środa, 5 listopada 2014

12. Osiem minus Osiem: I will never forget (cz.1)



Paczajcie, jak piknie, minuta po połnocy ^^

Polecam songa. Kocham go w każdej wersji, ale z Westem usłyszałam pierwszą i... przepadłam <6
 Ten rozdział jest porąbany. Dlatego dedukuję go Feniksowi, która być może rozpozna w nim swój fragment (między czachami), zmasakrowany wilczą łapą (no musiałam swoje wtrącić no).

Kazumi, Rrrhna - cieszę się, że jesteście na Drodze ^^

Dziżys, jakiś rozczulający dzień mam za sobą, więc, żeby nie było tak miło...: KAZUMI GDZIE JAKIŚ NOWY ROZDZIAŁ JEST, JA SIĘ PYTAM?! Chyba, że mnie nie poinformowałaś, ale to nie wiem co dla Cb gorsze w tym momencie ^^ *ostrzy pazurki o kanapę*

A i mogę podzielić się prywatnym njusem? O wilczym dorywyczym asystencie księgokurwawego? No to się dzielę :D Ja wiedziałam, że dekretowanie dokumentów to moje życiowe powołanie ^^

Ey nie, ey nieee! Ja mam JESZCZE LEPSZEGO NEWSA! Paczcie to, paczcie to:*
 * - rasie Arrancarów odpowiadają Hiszpanie.
______________________________
Nie zauważyła, kiedy zaszedł ją od tyłu. Nie zauważyłaby nawet przemarszu wojsk i to nawet wtedy gdyby składały się one z atletycznych, półnagich półbogów z czerwono-niebieskimi włosami. Wystarczyło, że Grimmjow wyciągnął rękę, z której chlapnęły kropelki krwi, a Ikari zalała fala paraliżu. Jej umysł wypełniła chłodna pustka, zupełnie jakby przebiła się głową przez taflę płynnego przerażenia. Jakby zapadła w koszmarny sen w przepełnionej ziąbem piwnicy. Wszystko straciło na znaczeniu. Wszystko, prócz  rozpalonego błękitem, wymierzonego w nią wnętrza dłoni Szóstego. Nie wątpiła, że pomimo limitu jego Gran Rey Cero wciąż było śmiercionośne. Z tą różnicą, że zamiast zniszczyć całą dzielnicę, zniszczy tylko jedną ulicę. Peszek, że akurat na tej ulicy stała.
A więc jednak nie żartował. Wydał na nią wyrok. Nie miała zanpakuto, nie mogła nawet…
Ruch powietrza był ledwie odczuwalny. Pojawił się tuż za jej plecami, a potem złapał za ramię, odwrócił i przyciągnął do siebie, zupełnie jakby chciał ją przytulić. Stał teraz tyłem do Jaegerjaqueza i osłaniał niebieskowłosą przed przyszykowanym dla nich cero. Tak mogłoby to wyglądać, gdyby nie długi, wąski sztylet, jaki wyłonił się z jego rękawa. Poczuła jak zimne ostrze wchodzi tuż pod jej żebra i głęboko rozcina bok. Zaraz potem wsadził w ranę palce i coś zimnego wniknęło do wnętrza jej klatki piersiowej. Poruszało się, wirując szybko, aż przedarło się w okolice serca. Cero Jaegerjaqueza otuliło ich gorącem. Do jej nozdrzy dotarł swąd palonych włosów, ktoś obok wrzasnął i nagle coś nią szarpnęło i wytrąciło z równowagi. Nim niebieski ukrop stał się nie do zniesienia przed jej oczami zapadła ciemność i cisza.
No matter how many deaths that I die I will never forget
Chyba otworzyła oczy, ale otaczająca ją szczelnie czerń nie pozwoliła tego stwierdzić na pewno, nie zdradzała niczego, żadnych kształtów, żadnych półcieni. Nic nie widziała. Miała tylko to nieznośne uczucie, że ciągle spada. Dziwne, napastliwie myśli opanowały jej umysł. Zupełnie jakby była na bani swojego życia. W głowie wirował cały świat. Spiralny prąd zagubienia porwał ją w epicentrum tych kłębów.

MÓJ DILER MA NIEBIESKIE WŁOSY I WYSZCZERZONE KŁY.
Lubimy się z moim dilerem.
Lubimy na siebie warczeć.
Lubimy się po godzinach.
Czekałam.
NIE.
Nie miałam siły czekać. Nie byłam przygotowana na deszcz. Nie miałam odwagi zmoknąć.
Czekałam.
Na twój gniew zaczekałam, kochanie.
Sama się prosiłam o wpierdol.
Sama się pchałam pod twoje pięści, więc przyszedłeś upuścić mi trochę krwi.
Nie wiedziałeś, że jest zbyt gorąca.
Tak to z nami jest. Bierzesz co chcesz, a ja udaję, że mi się to nie podoba, chociaż co noc zostawiam ci uchylone drzwi.
Więc przyjdź i zniszcz mój niepokój.

Wydaję mi się, że nie dam rady.
Nie dam rady trzymać się z dala od ognia.
Nie wytrzymam
bez twoich szyderstw.
Nie mamy dość siły, żeby wciąż się nie znosić.
Nie mamy czystego sumienia.

Jestem ci dłużna cios w plecy, wiedziałaś?
Chodź i mnie zwindykuj. Poczekam na ciebie za rogiem. Poczekam na ciebie w milczeniu. Zapalam ci światło w tunelu.
Wojna toczy się koncertowo.
Poszukuję przygód.
Poszukuję przydrożnych nimf,
ech nabitych szalejem,
wzbudzonych niesumienną ciszą.
Dalej chcę się bawić,
chcę wracać nad ranem,
nie wiedząc jak się nazywam,
 ale krzycząc, jak bardzo cię kocham.
Ech nabitych szalejem.
Nabitych szalejem
Szalejem.
Szayelem?

Otworzyła oczy. Naprawdę je otworzyła, a wtedy ukazała jej się rozpraszająca mrok różowa plama, która nabierała coraz ostrzejszych krawędzi. Próbowała się jej przyjrzeć, ale te swobodne spadanie wszystko utrudniało. Chabrowe włosy wirowały wokół twarzy kapitan, a ona nadaremno odgarniała je rękami. Wciąż broczyła krwią z rany w boku. Ze stęknięciem przycisnęła do niego dłoń. Krew wylała się przez palce, wypływając spomiędzy nich lepką strużką. Obraz wciąż się rozmazywał, w głowie kręciło jej się coraz mocniej.
STOP.
Raptownie zahamowała. Pęd powietrza ustał. Leżała na plecach, zawieszona w próżni, ale już nie było jej niedobrze. Podniosła się i przyjrzała różowej plamie. Obraz się wyostrzał i wkrótce plama okazała się być mężczyzną, otoczonym przez amarantową poświatę. On również wpatrywał się w nią z zainteresowaniem.
– No i na co się tak patrzysz?
– Na ciebie.
Uniosła brwi. Proste i szczere odpowiedzi na pytania zasadniczo retoryczne miały nad nią rozbrajającą moc.
– Gdzie ja, do cholery, jestem?
– Tylko tyle? Interesuje cię tylko lokalizacja i oczywiste fakty?
– A co w tym złego?
– Nie, nic, oczywiście, ale… Spodziewałem się, że… nie wiem, może że pierwsze co będziesz chciała zrobić, to mnie zabić?
Przyjrzała mu się, przekrzywiając z niezrozumieniem głowę. Zabić? Dlaczego miałaby chcieć go uśmiercić? Przecież zasadniczo ocalił ją przed cero i gniewem Jaegerjaqueza. Nie wiedziała gdzie jest, ani czemu to zrobił, ale nie pragnęła z tego powodu jego śmierci. Bo dlaczego by miała?
– Kim jesteś? – To pytanie musiało być kluczem do wszystkich odpowiedzi.
Żółte oczy przez długą chwilę spoglądały na nią w skupieniu.
– Nie wiesz kim jestem? – zapytał z nieodgadnioną miną. Najwyraźniej nie zdążył rozgryźć kapitan i wciąż nie wiedział, czy jest poważna, czy może go podpuszcza.
– I nie wiem czemu mnie uratowałeś.
Znów świdrowało ją wściekle żółte spojrzenie, szacując jej poczytalność. W końcu się roześmiał. Miał nieładny, skrzekliwy śmiech szaleńca.
– Uratowałem cię? – Wyszczerzył do niej rząd zażółconych, równych zębów.
Hagane wzruszyła ramionami.
– Przeżyłam, bo mnie stamtąd zwinąłeś.
Jego śmiech ucichł, za to znów taksował ją z zaciekawionym wzrokiem.
No matter how many lives that I'll live, I will never regret
– Może. Być może. Ale bliżej prawdy będziemy, jeśli się przyznam, że to ja byłem przyczyną, dla której Szósty odpalił Koronny Błysk.
– Błagam, Jaegerjaquez próbuje mnie zabić, odkąd dowiedział się o moim istnieniu… I podobno nie ma na tym świecie rzeczy, która wkurza go bardziej, niż moja skromna, nigdy nie szukająca z nikim zwady,  osoba – parsknęła Ikari, zaraz krzywiąc się boleśnie, bo bulwersowanie się, kiedy wypływają z ciebie hektolitry krwi, jest mało konieczne, a nawet niewskazane, o ile nie cierpi się na żadne masochistyczne ciągoty.
Mężczyzna w zamyśleniu pokiwał głową.
– Może, być może – powtórzył. – Ale zważ na fakt, iż odpalił swoje świecidełko dopiero wtedy, gdy niefortunnie osłoniłem cię własnym ciałem i jedyna część ciebie, która wystawał zza moich pleców, były twoje rozwiane włosy.
Dopiero, gdy odwrócił się do niej tyłem, spostrzegła, że całe plecy ma osmolone i mimo, że cero zdążyło się o niego jedynie otrzeć, zanim stamtąd pryśli, skórę na łopatkach i lędźwiach miał zwęgloną, a do nozdrzy Hagane dotarł zapach pieczonego mięsa. Kapitan dalej jednak podejrzewała, że nie zawdzięcza życia dobremu sercu Grimma, ale właśnie faktowi pojawienia się tego osobnika. Musiał zaleźć za skórę Szóstemu bardziej niż ona i to dlatego zdecydował się zmienić cel, który przypadkiem zamortyzował falę Błysku. A skoro „wrogowie moich wrogów są przyjaciółmi”… Spojrzała przychylnie na różowowłosego, wciąż wierząc, że może to być jej sprzymierzeniec. Owszem, miała poczucie, że powinna go znać, ale jakoś nie mogła nigdzie dopasować jego twarzy. Jedynym Espadą, jakiego Ikari miała szansę poznać do tej pory osobiście był Grimmjow, a dzięki jego usilnym staraniom, całą wojnę z Aizenem przeleżała w śpiączce, a kiedy się wybudziła, Urahara nie pozwolił jej iść pooglądać dogorywających po bitwie Arrancarów, a zamiast tego skazał ją na katorżniczą rehabilitację, za którą go znienawidziła i dzięki której w pełni wróciła do formy. Dlatego tożsamość mężczyzny jeszcze przez chwilę miała pozostać dla niej tajemnicą. Czy był Espadą? Nie widziała nigdzie wytatuowanej cyfry, ale mógł mieć ją pod ubraniem. A maska Arrancara? Na jego twarzy nie było nic prócz rogowych okularów. I Ikari nie skojarzyły się z maską.
Przyglądali się sobie nawzajem, aż Jaggerjack pierwsza się speszyła pod wpływem wygłodniałego spojrzenia tamtego.
– To… – odchrząknęła, odrywając od niego wzrok. – Gdzie ja jestem?
– A jak sądzisz? – On wciąż patrzył na nią z uwagą.
– Nie mam pojęcia. – Dotknęła pulsującej rany na boku. – Miałam wrażenie, że coś… Tak jakby… – Przesunęła ręką po swoich żebrach w stronę serca, nie umiejąc opisać tego dziwnego uczucia, którego doznała, gdy wniknęła w nią…
– Caja negaction. – Różowowłosy pokiwał głową, najwyraźniej zgadzając się z tym, że rzeczywiście jest to mało przyjemne doznanie.
– Ale czy tego nie mogła używać tylko Espada?
Uśmiechnął się, jakby był dumny, że sama na to wpadła.
– Kurosaki musi mieć blizny głębsze niż sądziłem, skoro nawet tobie o mnie nie opowiadała. Chociaż nie wykluczam, że zwyczajnie wyparła większość wspomnień. Nie wyglądała jak ktoś na tyle silny, by świadomie żyć z tym ciężarem. Tak się dzieje, nie? Pod wpływem tortur często tracimy o nich pamięć.
Ikari zmarszczyła brwi, próbując coś z tego zrozumieć, a wtedy on zaczął odpinać skórzany pas i nim dziewczyna zdążyła zaprotestować, zsunął nieco wyjściowe spodnie, w które był ubrany. Wśród ścieżki różowych włosów porastających podbrzusze wyraźnie prześwitywała wytatuowana ósemka. Była wykonana w podobnym stylu co szóstka Grimmjowa, ale przechylała się w drugą stronę. Natychmiast zdała sobie sprawę z tego, co to oznacza. Spojrzała mu w oczy i sięgnęła po zanpakuto. Oczywiście dopiero gdy nie wyczuła go u boku, przypomniała sobie, że Shiraion leży w sejfie, schowany tam przez dwóch pedałów z jedenastki. Zazgrzytała zębami z irytacji.
– Jejku, nawet nie zdążyłem powiedzieć, jak się nazywam. Czy to nie wy kultywujecie taki śmieszny zwyczaj przedstawiania się sobie przed walką?
– Nie musisz mi się już przedstawiać, Ósmy Espado, Szayelu Aporro Granz. I coś mi mówi, że ty też wiesz, kim ja jestem.
– Naturalnie, kapitanie Ósmego Oddziału, Ikari Jaggerjack.
Zasalutował jej z uśmiechem, który był paskudny tak samo jak jego śmiech. Ikari zrobiło się naprawdę słabo, na myśl, że przez chwilę uważała go za kogoś, kto stoi po tej samej stronie, co ona.
– A teraz bez ściemy – gadaj, o co ci chodzi i wypuść mnie stąd.
– Naprawdę myślisz, że to będzie taka szybka, prosta rozgrywka? – Krzywy uśmiech nie znikał z jego twarzy. – My, Ósemki, mamy ze sobą tak wiele wspólnego, że moglibyśmy sobie tutaj dyskutować choćby i… wieczność.
Nie podobał jej się błysk w jego oczach. Nie wiedziała, jak mogła nie zauważyć tego wcześniej. On był chory. To totalny świrus, czubek, król psycholi. Przy nim taki psychopata jak Grimmjow niemal zasługiwał na pokojową nagrodę Nobla.
– Wybij sobie z głowy, że między nami może powstać jakieś porozumienie tylko dlatego, że i tobie i mnie, można przypisać tę samą cyfrę. Nigdy nie miałam i nie zamierzam mieć z wami nic wspólnego.
– Z nami? Nie masz chyba na myśli Arrancarów? Obiło mi się o uszy, że już masz z nim co nieco…
– …z wami, pierdolonymi naukowcami.
– Oj, oj, oj… Jak brzydko mówimy. A ja chciałem wszystko uprzejmie i po dobroci załatwić.
Jednym Odwróconym Dźwiękiem znalazł się tuż przed nią. Włożył palce w jej rozerwany bok i przyciągnął kapitan do siebie. Ikari wrzasnęła z bólu, ale zmusiła się, by patrzeć mu w oczy, choć szczypały ją od spływających po zmarszczonych, ciemnych brwiach kropelek potu.
– Bądź miła, bo jak nie, to ja też nie będę miły, a tak się składa, że z nas dwojga to ja mam drastyczną przewagę. Na przykład… Pomyślmy… O, mam zanpakuto, a ty nie. Jasne?
Pokiwała głową.
– Będziesz milusia?
Przytaknęła.
– Kłamczucha.
Poczuła jak dotyka jej żebra, zagłębiając paluchy coraz głębiej w ranę.
There's a fire inside of this heart and a riot about to explode into flames
Chciała krzyczeć, chciała się szarpać, chciała uciec, ale jedyne, do czego było zdolna, to półprzytomna osunąć się przed nim na kolana.
– My się nie rozumiemy. – Szayel zabrał rękę. Lubił niepotrzebnie dręczyć swoje ofiary, ale Ikari na razie miała dosyć. Nie chciał, żeby mdlała, to zepsułoby całą zabawę. Chwila upłynie, nim znów odpyskuje. Ósmy podniósł dłoń do twarzy i po kolei oblizywał czerwone od krwi palce. – Mnie tak łatwo nie okłamiesz, kochana. Zazwyczaj wyczuwam, kiedy ktoś mi ściemnia.
Usiadł naprzeciw niej i chwycił ją za włosy, ciągnąc w górę, zmuszając by się wyprostowała i na niego patrzyła.
– Gdybyś była Espadą, byłabyś Ósemką, tak jak jesteś kapitanem ósmej dywizji. To, że nie znosisz tego waszego naukowca z dwunastki… – skrzywił się na myśl o nim. – To wszystko ma znaczenie. Dalej… Abarai Renji. Porucznik, który ze mną walczył, porucznik, którego wpuściłaś do swojego życia. Przypadek? A Minako Kurosaki? Jedyna Shinigami, której naprawdę zaufałaś, jedyna Shinigami, która zainteresowała mnie na tyle, żebym poświęcił jej swój czas… Łączą nas choćby oni.
Przez chwilę rozkoszował się wrażeniem powleczonym nutą lepkiego strachu, jakie wywarły na niej jego słowa. Zachichotał bezgłośnie, rozumiejąc, że cisza, która zapadła jest efektem trwogi, jaka ją ogarnęła. Ponieważ Ikari wciąż nie była skłonna się odezwać, Szayel kontynuował:
– No to chyba już wiesz, dlaczego się tu spotykamy. Oboje chcemy tego samego. Ty chcesz się zemścić, a ja chcę kontynuować swoje eksperymenty. Możemy sobie nawzajem pomóc.
– Co? – wydusiła, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza Ósmy.
– To, że nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie zgodzisz się na moje warunki.
– Nie zgodzę się na nic, nawet jakbyś oferował mi dożywotni masaż stóp wykonywany przez waszego zawszonego króla pustyni.
– Zgodzisz, inaczej nigdy stąd nie wyjdziesz.


Nie pamiętała, co działo się później.
Zobaczyła róż i róż zdominował jej świat.
Rzeczy, o których nie chciała pamiętać, o których myślała, że zapomniała.
Nie. To wszystko rozkwitło w jej głowie jak zmartwychwstała, znów podlana roślina. A ona znów wyparła to z siebie, jakby naprawdę sądziła, że może iść do najbliższego baru i to zapić. Jakby sobie wyobrażała, że gdy już będzie nietrzeźwa i nieświadoma wydarzeń rozgrywających się na pograniczu jej rozumienia, to te wydarzenia utracą na autentyczności. Skoro w jej głowie nie będą rzeczywiste to może w ogóle się nie wydarzyły? Przecież to nie może być prawda. Ósmy Espada nie mógł porwać Ikari.
Where is your God?
Tak więc znów obudziła się w nieswoim łóżku, ale teraz od razu poznała, gdzie jest. Ururu uśmiechnęła się, widząc, że Minako odzyskała przytomność.
– Jak się czujesz, Minako–san? – zapytała dziewczynka, zbliżając się nieśmiało.
– Troszkę zdezorientowana… – Nadal była w lekkim szoku. Już dawno przyzwyczaiła się do szybkiego tempa życia, ale teraz wydarzenia komplikowały się z prędkością światła, co było już lekką przesadą. Z wielkim trudem przypomniała sobie, co robiła, zanim straciła przytomność, bo ciągle miała przed oczami niebiesko–różowe plamki.
– Muszę się umyć – stwierdziła i zaczęła wyplątywać się z pościeli. Gdy stanęła na nogi, serce podeszło jej do gardła, gdyż znów miała na sobie nie swoje ciuchy. Ururu wybiegła szybko przygotować Minako kąpiel i minęła się w drzwiach z Uraharą, który na widok bardzo nieogarniętej Shinigami wybuchnął tak gromkim śmiechem, że aż spadł mu kapelusz.
– Po pierwsze, zamknij się. – Poziom irytacji vicekapitan podniósł się niebezpiecznie wysoko. – A po drugie… Z tobą też się przespałam, że teraz mam na sobie to gówno? – Wskazała na ciemnozielone kimono, które miała na sobie.
Kisuke przemierzył w ciszy pokój i usiadł na fotelu w kącie.
– Chciałabyś – mruknął. Nie uśmiechał się już, tylko oparł łokcie na poręczach i znad splecionych palców rzucał Minako takie spojrzenia, od których dziewczynie przebiegał po plecach niemiły dreszcz. Po chwili jednak zmarszczył brwi, jakby dopiero teraz dotarł do niego sens pytania dziewczyny. – To kto jest tym wybrańcem gwiazd? Bo wnioskuję, ze tym razem nie padło na Toshiro.
Minako westchnęła i potarła twarz dłonią. Nie miała siły na użeranie się z tym starym zboczeńcem.
– Gdzie Ikari?
– To chyba ja powinienem się ciebie o to zapytać.
– I tak spokojnie sobie tu siedzisz?
– A to ja miałem jej pilnować?
– Mnie nikt na etat niańki nie zatrudniał – prychnęła jak rozjuszona kotka i odwróciła się do wyjścia, ale Urahara użył migoczącego kroku i pociągnął dziewczynę za ramię tak, że teraz ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
– Przestań zachowywać się jak rozpieszczona księżniczka.
Przez jedno uderzenie serca mierzyli się jeszcze na spojrzenia, po czym Minako wyrwała się z jego uścisku i zniknęła w korytarzu. Może i Kisuke nie miał najmniejszego prawa jej pouczać, ale miał całkowitą rację, co przyznała z niechęcią. Gdy wreszcie się odświeżyła, choć z tego brudu, jaki najbardziej jej przeszkadzał, nie mogła się domyć, ubrana już w swoje ciuchy, zeszła do pokoju, który pełnił funkcję salonu na zapleczu sklepu. Jednak już w progu zamarła, kiedy zobaczyła, kto tam jest.
Ichigo i Renji siedzieli przy stole, każdy wpatrując się w swój kubek z parującą kawą, jakby rozmyślali nad czymś niezwykle ważnym lub/i boleśnie dramatycznym.
Uchyliła mocniej drzwi, które skrzypnęły cicho, ale czujne uszy jej brata szybko to wychwyciły i chłopak poderwał głowę.
– Wreszcie się obudziłaś. – Obdarzył siostrę tak ciepłym uśmiechem, że dziewczynie napłynęły łzy do oczu, ale szybko je otarła.
Usiadła przy stole, a Ichigo natychmiast wcisnął jej w dłonie ciepły kubek z kawą.
– Wypij to. Poczujesz się lepiej.
– Czy Urahara wsypał mi tam jakieś dragi na poprawę humoru?
Ale odpowiedziała jej tylko cisza. Kątem oka dostrzegła, że Renji wyglądał jakby walczył sam z sobą, żeby tylko na nią nie patrzeć. Jego szydercza postawa gdzieś się ulotniła. Nie wiedziała, czy to w saloniku jest tak zimno, czy to była jej chora wyobraźnia. Skuliła się i objęła ramionami. Nadal męczył ją kac i nie potrafiła się na niczym skupić. W końcu Abarai poruszył się i rzucił jej swoją koszulę, wciąż na nią nie patrząc.
– Gdzie Ikari? – to było jedyne pytanie, jakie potrafiła zadać.
Ichigo usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
– Grimmjow jej szuka.
Dopiero po paru chwilach dotarł do niej sens jego słów i wtedy zalała ją krew.
– Który baran mu na to pozwolił?! Czy wy, kurwa, już w ogóle nie myślicie?! Aż tak nienawidzicie swojej zakichanej mieściny, że pozwoliliście tej niepoczytalnej dzikiej bestii popierdalać bez kagańca?!
– Ktoś musiał ciebie pozbierać z twoich własnych wymiocin. – Ton Renji'ego był tak samo zimny jak jego spojrzenie i Minako na poważnie zaczęła się zastanawiać, czy profilaktycznie mu nie jebnąć. Zanim jednak to zrobiła, ubrała na siebie koszulę. Jak na własność barczystego Abaraia nie była na nią specjalnie za duża, a nawet… Była w sam raz.
– Hej! To jest moja koszula! To jej szukałam, to… – Nagle znów nabrała podejrzliwości i spojrzała z ukosa na Renjego. – Skąd ją masz, zboku?
Renji tylko westchnął, więc odpowiedział jej Ichigo.
– Ktoś w tym naszym domu musiał się wziąć w końcu za pranie. Z kosza wysypywały się ubrania, że na kiblu nie szło usiąść, chyba że z bluzką pod dupą.
– Moja koszulka była w praniu? – Minako ciągle uparcie świdrowała wzrokiem porucznika, aż ten wreszcie zerknął na nią przelotnie.
– Zwymiotowałaś na siebie, to gdzie miałem ci dać tą bluzkę? Wywiesić na klamce za oknem?
– I to dlatego spałam w twojej koszulce?
Renji milczał, a Ichigo próbował udawać, że nie wie o co chodzi. Może sam siebie próbował przekonać, że tak jest, żeby nie musieć kazać ojcu zamknąć swojej obłąkanej siostry w klasztorze o zaostrzonym rygorze.
– Idę ją znaleźć – mruknęła, nie doczekawszy się odpowiedzi. Opuściła salon, nie dając chłopakom szansy na jej zatrzymanie. Jednak zanim wyszła ze sklepu, zahaczyła jeszcze o jedno pomieszczenie zgarniając zwinnym ruchem mały flakonik z najniższej półeczki. Co miała zrobić, skoro widok tych różowych kłaków wciąż wypełniał jej pole widzenia? A tak dobrze jej szło. Opracowała doskonałą technikę, która pozwoliła jej zapomnieć większość rzeczy, których doświadczyła w laboratorium Granza, więc dlaczego to wszystko znowu zaczęło wyłazić i uporczywie powracać w snach, kiedy po przebudzeniu niczego nie pamiętała i miała tylko to niemiłe uczucie w żołądku, jakby znów jej coś z niego wyrywano?
Może miało to jakiś swój plus. Było skuteczną motywacją dla Minako, która zamiast się wysypiać, rzuciła się w wir poszukiwań. Po tygodniu bezowocnych działań, nie miała już sił nawet śnić koszmarów. Było ją stać tylko na to, by w niedziele iść do knajpy, żeby opijać porażkę.
Siódmego dnia zbliżała się do kresu wytrzymałości.
Była spragniona. Nie czuła już głodu, ale pragnienie bezlitośnie paliło jej przełyk. Objęła mocniej kolana, ignorując ponure burczenie w brzuchu, alarmujące niemrawymi skurczami żołądka o braku pożywienia.
Where is your God?
Siedzący naprzeciw niej Espada nie wyglądał dużo lepiej, za to coraz częściej wykazywał oznaki zniecierpliwienia. A może była to zwykła nuda?
– No dobrze. Powiem ci, jak się stąd wydostać. Jak zdołasz sama się uwolnić, to obiecuję, nie będę przeszkadzał.
Ikari ożywiła się, pierwszy raz od kliku dni podniosła wtuloną w ramiona głowę, a w jej oczach pojawił się błysk. Jednak nadzieja, jaka na chwilę w niej zaiskrzyła, niemal natychmiast zgasła. Ten skurwiel bawił się jej kosztem. Nie wierzyła, że naprawdę zdradzi jej metodę, która umożliwi jej otworzyć wymiar. Sama poddała się po trzech dniach bezskutecznego miotania się w ciemności i odpalania kidou we wszystkie strony. Wreszcie zrozumiała, że w ten sposób marnuje tylko potrzebną jej do życia energię. Od tej pory starała się ją oszczędzać, nie dając się prowokować do żadnych bezowocnych dyskusji i nie zważając na kolejne porcje szantażu. Milcząc, czekała, chociaż sama nie bardzo wiedziała na co. Chyba jedynym, kto też mógłby tu wejść, był Grimmjow, a jakoś nie wierzyła, że jego obecność polepszyła by jej sytuacje. A jednak instynkt przetrwania robił swoje. Ikari przestała trwonić siły na daremną walkę z Ósmym, z którym nie miała żadnych szans bez swojego zanpakuto. Z drugiej strony, nie ważne, ile będzie się opierać jego presji – w końcu znajdzie się na krawędzi wyczerpania i będzie musiała wybrać czy chce żyć, czy zdradzić przyjaciół.
Przyjaciół…
To była dla niej naprawdę ciężka próba. Starać nie zdradzić się kogoś, kto zdradził jej zaufanie. Podczas pierwszych godzin, w których jej determinacja lśniła najjaśniej, próbowała oszukać Ósmego. Gdy złość osiągnęła apogeum, nawet sama wierzyła w swoje "Tak!", gdy pytał ją czy do nich dołączy, kimkolwiek byli „oni”. Warczała „TAK” nawet, gdy w dowód szczerych intencji i w zamian za wolność żądał, by wydała mu Kurosaki. "TAK! Tak, tak, tak!" – krzyczała mu prosto w twarz, ale on tylko mrużył te swoje bezlitosne, nasiąknięte niezdrową żółcią ślepia i kazał przestać jej kłamać. Zaklinała się, że mówi prawdę, a nawet że sama pomoże mu w jego pierdolonych torturach, ale Espada uśmiechał się nieufnie, leciutko kręcą głową. Nie wierzył jej, chociaż Jaggerjack sama sobie uwierzyła. A może… A może te drżenie serca, które czuła, wyrażając zgodę… Może ten brak tchu… Może to były wątpliwości?
Zrozumiała, że nie może ich zagłuszyć. Mimo tego, że czuła gniew, który, gdy tylko się na nim skupiła, przybierał formę wylewającej się za brzegi, rozpędzonej rzeki pełnej wrzącej smoły, mknącej po korytarzach jej serca, jednak nie łączył się on z pragnieniem zemsty. Chociaż zawsze myślała, że to właśnie złość jest dominującym ją uczuciem, mającym władzę nad wszystkimi innymi emocjami, nagle okazywało się, że są granice, których nawet Stalowy gniew obawiał się przekraczać. Dlatego Szayel czuł w niej kłamstwo. A ona, żeby się stąd wydostać, musiała przekonać go, że mówi prawdę albo… 
– Co mam zrobić, żeby stąd wyjść?
Granz stracił już nadzieję, że Shinigami odpowie na jego prowokacje. A jednak się skusiła. Nie pozwolił sobie jednak na uśmiech, który cisnął mu się na usta. Żeby przekonać ją do tego, co miała zrobić, musiał zachować powagę. Może dzięki temu skróci ten czas, który mała, niebieskowłosa Jaggerjackówna, potrzebowała, żeby w końcu ulec. Musiał być sprytny.
– I tak tego nie dokonasz. – Ziewną pretensjonalnie, zasłaniając dłonią usta. – Dlatego daruję sobie tłumaczenia ci…
– Oszczędź mi tego przedstawienia, bo dupa z ciebie, a nie aktor – warknęła gniewnie zmęczonym głosem Ikari. – Wiem, że kantujesz dla jakiś sobie wiadomych sadystycznych, debilnych powodów, ale dokończ, jak już zacząłeś. Zdecyduję, czy ci uwierzyć czy nie, tak jak ty, gdy już usłyszę warunki.
Szayel zacisnął zęby w przypływie irytacji. Mała franca ośmiela się dyktować mu warunki? No dobra. Przykucnął przy niej i podrapał ją pod brodą, jak posłusznego psiaka. Hagane ze wstrętem odwróciła głowę, a on zachichotał.
Where is your God...?
– To bardzo proste – odpowiedział, zakręcając na palcu kosmyk jej chabrowych włosów. – Warunkiem, by stąd prysnąć, jest pozbycie się z ciała caja negaction.
Pozwoliła, by złapał ją za brodę i odwrócił jej twarz w swoją stronę.
Kirai?
BRZMI SENSOWNIE, CO NIE?
Myślałam, że jesteś w stanie potwierdzić autentyczność tej metody… W końcu to twoje klimaty.
BYŁEM TYLKO MARNYM PUSTYM. NIC NIE WIEM O DZIAŁANIU CAJA NEGACTION.
Och, nie bądź taki skromny. Z tego co wiem, zaczynałeś właśnie niezłą rewoltę, nim dostarczono cię Uraharze.
Przez chwilę nie odpowiadał.
TAK JAK MÓWIŁEM, BRZMI Z SENSEM. MOŻEMY SPRÓBOWAĆ.
Sporo zaryzykujemy.
NIE ZAPOMINAJ, ŻE MI TEŻ ZALEŻY NA ŻYCIU. SPORO TO TY JESTEŚ MI DŁUŻNA.
Tch…
Położyła rękę na piersi, a Szayel docisnął ją swoją dłonią. Miał długie, zimne palce i palący uchwyt.
– Czujesz? – szepnął, a Ikari poczuła. Delikatne pulsowanie, wibrowało równolegle do rytmicznych uderzeń serca.
– Mam to wyjąć? – upewniła się.
– Aha. – Arrancar skinął różowym  łbem.
– Dobra.
Postanowiła spróbować. I tak nie miała wiele do stracenia. Rana na boku zdążyła się nieco zasklepić, ale nie goiła się dobrze. Wzięła głęboki oddech. Nie sięgnie prawą ręką tak daleko. Wzięła jeszcze głębszy oddech. Złączyła palce u lewej dłoni i pomału wsunęła ją w rozcięty bok, modląc się, żeby to okazało się tylko złym snem. Zacisnęła powieki, sapnęła z bólu, ale nie przestawała wsuwać ręki w bok. Dłoń zalewała jej ciepła krew. Czuła jak przeciska się do wylotu rany, prześlizgując się po skórze. Gorąca, pulsująca… Zaczęło robić jej się słabo.
Do you really want?
DASZ RADĘ.
Krople potu spływały po jej twarzy i plecach. Natrafiła na jakąś przeszkodę. Żebra. To muszą być żebra. Już blisko… Teraz tylko…
Nie.
Jej organizm protestował z każdym milimetrem. Skurcze więziły i wypuszczały jej dłoń, by zaraz znów się na niej zacisnąć. Nie przesunie się dalej. Wyszarpnęła dłoń, a krew kaskadą chlapnęła wokół, zdobiąc jej bluzkę i spodnie czerwonymi kleksami.
Czuła wpatrzone w swoje zmagania Espadowe oczy.
Do you really want me?
Oparła obie dłonie o ciemność i już chciała się poddać, kiedy…
POMOGĘ CI.
Dysząc ciężko zacisnęła dłonie w pięści. Jedna z nich lśniła czerwienią. Nie tylko pięść. Cała ręka, do łokcia, umazana była krwią. W jej lewej piersi rozgorzało mocne, przedzawałowe kłucie. Nabierała rozpaczliwie powietrza, ale to nie gasiło palącego jej trzewia pieczenia. Miała wrażenie, jakby cały lewy bok trawił ogień. Do tego doszło upiornie nieznośne swędzenie. Z krzykiem na ustach zaczęła rozdrapywać sobie skórę, która ustępowała zadziwiająco ławo pod jej paznokciami. Skóra, mięśnie, kości, rozchodziły się.
Zrozumiała co się dzieje. Po kilku minutach dostała gorączki. Pierwsze, przedśmiertelne dreszcze szarpały jej ciałem. Rozdrapywała palącą pierś, aż pod palcami wyczuła drgającą impulsywnie tkankę serca. Lodowatą, nie poddającą się temperaturze, chronioną przez caja negaction, które musiała wydobyć. I serce ustępowało. Zupełnie jakby… kurczyło się. Wnikało w inne tkanki i biło coraz słabiej. W jej piersi powstawała wyrwa. Pustka. Dziura Hollowa. A w niej zawieszona była maleńka, obracająca się kosteczka. Kirai pomógł jej, jak umiał.
Oddychając niespokojnie złączyła ze sobą dwa czerwone paznokcie palca wskazującego i kciuka. Wbiła w pustkę palce, wrzeszcząc opętańczo. Mimo, że nie natrafiła na nic, nerwy wciąż działały, obdarzając ją bólem. Poczuła go. Epatujący zimnem kryształek. Lodowy sześcian. Zakleszczyła go paznokciami i wyszarpnęła szybkim ruchem. Kiedy otworzyła oczy i dłoń, ujrzała go na jej wnętrzu. Uśmiechnęła się ostatkiem sił, podsuwając go pod nos nachylonemu nad nią Szayelowi.
Ósmy pokiwał z aprobatą głową.
– Tylko, że wiesz… – Granz podrapał się po głowie, udając zmieszanego. – Ja tylko żartowałem. I tak stąd nie wyjdziesz.
Źrenice w cyjanowych oczach pomniejszyły się do rozmiaru główek od szpilek. Siły, które jej pozostały, pozwoliły jej tylko omdleć i się wykrwawiać.
Do you really want me dead?
Tylko chwilę śniła, że kroczy wypełnionym mrokiem korytarzem, rozjaśnionym na końcu kulą jaskrawego światła. Prócz rozoranego serca, poczuła, że bardzo pieką ją oba policzki i odważyła się jeszcze na chwilę wrócić, żeby sprawdzić, o co cho…
– Zgódź się – syczał jej w twarz Ósmy Espada. – Po prostu powiedz, że jesteś nasza, zgódź się, a będziesz żyć.
Potrząsał nią gwałtownie, dopóki nie uchyliła powiek.
Kirai. Zrób coś.
Myślała, że nie ma na to siły, a jednak otworzyła usta i usłyszała swój własny, pusty głos:
– TAK. JESTEM WASZA. JESTEM PO WASZEJ STRONIE. ZROBIĘ, CO CHCECIE. TAK. JESTEM WASZA. WYSTAWIĘ WAM, KOGO CHCECIE.
Przez mgłę zobaczyła, że Szayel się uśmiecha. Jakoś inaczej. Jakoś… szczerze.
Uwierzył jej.
Czyli mówiłam prawdę?
Or alive to torture for my sins?

13 komentarzy:

  1. Abarai Renji zostaje dzisiaj ochrzczony nowym przezwiskiem mianowicie "zakazany owoc". Etymologia tego słowa w nowej książce Kisuke Urahary pt. "Niezwykłe okazy owoców i jak zaciągnąć je do łóżka"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Którą to sukinsyn schował w szafeczce z alkoholem i sztucznymi duszami i nie chce, by ją inni ujrzeli, egoista, tak?!

      Usuń
  2. Song więcej niz wspaniały. A na końcu Drogi zrobisz taki zabieg i wrzucisz wszystkie soundtracki? .
    Blog? Nie, absolutnie, jak go otworzę to będziesz gościem honorowym/pierwszym/VIP-em, i tym nie zaprzątaj wilczej główki.
    Jaram się od "MÓJ DILER MA NIEBIESKIE WŁOSY I WYSZCZERZONE KŁY." do Szayela. Jak skurwysyn. Zabiłaś mnie na miejscu. To jest wspaniałe, co to? Twoje i Feniksa, czy jak? Koniec tragiczny, uwielbiam Ikari, nie wiem, jak się do tego odnieść, w zadnym wypadku nie mogę jej znienawidzić, ale nie podoba mi się to. Kirai się wepchnął, by uratować jej życie, ale ponieważ jemu nie zależy szczególnie na bandzie Hagane, to... TO?! Ju min sirius?!
    Rypnął jej Caja Negation, durny Grantz, durny Ósemka, kretyn! GDZIE JEST GRIMMJOW, DO JASNEJ CHOLERY??!!
    Wait! Czyli Renji i Minako nic? Awww, jasna cholera, a już go podejrzewałam o przejście na drugą stronę mocy. No po prostu... No tyle brakowało, no. Ale dobra, dobra.
    Dlaczego cały czas muszę chwalić Twój talent? Hę? Niech Ci się Wilczy ryjek cieszy, bo rozdział był wspaniały zupełnie i kompletnie, i jeśli mam tu coś do powiedzenia, to właśnie mówię. Mam Cię dość, Wilczy, normalnie... Wielbię być masochistką i czytać Drogę. To drugie wielbię bardziej, ale nikt nie musi wiedzieć.... O cholera! Denerwuje mnie ten okropny uśmiech Szóstki na szablonie, mam go ochotę wydrapać za to, ze dupy nie ruszył, jak Aporro zawijał mu Ikę sprzed nosa, dureń. Jeden i drugi. Ona w sumie tez. I w co on se, do jasne cholery, pogrywa tutaj, co? Przeciez powinien ruszyć do Hueco Mundo od razu, powinien wyczuć Ósemkę i kierować się instynktem, bo Grantz by jej do jakiejś opuszczonej fabryki nie zaciągnął! Chociaż kij go wie, to czubek, mógł wpaść na każdy pomysł, łącznie z fabryką. ANYWAY! Domagam się wiedzieć, co z Grimmem i co w tej sytuacji uczyni Minako? I czy Renji postanowi jakieś działania i czy Urahara ruszy mózgiem i się włączy. Lepiej dla niego, żeby tak. DOMAGAM SIĘ, KURDE!
    Mota się tu coraz bardziej, o kogo chodzi Szayelowi? O jakich "nas"? O resztę Espady? A jak tak, to dlaczego knują przeciwko Grimmowi? Stoją po jego stronie, po przeciwnej, czy po swojej, a więc w opozycji do wszystkich? What the...?! I co się dzieje z Rhanową misją i z Czwórką? I z Coyottem, bo on tez tu ma jakiś udział, nie? Tyle pytań, Wilczy nie udziela odpowiedzi...
    Ja za bardzo wybiegam z tymi teoriami i juz bym chciała wszystko na talerzu. Ale chwila! Bo Tosiek! Co z nim jest?! Nie martwi się o Ryzą?! Nie dzwoni, nie przychodzi, nie zerka? Porzucił ją?

    "Aż tak nienawidzicie swojej zakichanej mieściny, że pozwoliliście tej niepoczytalnej dzikiej bestii popierdalać bez kagańca?!" Huehuehueco mundo, Minako <3

    " (...) Minako na poważnie zaczęła się zastanawiać, czy profilaktycznie mu nie jebnąć." A niby dlaczego nie? Idz za ciosem, mallleńka!

    "Where is your God" dreszcze. Ewidentnie. Piękne cytaty. No mistrz!

    Soł?! Co Ci jeszcze posłodzić? Zdecydowanie czekam na 13, bo zaczyna mnie szał ogarniac, ze nie wiem co, kto, gdzie i z kim, a najgorsze, ze nie wiem, co konkretnie się wyrabia i ze Grimm się nie orientuje. Niech on zacznie w końcu mózgu używać, kurde! Tak jak wtedy, co dowiódł Ikari, ze nie są rodzeństwem! Jak chce, to umie! Bo to się robi bardzo niebezpieczne. Bardziej, niz byśmy chcieli, Szóstko! Rusz ten królewski tyłek, bo w tę gadkę o obojętności dla Hagane to ja na pewno nie uwierzę! Wilczy, długość rozdziału jest wspaniała, dziękuję za tę szczodrość! Więcej! Zawsze! I dawaj 13 bo nie idzie wysiedzieć z tych nerwów! Ja muszę wiedzieć, co się wyczynia, i co Cyjanowe państwo ma do tego! :****
    Jak zawsze sporo wyniosłam z rozdziału, mówię o pisaniu itekurwape, bo człowiek się szlifuje, jak czyta, nie? Ech... niech ja kiedyś napiszę jeden rozdział w taki sposób, jak ty idealnie całą historię, i byłabym najszczęśliwsza na świecie! Jeden rozdział niech będzie taki dobry, a poczuję, ze osiągnęłam sukces!
    Ojoj, i gdzie som te nieudane? Czekam i czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmmmmmmmmmów do mnie jeszcze *.* naprawdęnaprawdęnaprawdę? Pochwała od Cb jest uhonorowaniem mojej "pracy" ;P Ey, bałam się wrzucać ten fragment, ten właśnie o dilerach i szalejach (dalej mnie bawi zestawienie szajelu i szayela:D), bo to takie pseudopoetyckie jest, znaczy, bo no... Wilczemu czasami pierdolnie i napisze jakiś, hm, "wiersz". Czasami powstają takie rzeczy jak właśnie ten fragemnt w rozdziale, takie z dupy totalnie, ale pomyslałam, że to ma szansę się wkomponować w ten post Szayelowski, więc zdecydowałam się te wolne dygresje Wilczego na tematy Drogowe wplasować w rozdział... No. ^^

      Rrrrrhan! Tak! Też mam mega nawet poczucie, że szlifujemy się nie tylko pisaniem, ale i czytaniem i to jeden z powodów dla których lubię czytać :P Pal licho fabułę, ważne co się nauczę, co z tekstu wyniosę :D Nie, nieprawda. Ja jestem mega fascynatką i jak mnie coś zajara to lecę jak burza i niezważam, niesttey, na stylistykę etc... Ale czasmi dlatego przeczytam coś, co mnie nie bawi, jesli padają tam słowa których nieznam... cóż, czlowiek całe życie sie uczy :D

      A jesli ty sie uczysz czegos z Drogi (serio? czego? jak niedpuścić do wytrzeźwienia organizmu?) to wspaniale, że mozemy uczyc sie od siebie nawzajem (o rany jak patetycznie to brzmi, ale taka prawda), bo OCZYKURWAWIŚCIE, że ja bacznie czytam Historię Laxa... Znaczy najpierw typowo hobbystycznie, dla fabuły, mig i wiem co sie dzieje!, a potem leci cała analiza gramatyczno składniowa... Ta, yhym, chciałabym być taka mondra. Ale jest tak, że wracam, ja uwielbiam, jak mnie test rozwala, ale Twoje dialogi i opisy sytuacji są naprawdę total tym czego poszukuję, czym się karmię. Jest tak. I latam potem i wbijam Feniksowi, że "masz kurwa czytac Rhan" zupełnie jak wiesz, obejrzysz zajebiste anime i życzysz sobie, żeby obejrzał je wraz z Tobą cały świat, bo to zasluguje na to by wszyscy, abokurwalutnie wszyscy je znali i docenili. Także... NIECH WSZYSCY CZYTAJĄ HISTORIĘ LAXA, WILCZY BĘDZIE ODPYTYWAĆ! Zaraz. to nie zasługuje by leżec gdzies pod postem. Jadę z tym wyżej.

      Usuń
    2. Robisz mi reklamę!! <6 <Wilczy
      Ale tak właśnie uważam, to Twój wiersz...Oz Ty... Piękne, dygresje zawsze na miejscu, właśnie ten szalej i Szayel to majstersztyk!
      Nie dopuścić do wytrzeźwienia organizmu, well, coś w tym jest! Bo w sumie jeśli założymy, ze GrimmIka moje alkohole som... Hmmm... Tak. Tak, tego się uczę. Mniej więcej, bo więcej jak pisać. Mówię śmiertelnie powaznie, jak pisać się nauczam na Drodze. Bo stylistyka Twoja to geniusz. Ani słowa na ten temat! Nie powiem o bohaterach i ICH dialogach, bo to na nich się wzoruję. Mów, co chcesz, taka prawda, Wilczy. Za bardzo Cię uwielbiam, żeby nie brać na poważnie tego, co piszesz i jak, i żeby nie brać sobie tego za przykład. Lol, Boleynowe dziecko tyle komplimentów sypie... Kły Ci się popsują od tego cukru, Wilczy.

      Usuń
  3. ... No tego ^^" Po pierwsze na Niebieskim nie ma jeszcze nowego rozdziału :> Po drugie na pewno cię poinformuje :* Po trzecie... on tam gdzieś jest między kartkami w teczce przechowywany razem z innymi rozdziałami, tylko trzeba te kartki wyjąć i wziąć się porządnie do edycji, a mi... no wiesz leń się załączył ^^" Taka jakaś ta jesień... i w ogóle :P

    No, ale co tam będę mówić tutaj o sobie i moich rozterkach jak jestem po przeczytaniu takiej boskiej dawki twojego talentu :* :*
    Mimo, że rozdział jest trochę porąbany jak to określiłaś jakoś się w tym odnalazłam i jestem z siebie dumna :D Z zapartym tchem czytałam aż do ostatniej kropki i nawet nie mam domysłów co się stanie później! :) Tym bardziej z niecierpliwością będę wypatrywała wtorku, a tu jeszcze tyle dni O.O Dam radę... :>
    A będzie Grimm? :> Będzie? *.*

    Pozdrawiam >^.^<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z bólem serca muszę oglosic, że w przyszłym rozdziale jeszcze naszego ukochanego espady nie będzie... Bo rozdział musiałby miec 20 str :P Ale za to, jak już wparuje 18 XI, to na pełnym gazie i to naprawdę dosłownie, możesz mnie trzymać za słowo :D

      Czekam na nowość u Cb! Ty się jesienią nie zasłaniaj, Ty! ^^

      Notabene... ŚLICZNY AVATAAAAARRRRR! Mrrrrrau =O.O= ^^ tak w klimacie... widzialas to? https://www.youtube.com/watch?v=66vKsJElUwg :D ^^ adekwatne jak ch... cholera :P

      Usuń
    2. Dobra, dobra wytrzymam do tego 18 ^^ Ale już odliczam dni! :D Mówisz, że z wielkim hukiem wróci? :> Mmmm ^^ Dawaj mi tą dawkę jego pięknego charakterku :*

      Już się zabrałam do pracy nad moim! :D Może na dniach wykończę i dam znać :*

      Filmik pocisk :D

      P.S O tu miało być :D

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z muzyką trafiłaś prosto do mojego serducha, bo tak się składa, że jestem fanką batonów :P
    Szczerze powiedziawszy, nie wiem co napisać na temat tego rozdziału, bo zrobił mi z mózgu galaretkę. Czytałam i nie mogłam pozbierać szczęki. Wliczy, jesteś genialną istotą! Szayela akurat nie lubiłam od samego początku, więc tym bardziej jego pojawienie się, i w dodatku porwanie Stalowej, działa mi na nerwy i podnosi ciśnienie... Wiersz o niebieskowłosym dilerze mocno mnie zachwycił, a jak już wiem z poprzednich komentarzy jest on Twoim autorstwem, więc biję pokłony do ziemi! Ja nawet nie próbuję pisać takich rzeczy, zdecydowanie ograniczam się do najzwyklejszych opowiadań, a jak coś wplatam, to zapożyczenia xD
    Chyba nie ma sensu żebym jakoś dalej rozwodziła się nad tym rozdziałem, bo mam taki natłok mysli i emocji, że i tak nic ciekawego nie napiszę :P
    Życzę weny i mam nadzieję, że coś nowego szybko się pojawi :)
    Kyane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, serio, Kyane, Marrrsi? Serioserioserio? Byłam w Rybniku na koncercie, byłam na Coke Live jak pierwszyy raz wpadli i wgl Marsi to zespół mojego życia, nawet się dziarnęłam symbolicznie na ich cześć ^^

      Boże, jużem się bał, ja gupi Wilczy, że mnie na Drodze opuściłaś! Dobrze Cię widzieć i dobrze Twe opinie mi znać i ojejku ja naprawdę się cykałam jak dzieciak wrzucać tu te dilerowe bajery, dlatego jestem bardzo mile mile mile po tysiąckroć zaskoczona ^^ <6 :*

      Usuń
  6. Wilczyyyy!!
    Nie zapiłaś i dasz nowy rozdział o północy?
    Nalegam!!
    <6 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapiłam, ale dam :D Tak to jest, że po pijaku dawać łatwiej :D

      Usuń