środa, 25 lutego 2015

16. PUSTA I BESTIA: This animal I have become.


Wybaczcie obsuwę. Nie chciałam wrzucać mniej, niż zwykle. Kocham Wasze pogróżki: pisanie pod presją plus tysiąc do prędkosci pisania ;D 
Ym, wychodzi mi, że to ostatni "lightowy" rozdział. Może na meczu będzie jeszcze jakaś beka, z tego co widzę w "WYCIĘTYCH" (plik z najrozniejszymi bzdurami przeginającymi rzeczywistość), a potem chyba równia pochyła, mwahah.

_________________
– Zrób tak jeszcze raz, to wstanę. – Szare, zmrużone oczy wyjrzały znad górnej pryczy, którą zajmował mężczyzna ubrany w czarną, rozpiętą pod szyją koszulę i popielate wycierusy. Biały płaszcz zwinął i wsunął sobie pod głowę. Do tej pory próbował drzemać, wyciągnięty beztrosko na materacu, noszącym niepokojące oznaki zużycia, ale to, że nie był pierwszej świeżości, najwyraźniej nie spędzało Starrkowi snu z powiek, w przeciwieństwie do hałasu, jaki emitował wściekający się Szósty Espada. Grimmjow, niepomny na przestrogę Pierwszego, wciąż klął pod nosem i rozbijał się po celi. Ze wszystkich sposobów, na które mógł okazywać frustrację, najbardziej upodobał sobie bezowocne szarpanie drzwiami celi, co nie powodowało absolutnie nic, prócz bólu głowy u Pierwszego Espady. Mimo to, Jaegerjaquez nie ustawał w próbach zastraszenia rzeczywistości swoją agresją. Jedynym, który być może się tym przejął, był właśnie Coyote i to głównie dlatego, że nabawił się od tego Szóstego jazgotu ciężkiej migreny. Jednak widząc, jak Grimmjow zaciska dłonie na kratach, patrząc na niego wyzywająco, jakby liczył na to, że Starrk naprawdę zrealizuje swoją groźbę… Cóż, ponieważ byli po tej samej stronie krat, Coyote nie podjął ryzyka zmierzenia się ze wściekłym królem pustyni.
– Dobra, to był blef – poddał się i pierwszy odwrócił wzrok, dzięki czemu Grimmjow mógł oddać się swojej drugiej ulubionej czynności, jaką opanował niemal do perfekcji w tej już prawie dwudziestoczterogodzinnej niewoli. Do szarpania za metalowe pręty dołączyło głośne bluzganie i wygrażanie pilnującym ich strażnikom.
I can't escape this hell
So many times i've tried
– Ej, psie! Do ciebie mówię, obszczańcu. Jak zaraz mnie stąd nie wypuścisz, to znajdę twoją matkę i zrobię jej takie rzeczy, o których twojemu staremu się nawet nie śniło.
– Pogarsza pan tylko swoją sytuację, panie Jaegerjaquez. – Młody policjant nawet nie zaszczycił Grimmjowa spojrzeniem, siedząc przy stoliku, przy którym czytał gazetę i popijał kawę.
– Daję ci ostatnią szansę, gnido. Otwieraj celę albo twoja dziewczyna skończy jeszcze gorzej niż twoja matka.
– Zdaje pan sobie sprawę, że takie groźby są karalne?
– Zdajesz sobie sprawę, jebańcu, że urwę ci ten pierdolony łeb i wsadzę ci go w dupę?
– Najpierw sąd wsadzi pana do więzienia na baaaardzo duuużo czaaasu, także jeśli się kiedyś spotkamy na wolności… Nie, raczej się nie spotkamy.
– Nie macie żadnych dowodów. To nie my zabiliśmy tych wszystkich ludzi – odezwał się Starrk, któremu znudziło się udawanie, że śpi.
– Ach tak? – Policjant pierwszy raz wychylił się zza gazety. – Wy byliście tylko w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie? Trójka naćpanych jakimś psychoaktywnym gównem facetów, którzy jako jedyni bez szwanku ocaleli z tej „katastrofy”. To doprawdy, interesujące.
– Takie poszlaki prowadzą donikąd. Nie macie prawa nas tu więzić. – Siedzący na dolnej pryczy Ciffer, dotąd beznamiętnie przyglądający się ścianie naprzeciw, teraz zsunął nogi na podłogę i wstał, spoglądając w stronę strażnika, który złożył gazetę i obserwował więźniów z większą uwagą.
– Mamy prawo przetrzymać was co najmniej czterdzieści osiem godzin lub raczej do czasu, aż któryś ze świadków przebywających w szpitalu będzie na siłach, żeby was oskarżyć, wy parszywe gnoje.
Szósty tylko syknął przeciągle i najwidoczniej skończyła mu się cierpliwość (w jego mniemaniu wyzywanie innych wciąż było jej przejawem), bo nie starał się już znaleźć innych argumentów tylko przełożył rozpostartą dłoń przez kraty. Widząc na co się zanosi, Coyote tylko gwizdnął wesoło.
– O proszę, król Hueco Mundo się nie pierdoli z funkcjonariuszami prawa.
Zanim jednak Szósty odpalił cero, Ciffer położył mu rękę na ramieniu.
– Ulquiorrrra… Nie próbuj znowu mnie powstrzymywać.
– Zachowuj się. – Czwarty odepchnął Grimmjowa od krat. – Raz w życiu zachowaj się jak myślący Arrancar, a nie bezrozumne zwierzę. Po co zrywałeś maskę, skoro dalej nie używasz mózgu… wasza wysokość? – Ciffer przyszpilił go zielonym spojrzeniem i chociaż Szóstemu, aż piana szła z pyska ze złości, na razie powstrzymywał się przed zaatakowaniem Ulquiorry. – Opanuj się. Do wieczora nas stąd wypuszczą, więc nie rób niepotrzebnego zamieszania.
Mówienie do Szóstego Espady, żeby się opanował, miało mniej więcej tyle samo sensu, co przekonywanie głodnego lwa, że musi przejść na dietę i nie wiadomo jakby się to skończyło, gdyby w tym momencie na planie nie pojawiły się nowe postacie.
– Panie komendancie! – Policjant poderwał się na nogi i wyprostował na baczność.
– Posterunkowy, mam nadzieję, że nie daliście się prowokować więźniom. – Do aresztu wkroczył postawny mężczyzna ubrany w policyjny mundur. Ręce miał założone do tyłu, a sylwetkę wyprężoną, jakby połknął kij. Tuż zza niego wyłoniły się dwie kobiety. Jedna z nich miała duże, wystraszone, szmaragdowe oczy i trzymała za rękaw swoją towarzyszkę, ubraną w dopasowany, damski garnitur. Wyglądały w tym zestawieniu jak prawnik i jego klientka, i rzeczywiście za nie się podawały. – Otrzymaliśmy telefon z samej góry. Podobno w naszej sprawie – komendant obniżył ton głosu do konspiracyjnego szeptu – interweniował sam inspektor Urahara. Pani prokurator przyprowadziła nam świadka, który jest w stanie rozpoznać sprawców.
Nazwana panią prokurator kobieta poprawiła profilaktycznie spięte w wysoki kok niebieskie włosy i zjeżdżające na czubek nosa okulary.
– Tak… – odezwała się i zaraz odchrząknęła. – Pani… Pani… eee… Boleyn? Czy mogę tak się do pani zwracać?
Zielonooka przytaknęła skwapliwe.
– No to więc cóż… – Pani prawnik wskazała na wgapiającą się w nie trójkę więźniów. – Proszę, niech pani spróbuje… eee… rozpoznać sprawców.
Trzymająca ją dziewczyna teraz puściła jej rękaw i podeszła do krat.
– Ten nie – powiedziała natychmiast, wskazując na czarnowłosego mężczyznę w ramonesce. – Ten też nie – pokazała na leżącego na górnej pryczy faceta. – A ten… – zerknęła na swoją prawniczkę, a ta delikatnie pokręciła głową. – A ten nie wiem – zakończyła niepewnym tonem, patrząc na niebieskowłosego.
– Okej. – Komendant zerknął w akta, które podał mu posterunkowy. – Ciffer i Starrk… Wypuścić – zarządził. – A tego czubka na niebiesko zakuć w kajdanki i jeszcze raz przesłuchać. I tym razem się z nim nie cackać. Ma zacząć gadać.
Komendant skinął na kobiety, otwierając im drzwi.
– HEJ! Nie tak, kurwa, prędko! – zawołał Grimmjow, zaciskając dłonie wokół zimnych prętów celi. – Nie zostawisz mnie tak, Jaggerjack. Nie tym razem.
But i'm still caged inside
– Nie? – Ikari odwróciła się przez ramię, a upewniwszy się, że policjanci nie widzą jej twarzy, uśmiechnęła się wesoło. – Bo co? – zapytały bezgłośnie jej usta.
– Bo gówno – odrzekł Grimmjow, wpatrując się w nią z taką zawziętością, jakby liczył, że przymusi ją do swojej woli samą siłą spojrzenia. – Wyciągnij mnie stąd.
Ikari podeszła do celi, puszczając perskie oko do ostrzegawczo syczących policjantów. Musnęła opuszkami palców desperacko zaciśnięte na kratach łapy Espady i w końcu zacisnęła na nich własne dłonie. Z poważną miną spojrzała Grimmjowowi prosto w oczy i nachyliła się do krat.
– Poproś – szepnęła, uśmiechając się psotnie. – Powiedz: „proszę”, Grimm, a pomyślimy, czy też cię wypuścić.
Kobaltowe oczy rozgorzały wściekłością.
– Chyba cię popierdoliło.
– Tak myślałam.
Ikari puściła go i już chciała odejść, ale Grimmjow wykazał się refleksem. Przełożył przez kraty jedną rękę i złapał dziewczynę za przegub.
– Nigdzie nie pójdziesz – zasyczał, uśmiechając się triumfalnie. – Najpierw mnie stąd zabierzesz… a potem pogadamy.
– Dziękuję bardzo za tą miłą propozycję, ale tak się składa, Jaegerjaquez, że ja wiem jak wyglądają te twoje… pogawędki… i nie mam ochoty chodzić znowu z podbitym okiem. A teraz będę wdzięczna, jeśli mnie puścisz i zgnijesz w pierdlu, dziękuję.
Próbowała się uwolnić, ale Grimmjow tylko wyszczerzył kły, nie zamierzając jej puścić.
– Jesteś taka odważna, bo myślisz, że jak siedzę za tym cholernym żelastwem to jesteś bezpieczna, co? Że nic ci nie zrobię?
– Nie, myślę, że znalazłeś wreszcie swoje miejsce na ziemi. W tej cuchnącej celi. Pasujesz tutaj.
Szósty parsknął śmiechem, ale jego brwi ściągnęły się jeszcze mocniej. Wciągnął rękę z powrotem za kraty, razem z dłonią Ikari, która teraz musiała przytrzymać się metalowych prętów, żeby nie rozbić sobie o nie buźki. Znalazła się teraz dokładnie naprzeciw twarzy Espady. I to już nie ona kontrolowała sytuację. Od dusznego, cedrowego zapachu destrukcji zakręciło jej się w głowie, a wydobywający się z gardła Arrancara śmiech brzmiał w jej uszach jak pomruk zbliżającej się burzy
– Oj, Ikarrri – zawarczał Grimmjow z jakąś dziwną lubością, a może tęsknotą, od której Hagane zjeżyły się włoski na karku. Zwłaszcza, że Jaegerjaquez pochylił głowę i zaciągnął się powietrzem, a czubek jego nosa musnął jej policzek. – Wiesz, przypomniałaś mi, że dawno już nie polowałem… A ty jesteś moją ulubioną zwierzyną. Potrafisz uciekać.
– T-tak? Bo mi się przypomniało, jak mówiłeś, że łatwo się dałam… I już nie jesteś zainteresowany.
Somebody get me through this nightmare
 Ikari nerwowo przełknęła ślinę, czując, jak strach zaciska jej gardło. Kątem oka dostrzegła, że stojący za nią policjanci dyskretnie odbezpieczają wyciągnięte już z kabur bronie.
– Oj tam, oj tam… – mruczał Szósty, świadom, że znowu wzbudza w niej lęk. – Tak tylko… żartowałem.
– Wtedy nie brzmiało to jak żart. – Hagane czuła, że coraz ciężej jej się oddycha.
– Bo się, kurwa, na żartach nie znasz. – Głos Grimmjowa znowu zabrzmiał groźnie. Znikły wesołe nuty, a kobaltowe oczy wypełnił głód. – A my się jeszcze z wielu rzeczy musimy rozliczyć… – Zahaczył kciuk o swoje spodnie i lekko je zsunął. Spod dżinsu wyjrzała pieczęć strelicji. On również dostrzegł, że policjanci w niego celują, więc puścił kapitan ósemki. – Masz dziesięć sekund, Jaggerjack. Możesz zacząć wiać.
Grimmjow odsunął się od krat, wsunął ręce do kieszeni swojej rozpiętej bluzy z Pink Floydami, uśmiechnął się szyderczo i zaczął odliczać.
– Jaegerjaquez, chyba nie chcesz… – Ulquiorra znowu położył rękę na jego ramieniu, ale tym razem Szósty od raz ją strącił i nawet nie zaszczycił Czwartego przelotnym spojrzeniem, nie odrywając oczu od Hagane.
– Dziewięć…
Kiedy kolor cyjanu niemal wchłonął kurczące się ze strachu źrenice, na twarz Grimmjowa wrócił dawny, pełen kpiny uśmiech. Espada rozkoszował się reakcją Stalowej. Jej strach był jak zapowiedź starej, dobrej zabawy. Przerażający uśmiech na twarzy Szóstego rozciągał się coraz efektowniej. Kiedy dosięgną jego oczu…
– Osiem…
Ikari zrozumiała, że Espada nie żartuje.
– Spieprzamy stąd. – Złapała za rękę Rhan i pociągnęła ją w stronę wyjścia, ale Arrancara nie ruszyła się z miejsca.
– Ja zaczekam, aż ich wypuszczą. – Posłała jej przepraszający uśmiech.
– Ale…
– Przecież to i tak nie mnie będzie ścigał.
– Siedem…
Ikari rzuciła na Jaegerjaqueza ostatnie spojrzenie i skinęła Rhan głową.
– Jakby co, lubię czerwone kamelie – ogłosiła głośniej, niż zachodziła potrzeba – i zagrajcie mi nad grobem It’s not over.
O dziwo na usta Hagane też zaczął wypełzać uśmiech, jakby powód do strachu dostarczał jej również powodów do radości.
– Sześć…
– No to siema.
– Spróbujemy go zatrzymać! – zawołała za nią Rhan.
– Tch, powodzenia! – odkrzyknęła Ikari, w biegu uwalniając włosy od wrzynającej jej się w tył głowy spinki i rozbierając krępującą ruchy marynarkę.
Kiedy tylko Hagane znikła, Grimmjow odpuścił sobie dalszą część odliczania. Trzymające za kraty palce Arrancara pobielały, zaciskając się na nich jeszcze mocniej. Z jego piersi wyrwał się ryk pełen triumfu, gdy wyrywał zimne drzwi celi z zawiasów. Cisnął nimi przez areszt z taką siłą, że bez problemu przebiły się one przez ścianę, wzburzając w powietrze tabun kurzu, zza którego błyskały tylko rozpalone oczy Arrancara. Wysoka sylwetka zakończona sterczącą we wszystkie strony fryzurą majaczyła na tle kłębów powoli opadającego pyłu. Po chwili Szósty Espada wyłonił się z niego w swojej pełnej, psychotycznej krasie. Z częściowo zasłoniętym maską niebezpiecznie szerokim uśmiechem wystąpił z celi, a kiedy postawił glana poza nią, rozprowadził po całym areszcie wyczuwalne tąpnięcie.
I can't control myself
– Ikari! Wrrracaj, cholerrro! – zawołał, odwracając się w stronę wyjścia, gdzie zniknęła Shinigami. – IKAAAAAARIIIIII…!
– Hej, Grimmy, jak byś mógł się na moment wstrzymać… – spróbowała Rhan, ale Espada minął ją w pełnym pędzie, zostawiając po sobie tylko podmuch wiatru.
– Za nim! – wrzasnął komendant, ale akurat jego Rhan udało się złapać.
– Panie władzo, proszę dać spokój. Po pierwsze i tak go pan nie dogoni.
– Ale to poszukiwany…!
– Po drugie, właśnie mi się przypomniało jak wyglądali sprawcy. Żaden z nich nie miał niebieskich włosów. Może podam jakiemuś rysownikowi parametry, co? Macie tu kogoś od portretów pamięciowych?
– To nie będzie konieczne. – Tuż obok niej pojawił się nagle wysoki mężczyzna w długim czarnym skórzanym płaszczu z postawionym kołnierzem, przeciwsłonecznymi policjantkami na nosie i nie pasującym zupełnie do tego zestawu zielono-białym kapeluszu. – Mam tu zdjęcia, na których widać sprawców.
– A ten co? – Rhan zmierzyła go od stóp do głów krytycznym spojrzeniem. – Jakiś cosplay Matrixa? – Wspięła się na palce, przytrzymując płaszcza mężczyzny i ściągnęła mu kapelusz. – Ale badziew. Czy to nie był dodatek do magazynu „Mój sklep”?
Płowowłosy uśmiechnął się pobłażliwie, zsuwając z nosa okulary.
– I-Inspektorze! – Komendant najprawdopodobniej rozpoznał w mężczyźnie swojego przełożonego, bo przestał przyglądać się zdjęciom i wyciągnął dłoń, by go powitać. – Spodziewaliśmy się pana najwcześniej jutro!
– Postanowiłem jak najszybciej zająć się tą sprawą. Zwłaszcza, że mamy naocznego świadka tej tragedii. Prawda, panno Boleyn? – Zwrócił swoje bystre szare spojrzenie na Rhan i zabrał z jej rąk swój kapelusz.
– Zaraz… – Arrancarka zmrużyła oczy, przyglądając mu się uważnie. – Coś ty za jeden?
– Rhan. – Oderwała od niego wzrok na dźwięk swojego imienia. Spojrzała w stronę krat, zza których dobiegał ten głos. – Podejdź tu.
Posłuchała. Weszła do pozbawionej przez Szóstego drzwi celi. Dwójka Espad stała w kącie, naradzając się. Wyższy z nich trzymał ręce na ramionach niższego i mówił coś ściszonym tonem, lekko się do niego nachylając. Zielonooki przywołał do siebie dziewczynę skinięciem dłoni, odsuwając się od Pierwszego.
– Ile jej wygadałaś?
W pierwszym odruchu zamierzała rzucić mu się na szyję, nie przejmując się obecnością Starrka, ale powstrzymał ją fakt, że oczy Ciffera nabrały wyrazu bardziej ponurego, niż zwykle.
I can't escape myself
– Ale niby co? – wzruszyła ramionami, a następnie założyła na nie ręce, patrząc na Arrancarów wyzywająco.
– Nie zgrywaj się. – Starrk stanął naprzeciw niej, mrużąc bystre szare oczy. – Ulquiorra kazał ci mieć na oku tą całą kapitan ósemki. A ty sobie z nią tutaj przychodzisz, jak gdyby nigdy nic. Powiedziałaś jej, kim jesteś i kim jesteśmy my, i…
– Bo to akurat wielka tajemnica, Coyote, kim ty, kuźwa jesteś, wiesz?! – Rhan tupnęła na Starrka nogą i ku jej zdziwieniu – którego nie okazała – Pierwszy Espad odsunął się na pół kroku, przestając dyszeć jej w twarz. – Myślisz, że nikt nie rozpozna członków byłej Espady? Byliście dość sławni swego czasu!
– Ale Jaggerjack miała o niczym nie wiedzieć!
– To jak niby miałam was stąd wyciągnąć?!
– Myślisz, że nie poradzilibyśmy sobie z kilkoma gliniarzami, ty głupia kobieto?!
– Ja cię najmocniej przepraszam, Starrk, ale to chyba moja kwestia. A jeśli koniecznie chcesz na kogoś krzyczeć, zrób sobie własne fraction. – Czwarty Espada wszedł pomiędzy kłócącą się dwójkę i pchnął w pierś Coyote, który tym razem musiał cofnąć się aż pod pryczę po drugiej stronie celi. – Poza tym nie wiedziałem, że umiesz podnosić głos.
– Umie, jeśli tylko mi się zachce i na pewno wychodzi mi to lepiej niż tobie. – Starrk nie dał się sprowokować, a może uznał rację Ulquiorry i arrancarskie prawo, które wyraźnie mówiło, że fraction podlega tylko i wyłącznie swojemu dowódcy. – W każdym razie mam nadzieję, że wyciągniesz odpowiednie konsekwencje. – Przesunął spojrzenie z Czwartego na Rhan. – W końcu ściągnęła nam na głowę tego pederastę.
– Ej, chwila! Dobra! Wypaplałam, ale tylko Ikari! A ona zadzwoniła do jakiegoś swojego znajomego, co to ma plecy w FBI, żeby was stąd wyciągnął!
– A czy ona ci powiedziała, kim jest ten jej znajomy?
– No jakiś Uhahara, czy ktoś.
– Urahara – poprawił ją Ciffer. – Urahara Kisuke. Były kapitan Gotei. Mamy tu dość kapitanatu Gotei, Rhan, jakbyś nie zauważyła. Nie potrzeba nam ich więcej.
– No i dobrze, bo przecież go tu nie ma!
– Nie? – Starrk zmarszczył brwi. – To kim według ciebie jest ten facet? – Wskazał na stojącego w wyrwie po wejściu do celi Shinigami, który przysłuchiwał się Arrancarom od jakiejś chwili.
– Ten przebieraniec? – Rhan patrzyła na Kisuke, unosząc brwi. – Te, czegoś nie mówił, kim jesteś co?
– Może troszkę dyskretniej? – zasugerował Urahara, oglądając się na stojącego za plecami policjanta.
– I jak tak szybko się tu znalazłeś? Ikari dopiero co do ciebie dzwoniła!
– Mam swoje triczki. – Urahara puścił do blondynki oko, a potem nieco podniósł głos: – Panowie, jesteśmy wam winni przeprosiny. Ale zanim się pożegnamy, proszę byście dołączyli… i ty, Pani… do mnie na lunch. Mogę? – Odebrał od komendanta zdjęcia. – Chyba macie tu stołówkę?
– O-Oczywiście, tędy proszę… Posterunkowy, ogarnijcie ten burdel. Za mną, Inspektorze.  
Oboje ruszyli przed siebie, ale kiedy Urahara zdał sobie sprawę, że nikt więcej za nimi nie podąża, zawrócił z głębokim westchnieniem.
– Zachęcam, mili państwo! – Ponaglił Arrancarów gestem, tym razem czekając aż wyjdą. Przepuścił ich przodem, oferują Rhan swoje ramię. Arrancarka nawet chciała skorzystać z tej propozycji, ale namierzyły ją czujne zielone oczy i zanim wzięła Uraharę pod ramię, Ulquiorra złapał ją za łokieć, przyciągnął do siebie i nie puścił, dopóki nie doszli na stołówkę.
– Komendancie, kawy, jeśli można prosić. – Urahara odsunął jedno z krzeseł, patrząc wyczekująco na Arrancarkę, ale ona wyczekująco patrzyła na Ulquiorrę, który z kolei patrzył na Uraharę i chyba próbował podejrzliwie mrużyć przy tym oczy. Starrk pokręcił głową i wybawiając wszystkich z opresji, usiadł na krześle odsuniętym przez Kisuke.
– Dziękuję. – Przysunął się do stołu, opierając łokcie na blacie. – Kiedy dostaniemy nasze rzeczy? – Patrzył wrogo na komendanta, który stał teraz przy bufecie, wskazując na nich i najwyraźniej zamawiając kawę, o którą prosił sklepikarz (tudzież inspektor).
– Masz na myśli wasze Zanpakuta? – Kisuke usiadł obok Coyote i nie kryjąc rozbawienia przyglądał się Czwartemu Espadzie, który niepewny co ma zrobić, zdecydował się wreszcie odsunąć dwa krzesła naraz, jednak wciąż nie wiedział jak zachęcić Rhan, by ta jako dama zasiadła przy stole przed nim, a ona bynajmniej nie ułatwiała mu zadania, przytupując niecierpliwie nóżką.
– Nie znam tych kretyńskich ludzkich obyczajów, wiec może po prostu usiądziesz albo odeślę cię do Hueco Mundo – zniecierpliwił się Ciffer.
– No nic dziwnego, że akurat tych ludzkich zachowań nie znasz, bo to są zwyczaje dżentelmenów, Ulqu, wiesz w ogóle co to znaczy? – Rhan prychnęła kpiąco, ale być może przejęła się groźbą Ciffera, bo posłusznie zajęła miejsca, a Czwarty w zamian dosunął krzesło z nią tak blisko stołu, że z dziewczyny uszło całe powietrze.
Kiedy wszyscy już siedzieli bezpiecznie i nikomu nie groził zgon z powodu ograniczenia dostępu do powietrza, Urahara pozbył się komendanta, który próbował dołączyć do nich i położył na stole zdjęcia. Starrk jako pierwszy je przejrzał i dwa z nich odrzucił do Ciffera, ale pozostałym dwóm przyglądał się dłużej.
– Ten – położył jedno z zdjęć na blacie i przesunął go w stronę Kisuke – był w restauracji. Nie znam go, to musi być jakiś młody Vasto Lorde. Ale tego tu… Przecież to jakiś dzieciak. W ogóle go nie kojarzę, a ty? – Pokazał pozostałą odbitkę Ulquiorrze, który na zdjęcia Szayela i Nnoitry tylko zerknął, jednak fotografię, jaką pokazywał mu Coyotte, wziął do ręki. On też jednak pokręcił głową.
So many times i've lied
Urahara westchnął.
– Tak myślałem. – Brwi byłego kapitana zbiegły się na środku czoła. – Posłuchajcie więc, co udało mi się ustalić na własną rękę… Bo chyba słusznie zakładam, że łączą nas wspólne interesy, prawda?
– Nas nic nie łączy z wami, Shinigami. – Zielone spojrzenie Ulquiorry spoczęło na twarzy kapitana. – Ale naszego… króla, owszem.
– O tym właśnie mówię. – Z ust Urahary nie schodził uprzejmy uśmiech, ale cała jego postawa wskazywała na to, że pozostawał czujny. – Wróg mojego wroga… Znacie to powiedzenie? – zapytał, bębniąc palcami po zdjęciach Ósmego i Piątego Espady.
Pierwszy i Czwarty skinęli głowami.
– No właśnie. Osobiście wierzę też w karmę. – Kisuke położył swój kapelusz obok filiżanki z kawą. – Ja ostrzegę was, ktoś kiedyś ostrzeże mnie.
– Ale przed czym? – Coyotte przysunął do siebie cukierniczkę i nieufnie przesypywał cukier z łyżeczki z powrotem do cukiernicy.
– Opowiem wam jedną historię. Postaram się streszczać… – Spojrzał na drzwi, zza których dochodziły rozlegające się na komendzie hałasy. – Wciąż grasuje tu jeszcze jeden wściekły Espada i jedna niestabilna emocjonalnie kapitan, więc… Chyba nie muszę wam tłumaczyć kim jest Kurosaki Ichigo? Powinniście też poznać jego siostrę, przebywała u was przez pewien czas. Wiecie dlaczego Aizen ją u was przetrzymywał?
– Szayel prowadził na niej eksperymenty. – Ulquiorra zignorował swoją kawę i starał się ignorować również swoje fraction, które głośno mieszało w swojej filiżance, postukując łyżeczką o porcelanę. – Badał jej reiatsu.
– Taki był pretekst. Uważam, że tak naprawdę skupiali się na badaniach nie nad nią, ale nad jej zanpakuto. Ale Sosuke wypożyczył ją Szayelowi do zabawy i oddał nam Kurosaki tak pokiereszowaną, że nikomu nie przyszło do głowy, iż od początku mogło nie chodzić tylko o nią.
– Ale co takiego w jej katanie miałoby zainteresować Aizena?
– No właśnie. Do tej pory sądziłem, że jej bankai oparty jest na manipulacji czasem, ale… – Wziął do ręki zdjęcie chłopaka, którego żaden z Arrancarów nie rozpoznał. – Przeprowadziłem kilka eksperymentów i myślę, że daliśmy się nabrać. Nawet Minako. My, Shinigami, czasem lubimy wierzyć, że potrafimy rzeczy, których nie potrafi nikt inny. A nikt nie ma władzy nad czasem. Jej zanpakuto nie powoduje zmian w czasoprzestrzeni. Uważam, że ma właściwości iluzji. Aizen to wiedział. Dlatego ją porwał. A to – chwycił fotografię w dwa palce – tylko wszystko potwierdza.
– Że niby jakiś chłystek? Co on ma  z tym wspólnego? – Coyote raz jeszcze przyjrzał się zdjęciu. – To w ogóle jest ktoś od nas?
– Na 99%. Być może ktoś go ukrywał. – Kisuke uniósł do ust filiżankę. –  Pewno nie zauważaliście, że w Madness od pewnego czasu towarzyszył wam ktoś jeszcze. Czarny kot. Podczas gdy wy daliście się omamić, jej udało się zakraść od kuchni… I co nieco się dowiedzieć.
– Jaki to ma związek z tą więzioną u nas Shinigami? – Ulquiorra już nie siedział sztywno oparty, lecz teraz z zainteresowaniem pochylał się w stronę kapitana.
– Już przechodzę do puenty. – Urahara wzdrygnął się, gdy po komendzie rozległ się stłumiony, niesiony echem ryk. – Otóż ten mały również przejawia zdolności iluzjonistyczne… Co ciekawsze, wygląda na nie więcej niż dziesięć, jedenaście lat, a właśnie tyle lat upłynęło od powrotu Kurosaki.
– To może być zwykły zbieg okoliczności. – Ciffer skrzyżował ręce na piersi.
– Oczywiście.
– Zaraz… – Starrk położył dłonie na stole i odchylił się na krześle. – Czy wy właśnie insynuujecie, że Aizen… Że ten chłoptaś… – Zaśmiał się. – No nie wierzę…
– Gratuluję tych ateistycznych poglądów, panie Starrk. – Zgiełk narastał. Urahara przechylił filiżankę, dopijając kawę i podniósł się z krzesła. – Ale radzę to jeszcze przemyśleć, bo jeśli dodać do tych składowych imię chłopaka, to ta zagadka zdaje się być tak prosta, na jaką wygląda.
Kisuke postawił kołnierz płaszcza i wsunął na nos okulary. Chciał też włożyć kapelusz, ale zauważył, ze Rhan przecząco kręci głową, więc westchnął i schował go do kieszeni, biorąc sobie do serca jej radę. Zasalutował Arrancarom na pożegnanie.
– Biorę na siebie niebieskowłosych, więc jesteście wolni. – Mrugnął do nich i zdążył się odwrócić, kiedy Starrk krzyknął za nim:
– No zaraz! Nie powiedziałem, jak się nazywa ten gówniarz!
Urahara odwrócił się przez ramię. Uśmiechał się, jakby zadowolony, że udało mu się zaintrygować Espadę.
– Ma na imię Nezia. Zastanówcie się, kto mógłby tak nazwać swoje dziecko.



Na ustach czuła słony smak potu. Nie miała już sił biec. Okręgowy budynek komendy policji był kolosalny, a Grimmjow ścigał ją przez wszystkie piętra. Nawet teraz słyszała jego głos, nawołujący ją z jakiegoś miejsca, które teraz przeszukiwał i z którego z wrzaskami oburzenia wybiegali ludzie.
Boże, czy to się kiedyś skończy?
Wbiegła do kolejnego pomieszczenia i dysząc ciężko oparła się o drzwi. Gdzie tym razem się znalazła? W powietrzu unosiła się para, ściany wyłożone były kafelkami, słyszała szum odkręconej wody, kobiece śmiechy i rozmowy. Łaźnia. Oczywiście, mieli tu sale gimnastyczne, musieli mieć też prysznice. A gdzie gołe babki, tam gdzieś musiały leżeć ich ubrania, w które mogła się przebrać. Rozejrzała się, dostrzegła szafki i wieszaki. Jakaś kobieta zamykała się właśnie w przebieralni. Ikari nie miała czasu na pruderyjność. Wykopała buty na obcasie, truchtając do szafek zrzucała z siebie niewygodne, garniturowe spodnie i rozpinała białą, elegancką koszulę. Przez chwilę paradowała po szatni w samych majtkach, modląc się, by Jaegerjaquez nie wybrał właśnie tej chwili, by tu wtargnąć i ujrzeć ją w tej poniżającej rozsypce. Na moment dała się ponieść panice i zamiast szukać wśród pozostawionych ubrań swojego rozmiaru, kręciła się bez celu w miejscu, popiskując i machając w popłochu rękami.
WEŹ SIĘ W GARŚĆ KRETYNKO.
Twardy ton głosu Kiraiego podziałał. Złapała za pierwsze lepsze spodnie (okazały się za długie o jakieś pół metra) i pierwszą lepszą bluzę (musiała być co najmniej cztery razy xl).
ODPADA WYGLĄDASZ JAK CWEL.
Syknęła niecierpliwie i tym razem rozważniej dobrała ciuchy. Czarne bojówki, które znalazła  w szafce obok co prawda też były za długie, ale nie na tyle, by się o nie potykała, gdy już ściągnęła sznurkiem nogawki nad kostką. Z wieszaka porwała biały, dopasowany podkoszulek, a wciąż znajdujące się na jej nosie okulary podmieniła na te znalezione w szafce numer sześćdziesiąt osiem - w plastikowych czarnych oprawkach, zasłaniających większą część twarzy.
Włosy, jeszcze muszę coś zrobić z włosami.
Pierwsze co przyszło jej do głowy, to zawinąć je w ręcznik. Ale nie dość, że ten nie chciał się zbytnio trzymać na suchych włosach, to jeszcze odbicie w lustrze podpowiadało jej, że wygląda dziwacznie.
JAK ĆWOK.
Zamknij się z tymi twoimi złotymi poradami, troglodyto zasrany.
But there's still rage inside
UUU JAKA NIEMIŁA JAKA NIESYMPATYCZNA. A PRZECIEŻ CHCEMY JEJ TYLKO POMÓC MÓJ SSSKRABIE.
Skończ pierdolić, Kiraś.
BO CO MI ZROBISZ MALEŃKA?
Gówno. Odrobię ci łeb przy samej dupie.
NIENAWIŚĆ LEPIEJ NIŻ WSZYSTKIE INNE UCZUCIA ROZPALA SIŁĘ.
Sratytaty.
A jednak w głowie jej się przejaśniło. Rozpinana bluza moro z kapturem sprawdzała się dużo lepiej niż ręcznik, a  pod ławką znalazła trampki w idealnym rozmiarze trzydzieści siedem. Kiedy Szósty wreszcie wpadł pod prysznice (komendę wypełnił jeden wielki pisk i na wpół roznegliżowane kobiety biegające we wszystkie strony) włosy Ikari spięte w ciasny kucyk były już schowane pod kapturem. Zamierzała zachować spokój, wmieszać się w tłum i prysnąć.
Nie wyszło jej, bo (test wielokrotnego wyboru):
a) dalej nie była mistrzynią ukrywania swojego reiatsu;
b) prawdopodobnie przesadziła z kamuflażem – była najkompletniej ubrana;
c) potknęła się i dosłownie wpadła w ramiona stojącego w drzwiach Espady.
Grimmjow przytrzymał ją, aż wszystkie panie opuściły łaźnie. Do tego czasu ramiona Hagane zdążyły zdrętwieć, bo co odważniejsza z kobiet znajdywała momencik, by musnąć usta szminką czy przypudrować nosek. Gdy jednak zostali już całkiem sami, Arrancar kopnął w drzwi za sobą, zaciskając palce tak mocno, że Shinigami czuła jego paznokcie nawet przez bluzę.
– A chuj by cię, Grrrrimmjow!
– Nie, nie, nie, chuj to by ciebie, Ikari…
Zdążyła zobaczyć ten skurwysyński uśmiech i Espada popchnął ją pod prysznice. Poślizgnęła się na mokrej podłodze i walnęła potylicą o ścianę, po której się zsunęła. Gorąca woda wciąż leciała z niezakręconych kurków, mocząc jej rozwichrzone, wyrwane z kucyka włosy i pieczołowicie skompletowane ukradzione ubranie. W głowie jej się zakręciło. Widziała tylko wiszącą w powietrzu parę, zza której dochodził ją ten śmiech. Już prawie o nim zapomniała. Że umiał się cieszyć tak głośno, tak bardzo, że jego arrancarska maska zdawała się śmiać razem z nim. Wydawał się wtedy taki szczęśliwy…
Zza pary wyłoniła się jego postać.
– Co tam mamroczesz, cholero?
MOŻE PO PROSTU DAJ MU NA USPOKOJENIE I SIĘ ROZEJDZIEMY W POKOJU?
Zamknij mordę, debilu. Rozporządzaj sobie swoją dupą.
– Mówisz do mnie?!
Teraz to ona wystawiła język między palcami w prowokacyjnym geście.
– Chciałabyś – odrzekł tylko Grimmjow, przykucnąwszy naprzeciw.
JESTESCIE IDENTYCZNI UROCZE.
Gówno prawda.
– No i co teraz? Co dalej, Grimmy? – zapytała, próbując przegonić z głowy pulsujący ból za pomocą uporczywego mrużenia oczu. – Co mi zrobisz? Zgwałcisz? Zabijesz? Najpierw zabijesz, potem zgwałcisz?
– Nie kuś, bo się zapalę do tych pomysłów – odmruknął Espada. Jego oczy się zaświeciły, a szyderczy uśmiech wykrzywiał wargi.
So what if you can see the dark inside of me?
TO TYLKO BEZMÓGI ARRANCAR POKAŻ MU KAWAŁEK CIAŁKA I OBSERWUJ JAK INSTYKT BIERZE GÓRĘ. JUŻ GO TAK WYROLOWAŁAŚ NIE PAMIĘTASZ?
– No dobra, może szybki numerek na zgodę i każde pójdzie w swoją stronę, co? – Rozpięła guzik w spodniach i pochyliła głowę, mocując się z zaciętym rozporkiem.
– Ściągaj to.
– No już, już…
– Nie gacie, ty stuknięta Shinigami! – Krzyknął Grimmjow i dopiero wtedy Ikari podniosła na niego wzrok. – Ściągnij mi ten pierdolony limit!
Espada stał przed nią z nieco opuszczonymi spodniami, ale wcale nie miał na myśli tego, co ona. Spod dżinsu i czarnej koszulki z panterą, którą teraz zadzierał, wyłaniała się pieczęć strelicji. Wyglądała jak tatuaż. Jaggerjack podeszła do niego na czworakach i gdy była na tyle blisko, by sięgnąć, uniosła dłoń i obrysowała kształt kwiatu opuszkiem palca, z satysfakcją obserwując, jak niebieskie włoski na podbrzuszu Arrancara unoszą się pod wpływem jej dotyku.
– Wygląda tak ładnie – szepnęła i uklęknęła przed nim, patrząc w górę na skonsternowaną twarz króla Hueco Mundo. Nie odrywając cyjanowych oczu od kobaltowych ślepi, zbliżyła usta do jego brzucha i złożyła pocałunek w miejsce między pieczęcią, a dziurą hollowa. – Nie każ mi jej usuwać. Ja mam to. – Ściągnęła z siebie bluzę, pokazując mu blizny po Panterze i jego pazurach, znaczące jej ramię i przecinające wytatuowane wzory na przedramieniu. – Widzisz? Tak mnie podpisałeś, pamiętasz? Mówiłeś, że jestem twoja. Jestem. A ty masz tylko tą strelicję. Jest dużo ładniejsza. Ale znaczy to samo. Że jesteś mój. – Tym razem opuściła wzrok, całując rysujące się pod skórą arrancarskie mięśnie.
Da się nabrać? Wyglądam na napaloną?
TAK PYTANIE CZY MOŻNA AŻ TAK DOBRZE GRAĆ.
Help me believe it's not the real me
Zahaczyła palcami o szlufki w jego dżinsach i przyciągnęła go bliżej siebie. Przez jego wyrwę w brzuchu widziała drzwi i wydawało jej się, że ktoś się pod nimi kręci, ale nie zaprzątała sobie tym teraz myśli. Cedrowy zapach zaczynał mieszać jej w głowie, ale oczywiście panowała nad tym. Wciąż uważała, że można nad tym sprawować kontrolę, a to, że nawet na co dzień nie była mistrzynią opanowania nie miało teraz znaczenia. Bo jeśli byli tacy sami, to  czy Grimmjow zaraz nie weźmie jej w obroty? On też przecież nie słynął z powściągliwości.
Zrozumiała, że się pomyliła, dopiero, gdy poczuła przy skroni paraliżujący chłód metalu.
– Chcesz mnie w ten sposób zmusić, żebym ściągnął koszulkę, tch? – Grimmjow zaśmiał się krótko. – Jeśli bym to zrobił, to nie po to, żebyś mnie mogła podziwiać… – Puścił swój t-shirt, żeby złapać Ikari za twarz. – Ale chyba zapomniałaś, że też mi zostawiłaś po sobie pamiątkę i to na plecach, kurwa… – Stała tuż za nim, unosząc Shiraiona. Zaciskając zęby, z rozmachem cięła w jego plecy, najpierw z lewa, potem z prawa. Stalowe pazury tekagi rozdarły białą kurtkę Espady, brudząc ją czerwienią. Ale tylko pierwszy atak go sięgnął. Drugi zdołał odparować, wyszczerzając się do niej przez ramię. „W plecy, kurwa?”, wycedził i natarł na nią serią pchnięć, które z ledwością parowała, przepłacając to mniej lub bardziej dotkliwymi skaleczeniami. – Więc nie pierdol mi tutaj, że to ja jestem ten zły i jaka to niby jesteś, kurwa, subtelna!
– Nie drzyj się, Chryste… – Ikari zezowała teraz prosto w hipnotyzujący czarny wylot lufy beretty m9. – Skąd żeś wytrzasnął tego gnata?
– Jesteśmy w budynku, w którym stężenie takich cacek na metr kwadratowy wynosi… grubo ponad normę.
– Rozważałeś czasem, czy by się nie zapisać na polibudę?
– Bo co?
– Bo czasem mam wrażenie, jakbym gadała z profesorem Jaegerjaquezem – zamruczała. – Jesteś inteligenta bestia, Szósty. To zawsze mnie podniecało…
– Wiem, co kombinujesz, więc daruj sobie. – Usłyszała przy głowie szczęk odbezpieczanej spluwy. – Myślisz, że znowu dam się nabrać na te twoje brudne gierki?
– No. – Im bardziej Grimmjow się irytował, tym szerzej uśmiechała się Hagane, zupełnie jakby następowało jakieś sprzężenie zwrotne, odwracające sytuacje, w której jeszcze niedawno zajmowali przeciwne pozycje. – Przestań być taki poważny, Grimmy… Możemy zabawić się tak, jak kiedyś, nie psuj tego…
– Przestań pieprzyć, Ikari!
– Tylko jeśli ty zaczniesz…
Zupełnie ignorując zagrożenie, jakie stwarzała dostawiona do jej głowy broń, kapitan znowu zadarła koszulkę Espady i nie przestawała obsypywać go kolejnymi pieszczotami, wyzywająco patrząc mu przy tym w oczy.
– P-Przestań, J-Jaggerjack! Skończ z t-tym!
         Zaciśnięta na pistolecie dłoń Szóstego drgnęła, odsuwając go o kilka centymetrów od czaszki Shinigami.
– Dlaczego? Widzę, że ci się podoba, a dopiero się rozkręcam.
– Nie dam się znowu nabrać! Ostatnio wylądowaliśmy razem w łóżku i jakoś wtedy…
– Oj tam, wtedy nie byłam w nastroju.
– A teraz niby jesteś i nie ma z tym nic wspólnego fakt, że zamierzam cię zabić?
– To prawda, że wolałam jak we mnie celowałeś Panterą, zwłaszcza panterą – uścisnęła Arrancara w kroku przez dżinsy, ale to wystarczyło, by ze świstem wciągnął powietrze, – ale przyznaję, że kręcą mnie niebezpieczne sytuacje… A może mam dni płodne?
Przez chwilę sama zdawała się nad tym zastanawiać, dokonując w pamięci zawziętych obliczeń. Ten moment wytchnienia, w którym przestała się narzucać Espadzie, wystarczył, by Grimmjow wziął się w garść.
– Najpierrrw limit – syknął, znów dociskając lufę do skroni Ikari. Na jego usta powrócił pewny siebie uśmiech. Zerwał z nosa Hagane niepotrzebne jej okulary i cisną je za siebie. – A potem cię wy… – syk gorącej pary zagłuszył Szóstego – …za wszystkie czasy i na wszystkie sposoby.
– Posłuchaj… Jesteś pewien, że będziesz miał czym spełnić te, hm, groźby? – Ikari skrzywiła się i zagryzając usta próbowała oderwać skroń o zimnej stali beretty. – To trochę nierozsądne, przystawiać komuś broń do głowy i zmuszać go by operował tak blisko narzędzi, za pomocą których mógłbyś kiedyś na przykład zmajstrować sobie królewskiego potomka… Wiesz, przypadkiem mogłaby mi się omsknąć ręka i zamiast limitu usunęłabym ci coś innego… Oczywiście cały świat opłakiwałby tę stratę, ja najbardziej, ale co ścięte to już nie zawiśnie, heh.
– Jak ty pierdolisz bezsensu… – Grimmjow zgrzytnął zębami, ale opuścił dłoń z pistoletem, trzymając ją teraz luźno przy nodze.
– Tak lepiej – pochwaliła go Hagane i widząc, że zagrożenie życia się oddaliło, ugryzła Arrancara w brzuch, zatapiając w nim swoje wyjątkowo spiczaste ząbki.
No one will ever change this animal I have become
Jaegerjaquez przyglądał się temu, ziewając.
– Hierro, kochanie, zapomniałaś? – warknął i dopiero wtedy Ikari zaprzestała wysiłków by wygryźć z Szóstego flaki. Oderwała od niego zęby, otarła z ust zaledwie kilka kropel krwi, jakie udało jej się wycisnąć z Arrancara i uśmiechnęła się przepraszająco.
– Musiałam spróbować, rozumiesz…
– Spoko, luz. Mam nadzieję, że ty też nie masz nic przeciwko, że cię zaraz rozerwę na strzępy.
Zobaczyła drapieżny uśmiech Espady, zobaczyła jego rozognioną cero dłoń tuż przed twarzą i właśnie wtedy drzwi za nimi eksplodowały.
– NA ZIEMIĘ I NIECH NIKT SIĘ NIE RUSZA!
Grimmjow porzucił zamiar spopielenia jej i odwrócił się tak gwałtownie, że pistoletem, który trzymał, rąbnął zrywającą się na nogi Ikari prosto w twarz.
– Ty skurwielu! – wrzasnęła na niego, przykładając dłoń do łuku brwiowego, z którego puściła się obfita strużka krwi. – Ja nie mam, kurwa, waszego jebanego hierro!
Espada zerknął na nią z rozbawieniem.
– To akurat było niechcący, ale i tak nie zamierzam przepraszać.
Ikari prychnęła i wyszarpnęła zza jego paska policyjne magnum, które miał schowane za plecami.
– Broń palna to nie moja bajka…
– No co ty powiesz.
Stali naprzeciwko uzbrojonego po zęby oddziału antyterrorystycznego – błękitnowłosy mężczyzna w koszulce z panterą i kobieta w bojówkach o potarganej, chabrowej fryzurze – mierząc do nich zaledwie z pary pistoletów, ale mimo wszystko zdawało się, że to oni mają przewagę.
– Naprawdę cieszy mnie ten chwilowy sojusz między wami – rozległ się głos zza drzwi – i chciałbym mieć szczerą nadzieję, że potrwa dłużej, niż do czasu, aż zabijecie tych wszystkich ludzi, jednak… – Wysoka postać w skórzanym płaszczu z postawionym kołnierzem weszła do pomieszczenia. – Zawsze byłem kapitanem małej wiary. – Zsunął z nosa okulary i dopiero wtedy Jaggerjack go rozpoznała.
– Urahara Kisuke! – Opuściła broń, czego nie uczynił Espada. – Co ty tu, do diabła, robisz?!
– Przyszedłem zrobić z wami porządek. – Urahara uśmiechnął się i podszedł do niej, by serdecznie ją uściskać. – Powiesz swojemu Espadzie, żeby przestał do nas celować? Jestem tu w pokojowych zamiarach.
– Grimmjow… – zaczęła Hagane, ale Espada sam przestał mierzyć z beretty do Shinigami, którego nadal miał za swojego sojusznika. Przyglądał mu się ze skonfundowanym wyrazem twarzy, mrużąc błyszczące kobaltem oczy.
– Ciągle mamy umowę, kojarzysz? – syknął na Kisuke.
– Oczywiście. Pomogę ci się pozbyć limitu, w końcu wszyscy gramy w tej samej drużynie. – Urahara wciąż się uśmiechał. – A teraz, czy możecie mi to oddać?
Wyciągnął do nich ręce po pistolety. Oboje, Arrancar i Shinigami, złożyli broń na jego ręce. Oboje mu ufali. Do pewnego stopnia.
– Świetnie, dziękuję. Jestem pewny, że uda nam się wypracować jakieś porozumienie. – Kisuke schował gnaty do głębokich kieszeni swojego płaszcza i skinął na dowódcę policyjnego oddziału. – Brać ich. Nie będą stawiać, oporu, prawda? – Raz jeszcze uśmiechnął się przez ramię do niebieskowłosych. – Droga wiązania numer dziewięć – szepnął, nim zgraja antyterrorystów powaliła ich na ziemię.
Somebody help me tame this animals


18 komentarzy:

  1. Co się dzieje!!
    Yo, Wilczy! Taka jestem szczęśliwa, żeś się (nie) wyrobiła, a dała taki ładnej długości rozdział, obfity w takie szczegóły... Ale po kolei.
    Wreszcie Kisuke. Tak! Tego mi było potrzeba. Nie mam pojęcia, w co facet pogrywa, bo robisz tu takie meandry, zełojapierdolękurwamac! Zacznij pisać scenariusze do thillerów i psychologicznych, wierz mi, zbijesz fortunę, tylko nie zapomnij, kto podsunął Ci ten pomysł.
    Jestem w szoku co facet wyczynia, albo jest tak, jak mówi, tylko obiera dziwne metody. Znaczy, nie, na pewno oszukał Cyjanowe państwo i coś tu się kroi (Wgl Hagane i Szóstka jak Pan i Pani Smith), i why trzyma z resztą Arrancarrów? What the fuck?!
    I ma plecy w FBI... To będzie mój mąż, mówię Ci, przyda mi się kiedyś.
    I jest Boleyn! Jest! Osiągnęłam sukces! Dwa czteropaki za to! Paczcie i podziwiajcie! Czego się dorobiłam na Drodze Zniszczenia! Mwhahahaha!! Dziękuję Ci, Wilczy, taka jesteś kochana, aż mi ciepło w serduchu jak to przeczytałam, noż... Wiesz, jak człowiekowi zrobić tydzień <4 <6 <4 <6 <W
    Ale dalej próbuję doszukać się, kuźwa, błędów, bo mam dość dołowania się czytaniem Twoich rozdziałów. Idz stąd, Wilczy!
    ! Ja za każdym rozdziałem widzę taką dziwną przepaść między naszymi stylami, Soł macz zazdro, ale to mnie motywuje, by pisać, czytać, pisać i czytać razy tysiąc. Więc za to Ci dziękuję, bo nadal jesteś wzorem i nawet jak nie dajesz faka, to i tak jesteś inspiracją, by się poprawić, by było lepiej, by Myślec nad tym, co i jak chcę napisać. Hate that I love You, sooooo <6
    Dwadzieścia minut totalnego relaksu podczas czytania… Wilczy, Ty wiesz oczywiście, ze jak już skończysz Drogę (nieeeee T_T) to ja ją sobie wydrukuję? Mówiłam to? No to powtarzam.

    Nie wyszło jej, bo (test wielokrotnego wyboru):
    a) dalej nie była mistrzynią ukrywania swojego reiatsu;
    b) prawdopodobnie przesadziła z kamuflażem – była najkompletniej ubrana;
    c) potknęła się i dosłownie wpadła w ramiona stojącego w drzwiach Espady.

    Stawiam na b. No bo kurde, była najkompletniej ubrana. No ale to c tez mnie kusiło przez chwilę i ostatecznie się na nie zdecydowałam, ale to a tez z drugiej strony… No w ogóle nie ułatwiasz mi sprawy. Pytanie zamknięte ma mieć 1 (słownie: jedną) odp, bo jak jest więcej to głupieję.
    Potwierdzam, ale ona głupieje z powodu wielu rzeczy i wiem, ze jeszcze trochę i tak jej zostanie. L.
    Mistrzowska akcja z wyciąganiem z celi, Ulquiorra taki mirr <4 Ja mam naprawdę jakąś dziwną fazę na niego, ale wiem, ze Ty mnie zrozumiesz, Wilczy. Wgl pomysł z adwokatem i świadkowi… Co się uśmiałam, to moje! A Ikari bardzo do twarzy w takim uniformie, niechaj nosi go częściej :D Wyobraziłam ją sobie w popielatym kostiumiku, z zerówkami na nosie i w tym nobliwym koczku… No sam seks po prostu!

    Ubóstwiam, tak, ubóstwiam akcję w łaźni. To było tak prawdziwe:

    – A chuj by cię, Grrrrimmjow!
    – Nie, nie, nie, chuj to by ciebie, Ikari…
    – Ściągaj to.
    – No już, już…
    – Nie gacie, ty stuknięta Shinigami! –

    Miałaś dobry dzień, co Wilczy? Bo kwiatków w tym tyle, ze nie nadążam z wymienianiem!

    ale wcale nie miał na myśli, tego, co ona.
    Przecinek po „myśli” jest zuy.

    – Jesteśmy w budynku, w którym stężenie takich cacek na metr kwadratowy wynosi… grubo ponad normę.
    – Rozważałeś czasem, czy by się nie zapisać na polibudę?
    – Bo co?
    – Bo czasem mam wrażenie, jakbym gadała z profesorem Jaegerjaquezem – zamruczała. – Jesteś inteligenta bestia, Szósty. To zawsze mnie podniecało…
    – Wiem, co kombinujesz, więc daruj sobie. –

    True! To akurat i ja sobie ostatnio wyobraziłam… Mrrr <6 Piękna gadka Ikari, ale trochę nie pykło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "– A teraz niby jesteś i nie ma z tym nic wspólnego fakt, że zamierzam cię zabić?"

      "A może mam dni płodne?"

      Umarłam dokumentnie! Nie masz litości! Kocham to, kocham, kocham, kocham, kocham! I wiesz co… Te dni płodne to nie jest żaden wymysł, Wilczy, niech się ta Ikari zastanowi nad swoim życiem, bo może się okazać coś bardzo ciekawego, no… Ej, no ale poteoretyzujmy, jakby to pykło i Ika z Grimmem mieli bobasa? Aaaa!! Rezerwuję go! Zaklepuję i nie ma chuja! Koniec! Zaklepuję, Wilczy, jak stworzysz im z ich pomocą małego cyjanowego potworka z gębą Grimma. I z jego kaloryferem!

      – A potem cię wy… – syk gorącej pary zagłuszył Szóstego – …za wszystkie czasy i na wszystkie sposoby.

      Ja uwielbiam jak to robisz. Uwielbiam te syki gorącej pary i co tam jeszcze wymyślasz, żeby ocenzurować te brzydkie słowa Szóstego, wygrażające Ikari. I wgl król mi imponuje w tym rozdziale. No, naprawdę. Wierz lub nie, ale jestem w szoku ze nie zareagował na Hagane, bo wydaje mnie się hm.. hm… ze wyposzczony tak samo jak ona. A jednak myśli tym niebieskim łbem, jak zachodzi potrzeba, i na bok idą sentymenty… Naprawdę mi tym zaimponował. I znów mam sadystyczne myśli… Niech Grimm przyłapie jak Hagane (oczywiście nie z własnej winy i chęci ;>) obściskuje się z Daikim. No proooooszęę! To będzie taka piękna akacja nooo!! Mam sympatię do koszykarza, ale to jest taka kusząca opcja… Wilczyyy… Przemyśl to <6
      Wielbię Twój styl. Zostań pisarzem pełnoetatowym, wykup od Tite prawa do „Bleacha” i wydaj Drogę, ale poszerzoną o 6 666 stron. Albo nie, o 8 888 stron! Wieszczką nie jestem, ale suafa, dolary, szacun na dzielni… No powiedz, nie chcesz? :D Ja jestem poważna Wilczy, i akurat moim skromnym zdaniem karierę byś zrobiła. Dobra, co ja tam wiem.

      Wgl 3DG – love!
      Dziękuję Ci wielce za Kisuke, no już myślałam ze ómar w tej swojej kanciapie i go więcej nie spotkam na Drodze, a tu pacz! No inspektor! Jestem dumna! Tylko ze standardowo coś kombinuje, wróg mojego wroga… Mhm taaa… Coś mi się nie wydaje, bo jak Urahara wchodzi, to trzyma tylko ze sobą, a reszta to tło. Zresztą, ej, chwila, jaki on ma cel? Czekaj, coś mi umknęło? On Grimmowi obiecał zdjąć blokadę? Kiedy, kurwa?! I dlaczego ja o tym nie wiem?! Nie umiem czytać?! Wait, i dlaczego w zasadzie użył na nich drogi wiązania? Ocipiał? Co jemu się w tym blond łbie poprzestawiało, ej? Nie, moment, bo ja tu czegoś nie ogarniam. Co Ty Wilczy narobiłaś? Kisuke się wmieszał, znaczy, ze coś wie. Trzyma (podobno) z Hueco Mundo, ale Król Dusz raczy wiedzieć, po co chce wykopać Grimma na pustynię, gratis dorzucając Hagane (btw Hagane ma już 11 tygodni i wazy trochę ponad 10kg, wiem, ze nie pytałaś, ale muszę się pochwalić, koniec wycieczki osobistej). Na dodatek, by było śmiesznie, bo na Drodze nie może być poważnie, okazuje się, ze stronę Cyjanowych państwa tez trzyma i to całkiem (chyba) skutecznie. Okay, mózg mi się przegrzał od tego myślenia. Weź przestań w końcu, dobra? Uwielbiam Twoje intrygi, ale normalnie się w nich gubię. Proszę, stwórz kiedyś jakiegoś thrillera, jak Cię nie obwołają geniuszem, to wszystkich powyrzynam tępym młotkiem do kotletów.
      Nie wiem jak wyrazić swój zachwyt. Ej, chcę nowy rozdział! I jak widzę ten 8 marca to cierpię, choć z drugiej strony rozumiem doskonale. Tylko wiesz Ty co, nie wymawiaj mi się tutaj innymi zajęciami bo wszyscy wiemy, ze nie masz życia i tylko piszesz, z Grimmem nad uchem, ot co! Wgl czy ja usłyszałam na początku coś o nieudanych? A nie, to o wyciętych mowa. No ale naprawdę, co się z Feniksem dzieje? No przecież ja tu czekam na te nieudane, no.

      Usuń
    2. Rhan jest moim odbiciem, centralnie trafiłaś. No poza blond lokami, bo aktualnie są ciemno czerwone. I nie są lokami. Tyle przegrać.

      – Wtedy nie brzmiało to jak żart. – Hagane czuła, że coraz ciężej jej się oddycha.
      – Bo się, kurwa, na żartach nie znasz.
      Ot co, siostro! Znaczy, bracie.

      – Jakiś cosplay Matrixa? – Wspięła się na palce, przytrzymując płaszcza mężczyzny i ściągnęła mu kapelusz. – Ale badziew. Czy to nie był dodatek do magazynu „Mój sklep?"

      Wróżę jej karierę stylistki. No przecież z takim zmysłem elegancji itepe musi nią zostać.

      – Bo to akurat wielka tajemnica, Coyote, kim ty, kuźwa jesteś, wiesz?!
      Tak. Nie. Okay, nic nie mówiłam.

      – Ja cię najmocniej przepraszam, Starrk, ale to chyba moja kwestia. A jeśli koniecznie chcesz na kogoś krzyczeć, zrób sobie własne fraction.

      Az se to wyobraziłam i śmieję się do teraz. Taki łagodzący Czwarty „Ja cię najmocniej przepraszam, ale zaraz ci przypierdolę” Ciffer. I właśnie, gdzie Starkowe fracion?

      – Nie znam tych kretyńskich ludzkich obyczajów, wiec może po prostu usiądziesz albo odeślę cię do Hueco Mundo – zniecierpliwił się Ciffer.
      – No nic dziwnego, że akurat tych ludzkich zachowań nie znasz, bo to są zwyczaje dżentelmenów, Ulqu, wiesz w ogóle co to znaczy?”

      Widzę tutaj „coś”, Wilczy, i Ty wiesz o czym ja tu mówię. Mam wrażenie (albo chcę je mieć, to mnie popraw) ze Czwórka i jego fraction mają pewną więź (no logiczne, ty odkrywcza kobieto) i ja chcę/nalegam/proszę/błagam ze jak znajdziesz chwilę czasu, będziesz miała wenę i zechcesz uczynić mnie ten zaszczyt, stwórz dla mej niegodnej osoby szota, rozumiesz, z tą dwójką . Ja tak myślę w przyszłości, wiesz, tak… No jak zechcesz, ale to normalnie byłoby cudne! Tch, dobra, wszystko co napiszesz, będę cziła, Lol…

      „Czwarty w zamian dosunął krzesło z nią tak blisko stołu, że z dziewczyny uszło całe powietrze.”

      Proszę, proszę, a ja kiedyś usłyszałam, ze Ulquiorra nie ma poczucia humoru… Tyle lat w kłamstwie, a wystarczyło na Drogę wejść.
      Pisałam ten komentarz przez dwie godziny, kurde, i chyba jest to najdłuższy koment w mej krótkiej karierze! Zaraz Ci podam ile ma słów, taka jestem chwalipięta.
      Ale wiesz, ze denerwuję się przed tym meczem i wgl całym finałem, który chyba zbliża się wielkimi krokami? Tak jakby… Mam nieprzyjemne przeczucia i nie umiem sprecyzować o co mnie się rozchodzi. Kroisz coś sporego, co? Czekam niecierpliwie, ale mam nadzieję, ze wszystko dobrze się skończy. Mam WIELKĄ nadzieję, ze jednak postawisz na happy end, chociaż sama nienawidzę happy Endów, ale jak tego na Drodze nie będzie, to z moją psychą będzie naprawdę źle.

      Wgl syn Aizena! Nie!! Nezia! Przeciez to jest od tyłu puszczone, kurwa! Plus i minus to jedyne co widzę! Nie wazne. Ty, jak on tego bachora stworzył? Ty, czekaj, ze niby Minako…?! Co, kurwa?! Ej, nie, nie, nie, nie, nie, nie… Ogarnij się, Boleyn, ogarnij się...
      Jest źle. Bardzo źle, bo ja tutaj czuję coś wielkiego. Gdzie Rada 46? Gdzie wgl Gotei i co oni kurwa robią? I co z Ryżym rodzeństwem? A Abarai? Dał Se już spokój całkowicie? No bo w sumie dlaczego nie…

      Coś ty zrobiła z tym aizenowym synem?! Czyś ty oczadziała?! Co tu się wyrabia, no?!!! Jak on Se tego syna zrobił? Co, ze go jakoś stworzył, jak gigai i duszę zastępczą? Hogyoku mu dopomógł czy ki chuj? Ey, Wilczy, nie podoba mnie się ta cała impreza. Tłumacz się w następnych rozdziałach, nie ma ze boli! To jest wszystko mocno podejrzane, ja Cię pozwę o destrukcję psychiki, ale to później. Najpierw chcę się dowiedzieć, co jest grane tutaj.
      Love you <6 Więcej 6! Więcej 4! Więcej Kirasia, bo jest cudowny i go kocham! I więcej weny! Dla Ciebie! Taaak!

      Usuń
    3. 1 792 słowa, ten dzień przejdzie do historii, zobaczysz!

      Usuń
    4. Mój Boże, Rhan Mój Boże! :D Czy ja już wspominałam, że będę Ci się oświadczać? No to uważaj tam, nie, bo nie znasz dnia ani godziny, jak otoczą Cię wilki i nie będzie to nasz leń nr 1 Starrk.

      Popłakałam i poplułam setki razy monitor parskając śmiechem przy czytaniu TWOJEGO ZAJEBISCIE DLUGIEGO I WGL ZAJEBISTEGO (I WGL OBY TAKICH WIECEJ I CZESCIEJ) KOMANTARZA :D Dżizys, ty se drukuj Droge, ja se drukuje twoje komenty i to serio serio i ida do mojego notesu namber łan ( napisem 'stay weird'...) bo Ty se sprawy nie zdajesz normalnie, jak ty mnie nakrecasz na pisanie! I wgl jak ja kiedys gdzies z czyms pojde i za tysiac krotnym podejsciem uslysze 'tak' to ja chce, ja rzadam aby to poszlo w swiat z komenatarzem Boleynówny i nie ma chuja taki bedzie warunek umowy (pewno zlecenia -.- ;p).

      Omg, normalnie musze sobie ziolek po Twoich opiniach zaparzyc, bo ani nie usne, a zaraz zaczne biegac po suficie.
      NIe. Mam ochote wlascie kurwa na jedno - otwieram worda i pisze.

      Ale łooo, jak wlazło z tym ze nie mam zycia i siedze i grafomanię z takim dyszacym w kark Espada :D Taaak! W punkt, Rhan, w punkt! Wy wgl jak łaźnie pisałąm to się, ekhem, normalnie sama nakrecilam, a niebieskowlosego akurat pod reka nie bylo, ŻAL :(((


      standardowo mam ochote spoilerowac, ale! ;) powstrzymam sie. dla dobra narodu. hm. ciesze sie, ze nadciaga to co nadciaga, chce mi sie o tym pisac, po prostu mi sie zajebiscie chce, tak jak chvialo mi sie popoludniu szostego a mendy nie bylo. :D Mhm, czy istenieje cos takiego jak takie ewidentne zboczenie literackie? Hm.

      Ahhahahah, ey, ten shot, hm? Kiedy masz urodziny? ^^
      BO JA JUZ NOTABENE MIALAM I PARTA NIE DOSTALAM :d
      No, teraz to masz przesrane, wiesz? Bo ja takich rzeczy za darmo nie robie ;D musze miec cos w zamian, rozumiesz. Takie zycie. Taki bizneshot :D
      ale jak tak bardz zobaczylam ulqa i urahara-dzentelmen (ta yhym) i taka czwarta zaborczosc nagle, widzialam! Jeb za łokiec i nie bedziesz mi sie tu prowadzac z jakimis dzidami pod moim nosem, rhan, nie ma mowy, szkoda ze nie jestem bardziej ekspresyjny to bym to powiedzial na glos.


      LOFCIAM CIE NA MAXA. Pacz eyeshielda! ey, a drrr widziala, paczalas?

      a, jeszcze z tym przecinkiem sie rozprawie, thx! ;*
      i otwieram łorda, serio.

      Usuń
    5. Chamstwo, chcę spojleruf!
      Przepraszam, ze nie wcześniej, ale później, ale człek zalatany (ta, mhm, chuja tam prawda, uciekam od laptopa bo nie mam weny a rozdział stoi w miejscu, więc się boję go wgl uruchamiać).
      Aaa, naprawdę? Ey, ja sama jestem zadowolona z tego komentarza, jeśli dał Ci kopa. Wgl te 8% wygląda "wielce zachęcająco", zrób coś z tym!

      Anyway, 8 czerwca. Do tego czasu zobowiązuję się wystawić Ci Grimma i Aizena w mundurach i to oficjalnie. Niechaj tez będzie Ci dany Urahara w uniformie, ale o tem pomyślę.
      Mogę jeszcze dorzucić kilogram kapusty kiszonej, trochę kocimiętki dla Szóstki i... hm... I focię Hagana ze specjalną dedykacją dla Cię. Bierzesz albo nie?

      I skąd hakuna matata w Twoim trolowaniu? Any way chcem hasło! No nawet nie myśl, ze mi go nie dasz. Gg masz, maila tesh, a nawet bloga i fejsa! W żadną wymówkę nie uwierzę, więc hop hop!

      Ej, szukam eyeshielda ale kurwa, nigdzie nie chce mi go odtworzyć, no chuj... Wczoraj wzięłam Elfen Lied z braku laku, ale młodsza moja namawia mnie na Tokyo Ghul, a jak jej powiedziałam "Wiem, Wilczy tez polecała" to takie "I kurwa jeszcze nie obejrzałaś?" Ale nadrabiam no. Drrr tez nie T_T ale słowo! Mam niedługo dłuższe wolne, a jak nadrobiłam FMAB i One Piece to nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

      Tylko nie wiem, gdzie tego eyeshielda mi puszczą, bo animezone etc mnie nienawidzą. Ewidentnie. Wilczy, poratuj!!

      Usuń
    6. Elfen spoko, krew się leje, Lucy zajebista, tylko Yuka tak mnie wkurrr... Jestem na 6 odcinku, ale polecam.
      A, chwała Ci za tę stronę, juz paczam natychmiast! Drrr nadrobię, teen wolfa tesh, jak mówisz, ze warto dla Dereka to stoi.
      Żądanie przyjęte i modlę się, by tego nie zjebać. Bokserki w nietopery tez przyjmę, i fajnie! Awww, dobra! Dogadały my się.
      Aj, aj, aj, Wilczy :* Czy ja bym planowała coś takiego jak zamknięcie, gdybym nie miała jakiejś małej niespodzianki? Zwłaszcza, ze przecież po 28 jest 1 marca... ^^

      Usuń
    7. Ja pierdolę... Uwielbiam Hirumę. Jestem fanką aż po grób już po pierwszym odcinku. Wymiata totalnie... Kocham go.
      Dzięx Wilczy! <6 :*

      Usuń
    8. A teraz będę wdzięczna, jeśli mnie puścisz i zgnijesz w pierdlu, dziękuję.


      – Ej, psie! Do ciebie mówię, obszczańcu. Jak zaraz mnie stąd nie wypuścisz, to znajdę twoją matkę i zrobię jej takie rzeczy, o których twojemu staremu się nawet nie śniło.
      – Pogarsza pan tylko swoją sytuację, panie Jaegerjaquez.
      – Daję ci ostatnią szansę, gnido. Otwieraj celę albo twoja dziewczyna skończy jeszcze gorzej niż twoja matka.
      – Zdaje pan sobie sprawę, że takie groźby są karalne?
      – Zdajesz sobie sprawę, jebańcu, że urwę ci ten pierdolony łeb i wsadzę ci go w dupę?


      Musiałam no.
      To jest zbyt zajebiste, żeby tego nie czytać kilka razy.
      Jak mi się jeszcze jakieś kwiatki przypomną to dodam.

      Ey, co to znaczy ze ryczysz, jaki kurwa epilog?! Zostaw te piwo! Zostaw alkohol mówię Ci!
      Wez pisz, nie przychodź na HG bo nic nowego tam nie ma. Mam jedną stronę rozdziału i taki chuj! Ale napiszę, bo kurwa, niepokoi mnie ta cisza. Coś jakby się zapowiadało na dłuższą nieobecność, yhym. Będę z tym walczyć. Wena się nie poważy uciec, nie jest szybsza niż błyskawica, więc spx.
      Zaczynam się martwic, nawet mnie nie denerwuj!

      Usuń
    9. O nie.
      O, kurwa, nie!
      Tego mi nie zrobisz. Hirumą mozesz straszyc, Espadą tez. I nawet Iskierką. Ale Kirito to juz trochę przegięcie! To juz jest dowód, ja Cię do sonduf podam, poczekaj tylko! Se prawnika znajdz, byle dobrego!
      I tak, kurwa, tak! Zabraniam przychodzic na HG, zabraniam właśnie! Na fejsbusiu Cię usunę i wgl!

      Fak, to co Ty robisz, ze o piątej musisz wstawać? Do roboty chodzisz?
      Czo ten Twój brat? On Drogi nie zna? Boru szumiący, toż to zbrodnia! Jak można?! Nawróc go, no!

      Rozdział - work in progres, spróbujemy coś z tym zrobić.

      Ej wgl mam ostatnio takom wenem na blicz, co bloga zamierzam otworzyć, no taką se ostatnio sytuację wytworzyłam, ze ło matko! Spodziewam się naskrobania kilku rozdziałów (przynajmniej kilku) do czerwca, nie móiwąc, ze mam datę na otwarcie. Lol... Jak ma się rozdział?

      Usuń
    10. A wiesz, ze te pisiont dwa procent wygląda bardziej niż zachęcająco?
      Wilczy, nakurwiaj w tę klawiaturę, pragnę jutro wrócić z roboty i przeczytać nowy rozdział na Drodze. Jutro mówię!

      Usuń
  2. Melduję się, że jestem :D Musisz mi wybaczyć, tyle się w moim życiu zmian porobiło, że ledwo starcza mi dnia na ogarnięcie tego całego bajzlu... Ale popatrz, chwila spokoju, weszłam na twojego bloga, a tu taka niespodzianka ^^
    Jeszcze tyyyle Grimmmusia (który swoją drogą nieźle nabroił :P) *.* A już byłam przekonana, że się ugnie pod urokiem Ikari :D Co ten Urahara (swoją drogą <3 dla niego ^.^) spryciula wymyślił? :>
    Rhan jest bardzo ciekawą postacią, którą coraz bardziej lubię ^^ Nie wiem czemu wcześniej jakoś nie zwróciłam na nią większej uwagi :P Ale nadrabiam! :D
    Uwielbiam twoje połączenie bleach'owego świata z tym rzeczywistym :D Można się przy tym nieźle ubawić ;D
    Oderwałaś mnie od rzeczywistości, poprawiłaś humor więc mogę dalej mierzyć się ze światem w oczekiwaniu na następny rozdział :* Zrobisz nam przyjemny prezent jak wstawisz 8 marca :D

    :* :* :*

    P.S.1 Niezłe masz centrum dowodzenia :D I te kapciuchy *.*
    P.S.2 Orszak uparcie się mnie trzyma więc w razie czego nie zawiesiłam bloga ani nic :P Sama zapewne wiesz jak to czasami bywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeestes! Juz sie balam! ;* No ja mysle, ze orszak wkrotce znow wyruszy, tesknie! Dawaj mi zarraz znac! Coz tam sie u Cb dzieje, ze tak Cie pochlania, mm?

      Ty faktycznie, jak wejdzie tego osmego, ahaha, o kurde, zapomnialam co to za dzien ;P (srednia wage przywiazujem ;P) no ale jak juz mnie Kazumi oswiecila to zaczne kombinowac pewno tera czy aby co strike kobiecego nie wrzucic :P czyli pewno skonczy sie na golym epsadzie ;D omg, przemysle to, jesli sie nie wykrwawie ;D

      :* :* ;* :* :* :*

      Usuń
    2. Zachciało się edukowania :P Plus praca, która nie trwa standardowe 8 godzin tylko tyle ile będę potrzebna pani weterynarz, a czasami siedzimy w gabinecie od 8 do 22 :P No i jeszcze moje zwierzoki kochane, które wiecznie wymyślają sobie jakieś choroby coby pani ich miała jeszcze więcej roboty :P Także wiesz... mimo, że może to aż tak strasznie nie brzmi i sprawia dużo satysfakcji i radości to czasami się spojrzy na zegarek i się zastanawia gdzie ten czas tak ucieka?! o.O

      O taaak... teraz musisz na 100% kombinować bo nie przeboleje jak nie będzie gołego espady xD

      :* :* :* :* :* :*

      Usuń
  3. Ok... Teraz naprawdę żałuję, że nie przeczytałam tego od razu, jak zobaczyłam, że jest. Ale wiesz, obowiązki.
    Bardzo podobał się początek i bluzgi 6. Jego stylówa też się robi coraz lepsiejsza ^^
    Ikari na prawnika. Jestem za. Gdyby nie temperament była by świetna. Jednak obawiam się, że spuściła by manto przeciwnej stronie i sędziemu.
    Niemal od początku gorąco dopinguję blondi i Ulqa. Czekam, czekam. Mam nadzieję, że przewidziałaś jakiś rozwój w tej sprawie. W ogóle to lubię tą laskę, jest taka... Taka kochana w swojej prostocie.
    Urahara też tu jakiś taki bardziej cool, niż w orginale, ale nie mam pojęcia, co on knuje. Właściwie on zawsze coś knuje, ale tutaj to już szczyt wszystkiego.
    I... Dziecko Aizena? Nie chcesz chyba powiedzieć mi, że to dziecko Aizena i truskawkowej siostry?
    Kiraj natomiast powinien kiedyś stworzyć poradnik mody. Naprawdę. Taki program telewizyjny. "Ubierz się modnie z Kiraiem" to będzie hit.
    Test na abc oblałam. Nie mogłam się zdecydować, która opcja jest bardziej właściwa. T.T
    Akcji w łaźni komentować chyba nie muszę *w*
    Oczywiście czekam na nexta i teraz jak już sobie przeczytałam, komentarz jest idę się zająć pisaniem swojego tekstu, a raczej jego przepisywaniem. Boże... Tam jest ze 40 stron moim pismem... Ja nie chcę. Wstaw coś jeszcze szybko, co bym nie musiała się za to brać :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BUAHAHAH, Kiras i poradnik mody, nieeee, kupuje to! Kupuje! :D:D:D:D

      :* :* ;*

      nie mam niestety nic na Droge nju narazie poza poczatkiem kolejnej czesci rozdzialu ;P Ale jak Cie nosi to zapraszam na turn-to-dust Duzo tam na razie nie ma ale niestety pojawi wiecej :D

      A coze tam za swoj tekst przepisujesz? Cos fajnego, cos dla wilczego? :D da poczytac! :D

      Usuń
    2. Ok, to obczajam turn-to-dust ^^
      I nie da poczytać, bo nie przepisała... Ale książka niedługo będzie skończone ;)
      Z takim do poczytania, miałam w życiu wiele, ale stare- wierz mi, nie chcesz czytać- A nowe w rozsypce.
      Także Ty sie tu nie jaraj czyimiś, tylko za pisanie drogi się bierz :P

      Usuń
  4. ta piosenka mnie niszczy. bardziej niż dashboard confessional na kacu.

    czy starrk musi nazywać się coyote? nie możemy go przechrzcić? ale "zrób tak jeszcze raz, to wstanę" podchodzi do tej samej rangi co "tęczowy kucyk".

    uhahara. to odmieniło doszczętnie moje życie.

    ale ten uhahahra coś mi się zdaje za dużo wie i kwestia zdrajcy coraz bardziej mnie zastanawia.

    jak ci pisałam wcześniej uhahara sie nagadał, rozwijając swoją wypowiedź, nagadał się znacząco i wystarczająco, żeby namieszać jeszcze bardziej.

    Grimmjow i polibuda. już go widzę jak stoi pod gabinetem z indeksem i sie wkurwia bo mu wpisu nie chcą dać. pasowałby tam.

    motyw pościgu, łowcy i zwierzyny. tylko nie jestem pewna kto jest kim w tej całej szopce.

    i czo ten uhahara. i jeszcze skubany na piśmie wszystko ma.

    to co, masz już te hasło? a wojska znalazłaś? :D

    OdpowiedzUsuń