, Grimmjow też mnie bił – zaśmiała się wariacko. – Ale pamiętaj, że jak to zrobisz, to już się nie będę wysługiwać delikatnymi rączkami Kurosakiego, tylko osobiście spuszczę ci lanie… A Espada świadkiem, że lanie ode mnie zmienia życie. Na dużo gorsze.
– Nie wnikam, jak wy tam się po nocach z Espadą bawicie… Ale to racja, że od kiedy Szósty jest z tobą w bliższych relacjach, zachowuje się jakby całkiem mu rozum odjęło.
Na dowód jego słów w holu rozległo się głośne przekleństwo i odgłos kolejnego spadającego po schodach ciała. I na pewno nie był to Ichigo, bo w tym samym momencie Zastępczy pchnął uchylone drzwi i wparował do gabinetu kapitańskiego. Pierwszym co zrobił, było złpanie kapitana dziesiątki za przód haori i wystawienie go na zewnątrz przez wciąż otwarte okno.
Send me to the stars
Tell me when I get there kid
– A ja cię miałem za przyjaciela! A ty w TAKI sposób dbasz o moją siostrę, Romeo pieprzony?!
– W tej chwili mnie puść, Kurosaki!
– Z PRZYJEMNOŚCIĄ!
Toshiro prawie wypadł, gdy Ichigo na chwilę popuścił uchwyt. Teraz głowa kapitana zwisała już za parapetem.
– Może byś się najpierw zastanowił, czy ta wariatka Hagane w ogóle jest poczytalna, co?!
Nie miał wielkich nadziei na to, że tym tekstem kupi sobie choć trochę czasu, ale ku jego zdziwieniu Ichigo wciągnął go z powrotem do środka. Wciąż trzymał rękę na jego ramieniu, jakby chciał w ten sposób dopilnować, by kapitan nagle mu nie zwiał, ale z pełną skupienia miną wpatrywał się w Jaggerjack, która aż otworzyła usta ze niedowierzania.
– Ikuś, a co ty tak buźkę do tej mendy Kurosakiego otwierasz? – W drzwiach pojawił się Szósty, ocierając krew z rozbitej wargi. – Myślałem, że tylko dla mnie są zarezerwowane takie widoki…
– „Ikuś”? I z kogo ty się śmiejesz, co, Hagane? – parsknęła drwiąco Minako, patrząc na Ikari, ale ta nie odrywała wzroku od Ichigo, a jej policzki wydęły się od wciągniętego w płuca powietrza.
– TY RYŻY BARANIE! – krzyknęła. – To ja tu się zniżam do jakiejś pierdolonej konfidencji, A TY MI NIE WIERZYSZ?!
– No bo… – Kurosaki zmieszał się nieco, robiąc bałagan na swojej rudej głowie. – Wiem, że masz na pieńku z Toshiro…
– Kapitanem Hitsugaya…
– Ty się zamknij! – warknęli na niego wszyscy, poza Espadą, który przyglądał się sytuacji ze znudzonym wyrazem twarzy, oblizując krew z palców.
– Wiem też, że jesteś w stanie posunąć się do dużo gorszych rzeczy, żeby się zemścić…
– JAKICH, NIBY, DUŻO GORSZYCH RZECZY?
– A jak na boisku napuszczałaś na siebie Renjiego i Grimma?
Ikari zerknęła na Grimmjowa ze strachem, ale on tylko się, oczywiście, uśmiechnął i klepnął rękami o uda.
– Oj tam, oj tam… Po prostu się weź, Kurosaki, zapytaj siostruni, czy to prawda… Ja też weryfikuję informacje pozyskiwane od Ikari…. Własnoręcznie.
Kapitan ósemki doskoczyła do Espady i walnęła go w ramię, a Toshiro podchwycił pomysł Arrancara.
– Właśnie! – przytaknął. – Minako ci powie, że to nieprawda…
Był przekonany, że jego porucznik tak właśnie postąpi, ale kiedy zobaczył, że dziewczyna ukrywa twarz w dłoniach, a kiedy podniosła oczy na brata, lśniły w nich łzy… Choć mógł się założyć o WSZYSTKO, że pod dłońmi, którymi wciąż zasłaniała usta, krył się uśmiech… Ogarnęły go złe przeczucia.
– Właściwie… Właściwie to kapitan próbował mnie wykorzystać… I… I gdyby nie pojawiła się I–Ikari… – załkała Minako. – Nie wiem jakby to się skończyło, I–Ichigo…
Move on
Built to go fast
Stay strong
Toshiro w ostatniej chwili uchylił się przed pięścią Zastępczego. Przez następne pięć minut on i Ichigo materializowali się w różnych częściach gabinetu, ale ciosy Ichigo ani razy nie sięgnęły białowłosego kapitana. Kres temu szaleństwu położył wreszcie Espada, który zaczął się niecierpliwić tym przedstawieniem i kiedy następnym razem Ichigo pojawił tuż pod jego nosem, przytrzymał go za ramię, a drugą ręką sięgnął po Minako. Postawił ich naprzeciw siebie i potrząsnął lekko zdziwioną porucznik.
– No powiedz mu! – warknął.
– A–Ale co…?
– Że dajesz swojemu kapitanowi, bo lubisz, a nie dlatego, że nie masz wyjścia. – Zaczął się śmiać, widząc rumieniec rozlewający się nawet po szyi Minako i jak skromnie opuszcza oczęta, których za nic nie mogłaby teraz podnieść na zszokowaną twarz brata. – Ten gówniarz nie zasłużył sobie na wpierdol…
– Jak możesz go bronić?! – wybuchnęła Kurosaki, patrząc z urazą na Grimmjowa. – Po tym, co…
– CHWILĘ – zawarczał Jaegerjaquez. – Jak ja, kurwa, lubię, jak ktoś mi przerywa. Mały nie zasłużył sobie na baty za to, że jest seksualnym zwyrodnialcem, bo nie jest. – Potrząsnął dla odmiany Ichigo, żeby się upewnić, iż dotarła do niego ta informacja.
– Ta–a–ak! Zro–o–zumiałem! – Ichigo aż zaczął dzwonić zębami od tych potrząśnięć. – Ktoś inny tutaj jest niewyżytym potworem!
Grimmjow wyszczerzył się radośnie.
– Pewno chodzi ci o Ikari – rzucił, chichocząc. – Ale wasz gimbus zasłużył sobie na wpierdol z innego powodu…
Nagle puścił rodzeństwo i wyszedł przed nich, stając naprzeciw Hitsugayi.
– Za co?
– Za nielegalną sprzedaż Espad. – Zaczął się zbliżać do białowłosego, ale zanim zdążył się za niego zabrać, tuż przed nim śmignęła niebieska plama.
– Że co? Że, kurwa, co? To o to chodzi, tak? Dlatego… Ty mały, wredny gówniarzu… Espada należy do mnie i jeśli ktoś będzie na nim zarabiał, to tylko ja!
Ikari stała tuż przed Szóstym i ściągała z siebie haori, które następnie rzuciła Grimmowi.
– Trzymaj, bo mi się jeszcze krwią zachlapie…
I can be your Nancy
You can be my Sid
– Ej. – Jaegerjaquez, szturchnął Ikari w łopatkę jednym palcem i podparł się pod biodra, patrząc z góry na wykręcającą się do niego przez ramię dziewczynę. – Zejdź mi z drogi. Byłem pierwszy. Gówniarz jest mój.
– Sranie w banie. Ja tu mam pierwszeństwo.
– Taaa? A niby z jakiej paki?!
– Bo to mnie wkurwił najbardziej! Psuje mi walki, sprzedaje moich Arrancarów i BAŁAMUCI MI PRZYJACIÓŁKĘ!
– Och, to już się nie „kurwimy”? – Toshiro założył ręce na ramiona patrząc na nią hardo, ale kiedy z gardła Jaggerjack wydobył się niepowstrzymany śmiech, w jego turkusowych oczach zagościła niepewność.
– Ja wiedziałam, że Kurosaki to ma za wątłe łapki żeby ci urządzić porządne wciry… – Wciąż zanosząc się śmiechem, Ikari zaczęła podwijać rękawy. – Jezu, wreszcie! Chociaż raz nikt mnie nie próbuje powstrzymywać.
– No ja nie zamierzam – powiedzieli równo Minako i Ichigo.
– A ty, Grimmy?
– Strasznie zachłanna się zrobiłaś. Wszystko jest twoje – uśmiechnął się kącikiem ust. – Mam nadzieję, że do wieczora ci nie przejdzie, dlatego niech będzie, że ustąpię.
– Ale jak mi odda, to go zniszczysz, dobrze?
Śmiech Arrancara dołączył do jej śmiechu.
I remember when I saw you for the first time
You were laughing, Sparking like a new dime
– Dawaj, mała, a my pozamykamy okna, żeby nam menda nie zwiała.
I nim Toshiro zdążył skorzystać z okazji, Grimmjow wraz z Ichigo zamknęli wszystkie drogi ewakuacyjne. Następnie Szósty został warować przy drzwiach, a  Kurosaki podszedł do siostry.
– Chodź, może lepiej, żebyś na to nie patrzyła…
Minako obrzuciła go śmiałym spojrzeniem.
– Żartujesz? Nie przegapię takiego widowiska… – I usadowiła się na biurku swojego kapitana, rozrzucając jego raporty i wyjmując z szuflady paczkę solonych orzeszków. – Możesz zaczynać, Hagane.
Ikari zasalutowała do niej, szczerząc się dziko.
– Miłego seansu!
– Kapitan dziesiątego oddziału dostający wpierdziel od kobiety… na gołe pięści. – Ichigo usiadł obok siostry, częstując się orzeszkiem. –  Może to nagramy i wrzucimy na youtuba?
– Tylko nie nawal, Ikari! – Grimmjow aż zacierał ręce z uciechy. – Nie daj sobie oklepać buźki, bo brzydka nie będziesz mi się podobać.
– Pierdol się, Grimm. Wsparłbyś człowieka jakoś a nie…
– Dobrze jak wygrasz, dostaniesz w nocy nagrodę.
– A jak przegram?
– To ja dostanę.
Pomieszczenie znów wypełnił śmiech Szóstego. Ikari pokazała mu język i zaatakowała kapitana dziesiątki.
– Zaraz ci się odechce tych zabaw w Uraharę! – Jej zaciśnięte w pieści dłonie śmigały w powietrzu, ocierając się o szczękę albo nos Toshiro. – Używanym i kradzionym towarem chcesz handlować?! Na pewno nie moim!

I came over
"Hello, can you be mine?"
Can you be mine
Can you be mine?

wtorek, 5 sierpnia 2014

8. BLIZNY PO PANTERZE: Black, black heart (cz.2)



 Wyjeżdżam, ale żeby nikt za Szóstym się za bardzo nie stęsknił, wrzucam nowy rozdział nieprzepisowo i bardzo za szybko ;)

No, to hop.
No, to hot.


 Z dedykacją dla Serka, przez którą się wykrwawiałam setki razy.

Z dedykacją dla Rhan, mojej maellleńkiej francy, przez którą nie zdążyłam przeczytać jej rozdziału, bo za późno dodała, a Wilczy ślepy, dziś zauważył.

Polecam songa. Obie wersję. Gorąco.

Rozdział edytowany przez bardzo uczynną, zawsze chętną do pomocy i najwspanialszą Phoenix.

________________________
– Wracaj tu… – Usłyszała za sobą pełne gniewu warknięcie. Nie zdążyła nawet skopać połowy szafek w szatni, gdy ją dogonił.
Sonido, łotrze?
Złapał ją mocno za rękę. Poczuła na karku jego oddech i zmarszczyła ze złością nos. Cedrowy, podsycony treningiem zapach Arrancara wwiercał się w jej zmysły. Chciała zabrać dłoń, ale Grimmjow nie chciał jej puścić.
– Przecież cię ostrzegałem… – mruczał z rozdrażnieniem do jej ucha, a chrypka w jego głosie zjeżyła włoski na karku Hagane. – Mówiłem, że ci nie wolno. Takie rzeczy? Za moimi plecami? Wytłumacz mi się.
– A weź ty idź i się pierdol!
– Co najwyżej ciebie, ale najpierw mi powiesz, w co ty ze mną pogrywasz…? – warczał, zamykając ją w tak ciasnych objęciach, że dziewczynie brakło tchu. – Zrobiłaś to specjalnie? Chciałaś mnie rozzłościć, co?
– Zachowaj te swoje spiskowe teorie na jakąś terapie grupową dla sfrustrowanych seksualnie Arrancarów! To, że moje życie erotyczne układa się nieźle…
– E? Tylko „nieźle”? – Roześmiał się szyderczo. – Ciency są ci twoi porucznicy! Ale myślę, że prawdziwe, arrancarskie rżnięcie trochę cię uspokoi, hm?
Something ugly this way comes
– Tch! Nie licz na to, że akurat ty ze wszystkich Arrancarów się o tym przekonasz… – prychnęła z oburzeniem, choć po plecach przeszedł jej dreszcz podniecenia.
Wystarczy ten jego cholerny, wstrętny, zachrypły, seksowny głos i kilka zbereźnych słów, a mi się robi gorąco. Porażka.
– Nie zostało nas już zbyt wielu, więc w tym momencie tak jakby nie za bardzo masz wybór.
– Ja? Moje pożycie jest raczej bardziej udane, niż twoje. Poruczników mam od wyboru, do… AŁA! – Grimmjow zareagował na tą pyskówkę, wzmacniając swój chwyt. – A tak w ogóle, to gówno cię to wszystko powinno obchodzić! – zdołała jeszcze dorzucić na wydechu Shinigami.
– Obchodzi mnie, że dajesz byle komu, ale przede mną to niby ciężko się wzbraniasz, chociaż wiem, że na mnie lecisz.
Zdołała się wyrwać i odwrócić do niego przodem. Podniosła rękę, żeby go spoliczkować, ale… Nagle wydało jej się to zbyt trywialnym rozwiązaniem. No bo ile można?
– Powiedz mi, Grimm… Co cię tak naprawdę w tym wszystkim wkurwia? – zapytała zamiast tego, mrużąc złośliwie oczy. – To, że to nie ty byłeś pierwszy?
– Na przykład.
– Trzeba się było pospieszyć.
– Mówisz? – mruknął, a jego spojrzenie wydało się Hagane nagle jeszcze bardziej dzikie, niż zwykle. Przysunął się do niej i złapał za jej pośladki, ściskając je mocno, nim zdążyła uciec. – W takim razie muszę nadrobić zmarnowany czas, nie uważasz?
W głębi duszy tak uważała. A może w innej głębi.
To, iż miała nadzieję, że Szósty od razu weźmie się do dzieła, Espada odkrył sam, znów odwracając ją do siebie tyłem, rozsupłując kosode Ikari i wsuwając dłoń pod jej bieliznę.
I co? Mam krzyczeć pomocy? Mam mu odpalić kido? Tylko, że… Och.
Arrancarskie, brudne łapska. Długie, smukłe palce. Nigdy nie mogła oderwać od nich wzroku, gdy zginały się zaraz przed tym, jak Jaegerjaquez używał cero. Było w tym coś podniecającego. W jego dłoniach. A teraz jej dotykały. Nie musiała się nawet odwracać, żeby wiedzieć, jak szeroko uśmiecha się Jaegerjaquez, zdając sobie sprawę, że naprawdę działał na nią tak, jak sądził.
Through my fingers sliding inside

All these blessings all these burns
Gdy Grimmjow rozsunął nogą stopy Jaggerjack, by ułatwić sobie do niej dostęp, wpadające przez okienko szatni blade promyki słońca, oświetliły cienkie, znaczące łydki ich obojga blizny po Panterze.
– Tch… Jednak się stęskniłaś, co? – mruknął Espada, zawzięcie prowokując palcami to wyznanie.
– Spieprzaj – wysyczała, zagryzając wargi.
– A może zawsze tak masz na mój widok?
– A ty? – skontrowała Ikari. Kiedy stał tak blisko, ocierając się o jej tyłek, coraz ewidentniej czuła, że Szóstemu robi się ciasno w spodniach.
– Wiesz, że tak – wychrypiał jej do ucha, wzburzając ciarki na jej skórze. – Ale czasami nadal mam większą ochotę cię zabić, niż przelecieć.
Próbowała się jeszcze wzbraniać, ale jej bluzgi zamieniały się w pomruki, a cały opór słabł, w miarę jak palce Espady poruszyły się coraz szybciej. Kiedy pierwszy jęk wyrwał się z jej ust, Grimmjow wycofał dłoń.
– Przypomnij mi, żebym robił ci tak zawsze, jak będziesz pyskować. – Wyszczerzył się, odwracając do siebie spąsowiałą buźkę Shinigami. – Od razu spotulniałaś.
Ale kiedy podniosła na niego wzrok, nie było w nim nawet cienia pokory. Oczy Hagane płonęły niebieską żądzą.
Kropelki potu zraszające skórę Arrancara po całodniowym treningu, toczyły się po jego uśmiechniętej mordzie, obojczykach i rękach, które oparł na biodrach, patrząc na nią zmrużonymi oczyma z zadowoleniem. Tak, Grimmjow był zadowolony, że Jaggerjack robi się przy nim mokro. Espadzie nie trzeba wiele do szczęścia, a najlepiej świadczyły o tym jego wydęte gatki.
Może liczył na to, że Ikari się teraz oburzy, trzepnie go w twarz, odwróci się i zacznie uciekać, a on będzie mógł się wkurzyć i ją gonić. Ale nie. Tym razem to Ikari dopadła Szóstego. Numer na jego drużynowej koszulce palił ją w oczy. Z warknięciem ją na nim porwała, odsłaniając arrancarski kaloryfer. Grimmjow oparł się o ścianę, pozwalając Shinigami wyżywać się na jego ciuchach i znosząc bez sprzeciwu wpijające się w niego zachłannie spiczaste ząbki dziewczyny. Sunący po skórze Arrancara język, wydobywał z piersi Espady pełne przyzwolenia pomruki. Polizała lubieżnie krawędź jego dziury Hollowa, drażniła  jej wnętrze, ale gdy na nią warknął ostrzegawczo, dostał tylko po łapach, zrozumiał więc, że ma pozwolić Shinigami się bawić. Zniósł więc dzielnie tą torturę, a kiedy jego warknięcia stawały się coraz głośniejsze, doczekał się spodziewanej rekompensaty. Ikari przesunęła opuszkami palców po twardych mięśniach Jaegerjaqueza. Zjeżdżała coraz niżej, aż przed nim uklękła i jednym szarpnięciem zsunęła z niego koszykarskie spodenki. Wciągnął przez nozdrza powietrze, a uśmiech na chwilkę zniknął z ust mężczyzny. W kobaltowych oczach zamigotało zaskoczenie. Teraz ona się uśmiechnęła, rozchylając usta i nawilżając je końcówką języka. Arrancar po chwili się odprężył i uwierzył (pod wpływem dominującej przyjemności), że Ikari nie chce mu niczego odgryźć.
Westchnął ciężko, a wtedy ona, podniosła się z kolan i pchnęła go na ławkę.
Pociągnął ją za sobą, pozwalając, by go dosiadła. Przycisnął jej biodra do swoich bioder. Ikari krzyknęła, Grimmjow mruknął przeciągle. Oparła ręce na jego torsie, zmuszając go, by się położył. Przylgnęła do niego na chwilę, próbując pojąć to co się dzieje poprzez gorączkę, jaka nią zawładnęła.. Jej umysł jeszcze tego nie akceptował, nie godził się na obecność Espady. Obecność, która zdecydowanie przekroczyła granice. Ale czy nie do tego to wszystko zmierzało?
I'm godless underneath your cover
Kairi. Hollow w niej. Czy to nie oczywiste, że Arrancar też w końcu w niej był? To było jakieś takie naturalnie, zupełnie jakby…
Tak musiało się stać.
I było w tym coś przerażającego. Zakleszczając jego miednice udami, czuła się tak kompletna, jak jeszcze nigdy. Jakby znalazła swoje miejsce w życiu. Targała nią wściekłość, że to miejsce jest akurat tutaj, na rozpalonym Jaegerjaquezie. Ale chwilowo nie mogła wyobrazić sobie dźwięków, którymi mogłaby zachwycić się bardziej, niż jego urywanymi oddechami, postękiwaniem, od którego daremnie starał się powstrzymywać. Wprawiała swoje biodra w coraz szybszy taniec, a on warczał coraz częściej, zaciskając pobielałe palce na jej talii.
Satysfakcja na jej twarzy budziła w nim jeszcze większy głód. To, co się działo, zaskoczyło go na tyle, że pozwolił przejąć Shinigami inicjatywę. Obserwował jej pożądanie, jej niecierpliwe ruchy, jej pragnienie, by dać mu przyjemność.
Wystarczyło, że mi się oddałaś.
Wiedział, że to się w końcu wydarzy, że to kwestia czasu, a jednak nawet jemu wydawało się to zaskakujące. Sam fakt, że nie musiał jej ostatecznie do niczego przymuszać…. Bo Grimmjow był przekonany, że będzie musiał wziąć ją siłą. Tak przecież zdobywał wszystko w swoim życiu. Tymczasem sytuacja wyglądała obecnie tak, jakby tym razem to jego zdobyto.
Ale to on miał zaspakajać swój zew, nakarmić instynkt zdobywcy. Nie zrobi tego, jeśli będzie tylko pozwalał się ujeżdżać. Zwalczył błogość, która zajmowała kobalt jego oczu, a na twarz powrócił mu łajdacki półuśmiech. Złapał dziewczynę za ręce i trzymając silnie w ramionach, wykonał szybki, zasilany sonido manewr.
– Draniu… Już prawie doszłam – wydyszała Ikari, która leżała teraz pod nim, znosząc z cichymi pojękiwaniem ciężar Arrancara.
Uśmiech Grimmjowa przybrał swoją prawdziwą, szelmowską postać.
– Doszłaś już dwa razy, oszustko… – mruknął, zapadając się w cyjanowych błyskach, jakie igrały w jej oczach. – Teraz moja kolej.
Gwałtownym pchnięciom Espady nie było końca. Ikari zagryzała wargi do krwi, wbijała paznokcie w pokryte hierro ramiona, skowycząc drapała Jaegerjaqueza po plecach, nie mogąc znieść jego siły i przeszywającej ciało intensywności. Kiedy na moment zwolnił, spróbowała się spod niego wymknąć, ale Szósty wyczuł jej zamiary i nie pozwolił na to, jeszcze mocniej na nią napierając.
Search for pleasure search for pain
– Dokąd to? – wysapał. Jego gorączkowe spojrzenie pałało błękitem. – Jeszcze nie skończyłem…
– To dziwne, bo wyglądasz raczej na krótkodystansowca – zdołała się odszczeknąć.
Z jego gardła wydobył się cichy śmiech. Przez chwilę dyszał ciężko, by zaraz znów zacząć się w niej poruszać.
– Myślałaś, że tak łatwo zaspokoić Espadę, ech? – wydyszał w jej szyję – Za długo czekałem, żeby tak szybko finiszować.
Kiedy przyspieszył, Ikari nie była już w stanie mu odpyskować. W ogóle nie była w stanie do czegokolwiek, poza byciem w stanie ekstazy. Nie mogła nawet zebrać myśli, które rozsypały się i wywietrzały, ulotniły, pozostawiającej po sobie tylko mgłę zapomnienia, wyglądającą przez cyjanowe oczy. Mogła jedynie coraz bardziej się pogrążyć, chwytając Grimmjowa za niebieskie kłaki. Uśmiech już nie znikał z ust Arrancara.
– Nie-e przestawaj… – wyjęczała Hagane, gdy Espada ponownie ostudził tempo tylko po to, była tego pewna, żeby zrobić jej na złość.
– Noc się jeszcze nie zaczęła – mruknął z przekąsem, nie dając jej wspiąć się na szczyt rozkoszy. – Będę cię pieprzył tak długo, aż sama poprosisz, żebym przestał.
Black, black heart... Why would you offer more?
Why would you make it easier on me ...to satisfy
Z każdym jego słowem, każde jego pchnięcie było coraz mocniejsze. Jeśli chciał dodać coś jeszcze, to nie zdążył, bo Ikari wygięła się, owijając nogi wokół jego bioder. Przyciągnęła go do siebie i Szósty doszedł z krótkim jękiem, a jego błękitna grzywa zasmerała Hagane w nos, gdy na nią opadł.
– Uważaj na to, kto tu kogo będzie pieprzyć… – szepnęła, odpychając Espadę tylko po to, żeby dobrać się do niego ustami.
I'm on fire

I'm rotting to the core
Ledwie go musnęła, a znów był gotów kontynuować. Tym razem wylądowali na podłodze, a Ikari ponownie znalazła się na Arrancarze.
– Zdjęłabyś to w końcu – sapnął Grimmjow, po czym sam zerwał z niej stanik. – Chcę je sobie w końcu pooglądać… – pomrukiwał, przyglądając się podskakującym piersiom Hagane. Zajęty ich obłapywaniem, prawie przegapił, że Jaggerjack kolejny raz na nim dochodzi, jednak zdążył złapać za jej biodra, zanim się z niego zsunęła.
– Gdzie? – warknął i na powrót solidnie ją na sobie usadził. – Obiecałem ci całą noc pierdolenia…
– Obyś okazał się taki mocny nie tylko w gębie.
– Jeszcze będziesz błagać o litość.
– Chyba ty.
– Tak cię załatwię, że przez tydzień jeszcze nie będziesz mogła chodzić… A ja ci przez ten tydzień nie odpuszczę – groził, wciąż obejmując jej biodra i zmuszając, by zaczęła się poruszać w przód i w tył. – Zasłużyłaś sobie na to.
– Nie wytrzymasz… – syknęła Ikari, chwytając się jego rąk i samej regulując tempo. – Zajadę cię, zanim ta noc się skończy.
Grimmjow roześmiał się chrapliwie i ściągnął ją z siebie, przesuwając się nad Ikari. Roztrącił jej nogi ręką i ponownie wszedł w nią, opierając ręce po obu stronach Jaggerjack. Pochylił się, by polizać jej piersi, obojczyk, szyję, wgryźć się w jej usta. Na jego wargach ciągle tlił się demoniczny uśmiech. Do twarzy było mu z dominacją, ale Ikari dostrzegała to, co kryło się pod tą drapieżnością. Zachłanność Jaegerjaqueza nie brała się znikąd. Król Hueco Mundo był spragniony.
I'm eating all your kings and queens
All your sex and your deamons
Hagane widziała to w jego kobaltowych ślepiach – nienasycone pragnienie, którego nikt jeszcze nie zdołał ugasić. Szósty pożądał jej, bo instynktownie czuł, że ona miała szansę to zrobić. I to miało znaczenie, że właśnie Jaggerjack pod nim leży i to dlatego tak długo powstrzymywał swoje żądze, dla niej oszczędzał siły, stąd brał się jego zapał, bo to z nią chciał się spróbować. Z nią dzielić się gniewem i śmiechem. Odkąd pierwszy raz przelał jej krew, wiedział, że to jej powinien oddać swoją samotność.
I bynajmniej nie zamierzał prosić tej dziewczyny o żadne pozwolenie.
Wtargnęła na jego terytorium. Teraz musi podnieść tego konsekwencje.
Na jego zasadach.
Nie, nie zamierzał jej złamać. Jaggerjack tak na niego działała dlatego, że była Jaggerjack i nie chciał tego zmieniać. Chciał ją chronić, bo to było tak naturalne, że kazał mu to jego instynkt przetrwania. Bo mimo, że była inna, była też zbyt podobna, by mogło być inaczej.
As I begin to lose my grip
On these realities your sending
Tak musi się stać.
Zdawało się, że kiedy już raz uwolnili swoje emocje, tego popędu nie można było zatrzymać, tak jak nie można zatrzymać rozpędzonej lawiny czy szalejącego pożaru, który gaśnie dopiero, gdy sam się wypali. Albo gdy strawi już wszystko dookoła.
Kiedy Ikari kończyła, Grimmjow dopiero zaczynał, a kiedy Grimmjow kończył, Ikari znów zaczynała. I w ten oto sposób nie mogli wyjść z szatni.
– Dobrrra, dosyć, wynośmy się stąd – burknął po raz kolejny Szósty, a przerzucali się z Hagane tym hasłem już od kilku kolejek. – Te kafelki są takie niewygodne – skarżył się, ale jego pożądliwy wzrok ślizgał się po krągłościach Ikari. – Kręgosłup mi przy tobie wysiądzie…
– Takiś delikatny? – Usta kapitan rozciągnęły się w pobłażliwym uśmiechu. Jej oczy również ciągle błyszczały z podniecenia.
– Nie, po prostu nie mogę iść na całość, bo boję się, że cię wkomponuję w podłogę – odmruknął, przyglądając się wchodzącej pod prysznic Ikari i oblizując usta.
– Oj joj joj… Szósty Espada, Grimmjow Jaegerjaquez czegoś się boi? – szydziła, kiwając na niego zachęcająco palcem. – Od kiedy to jesteś taki niby szarmancki, żeby się przejmować takimi drobnostkami?
– Nie jestem żaden szarmancki, co to w ogóle, kurwa, za słowo? – oburzył się, ale wszedł za nią pod prysznic, a jego ręce odgarnęły z pleców dziewczyny mokre, ciemnoniebieskie włosy. – Po prostu możemy to samo robić w łóżku. Całe plecy masz posiniaczone.
Poczuła ukłucie w miejscu, które dotknął na jej łopatce, ale mimo to odwróciła się do niego i postukała się palcem w skroń.
– Siniaki? – spytała z niedowierzaniem. – Grimmjow, siniaki? Jeszcze niedawno zapakowałbyś mi w plecy Panterę i nawet by ci do głowy nie przyszło, żeby się przejąć tym, jak szybko się wykrwawię.
Espada zmarszczył brwi i wszedł pod strumień wody, przygarniając ją do siebie zaborczym ruchem ręki.
– Nie wracaj do tego – zawarczał, a Ikari trochę wystraszyła się błyskawic, jakie przeszyły jego kobaltowe spojrzenie. – Poza tym kosa w plery to była raczej twoja specjalność.
Hagane pierwszy raz odczuła ulgę na widok jego paskudnego uśmiechu.
Taste your mind and taste your sex
– Moja specjalność? – zamruczała seksownym głosem, obserwując jak woda spływa po jego twarzy, rujnując błękitną fryzurę Arrancara. – To może powinnam się przekwalifikować, hm? Zmienić branżę na jakąś… przyjemniejszą? – pytała, znów się za niego zabierając. – Co na to… twoja Pantera?
Chciał ją przystopować, przytrzymując za ramiona, gdy Ikari zaczęła osuwać się na kolana.
– Ikarrri… Wierz mi, że nie mam, kurwa, nic przeciwko… – Czy ona zdawała sobie sprawę, ile go kosztuje, żeby próbować się teraz powstrzymać? – Ale dokończysz później… Mieliśmy się stąd zabierać…
– Przecież małemu Espadzie się podoba…
– Małemu?!
– No dobra, nie jest wcale taki mały… – Jaggerjack zachichotała. – Ale pozwól mi się nim zająć, a nie będzie już żadnych wątpliwości…
– Śmiałaś mieć co do tego kiedykolwiek jakieś wątpliwości...? – sapnął.
Poddał się, puszczając jej ramiona i zakładając ręce za kark. – Będziesz tego żałować, maleńka…
Chciała coś odszczeknąć, ale Szósty pogroził jej palcem.
– Cicho. Nikt cię nie nauczył, że nieładnie się odzywać z pełnymi ustami?
Spod prysznica wyszli dopiero wtedy, gdy brakło ciepłej wody i piski Ikari zmusiły Espadę, żeby ją spod niego zabrać. Już się ubierali, ale Hagane nieopatrznie wypięła się w stronę Grimmjowa, wkładając sandałki. Nie zdążyła nawet ich zapiąć, gdy znów poczuła jego dłonie na swoim tyłku.
– Nie, nie, nie, już nie wolno…! – skarciła go, próbując się wyswobodzić, ale Szósty bez problemu jej to udaremnił.
– No co… Ty mogłaś, to ja też.
Potem raz jeszcze nie wytrzymała Ikari. Nie mogła się oprzeć, gdy Grimmjow wciągnął przez głowę koszulkę i tak uroczo potargał sobie przy tym niebieskie kudły.
Po tym ostatnim razie starali się już na siebie nawet nie patrzeć, żeby się nie prowokować i wreszcie udało im się wyjść z szatni, chociaż po drodze Espada próbował zaciągnąć kapitan do komórki na miotły. Na zewnątrz się rozdzielili, a właściwie Szósty zniknął, ukrywając swoją siłę ducha i używając sonido, trochę urażony, że udało jej się oprzeć i odmówić mu szybkiego numerka wśród środków czyszczących.
Hagane się nie spieszyła, próbując ochłonąć i naciągając na siebie roztargane kosode. Dotarła pod swój oddział, praktycznie nie używając shunpo. Stanęła przed swoimi kwaterami, patrząc na nie podejrzliwie. Na chwilę ogarnął ją stary lęk. Czy miała wierzyć w to, że Jaegerjaquez naprawdę czeka na nią w jej własnym łóżku, nie chcąc jej zabić, ale się z nią kochać? Nie, „kochać” to było złe określenie na to, co robił z nią Grimmjow.
Całe szczęście, że było już tak późno, bo jedynym kogo spotkała, przemykając się do własnego gabinetu, był Asuka.
– Pani kapitan? – Popatrzył na nią zdumiony. – Byłem pewny, że już wróciłaś… Słyszałem przed chwilą jakieś dźwięki z twojego biura…
– Tak, tak, to byłam ja, ale musiałam jeszcze na chwilę gdzieś wyskoczyć… Ale już nigdzie się nie wybieram. Dopilnuj, żeby już nikt mi dzisiaj nie przeszkadzał.
– O-oczywiście.
Kiedy stanęła przed swoimi biurem, ogarnął ją już całkowity atak paniki i tylko to, że Katakura wciąż ją obserwował, zmusiło ją, żeby wejść do środka. Zdominowała ją pewność, że to jakiś chory dowcip, podstęp, że Szósty będzie czekał na nią z otwartą Gargantą i obnażoną Panterą. Jednak, gdy tylko przekroczyła próg, przekonała się, że to nie obnażone Zanpakuto czeka na nią za drzwiami.
Zalała ją fala ulgi. I podniecenia. Przestała gorączkowe zaciągać kosode, które teraz rozchyliło się, zahaczając o jej sutki i ukazując krągły kształt piersi.
– Nie spieszyło ci się, co? Zdążyłem skoczyć po jakieś nie potargane przez ciebie łachy, a ciebie, kurwa, nie widać… – Złościł się, stojąc przed nią w samych bokserkach, które były…
– Czerwone? – parsknęła kapitan, strzelając mu z gumki. – Och, to zdecydowanie nie twój kolor…
– Nie? Żadna szkoda… – Oblizując się na jej widok, zaczął zsuwać bokserki, a Ikari, rumieniąc się, dostrzegła, że jest już gotowy do następnej rundy.
Zanim z jej cyjanowych oczu zniknął ostatni śladu lęku, Szósty miażdżył ją w swoich objęciach.
– Miałaś się mnie już nie bać, pamiętasz?
– Nigdy się ciebie nie bałam, Grimmy.
Rzucił ją na łóżko i sam wskoczył zaraz za nią. Kiedy rozchylił jej kolana, a jego niebieska czupryna znikła między jej udami, Ikari musiał wgryźć się we własny nadgarstek, żeby nie poderwać na nogi całego swojego oddziału. Kiedy Grimmjow znów się na niej położył, już się nie powstrzymywał, dając z siebie wszystko, a to w zupełności wystarczyło, żeby Ikari musiała później podbierać z funduszy ósemki kwotę, potrzebną na zakup nowego łóżka.
I'm naked underneath your cover
Covers lie and we will bend and borrow
Dochodziła trzecia nad ranem, gdy Jaegerjaquez odsunął się nieco, a z jego piersi wyrwało się głębokie westchnienie. Wydawał się wreszcie nasycony.
Czyżby w końcu opadł z sił?
– No i co? Jednak nie wytrzymałeś całej nocy – zadrwiła kapitan, wciąż dysząc.
Grimmjow wychylił się za krawędź łóżka i szybkim ruchem wydobył spod leżącej na podłodze hakamy swoje zanpakuto.
Miażdż, Pantera.
With the coming sign

The tide will take the sea will rise and time will rape
Ikari zbladła i zerwała się, siadając na łóżku. Takiej reakcji się nie spodziewała. A więc tak się skończy jej życie? Jednak dzisiaj umrze? Bo uraziła męską dumę?
– Co ty wyprawiasz? – zdziwił się Jaegerjaquez, kładąc po sobie kocie uszy, widząc, że Hagane drży, a jej cyjanowe oczy patrzą na niego z niezrozumieniem. – C-Co ty sobie, u diabła, właśnie pomyślałaś? – spytał gniewnie, ujmując jej twarz w swoją wykończoną teraz szponami łapę. Zrobił to na tyle delikatnie, że nie rozciął nawet jej policzka.
– N-No bo… P-Po co to z-zrobiłeś…? – wyjąkała, wciąż niepewna, czy może czuć się bezpieczna, a zdała sobie sprawę, że nawet nie pamięta, gdzie jest jej Zabójca.
Prawdopodobnie w pijalni, bo stamtąd prawie nie wychodziłam.
– Głupia Ikarrri – warknął Grimmjow, kręcąc głową. Złapał ją za ramiona i położył z powrotem, górując nad nią w swojej wyzwolonej, zwierzęcej formie. – Dalej mi nie ufasz – rzekł jakoś smutno, ale zaraz swoim zwyczajem uśmiechnął się szyderczo. – Nie wiedziałaś, że ressurection regeneruje wszystkie arrancarskie siły?
– Oj.
– „Oj”? Niezbyt entuzjastycznie…
– A co mam ci powiedzieć?
– Nie wiem… Coś w stylu „Hell, yeah!”?
– To TWOJE diabelne moce się odrodziły!
– Ktoś tu ma dosyć?
W odpowiedzi objęła go za szyję, wplatając palce w jego długą, błękitną grzywę, która spływała na jej ciało i zaczęła go całować.
Dosyć? Nigdy. Nie w tej formie. W żadnej. Jako Pantera na nowo obudził jej pożądanie, jakie zaspokoił w swojej ludzkiej postaci. Znów ogarnęła ją gorączka. I ciekawość, jak spisze się Szósty tym rzem.
Paradoksalnie, dziksza postać Grimmjowa była o wiele łagodniejsza. Może bał się swojej siły? Hagane widziała, że znów stara się kontrolować, ale robiła wszystko, żeby wyzwalać w nim agresję, dając mu do zrozumienia, że niewskazane jest, by się hamował. I Szósty w końcu przestał nad sobą panować.
Ten jeden raz pozwoliła mu zostać do rana. Po prostu nie miała już siły na to, żeby się kłócić, kazać mu się wynosić i wyrzucać z łóżka.
Tej nocy pierwszy raz od bardzo dawna nie miała problemu z zasypianiem. Padła od razu, gdy z nią skończył, leżąc na naznaczonym Getsugą brzuchu Espady. Zaspokojona i szczęśliwa.
In this world now I am undying
I unfurl my flag my nation helpless
Grimmjow, bawiąc się bezwiednie chabrowymi kosmykami, wrócił do swojej bardziej ludzkiej postaci i skrzywił się, patrząc na długie rozdarcia na ramieniu Ikari, które pozostawiła jego łapa, bo nie zapanował nad sobą w chwili uniesienia.
Zajebiście… Będzie mieć następną pamiątkę po Panterze do kolekcji. Brawo, Szósty. Jak dalej będę ją tak ciachał, to w końcu nie będę musiał nawet składać na niej autografu, żeby było wiadomo, czyja to własność.
Blade skazy obok świeżych zadrapań uświadomiły mu, że trafił niemal w te same miejsca, które rozdarł podczas ich pierwszej walki w Hueco Mundo. Wtedy, gdy bezlitośnie przyparł ją do ściany i próbował…
Ale ona też nie pozostawała mi dłużna. Tch, dzięki niej nawet JA mam bliznę po Panterze.
Ikari przerwała jego myśli. Zaczęła się kręcić, mrucząc przez sen coś, co brzmiało jak „jeszczejeszczejeszcze”. Pełen dumy uśmiech podniósł kąciki ust Arrancara. Podciągnął ją wyżej, bo Ikari zsuwała się coraz niżej, we wciąż łatwe do pobudzenia rejony Grimmjowa, a kiedy to zrobił, dziewczyna ufnie przytuliła swój policzek do jego chłodnej, arrancarskiej maski.
Jaegerjaquez zamknął oczy, ale nie był w stanie zasnąć.
W końcu poczuł się głodny, a kiedy zdał sobie sprawę, że w zasadzie nie jadł nic cały dzień, zaburczało mu w brzuchu tak głośno, że nawet Ikari otworzyła leniwie jedno oko.
– Grimmjow, ty świnio… – mruknęła i odwróciła się na drugi bok.
– Tch… Tak za nic człowieka obrażać…
– Arrancara, nie człowieka. I nie za nic, tylko za cziterską odnowę sex many należy ci się jeszcze opierdol.
– Jakoś wcześniej nie narzekałaś – prychnął wesoło i wstał, wciągając na siebie espadowe, szerokie spodnie.
– Wyjdź oknem – powiedziała jedynie, widząc, Grimmjow się ubiera i starając się, by w jej głosie nie zabrzmiał ton zawodu.
– Macie tu jakieś budki z kebabem?
– Chyba cię pojebało – burknęła tylko, naciągając na siebie kołdrę. Słyszała, jak Szósty otwiera okno, żeby przez nie wyskoczyć, a kiedy zniknął, westchnęła ze smutkiem, starając się ponownie zasnąć. No bo czego się spodziewała? Że Grimmjow ucałuje ją czółko „na dobranoc”? Że przyniesie jej rano do łóżka śniadanie?
Albo że chociaż będzie chciał zostać na resztę nocy?
Jednak kiedy się obudziła w południe, leżała w jego objęciach. Gdziekolwiek Jaegerjaquez się włóczył, wrócił do niej, a Ikari wyraźnie czuła zionący od niego zapach sosu czosnkowego.