środa, 15 października 2014

10. MANIPULACJE: We were the fire on the monolith skies. (cz.2)


Na polecenie Rhan biedny, zmęczony, obolały (bo mnie Szayel przygarnął na staż!) Wilczy walczy z blogspotem w zajebistym środku tygdonia i usuwa z htmla jebany BACKGROUND: WHITE. WTF?!

Nienawidzę, wszystkiego dzisiaj nienawidzę. Kiraś, wynoś się, do cholerrry.

Grimmjow się już nie focha. Znowu rozpakował walizy i stwierdził, oj, on się przyznał, że to było w punkt, Boleynówno, że oczywiście, ze zamierzone, ale mieliśmy z Grimmem nadzieję, że nikt nas nie przejrzy, bo brzydzimy się tą delikatną stroną naszych natur, a jednak nie można zaprzeczyć faktu, iż one istnieją. Może częściej drzemią, ale... No tak czy srak, zdanie o przelewaniu krwi i samotności... Trafiłaś w punkt. To zdanie jest dla mnie/dla Drogi bardzo ważne. Podsumuwujące, czyż nie?

Jednym słowem udało Ci się zrobić coś, co zazwyczaj bezbłędnie wychodzi Szóstemu: zniszczyłaś mnie. Też się wzruszyłam. Przez Cb i przez to, że zanalizowałaś te drugie dno. Kurwa, a myślałam, że gadki z pełnymi ustami odwrócą Twoją uwagę! :D Nie doceniłam przeciwnika.... Przyznaję. Za karę przez resztę tygodnia będę chodzić uczesana na Aizena. Tak, zrobię sobie na zelu ten pierdolony loczek i już nikt nas nie rozrózni...

Już prawie kończę tą pogadankę. Dzisiaj mi się przeciaga. Sry!

OCZYWIŚCIE ROZDZIAŁ, A ZWŁASZCZA POCZĄTEK JEST CAŁKOWICIE DLA CIEBIE.

Dwie, trzy nowe postacie w tej drugiej części?
No oczywiście pułkownik/trener Must jest dedykowany Feniksowi, która w ogóle tego nie docenia, kurwa, i nie chce mi ani z Vedżitą ani z Lokim nic napisac, a ja jej do Drogi wciskam Pułkownika! Więc nie wiem po co się ja staram. Postać zakamuflowana nijak, w ogóle się nie starałam, więc jak ktoś ma ochotę się bawić, za podanie prawdziwego nazwiska Musta (pfffff, ale trudne!) w przyszłym tygodniu będę się czesać na Sayanina w nagrodę. Wstawię zdjęcie nawet jako materiał dowodowy, iż słownam bestia.

Aha, Rhan i Feniks nie biorą udziału w zabawie. Boże, życie jest niesprawiedliwe, noc ciemna jak pośladki Aomine, a niewyspany Wilczy zmierzły.

Moje marudzenie zaraz będzie dłuższe  niż rozdział. W sumie, może nawet byłoby ciekawsze niż rozdział ^^

Dobra! Zamykam pyska!
__________________________

– To ta? To ta, to ta, to ta? – Dziewczyna z burzą kręconych blond loków przyciskała nos do szyby, obserwując zataczającą się po ulicy rudowłosą.
If I could just see it all
Just like the fly on the wall
– Nie, Rhan. To nie ta – odpowiedział jej nienacechowany żadną emocją głos. – Ile razy mam ci powtarzać, że ona ma niebieskie włosy. Nie znasz się na kolorach?
– Mówiłeś, że chabrowe! ­– Dziewczyna oderwała się od przeszklonej witryny kawiarni i wyprostowała się w krześle. Objęła dłońmi kubek z parującą gorącą czekoladą i wpatrywała się znad niego w siedzącego naprzeciw niej szczupłego mężczyznę. – I mówiłeś, że ciągle chodzi narąbana!
Stłumione westchnięcie.
– Tak właśnie mówiłem.
– I na czym niby ma polegać nasza misja?
Nasza? Twoje zadanie jest takie, że masz się przyczaić na tą Shinigami.
Podniósł leżącą koło niego na podłodze reklamówkę i położył ją na stół, a zaciekawiona blondyneczka natychmiast do niej zajrzała.
– Czy to jest? – Oczy dziewczyny rozbłysły, gdy rozpakowywała zawartość pakunku, przyglądając się z wypiekami na twarzy krótkiej, plisowanej spódniczce. – Ulqu… Nie wiedziałam, że lubisz takie zabawy!
Czwarty Espada dotknął czubkami palców nasady nosa, zasłaniając twarz i przymykając ze zmęczeniem oczy.
– Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale brakuje mi tego kretyna Yammy’ego.
– Oj, on by nieładnie wyglądał w takich ciuszkach – roześmiała się Rhan. – Mam się przebrać teraz czy wieczorem? – Puściła do czwartego oczko, a on tylko leciutko pokręcił głową z niedowierzeniem.
– To jest mundurek szkolny, kobieto.
– No to tym bardziej powinieneś ocenić, jak w tym wyglądam, zanim zobaczy mnie cała szkoła!
I zanim mężczyzna zdążył zaprotestować, wybiegła do łazienki, zgarniając ze sobą mundurek. Wróciła dosłownie po pięciu sekundach już dokładnie przebrana. Nawet włosy zdążyła spiąć w schludny koczek z boku głowy.
– Może być? – obróciła się kilka razy wokół własnej osi, prezentując zgromadzonym w kawiarni gościom również swoją bieliznę, kiedy plisy spódniczki podniosły się zbyt wysoko. – Jak wyglądam?
Czy jej się wydawało, czy porcelanowe policzki Ulquiorry powlekły się bladym, ledwie dostrzegalnym różem?
Ciffer powoli podniósł się z krzesła i zbliżył do dziewczyny, której momentalnie zamarło serce, ale on tylko otaksował ją chłodnym, zielonym spojrzeniem, obrócił ją do siebie tyłem, bokiem, a na koniec znów przodem, po czym wydał werdykt:
– Atrakcyjnie – ocenił, a chociaż w jego głosie nie zabrzmiała nawet nutka pochwały, jaką zazwyczaj niosło ze sobą te słowo, Arrancarka i tak spłonęła rumieńcem. – A teraz usiądź na miejsce, kobieto. I nie ubieraj do tej spódniczki takich majtek.
– Oczywiście, szefie!
– Mówiłem, żebyś tak mnie nie nazywała.
– Tak jest, szefie!
Pierś Czwartego uniosła się, gdy brał głęboki wdech. Przez chwilę wstrzymywał oddech, aż wypuścił powietrze przez nos.
– Nieważne. Pójdziesz do tej szkoły, którą ma inwigilować Shinigami. Zostaniesz jej fraction…
– Oni chyba nazywają to „przyjaciółmi”.
Trudno było powiedzieć, żeby Ciffer potrafił kogokolwiek spiorunować wzrokiem. A jednak spojrzenie Espady stało się jakieś cięższe i pod jego wpływem Rhan natychmiast zasłoniła dłonią usta, a potem wykonała przy nich śmieszny gest, zupełnie jakby zasuwała je na zamek błyskawiczny. Ulqiorra po chwili wznowił wydawanie polecenia.
– Będziesz jej cieniem. Zdobędziesz jej zaufanie. I zawiedziesz je w odpowiednim momencie.
Rhan przestała się uśmiechać i utkwiła w nim zaniepokojone spojrzenie. Przez dłuższą chwilę jadowicie zielone oczy Ulqiorry spoglądały w duże, szmaragdowe oczęta Arrancarki i chociaż nie jednego peszył ten beznamiętny wyraz oczu Czwartego, ona nie odwróciła wzroku.
– Ulqiorro Ciffer, czy mógłbyś dokładniej mi wyjaśnić, na czym właściwie polega nasze zlecenie? – zapytała ostrym, pełnym nagany tonem. Splotła ze sobą dłonie i znad nich obserwowała niewzruszoną twarz Arrancara, który tym razem nie skomentował określenia zadania jako „ich”.
– Musimy odsunąć tą Shinigami od Jaegerjaqueza. I postarać się, żeby nie było jej na meczu. A przynajmniej wyciągnąć ją stamtąd, jak zacznie się robić gorąco.
Arrancarka wciągnęła głośno powietrze.
– Ale… Ale jak ty to sobie wyobrażasz?! Odsunąć… Mam wejść pomiędzy nich? Jak?!
Zimne spojrzenie przesunęło się z twarzy dziewczyny, na jej dekolt.
– Jakoś sobie poradzisz.
Rhan zarumieniła się nieznacznie i chciała coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie z budynku, który obserwowali, wybiegła niebieskowłosa i tym razem Rhan nie miała już żadnych wątpliwości, że to właśnie jest ich poszukiwana. Wspólnie z Czwartym Espadą obserwowali, jak wchodzi do sklepu, a potem wyskakuje z niego, wykłócając się o coś ostro z rudowłosą, którą w nim spotkała.
And would I share what I saw?
Or just sit back and ignore
Szmaragdowe tęczówki Rhan wypełniły się lękiem.
– I ty mnie, Ulqu, wysyłasz na pastwę tej wariatki?
– Rób wszystko, żeby za szybko jej nie rozzłościć. Nie może nas przejrzeć.
– Słyszysz się, co mówisz? Wystarczy, że dotknę Sexty, a ona…
W tym momencie Ikari rzuciła o ścianę pobliskiego bloku butelką, którą chwilę wcześniej wręczyła jej Minako. Zrobiła to z taką siłą, że ze szkła został tylko piasek, który wraz z cieczą rozbryznął się malowniczo po fasadzie budynku.
– Przecież ona mnie zabije. Normalnie łeb mi urwie. Albo i lepiej.
– Cóż, czasami misje wymagają ofiar – skwitował Ciffer.
– Okrrropny… – syknęła Rhan, mrużąc oczy i kręcąc na niego głową.
Kiedy kapitan wróciła do motelu, Ulqiorra podniósł się i podał Arrancarce kask, który leżał obok niego.
– Załóż to.
– A ty?
– Moja maska wystarczy.
Położył na stoliku zapłatę za czarną kawę i gorącą czekoladę i ruszył do wyjścia. Rhan zauważyła, że nie porusza się do końca swobodnie w ludzkich ubraniach. Podciągał nerwowo czarne rurki, bawił się suwakiem jasnobrązowej ramonseki (czy Czwarty nosi coś pod nią, czy też wzorem Szóstego inwestuje w minimalizm – tego Rhan nie mogła podpatrzeć) i szurał ciężko po ziemi ugierowymi martensami.
Kiedy wyszła za nim, Ciffer siedział już na potężnej maszynie, którą bardzo szybko nauczył się obsługiwać i która bardzo wyrozumiale tłumaczyła jego nachodzącą na głowę maskę Hollowa.
– Wsiadaj. Muszę ci pokazać szkołę, do której będziesz uczęszczać.
Rhan zapomniała o nadpobudliwej Shinigami, którą miała ugłaskiwać i z radosnym piskiem wskoczyła na motor, sadowiąc się wygodnie tuż za Ulqiorrą. Szczelnie do niego przylgnęła, zanim ten jeszcze zdążył odpalić machinę, wzdychając z pobłażaniem.

We had a plan to build a wall
Wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma ze sobą i tą pierdoloną abstynencją. Ale skoro przybyły jej niańki, to chyba Ikari mogła trochę odpuścić i przestać się pilnować, czyż nie? Teraz pilnowanie jej należy do ich obowiązku. A za tą pyskówę, co jej urządzili, nawali im się tak, że będą ją musieli po rowach szukać, a co, żeby zrobić na złość jedenastce była gotowa wyciągnąć kopyta tu i teraz, jeśli w ten sposób zawali im questa*, a przynajmniej zaryzykować marskość wątroby.
Szybkim krokiem skierowała się do najbliższego monopolowego. Dobrze, że Kurosaki gdzieś sobie poszła, bo akurat przed nią Ikari byłoby głupio. W końcu ogłosiła na głos, że już nie pije, a ponieważ Minako ją wyśmiała, na dwód swoich słów wylała do zlewu swoją malinówkę, ostatnią, jaką znalazła w swoim oddziale. Teraz pluła sobie w brodę i nie dbała już o ironiczny uśmiech Kurosaki, ten z gatunku „A nie mówiłam?”. Co W stanie nieważkości nie będzie to miało takiego znaczenia. Nic nie będzie miało wtedy znaczenia. I zwłaszcza o te „nic” rozchodziło się Ikari najbardziej.
Wparowała do „Świata Alkoholi”, próbując się nie poślinić. Minął już przecież prawie tydzień trzeźwości w Świecie Ludzi. Od wejścia chciała krzyczeć, że potrzebuje alko pogotowia, czyli ćwiartki czystej, ale kiedy tylko weszła do sklepu…
Jasna dupa. Dupa, dupa, dupa!
Przy ladzie stała Minako, chwiejąc się na piętach i rozglądając po asorytmencie z tak łakomym wyrazem twarzy (jaki pewno miała też Ikari), że Hagane wcale by się nie zdziwiła, jakby rudowłosa zawołała zaraz: „Poproszę… WSZYSTKO!”.
– Najmocniejsze wino, jakie macie – odezwała się wreszcie Minako, kładąc na ladę pieniądze.
Jaggerjack próbowała się po cichu wycofać, ale nieszczęsny dzwoneczek zawieszony przy drzwiach zaalarmował o tym chyba całe osiedle, na którym znajdował się monopolowy.
– Hagane? A czego ty tu szukasz?
– Ciebie. – Ikari uśmiechnęła się słodko, jednocześnie zgrzytając zębami. Chyba tylko ona jedna na świecie opanowała tą sztuczkę.
– Ach tak? To czemu wychodzisz, skoro mnie znalazłaś?
– Chciałam poczekać na zewnątrz, wiesz… żeby mnie nie skusiło… – Morderczy uśmiech nie znikał z jej ust, do tego zmrużyła oczy, przez co jej twarz nabrała pokerowego grymasu, w którym specjalizował się Ichimaru.
– Coś mi mówi, że na to już za późno. – Minako zgarnęła butelkę pod pachę, zabrała resztę i wyminęła Ikari, rzucając jej TE spojrzenie, którym kapitan tak bardzo nie chciała być obdarowana.
– PRZECIEŻ NAWET NIE DOTKNĘŁAM ŻADNEJ BUTELKI! – wrzasnęła w końcu Hagane, wychodząc za przyjaciółką z miną zbitego psa.
– Dobra, dobra. To, że cię nie chwyciłam za rękę, o niczym nie świadczy.
– Jak to!
– Starczy, że zgrzeszyłaś myślą.
– Weź ty się z tymi swoimi wspaniałymi kazaniami! Idź, może cię u jehowych zatrudnią, to będziesz truć biednym ludziom! Nie dość, że muszę być trzeźwa, to jeszcze wściekła!
– To już nie moja wina.
– A czyja!
– Grimmjowa, że cię mocniej nie przetrzepał, może na dłużej starczyło by ci cierpliwo…
 W ostatniej chwili zrobiła unik przed dłonią Hagane.
– Twoja wina! Wszystko to TWOJA WINA!
– Niby co takiego?
– TO, że oni tu są!
– Kto?
– Sama–wiesz–kto!
– No nie wiem, przecież się pytam.
– TWOJA ZASRANA DRUŻYNA.
Minako zmarszczyła brwi, analizując uzyskane informacje.
– Tu, to znaczy TU?
– Prawie! W Karakurze! Gdybyś ich dobrze wytrenowała, nie musieliby sobie szukać nowego trenera!
– Nowego… Nowego trenera? – Kurosaki wykrzywiła się gniewnie. – Tak szybko się pocieszają, mendy jedne? Myślą, że tak łatwo się mnie pozbyć?!
Wsadziła w ręce Ikari butelkę wina i obróciła się napięcie.
– Ej, a ty dokąd?!
– Jadę im wpierdolić.
– Co?!
– Zostawiam cię w dobrych rękach i zostawiam coś dobrego w twoich rękach, więc nie narzekaj. Rób to, co miałaś dzisiaj w planie: idź się zeszmacić. Urżnij się na złość swojej wątrobie!
Ikari jeszcze chwilę stała na chodniku, wpatrując się w plecy przyjaciółki, która nawet się nie obejrzała, „żegnając się” z nią. Och, myślała, że aż tak dobrze ją zna? Poczuła, że znów trzęsie się ze złości. Zamachnęła się butelką i rzuciła nią z krzykiem w blok, przy którym znajdował się sklep.
A great divide that would never fall
Kurosaki uśmiechnęła się do siebie, słysząc za sobą brzęk rozbijanego szkła. Oj, Ikari sama nie zdawała sobie sprawy, że ona naprawdę bardzo dobrze ją zna. Doskonale wiedziała, jak manipulować Stalową poprzez zgubną dla niej samej dumę. Wiedziała, że ta nigdy nie poniży się do tego, by wykonać jej instrukcje, nawet jeśli tak naprawdę miała na to ochotę. Wystarczyło coś kazać jej zrobić, żeby mieć pewność, że Hagane się za to na pewno nie weźmie.
Chichocząc złośliwie, potrąciła kogoś na ulicy. Wysokiego mężczyznę w białym płaszczu. Nie zadała sobie trudu, by się za nim obejrzeć. Bąknęła krótkie „Sorry” i ruszyła dalej. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że… Pachniał jakoś znajomo. Jednak kiedy się obejrzała, nikogo już za nią nie było. Wzruszyła ramionami i kontynuowała wycieczkę na przystanek PKS.
Całą podróż przedrzemała, pochrapując na szybie autokaru i trzeźwiejąc. W połowie trasy, kiedy kierowca gwałtownie zahamował, zamieniła szybę na ramię jakiegoś typa, który dosiadł się obok niej. Było nieco wygodniejsze niż zimne okno. Ocknęła się tuż przed samą Karakurą.
– Ojej… Przepraszam, trochę pana obśliniłam… – zakłopotała się Kurosaki, pocierając rękawem o ramienię współpasażera. Mężczyzna tylko zachrapał i nie zadał sobie minimum trudu, by się obudzić. W rękach trzymał zwinięty biały płaszcz.
Znowu ten zapach.
To separate us
From all the pain
Ale nim zdążyła się przyjrzeć jego niedogolonej twarzy, na którą opadały przydługie, brązowe włosy, autokar zatrzymał się na przystanku i Minako, potrącając nieznajomego, w ostatniej chwili zdążyła wyskoczyć.
Stojąc na znajomej ulicy Karakury, zaciągnęła się miejskim, nasyconym spalinami powietrzem. Uśmiechnęła się do siebie, w budce na przystanku zakupiła podwójne frytki i ruszyła do szkoły Ichigo.
Ja im, kuźwa, zrobię trenera. Wyleję go na zbity ryj i będę się dalej pastwić nad tymi patałachami. Tyle mojego.
Wkroczyła do szkoły w bardzo bojowym nastawieniu.
Jak tylko minęła portiernię, poczuła znajomy smród sali gimnastycznej. Ignorując nawoływania ciecia, aby wpisała się do jakiejś księgi gości, ruszyła za tym specyficznym zapaszkiem. Zeszła schodami w dół, przeszła obok szatni i już wtedy ich usłyszała:
– Podaj mi.
– Sraj się.
– Podaj mi tą cholerną piłkę, Renji, ty cioto!
– Nie współpracuję z Espadą.
– Przez ciebie przegramy, dupku!
­– Nie zależy mi.
– A mi BARDZO.
– Abarai Renji – rozległ się głos, którego Minako nie potrafiła zidentyfikować. – Natychmiast podajcie do tego dzikusa… Jak on się do cholery nazywa, Ichigo?
– Jaegerjaquez.
– Do tego Dżagadżaka… Kuźwa, chłopie, kto cię tak ochrzcił?
– Trenerze, to nie ochrzczone jest. To jest grzech pierworodny we własnej osobie.
– Co wy, złamasy, pierdolicie…
– Dżagadżak. Dwadzieścia pompek za używanie ordynarnych słów.
– A kurwa w życiu.
– Czterdzieści.
– Chyba ci, gościu, odjebało.
– Sto.
– Nie.
– NATYCHMIAST.
Zaraz po tym stanowczym tonie Minako usłyszała krótki okrzyk Grimmjowa i zdawało jej się, że nagle od wejścia do sali bije jakieś ciepło, a kiedy wreszcie weszła do hali, Grimmjow grzecznie nakurwiał pompeczki na parkiecie.
Zatrzymała się, patrząc na to z niedowierzaniem. A potem skierowała pełen podziwu wzrok na czarnowłosego mężczyznę, który również na nią patrzył.
– Co to za cizia?
Dopiero jego słowa zwróciły na nią uwagę drużyny, która z zaciekawieniem spojrzała w stronę wejścia. A potem wszyscy, za wyjątkiem Szóstego, który zawzięcie pompował, rzucili się do niej, padając przed Kurosaki na kolana.
– Minako–chan! Wróciłaś! – Hisagi miał łzy w oczach, ściskając w swojej dłoni dłoń Minako.
– Prosimy, trenuj nas dalej. – Renji otwarcie płakał, bijąc przed nią pokłony, a Sado ledwo zdołał się doczołgać do jej stóp.
Minako patrzyła na nich szeroko otwartymi oczyma, a potem z przerażeniem znów spojrzała na bawiącego się zapalniczką trenera, który obserwował ich z drugiego końca sali.
– Kim jest ten człowiek? – zapytała, a odpowiedział jej Ichigo, który wyłonił się zza jej pleców, kładąc drżącą rękę na ramieniu siostry.
– Je–est stra–aszny – wydukał jej brat. – Każe mówić na siebie „pułkowniku”.
– Jest wojskowym?
– A chuj go wie…
­– Kurosaki! Dwadzieścia pompek!
– Tak jest, sir!
Ichigo bez gadania dołączył do Grimmjowa, a czarnowłosy mężczyzna przemierzył salę, kierując się w stronę Minako, w której utkwił ciemne, zaciekawione spojrzenie. Im bardziej się zbliżał, tym dalej za jej plecy przesuwała się reszta drużyny, aż całkiem się za nią schowali.
And keep the skeletons locked away
Jednak wystarczyło, że trener pstryknął na nich palcami, dodając na zachętę „Na boisko, łajzy!”, a wszyscy jak jeden mąż wbiegli na parkiet, wliczając w to pokutującą w kącie dwójkę.
– Wow, jak pan to robi? – zapytała oczarowana dyscypliną, jaka panowała wśród jej do niedawna rozwydrzonej drużyny.
– Tylko nie „pan” ­– oburzył się mężczyzna i wyciągnął do niej rękę. ­– Mam na imię Must.
­– Minako.
Uścisnęli sobie dłonie, a Kurosaki spojrzała na niego z zainteresowaniem.
Był wysoki, czarne włosy odstawały mu w różne strony w lekkim nieładzie, ciemne oczy miały ciepły odcień, a usta znaczył delikatny i nieco dwuznaczny uśmieszek. Był całkowitym przeciwieństwem Toshiro. I był naprawdę, naprawdę przystojny. Minako nieco speszona, wyciągnęła w końcu dłoń z jego silnego uścisku, bo on chyba nie zamierzał pierwszy jej puścić.
– No, nie dziwię się, że te łamagi tęsknią za taką trenerką – przyznał, lustrując ją od stóp do głów. Roześmiał się wesoło, widząc karcące spojrzenie Kurosaki. ­– Patrzysz zupełnie jakbyś była moją porucznik.
– Ja jestem porucznikiem ­– powiedziała urażonym tonem. ­– Tylko nie twoim – dodała niepotrzebnie.
Must wyglądał jakby już całkiem stracił zainteresowanie trenowaniem, skupiając całą uwagę na rudowłosej.
– Pracujesz w armii? – spytał z ożywieniem.
– Powiedzmy, że coś w ten deseń. – Minako nie chciała się wgłębiać w strukturę Gotei, wolała więc zmienić temat. – To jak? Zdradzisz mi w jaki sposób tak szybko ich wychowałeś?
Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.
­– Po pierwsze dostałem całkiem nieźle przygotowany materiał. A podobno połowa z tej chołoty nie wiedziała przedtem nawet jak wygląda piłka do kosza. To prawda?
– Sama tego nie wiedziałam ­– przyznała Minako. – To znaczy tyle, co w telewizji widziałam… z bratem oglądaliśmy mecze NBA. – Umilkła, czując, że się pogrąża, ale pułkownik chyba tak nie uważał.
– Jesteś naprawdę… – Cały czas się jej przyglądał i Minako czuła, że znów się rumieni. – Zdumiewająca.
Oderwał od niej wzrok, za co Kurosaki była mu wdzięczna, bo zaczynało jej się robić naprawdę gorąco. Omiótł halę groźnym spojrzeniem, pod wpływem którego chłopcy zaczęli biegać dwa razy szybciej, ale kiedy znów zerknął na Minako, jego twarz natychmiast się wypogodziła.
– Największy problem mam z tym niebieskim popaprańcem – zwierzył się i choć jego brwi się zmarszczyły, na ustach pozostał ciepły uśmiech. ­– Zasraniec ma jakieś problemy z przystosowaniem się do rzeczywistości. Nie chce się podporządkować. Chyba ma urojenia, bo zachowuje się tak, jakby wydawało mu się, że jest jakimś królem, czy coś…
Rudowłosa wybuchnęła śmiechem, ciekawa na ile Must zdawał sobie sprawę z tego, jak bliski jest prawdy.
– Ja to wiedziałam, że będą z nim kłopoty…
– Jak się przyłoży, to potrafi dać czadu, ale ma trudności z rozumieniem znaczenia słowa „drużyna”. Skąd go w ogóle wytrzasnęliście?
­– Z odzysku. Ciężki, niezresocjalizowany przypadek. Już to, że macie nad nim jakąkolwiek kontrolę, budzi mój spory respekt.
– Mam sposoby na takich cwaniaków.
– Właśnie ciekawi mnie jakie.
– Zdradzę tylko tyle, że mój pułk nie bez powodu nazywał mnie „Płomiennym” ­– odrzekł bawiąc się zapalniczką, a na jego twarzy pojawił się podejrzanie radosny grymas.
W tym momencie Minako zaczęła się bać. Bardzo bać. Był ZBYT inny. Patrzyła w te ciepłe oczy, zupełnie inne niż zimne, turkusowe spojrzenie Toshiro, patrzyła w nie pierwszy raz, a czuła, jakby spoglądała w nie od dawna… jakby je znała. I jakby one znały ją.
– Ja na chwilkę… – bąknęła się, a potem odwróciła się i po prostu zwiała.
I'm on the run from thief
I let into my head
Chyba coś za nią zawołał, ale Minako nie mogła się zatrzymać. Gdyby to zrobiła… Gdyby to zrobiła, mogło by być już po niej.
Nawet nie mogła mieć do siebie o to pretensji, przecież sama ostatnio…
No chciałam. Chciałam, żeby coś się zmieniło. Ale żeby z zimy w lato? Lód na płomień?
I wanna live with a bit of change
Tak jak się spodziewała, dogonił ją, zanim wyszła na zewnątrz.
– Wszystko w porządku?
– T-tak … – wyjąkała. – Muszę już… Za chwilę mam autobus.
Już była przy drzwiach, gdy poczuła, jak ktoś łapie ją za łokieć.
– Przekaż Ikari pozdrowienia – Grimmjow mrużył oczy, patrząc na nią z góry.
– Ikari ma cię w dupie, znalazła już sobie nowego kolegę – warknęła Minako, wyszarpując rękę.
Uśmiech natychmiast znikł z twarzy Szóstego.
– Pilnuj mi jej, co bym się nie musiał się ekstra do was fatygować.
– Nie mam jej w dowodzie, ani na nerwach twoich czy fatygach tym bardziej mi nie zależy.
– Ryża franca.
– Niebieskowłosy blondyn.**
Kiedy uciekła, Espada ze złością kopnął w stojący przy wejściu automat z napojami. Z jednej strony z sobie znanych powodów próbował skupić się na treningu, a z drugiej, aż go nosiło, że musiał tu siedzieć, zaledwie kilkanaście kilometrów od niej i udawać, że nie obchodzą go nowi znajomi Jaggerjack.
Like nothing never happened
And I haven't seen you before?
Uganiamy się sobą jak jacyś gówniarze… A było już całkiem przyjemnie.
Kobaltowe oczy na moment przesnuła mgiełka wesołych, kołdrowych wspomnień, jakie podarował mu oddział ósmy, ale wtedy ktoś szturchnął go w bark. Wydobywające się z jego gardła ciche mruczenie przeszło w gardłowy warkot, gdy odwrócił głowę spoglądając w czarne oczy pułkownika, a teraz i trenera Musta.
– Długo tak tu będziesz sterczał? Wracaj na boisko.
Nozdrza Espady zadrgały. Nienawidził, jak ktoś wydawał mu polecenia. Zalewała go krew, mimo że próbował to tolerować, no bo czuł, że treningi z tym gościem to w sumie dobra rzecz, a przecież oni musieli wygrać, więc gdyby go teraz zabił, wyświadczył by samemu sobie bardzo niedźwiedzią przysługę.
– Zaraz – poprzestał więc na małym kompromisie.
Wyszedł przed szkołę, bo miał nadzieję dorwać jeszcze na chwilę Kurosaki i dowiedzieć się, o chuj chodzi z tym niby kolegą. Może on też powinien znaleźć sobie koleżankę. Może nabawić się jakieś kontuzji, żeby wkurzająca „dziewczyna Ichigo” i jej balony przyszły go opatrzeć.
 Dobra, zrobimy to po swojemu.
Jednak Minako już się gdzieś zawinęła, chociaż jej energia ciągle emanowała z pobliża. Zamierzał się zabawić i trochę ją pościgać, zagnać w jakiś róg i nieco przycisnąć, ale wtedy…
Uderzyła w niego inna energia. Silna, biała i…
Samotna.
Niecałe pięćdziesiąt metrów od Szóstego stał widmowy, odrealniony wilk. A jednak skowyt, który z siebie wydał był głośny i bardzo rzeczywisty, na tyle, że zjeżył Espadzie włoski na karku i sprawił, że jego źrenice rozszerzyły się ze zdumienia.
Z granatowego, zachmurzonego nieba spadły pierwsze ciężkie krople deszczu.
Grimmjow zawrócił do szkoły, ale tylko po to, żeby zabrać z szatni swoją Panterę. Odpalił sonido, w przelocie dwa razy szturchnął w bark trenera i wypadł na zewnątrz, gdzie wciąż czekał na niego lawendowy cień wilka. Wciąż zaskoczony tym zjawiskiem Grimmjow ruszył za nim. Krok za krokiem, uliczka za uliczką, pozwalał się prowadzić w ciemne zaułki Karakury, opierając o ramię swoje zanpakuto.
And brick by brick We build it so thick
That it blocked up the sky and all the sunlight
And one by one We all became numb




____________________________
* Quest - misja, zadanie - w slangu nołjafów czyli gejm plejerów oraz z angielska znaczy mniej więcej to samo, z tą różnicą, że plejerzy za questa gotowi są zabić. Głównie moby. No wiecie. EXP się liczy! ;)
** niebieskowłosy blondyn został podpierzony z Nonsensopedii, gdzie autor artykuły własnie tak trafnie określił naszego ulubionego Espadę. 

6 komentarzy:

  1. I pierwsza cześć jest m-o-j-a! Sama Wilczy to napisała! Ahahahahahaha!! Chwały nic i nikt mi nie odbierze! Wgl za dużo "fly on the wall" słucham. Będzie kurde chyba siódmy raz dzisiaj.
    Dziz... wchodzę, odświeżam, odświeżam i jest! JEST!! Druga część, z takim pałerem! Z taką przemową na początku... Naprawdę dobrze to sobie poukładałam? Naprawdę? Nie żartujesz? Ych... jeju... no wreszcie na coś się przydało całe to koncypowanie. I jak pięknie, Rhan w spódnicy, w szkolnym mundurku. A Ulquiorra... ja wiem, co w trawie piszczy, to się tak mówi "atrakcyjnie", ale ramoneska zaraz pójdzie w bok, spodnie i martensy tez, haha! No duet udany, że usiądź, Rhan. Ale to ich zlecenie mnie martwi, zwłaszcza, że Ikari wcześniej zapowiedziała, że odchodzi z Gotei... I dlaczego mają ją odsunąć od Szóstki? Co tu się wyprawia w ogóle?
    No ale nie mogę przeżyć, jest moja kochana Czwóreczka. I Rhan... zaszczyt. Zaszczyt jakiego jeszcze nie było w całym moim życiu. Wilczy, ja nie wiem ja Ci dziękować ani jak mogłabym odwdzięczyć za coś takiego. Bo sam blog pod patronatem to stanowczo za mało. Tu będziemy jeszcze myśleć, ale mojego zachwytu, radości i wzruszenia... no nie umiem. No, pierwszy raz mnie się coś takiego zdarzyło, to zem jest, rozumiesz, no... no nie umiem tego pisać. Ochy i achy z tego powodu jeszcze się pewnie przewiną, ale przejdźmy dalej. Wiesz, jakie mam ciary, jak czytam te cytaty w treści? Ludzie, człowieku.

    "And would I share what I saw?
    Or just sit back and ignore"

    "Like nothing never happened
    And I haven't seen you before?"

    "And brick by brick We build it so thick
    That it blocked up the sky and all the sunlight
    And one by one We all became numb" fejwryt. Zdecydowanie.

    "Jak on się do cholery nazywa, Ichigo?
    – Jaegerjaquez.
    – Do tego Dżagadżaka… Kuźwa, chłopie, kto cię tak ochrzcił?
    – Trenerze, to nie ochrzczone jest. To jest grzech pierworodny we własnej osobie.
    – Co wy, złamasy, pierdolicie…
    – Dżagadżak. Dwadzieścia pompek za używanie ordynarnych słów.
    – A kurwa w życiu.
    – Czterdzieści.
    – Chyba ci, gościu, odjebało." Wysłałaś mi to i poległam ze śmiechu, a teraz mówię Ci uroczyście, żeś się dorobiła swojego własnego poziomu. Level Wilczy. Wysokie w chuj i jeszcze trochę, bo ten dialog miazga!! No mistrz po prostu.

    Ikari wgl mnie niszczy. Łazi po mieście i rzuca butelkami. Ale rozumiem ją, duma to podstawa, nikt jej nie będzie mówił "A nie mówiłam"! Ot, co, siostro, dobrze robisz!! Minako, mówiłam już chyba? Fascynująca postać. Wreszcie pokazuje pazurki, tak teraz jak wcześniej, ale ten pułkownik mnie odrobinkę zaniepokoił. Mina coś niedobrego zamyśla... Yh, czekaj! Moja polonistka (była) nazwałaby ją pewnie w stylu "duchowa Messalina", nooo jeszcze nie teraz, bo żadnych kosmatych myśli nie miała, ale jakby, jakby... no to ten... ale nie no, Tośka by puściła kantem? Przecież on ją ajlowiuje! Franca jedna no, Grimm ma racje, niech się tego trzyma.
    Wilczy, tyle dobroci, tyle mieszania wątków, tyle koszykówki i tyle Czwóreczki! <4 Jesteś za dobra, dla mnie, niegodnej! A rozdział pochłonęłam chyba w jakieś 7 minut, nie więcej. I dlaczego tak krótko? Ale nie! Nie narzekam, bo wstawiłaś dzisiaj, co jest wcześnie, a mogłaś nie wstawić i powiedzieć "Wal się na ryj, Boleynowe dziecko, nic nie dostaniesz", ale nie zrobiłaś i dałaś chapter!! <6 <6 <6 Jestem pewna, że połknęłabym całą Drogę w całości, na raz, ale dawkowanie jest dobre, później się skończy, o wiele później, uhuhuhu, taka radocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Grimmy kombinejszyn? Tego nie mam pojęcia, ale czy teraz nie spotka się ze Starrkiem i Ulquiorrą? A się nie mogę doczekać! I wgl Minako kręciła z tym nowym kolegą, nie? Przecież Ikari... yh, czekaj... przecież...ten z pokolenia cudów... o, jest źle, może być tragedia, dzwonić po Szóstkę. Dawać nr do Szóstki, niech przychodzi i ratuje sytuację rozwalając wszystko.
      Dialogi - miazga (powtarzam się). Kocham je. Jak czytam, to w głowie mi się moduluje taki głosik i to wszystko tak zabawnie brzmi, jak się przeczyta np. o wściekłej Ikari która się o coś rzuca, wyobrazi sobie tą chabrową mendę jak doskakuje do Grimma i mu jedzie i to jest takie tru rijaliti, ze łomatkobrakmisuf! <6 I co zrobisz, no nic z tym nie zrobisz, Wilczy. A pułkownik ciekawa osoba, zabij mnie, ale nie wiem, o kogo chodzi, nie domyśliłam się. Głupia.
      I zrobisz fryz na Aizena? I TEN JEGO LOCZEK?! Yh... wstaw fotę, musisz wstawić fotę. To, żeś słowna, to wiem, i nie umniejszam, ale ja bym to tak chciała zobaczyć... :D Reszta ludków pewnie tesh, nie odbieraj nam tej uciechy!
      Jesu... Ulquiorra i Rhan na motorze... no lepiej trafić nie mogłaś. Znaczy, mnie się spodoba większość co wymyślisz (w sumie wszystko, nawet jakby Ci do łebka przyszło paringowac Minako z Aizenem, ja bym przyklaskiwała) ale tym jestem zachwycona. Za bardzo się tym jaram, nie? Wiedziałam...
      Btw co się dzieje z tym backgroundem? Znaczy działo? Blogspot sam z siebie? Nie ma rzeczy idealnych, kurde... I biedny, zmęczony Wilczy w złym bardzo humorze walczył dzielnie, aż pokonał białą maszkarę! Tak!!
      Ych, spróbujmy zamknąć to wszystko w podsumowaniu, otóż; przezajebistośc. No tak, tak, bo połączenie treści z cytatami wgięło mnie w łózko, zresztą, czy to, ze siedzę na Drodze jakoś od ósmej wieczorem nie jest dowodem, ze czekam i uwielbiam? No chyba tak. Nosi mnie, żeby wiedzieć, jak będzie między Rhan a Ikari, czy blondynka straci głowę pierwszego dnia czy drugiego, i jak wepchnie się między Hagane a Grimma, bo to się wydaje trochę samobójstwo a trochę niemożliwe. JAK?!!
      Wilczy, ile do końca stażu u Szayela? Nie rozochocił się on tam za bardzo? Wyśpij się (wiem, ze nie możesz przeze mnie, bo ten rozdział, możesz mnie pozwać i zrób to, jeśli chcesz) i wracaj tu szybko z nową dawką Drogi, bo nie mogę wytrzymać. Czytałabym i czytała. Swoją drogą ogarniałam poprzedni rozdział, ludzie, i cały czas znajduję coś nowego no! Tutaj tez tak pewnie będzie. (Niech Minako zdradzi Toshiro, będzie krwawa jatka) <6 Muahahahaha! Ehem...
      Więc, mallleńka, trzymaj się dzielnie, dziękuję za wspaniały rozdział, dedykację i za Rhan, nie zasnę do rana. Idę przeczytać rozdział jeszcze raz, dalej mi mało, i pewnie będę się doszukiwała drugiego dna. :** <6

      Usuń
  2. Mojaaa ;* Mojamojamoja.
    serce rośnie.
    wstawię fotę :D dla Cb wszystko. mogę nawet podawać się za aizena w osiedlowym warzywniaku.
    Jestem na Twe każde zawolanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już blog jest dostępny :D Sama się przeraziłam, bo przez kilka dni mi pokazywało, że strona została usunięta :< Najwyraźniej jakieś prace na serwerze robili czy cuś :P Także zapraszam do czytania! ^^ A teraz to ja się zabieram za czytanie, bo nie ukrywam, że też mam u ciebie zaległości :D
    Kazumi :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu jestem.
    I czekam.
    Żeby nie było, że mnie nie ma i nie czekam, bo tak nie jest.
    Bo czekam i mam WIELKĄ nadzieję, że wstawisz po północy.
    Tak, od tego się zaczyna stalking. Chyba.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wiedziałam, że reszta espadowej bandy żyje i miewa się dobrze, szlajając się gdzieś po świecie... Biedny Ciffer jest zmuszany do okazywania jakichkolwiek uczuć, hm hm ;) rozbawił mnie jego dialog z Rhan. Tak samo jak tekst Minako. 'jadę im wpierdolić'. Niby takie nic, a nie mogłam przestać się śmiać xD No i ten cały Must szalenie mnie intryguje, dlatego lecę czytać dalej ;)
    Kyane

    OdpowiedzUsuń