niedziela, 12 października 2014

10. MANIPULACJE: There was a world full of kings and queens (cz.1)



Minęły raptem trzy dni, a nastrój Grimmjowa zaczął wracać do normy, co oznaczało, że znikał jego luzacki sposób bycia, a wracała standardowa drażliwość. Chociaż „drażliwość” jest mocno przesadzonym eufemizmem, określającym zwyczajowe, chamskie zachowania Arrancara i jego pragnącej destrukcji wszystkich i wszystkiego natury. A teraz śmiało można było do tego wszystkiego doliczyć jeszcze frustrację seksualną, bo Espada bardzo szybko przyzwyczaił się do pracowitych nocy w oddziale ósmym i samotne obracaniu się w łóżku z boku na bok było mu wybitnie nie w smak. Najwyraźniej był osobnikiem poddanym na łóżkowe uzależnienia, bo właśnie prezentował sobą klasyczny przypadek ćpuna na detoksie. A krążący po Seireitei Espada na głodzie mógł w znaczący sposób zagrażać otoczeniu. Na razie jedynie demonstrował wszem i wobec swoje niezadowolenie i jeszcze nikomu nie stała się od tego krzywda, ale pozostawało kwestią czasu, aż Jaegerjaquez wróci do starych nawyków.
 Tej nocy śniła mu się Ikari, dlatego był w jeszcze gorszym humorze. Nie dlatego, że znów nie miał kto się zająć jego zwykłym, rannym problem, ale bardziej z powodu nowego uczucia, jakiego doświadczył, gdy leżąca obok Hagane, której rozmyte, nieprzytomne spojrzenie błądziło po jego twarzy, jak zwykle, kiedy ją zaspakajał, okazała się jedynie senną marą.
The other night
I had a dream
Zerwał się z łóżka, wpatrując się w jego pustą połowę i czując coraz większą złość. Kiedy zrozumiał, że powodem jego zdenerwowania jest fakt, iż sen nie okazał się prawdą, zrozumiał też, że kolejnym uczuciem jakiego nauczyła go Ikari było rozczarowanie. Nie spodobała mu się pustka, jakie ze sobą niosło, bo pojął, że zdążył się odzwyczaić od zasypiania w pojedynkę. Polubił kołysanki Ikari, która zawsze mruczała w poduszkę jeszcze długo po tym, jak z niej zszedł, aż zasypiał, a niewymuszony, zadowolony uśmiech zastygał pod jego maską.
A co mu pozostało teraz? Przyłapał się na tym, że coraz częściej zaczyna sobie wyobrażać, jak wygrywa mecz, a Jaggerjack ciągnie go do szatni, żeby obdarować wygraną z zakładu. Ale on nie pozwoli sobie dogodzić między szafkami drużyny, nie tym razem. Tym razem zawlecze Shinigami do Hueco Mundo, gdzie w końcu będzie mógł poczuć się jak król, gdy jego królowa będzie mu usługiwać.
There was a world full of kings and queens
  Kobaltowe oczy zasnuła mgła. W jego wyobraźni właśnie pozwał się obsłużyć niebieskowłosej kapitan, siedząc rozpostarty na krześle Aizena i zaraz weźmie ją na zimnym marmurowym blacie, przy którym kiedyś zbierała się cała Espada…
Piłka trafiła go prosto w łeb. Grimmjow boleśnie przygryzł sobie język, którym właśnie oblizywał spierzchnięte wargi. Oberwanie piłką sprawiło, że zrobiło mu sie ciemno przed oczami. Przykucnął, trzymając się oburącz za głowę.
– Jaegerjaquez, ty ofermo… ­– Ichigo zjawił się przy nim i dźgnął wskazującym palcem, żeby sprawdzić w jakim stanie znajduje się Espada. – Ej, żyjesz?
Grimmjow warknął coś niezrozumiale, spluwając krwią.
– Co z tobą dzisiaj jest? Grasz jak jakaś ciota. – Kurosaki postanowił nieco go opierzyć, korzystając z okazji, że Szósty nie jest aktualnie w stanie się odwinąć. – Jeśli ty masz być naszą tajną bronią, to jesteśmy naprawdę, naprawdę bardzo przegrani…
– Spierdalaj. Wygram ten mecz, choćbym musiał najpierw zabić przeciwną drużynę.
­– Przyznam, że tego się właśnie obawiam. I martwi mnie twoja motywacja, wiesz? Nieodpowiednio cię pobudza.
– Martw się lepiej o ten swój pomarańczowy łeb, żebym ci go nie upierdolił. Z chęcią rzuciłbym nim za dziesięć punktów.
– Pozwoliłbym ci na to podczas meczu, ale nie mam żadnej gwarancji, że trafisz choćby spod kosza.
­– Jeśli twój baniak jest tak pusty, że go zniesie, to masz rację.
– W takiej formie jak dzisiaj nie trafiłbyś nawet Panterą do pochwy.
– Zawsze trafiam Panterą do pochwy.
– Nie jestem pewny, czy mówimy o tych samych Panterach i tych samych pochwach… – Ichigo zmarszczył brwi i pokręcił na Espadę głową. – Co z tobą?
­– Jak to co? – Obok pojawił się Renji, który w odwrotnej proporcji do Grimmjowa z dnia na dzień tryskał coraz lepszym humorem. – Baba dała mu kosza, to teraz chodzi zmierzły.
       – Abarai, zajmij się tym koszem, którym powinieneś i nie interesuj się – poradził mu Ichigo, podejrzewając, że aby wytrącić Grimmjowa z równowagi potrzeba dzisiaj jeszcze mniej niż zazwyczaj.
– Ja tylko dbam o naszego skrzydłowego.
– W jaki sposób? Wkurwiając go?
– Nie no, mogę się przyłożyć. Na przykład znaleźć mu inną pizdeczkę, o ile zostały tu jeszcze jakieś odważne, których nie przerazi niebieskie owłosienie. Wtedy niewyżycie nie będzie przeszkadzać mu w grze.
Grimmjow zaryczał ze złości i złapał porucznika za koszulkę.
We were divided
We were the same
– Ty sobie, szmato, uważaj, bo zaraz ci usunę te twoje dziary, nieważne dokąd sięgają…
– Nie dla twojego brzydkiego pyska takie widoki. Ja wiem, że u was na pustyni to tylko hennę macie, ale my, prawdziwi faceci Shinigami, tatuujemy się na serio i nasze dziary się nie spierają, tak jak wasze cyferki…
– Jesteś pewien? – Dłoń Jaegerjaqueza rozświetliło czerwone cero. – Bo mam wrażenie, że jak cię obedrę ze skóry, to razem z nimi.
– Grimmjow. ­– Ichigo złapał go za ramię i z trudem odsunął od Renjego. – Nie wolno ci zabijać naszego rozgrywającego.
– On mnie sprowokował.
– Skup się na grze, to nikt cię nie będzie prowokować.
– Skup się na tym, żeby się pogodzić, że żadna cię nie chce – dodał swoje Renji. ­– A jak potrzebujesz regularnego bzykanka, żeby grać na poziomie, to znajdź sobie chwile czasu dla siebie wieczorem i nie używaj do tego więcej moich przyjaciół.
Przyjaciół?! Wszystkich swoich przyjaciół kiedyś dymałeś?! – Arrancara teraz trzymał nie tylko Ichigo, ale również Sado. – To ty się musisz pogodzić z tym, że po wygranym meczu to przede mną będzie klęczeć twoja przyjaciółka!
Roześmiał się szyderczo, czym dostarczył zadania Hisagiemu, który doskoczył do Abaraia, nim ten zdążył wyrywać się do bójki.
– Puść mnie, Shuhei! Jak dostanie w ten głupi pysk, to mu przejdzie ochota na zgrywanie playboya!
– Nic nie zrobisz. Arrancara nie można kontuzjować.
­– I tak jest bezużyteczny, odkąd zaczął myśleć fiutem i całkiem zrezygnował z używania mózgu!
– Skończ, Renji! Po co z nim w ogóle zaczynasz?!
– Gdyby tylko się nie napatoczył, drań skurwiały, mógłbym ją odzyskać… A on wpada tu, wszystko rozwala, dowala się do mojej dziewczyny, a my go jeszcze, pasożyta, utrzymujemy!
– Tch. Jeśli tylko o to ci chodzi, to sam sobie mogę zdobywać pożywienie. Zdążyłem zauważyć, że biega tu całkiem sporo mięsa Shinigami.
– To dlatego Ikari cię zostawiła? Nie mogła wytrzymać twojego żałosnego poczucia humoru? Czy może to przez ten twój żadny ryj? Na twoim miejscu postarałbym się, żeby ta maska zasłoniła też resztę twojej paskudnej gęby.
– UTŁUKĘ ŚMIECIA.
– Renji, zlituj się! Co w ciebie wstąpiło?!
Drwiący śmiech Arrancara zatrząsnął całą Seireiteią.
And we were free
But we all wore chains
– Jak to co? Utknął we frined zone! ­– Śmiał się coraz głośniej obserwując porucznika, którego twarz zaczęła komponować się z kolorem włosów. – A Jaggerjack wróci do mnie szybciej, niż się spodziewa, jak tylko zatęskni za codziennym piłowaniem…
­– Żebym ja cię zaraz nie przepiłował moim Zabimaru!
– Trzymaj się z dala, pedale!
– Oj, joj, joj… Czyżby ktoś się bał o swój tyłek?
– Zajdź mnie tylko raz od tyłu, a mój tyłek to będzie ostatnia rzecz, jaką będziesz w  życiu oglądał…
­­– Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz.
– Kutas.
– Fiut.
– Głupia cipa!
– Zdecydujcie się chociaż od jakiego rodzaju przyrodzeń się wyzywacie…
– Franca!
– Szmata!
– Zaraza!
– Syfilis!
– Twoja stara ma syfilis!
– Twoja stara zamiata piasek w Hueco Mundo!
– Twoja stara karmi karpie w stawie Kuchikich!
– Twoja stara jest taka stara, że może mówić do Barragana „gówniarzu”!
– Twoja stara wiesza pranie na Senkaimonie!
– Twoja stara pracuje na zmywaku u Szayela!
– Twoja stara poleruje porcelanę Byakuyi!
– Twoja stara myje okna w Las Noches!
– Twoja stara szoruje podłogi w Seijōtōkyorin!
– Twoja stara jest taka gruba, że Yammy przy niej to anorektyk!
– Twoja stara jest taka głupia, że kroi kotlety Zanpakuto!
– Twoja stara chodzi na korki do Wonderweissa!
– Twoja stara nie ma bankaia!
– Twoja stara hoduje Hollowy!
– Twoja stara czyściła okulary Aizenowi!
– Twoja stara myśli, że Espada to organizacja charytatywna!
– Twoja stara nie znała twojego starego!
– Długo jeszcze?! – Ichigo puścił Espadę i stanął między nimi, zostawiając Arrancara w rękach Chada. ­– Jesteście pierdolnięci!
– To tak teraz mają wyglądać wasze treningi? – Na boisku pojawił się kapitan szóstego oddziału, którego najwyraźniej przyciągnęły tutaj porykiwania własnego porucznika i Espady.
Abarai natychmiast umilkł i odepchnął od siebie Hisagiego, stając na baczność.
– Nie, kapitanie! Przepraszamy za nasze zachowanie. Ta niesubordynacja więcej nie powtórzy.
– Mi to wygląda na zaledwie rozgrzewkę – powiedział spokojnym tonem Kuchiki, zauważając nie mający nic wspólnego z subordynacją uśmieszek Grimmjowa. – Zapewne  będzie coraz gorzej. Nie mogę pozwolić, żeby mój oddział dalej brał udział w tej farsie.
– Luuuz, Byakuya. – Ichigo próbował zbagatelizować sytuację. – Potrzebujemy tylko dobrego trenera i…
– Tak? A skąd weźmiecie „dobrego trenera”? – Cyniczny uśmiech nie sięgnął oczu Byakuyi.
– Może pan by się zgodził, Kuchiki? – zapytał z nadzieją Ichigo.
Byakuya tylko na niego popatrzył. Chłód jego spojrzenia mówił sam za siebie.
– Renji, idziemy – przywołał do siebie porucznika i nie zważając na jego „ale” odwrócił się, żeby odejść. Reszta drużyny obserwowała, jak dostojna postać kapitana sunie przez tartan, a Abarai obskakuje go ze wszystkich stron, gorączkowo starając się go do czegoś (zapewne do nie cofania pozwolenia na jego grę) przekonać.
– Mamy przesrane – Hisagi podzielił się swoim spostrzeżeniem z właściwą dla siebie dawką optymizmu. –  Ichigo, nic więcej sami nie zdziałamy. Byakuya ma rację. Albo zmieniamy dyscyplinę na MMA albo…
Kurosaki przytaknął.
– Znajdziemy trenera. Idę załatwić przeniesienie do Karakury – oświadczył Ichigo z poważną miną, ale nim zrobił krok w stronę oddziału pierwszego, zaczął się trząść. ­– Ten facet jest naprawdę s–straszny… Ale tylko on nam pozostał.


Jaggerjack wcale nie radziła sobie ze sobą dużo lepiej niż Espada, zwłaszcza że wzięła do siebie słowa Kyoraku i postanowiła na jakiś czas zrezygnować ze spożywania alkoholu. Chodziła więc trzeźwa i coraz bardziej wkurzona, zwłaszcza, że w spijaniu procentowych trunków zaczęła wyręczać ją Minako. Na Ikari bowiem zdawała się ciążyć jakaś dziwna klątwa, która działała mniej więcej tak, że jeśli tylko kapitan przestawała pić (a raz na dekadę może faktycznie znalazła ku temu dobry powód lub po prostu jej organizm sam prosił się o detoks), natychmiast ktoś z jej najbliższego otoczenia zaczynał za nią nadrabiać. Dlatego jej przyjaciele szybko przestali ją upominać, wychodząc ze słusznego założenia, że skoro wątroba Ikari i tak już jest zniszczona, to przynajmniej ich wątroby powinny wytrzymać, żeby było z czego robić ewentualny przeszczep.
Pierwszy kryzys, bynajmniej nie związany z alkoholem, Hagane odczuła jeszcze zanim wybiegła z bramy. Przez chwilę chciała zawrócić, złapać Grimmjowa i przyznać, że oczywiście, że nikt nigdy nie posunie jej lepiej, niż on, Szósty Espada, ale ona, Ikari, już taka jest, że lubi się gniewać, zwłaszcza, gdy jest o co, a gniewa się zazwyczaj długo i mocno. Tak tak, taka już jest, ale gdyby była inna, być może wtedy on, król Hueco Mundo, nigdy nie zwróciłby na nią swej królewskiej uwagi.
Takie uczucia kołatały się w jej rozgrzanej żalem i złością duszy, ale na szczęście wtedy dogoniła ją Minako, wyzywając na Hitsugayę, Grimmjowa, Hitusgayę, Gotei, Hitsugayę i cały system Soul Society, co utwierdziło Ikari w przekonaniu, że dobrze czyni, wiejąc stąd w podskokach. Bo jeśli na tym etapie… Nie, słowo „związek” nie mogło przejść nawet przez jej myśli. Relacje, jakie łączyły ją z Jaegerjaquezem, były naprawdę… No, ciężko było je zamknąć w jakimś schemacie, tym bardziej, że Ikari bardzo bała się wszelkiego szufladkowania. W każdym razie, jeśli na tym etapie ich… znajomości, odpuści i pokaże Grimmjowowi, że ten może sobie robić, co mu się żywnie podoba… NIE. Ikari od zawsze nie mogła ścierpieć żadnych roztaczanych nad jej osobą kontroli. NIE. Hagane sama dla siebie była kapitanem i nikt nie miał prawa… Nikomu nie pozwoli. Z nikim innym nie podzieli się tą władzą.
But it was cold
Dark as the night
Kichnęła głośno raz, a potem drugi, a kiedy do jej uszu doszło niemrawe „Na zdrowie”, dochodzące z pokoju, Ikari wyrzuciła przez balustradę niedopałek papierosa i wycofała się z balkonu, rozcierając zmarznięte ramiona. Pogoda wyśmienicie oddawała jej nastrój. Zrobiło się pochmurno, szaro i zimno, choć wrzesień zaczynał się dopiero od jutra. Ponieważ kasy, jaką zarzucił im Kyoraku, wcale nie było przesadnie dużo, zapewne z tego powodu, że w Kalifornii roztrwoniły naprawdę sporo pieniędzy (w zasadzie roztrwaniała je Ikari, racząc się z początku samymi wykwintnymi drinkami, aż w miarę topnienia funduszy skończyła na tanich mózgojebach), tym razem musiały wynająć tańszy pokój w niedużym motelu Chelsea, leżący na obrzeżach Tokio. I dlatego teraz Ikari szarpała się z drzwiami balkonowymi, których za żadne skarby nie mogła domknąć. W końcu upocona, czerwona na twarzy kapitan, wyczerpawszy cały swój zasobny słownik bluzgów, sprzedała drzwiom porządnego kopa i chociaż potem przez pięć minut skakała na jednej nodze po pokoju, tworząc wulgarne neologizmy, drzwi wreszcie się zamknęły.
– Dobrze, że wkrótce idziesz do szkoły – odezwała się Minako, obserwując kuśtykającą po pokoju Hagane.
– Bo co? – warknęła Ikari, siadając naprzeciwko podpitej Minako, która opierała się o stół, a w jej zamglonym spojrzeniu gorzało rozbawienie, kiedy tak przyglądała się poczynaniom przyjaciółki.
– Bo spotkasz się wreszcie ze swoim Grimmjo–podobnym przyjacielem.
– I co, kurwa, z tego?
– Jak dobrze pójdzie, uda ci się go zaciągnąć na przerwie do szkolnej toalety, a jak jemu dobrze pójdzie, przestaniesz wreszcie być taka uciążliwa.
– JA jestem uciążliwa?!
– Oj bardzo. Odkąd nie masz dostępu do hakamy Espady, ciężko z tobą wytrzymać.
– ZE MNĄ CIĘŻKO WYTRZYMAĆ?
– Kurwesko.
– Ty glisto… – Ikari zatrząsnęła się z oburzenia. – To TY przesiadujesz całymi dniami żłopiąc wińsko i marudząc, że ci zimno…
– Czyżbym wyczuwała nutkę hipokryzyjnego żalu?
– Hipo… – Ikari zacięła się w pół słowa, a jej nozdrza zadrgały gniewnie. Zaczerpnęła kilka nerwowych wdechów, patrząc uważnie na rudą. – Dobra, może jestem hipokrytką. Może jestem seksualnie sfrustrowana. Ale widzisz, taka frustracja dotyczyć może tylko kogoś, kto ma w tych sprawach jakieś doświadczenie.
Minako parsknęła, a ponieważ alkohol dzisiaj wprawiał ją w dobry humor, nie dała się sprowokować. Zamiast tego wstała po szklankę, odlała do niej trochę wina i podsunęła Ikari pod nos.
– Dobrze, więc… opowiedz mi.
– O czym mam ci opowiedzieć? – Hagane wpatrywała się w szklankę, przełykając nerwowo ślinę.
– O swoim doświadczeniu... Jaki on jest w łóżku...
– Kto?
Minako uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
– Kuźwa, mój stary!
– Ishhin?! A skąd mam wiedzieć takie rzeczy?! Nidy nic mnie z twoim ojcem nie łączyło!
– Co za kretynka. Podstawić ci pod nos alkohol i już szlag trafia twoje szare komórki. Pytam się o tego ciula Grimmjowa. Póki jestem nie do końca trzeźwa, możesz mi się zwierzyć z tego, jak Espada radzi sobie w tych sprawach… Czy Arrnacarzy mają większego i czy wytrzymują na tyle długo, żebyś…
W tym momencie szok Ikari minął i dziewczyna roześmiała się głośno.
To była jej charakterystyczna cecha. Równie szybko, jak wpadała w gniew, wybuchała śmiechem i właściwie było to bardzo proporcjonale – Ikari śmiała się tak samo dużo, jak tak dużo się wkurwiała i obie te rzeczy lubiła robić równie często.
Na chwilę odbiegała myślami od rzeczywistości. Nie wiedzieć czemu, te dociekania Kurosaki przypomniały jej moment, kiedy pierwszy raz spotkała Grimmjowa.
Szare piaski Hueco Mundo. Ten upiory, ogromny, cienki sierp księżyca. Jego dzikie spojrzenie.
We were the fire on the monolith skies
– A co cię to obchodzi? – spytała, gdy już się uspokoiła.
– No o babskich sprawach chciałam pogadać. Ciebie jak się za język nie pociągnie to farby nie puszczasz.
– Tch. I kto to mówi. Kręciłaś na boku z tym gówniarzem i jakoś nie powierzałaś mi swoich tajemnic.
– Sama nie byłaś lepsza. Jakbyś nie wywaliła Grimmjowa na środek Seireitei w samych gaciach, to może dalej bym nic na sto procent nie wiedziała.
– Ja i Szósty to zamknięty temat. Nie było i nie ma o czym mówić.
– Wątpię.
– A tobie to nie ciągnie od kapitana zimą jak se tak razem…
– Spieprzaj.
– No co, sama chciałaś podyskutować na łóżkowe tematy. Dawaj, jak macie jakieś problemy, to może ja, jako bardziej doświadczona koleżanka, będę mogła jakoś pomóc.
– Ty się trzymaj lepiej tego swojego błękitnogrzywego ogiera… Przepraszam, „ogra” miałam na myśli… I nie interesuj się moim kapitanem.
Ikari roześmiała się perliście.
– No nie wiem, nie wiem czy mogę mu popuścić… Obiecałam sobie, że zaliczę każdego od porucznika wzwyż, zanim rzucę tą robotą. Oprócz Mayuriego, bo nie jestem pewna co ten gnojek ma między nogami.
– Powodzenia z Byakuyą! – Minako też się rozweseliła, ale nagle raptownie spoważniała. – Coś ty powiedziała? Jak to – rzucasz robotą?
– Och tak mi się tylko powiedziało – żachnęła się Hagane, ale odwróciła wzrok i podrapała się z przejęciem po nosie.
­– Raczej wymsknęło. ­– Ciepłe oczy Kurosaki zwęziły się podejrzliwie. – Gadaj, co ty kombinujesz.
The place between truth and overrated
– Wiem, że Centrala chce się mnie pozbyć – oznajmiła Ikari, a ponieważ nie zobaczyła na twarzy Minako zaskoczenia, syknęła zjadliwie. – Wiedziałaś, prawda? I nic mi nie powiedziałaś.
Kurosaki milczała. Odezwała się dopiero, gdy cisza znacznie się przedłużyła.
– Ikari, Czterdziestu Sześciu to banda skurczysynów i w życiu cię nie oddamy na ich pastwę.
Bała się, że Ikari prychnie lekceważąco na te słowa i nie zawiodła się.
– A co ty możesz! – fuknęła opryskliwie Jaggerjack. – Gotei, banda półgłówków i konfidentów, którzy wiecznie coś kombinują. Wszyscy wpieprzajcie się w moje życie. Nie rozumiem, czemu to ciebie i twoje bezużyteczne zanpakuto znowu wysłano ze mną na misję do świata ludzi? Jesteś niższa stopniem i tak naprawdę powinnaś wykonywać moje pole…
Minako walnęła pięścią w stół, przerywając pretensje Ikari, która spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę.
– Po pierwsze. Jesteśmy z innych dywizji i nie masz prawa mi rozkazywać. Po drugie, nie jako porucznik, ale jako twoja pieprzona przyjaciółka stoję za twoimi plecami i mam zamiar za nimi zostać, choćbyś wysłała mnie z powrotem do laboratorium Szayela. Po trzecie, nikt mnie nie wyznaczył, żebym cię pilnowała. Ani sama też się nie zgłaszałam. Nie tym razem. Ty masz dosyć, okay, ale ja też mam pewnych rzeczy powyżej uszu. Lada dzień mają tu podesłać kogoś, kto będzie miał na ciebie oko, bo wyobraź sobie, że ja też mam swoje życie…
Jeszcze przez chwilę patrzyła Stalowej w oczy, po czym opróżniła do końca szklankę z winem i wstała raptownie od stołu z zamiarem opuszczenia pokoju, ale wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
We could've see it
What we created
– KTO TAM?! – wrzasnęły obie, ale zamiast odpowiedzi pukanie się powtórzyło.
Minako z sykiem poderwała się z krzesła i poszła otworzyć. Na końcu języka miała co powie obsłudze tego żałosnego motelu, jeśli przyszli opieprzyć je, że zakłócały ciszę nocną.
  NIE OBCHO… –  urwała, otwierając drzwi i przyglądając się stojącym na progu postaciom.
– No? Kto to jest? – Ikari odchyliła się na krześle, chcą sprawdzić, kto przyszedł i zgodnie ze swoim fatum po niecałych pięciu sekundach wylądowała na dywanie, stękając głośno z powodu stłuczonego krzyża. Próbowała się jakoś wygramolić z połamanego krzesła, ale wtedy oślepił ją błysk wygolonej głowy.
– Aleś niepięknie rypnęła… ­– Usłyszała cmoknięcie i z drugiej strony nachyliło się nad nią fioletowe, ozdobione żółtymi piórkami oko.
Chwycili ją pod pachy i wywindowali do pionu, a kiedy stała już o własnych siłach, najpierw Ikkaku wymierzył jej ojcowskiego w potylicę, a potem Yumichika dołożył na tyłek Ikari zamaszystego klapsa. Kiedy oboje zerknęli na Minako, ta zasalutowała, w Shunpo porwała kurtkę i wypadła przez wciąż otwarte drzwi.
– ZA CO?! – wrzasnęła Hagane, jedną ręką rozcierając tył głowy, drugą prawy pośladek. – Yumichika, łajdaku! Jaką ty masz ciężką rękę! Za co!
– Za to, że zadajesz się z brzydkimi Espadami.
– Za to, że znowu uciekłaś, zamiast go rozwalić. – Madarame rozsiadł się za stołem i jednym haustem wypił szklankę wina, której Ikari nie zdążyła tknąć. – Jesteś tchórzem, Hagane.
Ikari rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zacisnęła pięści.
– Miałam z nim walczyć, choć wiedziałam, że ma założone limity?
Wiedziałaś? Przecież sama mu jeden dołożyłaś ­– parsknął Ikkaku, patrząc na dziewczynę spode łba. – Marna wymówka. Jesteś po prostu słaba.
Kapitan zaczerwieniła się na te słowa.
– Nie masz prawa tak się do mnie odzywać, Madarame…
– Niby czemu? Ciężko ci unieść prawdę?
– Nie, nie jestem słaba. Już dawno ci to udowodniłam. Zostałam kapitanem i…
– Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ten argument do mnie nie trafia – wszedł jej w słowo oficer jedenastego oddziału. – Pokonaj wreszcie tego skurwiela, to ci uwierzę, że jesteś silna.
– Nie zrobi tego, Ikkaku, więc możesz przestać jej wjeżdżać na ambicję – odezwał się Yumichika, wzdychając i siadając na jeszcze jednym wolnym krześle. ­–  Nie jest za słaba. Jest zakochana. Nie widzisz?
If I could just see it all
Would I be able to accept what I can't control?
Ikari nie wiedziała, kogo  w tym momencie ma większą ochotę zabić. Kogoś, kto nazywa ją słabą, czy zakochaną.
– Wiem, że ma do niego słabość – warknął Ikkaku. – słabość też miałem na myśli.
Ikari się zdecydowała.
– Odszczekaj to, w tym momencie! – Doskoczyła do Yumichiki, chwytając go za jego pomarańczowy golf. – Możecie mi ubliżać od tchórzy i słabeuszy, ale nie próbujcie ze mnie robić jakiejś zakochanej wariatki!
– A więc zaprzeczasz jakoby do czegoś między wami doszło? – Ayasegawa uśmiechnął się znacząco.
– DO TEGO NIE TRZEBA BYĆ ZAKOCHANYM!
– Czyli jednak?
– Zapewniam cię, Yumi, ty narcystyczny snobie, że jeśli coś… czuję do Arrancara, to w tej chwili ma to najwięcej wspólnego z nienawiścią.
– W tej chwili? ­– Trzeci oficer kontynuował swoją prowokację. – A w chwili, gdy rozbiera te swoje espadowe wdzianko te uczucia oscylują bliżej… – Wyciągnął rękę i palcem wskazującym kołował przy jej oczach, a gdy ta zaczęła podążać za nim wzrokiem, powoli opuszczał dłoń, sunąc w powietrzu palcem między piesiami Ikari, zatrzymując go na kilka sekund w okolicach jej serca. – A może niżej…
Hagane zawyła z bezradnej złości i uderzeniem odtrąciła jego rękę.
– Ty, Jaggerjack, taka niby w opozycji do Rady, taka niby anty, taka niby „jebać system”, a tańczysz, jak ci Czterdziestu Sześciu zagra…
– Co ty ode mnie chcesz, Madarame?!
– Uświadomić ci, że twój ”zajebisty” plan bratania się z wrogiem, jest tak naprawdę ich planem i nie wierzę, że dałaś się w to wpakować… To Arrancar. Zapomniałaś już ile krzywd wycierpieliśmy z ich rąk? On osobiście nie raz próbował cię wykończyć i ciągle coś, gnida, mąci. – Ikkaku przygarbił się, opierając łokcie o kolana i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w dywan, wsłuchując się w przyspieszony oddech Ikari, która wciągała przez usta powietrze. – Manipulują tobą. ­– Zadarł głowę, by na nią spojrzeć. W słabym motelowym świetle czerwone cienie wokół jego oczu nadawały jego twarzy demonicznego wyglądu. – Nie daj się wrabiać. Im bardziej zbliżasz się do Hueco Mundo, tym bardziej się oddalasz od Społeczności Dusz. Jesteś ślepa? Sama palisz za sobą mosty. Chcesz im dostarczyć powodu, żeby uznali cię za zdrajczynię i wsadzili do jednej celi razem z Aizenem?
Ayasegawa uciszał dłonią Ikkaku, który zaczął podnosić głos.
– Musisz z tym skończyć, Ikari – dodał od siebie.
Cyjanowe oczy zapłonęły, a obraz Szóstego wypełnił myśli Hagane.
Jego włosy były mokre, jego spojrzenie poważne, jego głos zdecydowany.
Nie wracajmy do tego, powiedział.
Nie chcę już walczyć, napisał.
KŁAMAŁ.
Nie teraz, Kirai.
– Wiem, co mam robić, nie będziecie mi mówić… – Odwróciła się, czując pieczenie pod powiekami. – Jak będzie trzeba, to go zabiję, to chcieliście usłyszeć?!
I don't think I need you anymore
Take your words, and your lie I don’t need it!
– Okazja do tego może ci się przytrafić prędzej, niż sądzisz. – Na wąskich ustach Ikkaku pojawił się wredny uśmiech.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała Hagane przez zaciśnięte zęby, zabierając z wieszaka swoją skórzaną kurtkę.
– Nasi kochani koszykarze od siedmiu boleści przeszli z nami przez Bramę. Będą trenować teraz w Karakurze.
– Myślisz, że Espada będzie miał czelność ją tu nachodzić, wiedząc, że jest w naszym towarzystwie? – Yumichika kierował pytanie do Madarame, ale to Stalową chciał podpuścić.
– Tym bardziej. Znaczy… Bez obrazy, ale Ty, Yumi, nie wyglądasz na kogoś, kto może stanowić dla niego zagrożenie… Ala ja to co innego.
– Taki łysol? Phi.
– Spokojnie, jeszcze zobaczymy kto tu do kogo będzie biegał. – Ikkaku utkwił surowe spojrzenie w Ikari, a kiedy ta ze złością trzasnęła za sobą drzwiami, przybili sobie z Ayasegawą piątki.
– Jedenastka kontra szóstka, jeden do zera. – Zaśmiał się Yumichika. – Miejmy nadzieję, że proces resocjalizacji Stalowej właśnie się rozpoczął i wybijemy jej z głowy głupoty.
– Jeśli twój pomysł nie wypali, zrobię to swoim bankiem.
Yumichika zachichotał i wsparł brodę na wnętrzu dłoni.
– Renji miał rację. Ona chce odejść.
– Po jego trupie. I moim też.
– Naszym.
– Naszym ­– zgodził się Ikkaku.

8 komentarzy:

  1. Dobra, nie, ja się nie będę denerwować. Następnym razem będę pamiętać, że najpierw trzeba się zalogować, ewentualnie skopiować treść komentarza przed opublikowaniem. ^^
    Ostatnio moja duma bardzo się hm, rozwinęła, możnaby powiedzieć, że zajmuje pierwsze miejsce na moich uczuciach, więc uśmiałam się, kiedy piłka trafiła Grimmjowa prosto w łeb, kiedy rozmyślał o brzydkich rzeczach. xD
    Z wielkim zadowoleniem stwierdzam, iż "rozmowa" między Renjim, Grimmjowem a resztą wyszła tak bardzo realistycznie... Wcale nie jest wulgarna czy brutalna. Spędziłam wiele czasu, powiedzmy, że około 12 lat między chłopakami i wiem, że tak właśnie reagują zakochane osobniki walczące. Naprawdę, bardzo BARDZO podoba mi się ten fragment.
    Tak samo, zmiana "alkoholowej" warty. Życiowo, autopsyjnie...?
    Po za tym, Ikkaku and Yumichika Sekjurity. Zazdroszczę Ikari, sama chciałabym ich na ochroniarzy. Pomimo ich przynależności oddziałowej, charakterów, czy zachowań, są idealnymi do tej roli. Kocham. Kocham najbardziej.
    Uważam, iż ten rozdział jest hm, przełomowy? Z nastroju jeszcze świątecznego, z sielanki ten prowadzi bliżej do rozwiązania całej problematyki jaką podejmuje Droga.
    Kocham. Klepię po plecach. Jest dobrze. A nawet zajebiście ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To żeś mi nasłodziła, z nadmiaru cukru dzisiaj nie zdołam zasnąć.
    Męczyłam się cały dzień z tym rozdziałem i nie jestem do końca zadowolona.
    Jeżeli przeczytałaś drugi raz, to zapewne zauważyłaś sporo zmian... Może kosmetycznych, takich jak pantery i pochwy, ale...
    Hm.
    Wiesz ze znalazłam tu coś, na co wydawało mi się, że wpadłam dopiero parę dni temu? Znaczy tutaj to pada w formie żartu, ale jednak tak będzie riiiiiliiii.
    Hm.
    Jedno jest pewne. Na dzisiaj mam dość Manipulacji. (wgl ten tytul pasuje lepiej czy gorzej?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam pochwy i pantery, uśmiałam się ^^
      Ja powinnam pisać magisterkę na temat manipulacji.
      Tak, pasuje tu ten tytuł.
      ^^

      Usuń
  3. Kurwa.
    Bardzo, bardzo, bardzo źle.
    Trzęsłam się ze śmiechu przy kłótni Grimma i Renjiego <6
    Dlaczego mi to robisz, Wilczy? Wchodzę na Szóstkę, myślę "tym razem musiała coś spieprzyć, no musiała po prostu, hehehe", z drugiej strony boję się, że w którymś momencie coś faktycznie nie pyknie. I NIGDY, KURDE, NIE MAM RACJI!
    Czy to nie irytujące, kiedy cały czas czytasz ode mnie pochwały, komplimenta itpe itekurwade? Nie mam do Ciebie siły po prostu. I jeszcze "Fly on the wall". Nie poinformowałam Cię, że będę nalegać byś pomogła mi w stworzeniu playlisty, mojej prywatnej? Bo "Courtsey call" i "Dance with the devil" słucham na okrągło. NA OKRĄGŁO!! PRZEZ CIEBIE!! Staram się być kulturalna, fajnie by było napisać "bardzo fajna notka, Wilczy, wszystko tak spójnie napisane..." pierdolenie. Nie można tego zamknąć w tak banalnych słowach. I w ogóle nie ogarnęłabym, gdybym zobaczyła taki komentarz na Drodze, jak gdzieś taki będzie, obligatoryjnie masz mi dać znać. Napiszę taki opierdol za lekceważenie pracy autora, że wszyscy będą Ci tutaj walić solidne komentarze, że blogspot będzie miał problem.
    Jestem zdenerwowana.
    Zgadzam się z Pheonix, rozdział przełomowy, wreszcie coś powiedziano konkretnie, 46 leci sobie z nami w chu chu. Renji, bohater, ale wojnę o Hagane przegrał, musiał. A sama Ikari chodzi trzeźwa, coś jest nie tak.
    Nie jesteś do końca zadowolona? Ech... nawet nie mam siły Ci grozić. Pieprzenie. Majstersztyk, oto, co jest! Ale z tą gadką o łóżkowych wyczynach dwóch babeczek Shinigamów toś zniszczyła wszystko. Chociaż... nie, kłótnia Renjiego i Grimma jest faworytem. Czytałam trzy razy. Rozpłakałam się. Ze śmiechu, tak dla jasności. Do czego to wszystko kurde, zmierza? Nie, nie, Drogi jeszcze nie kończymy, absolutnie, w zadnym razie. To musi jeszcze potrwać, ja muszę się jeszcze pomęczyć z Twoją pisaniną. Nie myślisz wykupić kiedy praw autorskich i wydać Drogę? Będę stała na zjeździe fanów i grzecznie poczekam w kolejce aż mi podpiszesz, z dedykiem będę prosiła.
    Poważnie, nie znajduję słów żeby to wszystko opisać. To jest chyba taki moment, kiedy czytelnik zdaje sobie sprawę, że geniusz autora jest poza naszym słownictwem. Mówię zupełnie poważnie. Z zasady się wygłupiam i durnoty piszę (nie wszystko to durnoty, ale gadam i gadam), a tu... Znów piszę "chylę czoła i kłaniam się w pas". Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się na moich oczach. Ci ludzie są prawdziwi, mają kształty, kolory, zapachy, tak wyraźne, że to aż nienaturalne. Albo naturalne właśnie! Jak to robisz Wilczy?
    Piszesz i to CHCE się czytać, to się samo czyta! Jak to się dzieje? Nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, Wilczy. Naprawdę. Jak ja mogę tu coś jeszcze napisać? Zajebiste - to za mało. Faworyty? Kurwa, nocy mi nie starczy na wypisywanie, musiałabym skopiować przerażającą większość. Kurwa. Nawet to nie jest dobrym określenie. Nawet polska kurwa. Widzisz, co robisz?
      Wnioski;
      Chuj strzelił Grimmikę, przynajmniej na moment, póki mecz się nie rozegra.
      Nawet jak się rozegra, to coś pójdzie nie tak, bo w sprawę wmiesza się Seireitei.
      Ulquiorra i Arrancareczka (nigdy nie wiem, w którym miejscu powinno by podwójne "r") zjawią się pewnie przed meczem finałowym, ale jaki będą mieli i czy wgl wkład w fabułę? Info brak.
      Ktoś umrze. Na bank coś tutaj odwalisz. A Minako się rozstanie z Tośkiem, to już mus. Musi być trochę, kurde, tragedii. Albo Ika pójdzie do Hueco z Grimmem, ale nie do końca, bo oni będą chcieli Grimma sprzątnąć. O CO IM, KURWA, CHODZI?!! ZOSTAWCIE GRMMJOWA W SPOKOJU, PODŁE SUKINSYNY!!

      Wilczy? Wiesz, nie, mam to gdzieś! Motywuję Cię do roboty. Motywuję, jak skurwysyn. Jak będzie trzeba, to Ci cały magazyn piwa zafunduję, żebyś pisała. I Feniksowi tez, jak lubi. I... i kurde... a żeby Cię Hueco Mundo pochłonęło, Ty cholero jedna Ty!

      Jesteś mistrz.

      Nie znoszę i uwielbiam. Tylko Ty w całej tej parszywej blogosferze wprawiasz mnie w taki stan, motywujesz publikując rozdział i bez większych chęci sprawiasz, że MUSZĘ pisać, jak widzę Twoje wyczyny.

      "You are the Kim to my Marshall
      You're the Slim to my Shady
      The Dre to my Eminem
      The Elaina to my Hailie"

      Usuń
    2. I rób z tym, cholera co chcesz, albo nie rób nic.

      <6 :***

      Usuń
    3. "You are the Kim to my Marshall
      You're the Slim to my Shady
      The Dre to my Eminem
      The Elaina to my Hailie"

      MÓJ BOŻE, RHAN, IDĘ SIĘ KURWA W TO JUTRO WYDZIARAĆ!

      eeeey. eeeeeey. mam takiego pałera na noc teraz przez Ciebie, ze wgl pospane. pokurwasapane mam dzisiaj! O Jezu mam taką cheć Ci wszystko zaspoilerowac, odnieść się do wszystkich Twoich wniosków... :D

      KURWA TAKĄ MAM OCHOTEEE.


      Ale spróbuję się ograniczyć i powiem tylko tyle że masz pół na pół :P I rację i nie, ze swoimi domysłami :D A na pewno mylisz sie co do Ulqa i jego jednoosobowego frracion, bo DOSLOWNIE TUŻ PRZED NIMI skończyłam kopiowanie rozdziału i przed meczem pojawią sie kilka rrrazy ;)

      Także za tydzień zaczynamy od Czwartego :D

      Chyba, że się nie powstrzymam przez Cb i wrzuce cd szybciej! Boś mnie pięknie nakręciła!

      I słuchach CC, słcuhaj Densa, słuchaj Flaja, jako i ja słucham!! :D
      W zeszłym tygodniu udało mi się sporządzic biezaca liste do Drogi. Mam nadzieję, że coś z dalszego ciągu też ci wpadnie w ucho. UWAGA SPOILER MUZYCZNY: obczaj Warriors od imagine dragons. Sluchając wyobraź sobie rozróbę w Hueco. Poważną rozróbę. Szósty, Czwarty, Pierwszy, Shinigamy... Piąty, Ósmy, Kirai... Wyobraź sobie: Farewell, I've gone, to take my throne above
      But don't weep for me, cause this will be the labor of my love.
      A jak w cos grywasz, to obczaj ten teledysk, tak zupełnie z innej beczki, ale mi warriors z każdej strony przemawia.

      Noż kurwa, Rhan. Ja Cię motywuję do pisania? Jak ja Ciebie motywuje, to pomyśl co Ty robisz ze mną. Po prostu przemóż to przez 6... 4... przez 64! I oto objawi Ci się oszolomiony umysł Wilczego!

      A polska kurwa zawsze będzie dla mnie niebotycznym komplementem. <6 <4

      Będę Slim. Będę Kim. Chcę być! Jestem! Tak!

      Usuń
  4. Jeeeeejku, jakich ja sobie zaległości narobiłam, to niech mi Szósty wybaczy! No ale cóż... Matura to bzdura, ale jakoś zdać ją trzeba ;)
    Co do rozdziału, bardzo mi się podobał! Taki... Inny, nawet jak na Ciebie ;) Emocjonalny. Czytałam z zapartym tchem, kłotnia Grimma z Abaraiem strasznie mnie wciągnęła. Renji zaczyna mnie irytować, a nigdy bym go o to nie posądziła :p nie bardzo podpasowała mi końcówka ich awantury, gdy zaczęli się wyzywać od swoich starych, trochę za długo to robili jak dla mnie xD
    Pozdrawiam, idę dalej nadrabiać. Kyane

    OdpowiedzUsuń