sobota, 10 maja 2014

2. NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE: Courtesy call [Will you stand with us?] (cz.4)



Wilczy:  Końcówka retro.
            Nie jestem przekonana.
            Dużo cytatów wlazło.
Grimm: A w trójce będziesz musiała wszystko odkręcać, tch.
Wilczy: No właśnie, kurde. Może lepiej...
Grimm i wściekłe kobaltowe spojrzenie: Przestań skamleć i dawaj rozdział! 
Wilczy: Ale...
Grimm: Zamknij się! Daj mi ten zasrany komputer, mięczaku!

 _______________________________________________________

SHINIGAMI


– Słyszałaś to?
– Ojej, poryczy, poryczy i przes… O kurwa, co to było?
– Wkurwiony Espada?
– Fala dźwiękowa?
– Musiałaś go tak drażnić?
– A co, może miałam go pochwalić?
– Nie zaszkodziłoby.
– Tch. Prawie mi mastektomię zrobił, faktycznie mogłam mu podziękować.
– A jak nas teraz dorwie, to nie tylko z twoich cycków nic nie zostanie.
– Ty, po czyjej ty jesteś stronie?
– Rozsądku.
– Nikt rozsądny nie chciał, niestety, ruszyć tu po ciebie dupy.
– Bo każdy kto ma trochę rozumu, dobrze wie, jak to się skończy.
– Tak? To może wrócisz przeprosić Espadę i prosić, żeby pozwolili ci dalej być obiektem eksperymentalnym, skoro tak ci się tu podoba?
– Nie powiedziałam, że mi się tu podoba, kretynko. Ale nie oczekuj, że będę ci gratulować tego, że jesteś stuknięta.
– O chuj ci chodzi, co?
– O to, że nie mnie zabiją, jak nas dorwą! To ja będę musiała patrzeć jak wykańczają ciebie.
– Tch! Jestem zbyt zajebista, żeby tak łatwo im ze mną poszło.
– Jesteś zbyt porywcza, żeby nie dać się zabić.
– Sratytaty. Nie mądruj się, tylko zasuwaj.
Nagle złapała mnie za ramię.
Ja też to poczułam.
– Nie oglądaj się… On jest za nami.
– Uwolnił zanpakuto.
– O ja pierdolę…
– Co robimy?
– Rozdzielamy się. Jedna z nas musi się stąd wydostać.
– Okay. Zaraz będzie korytarz po lewej. Uwaga…
– Trzy…
– Czte…
– …RY! BIEGNIJ!!!



Hey – o! Here comes the danger up in this club


ARRANCAR

Nie spieszyłem się, dopóki nie zauważyłem, co knują. Przyspieszyłem, ale kiedy znalazłem się na skrzyżowaniu, rude kłaki znikały już za kolejnym rogiem. Warknąłem. Dobra, niech spieprza. Niech się jeszcze łudzi, że to może się udać. Najpierw rozprawię się z tą, co sobie bardziej u mnie przejebała.
Skoczyłem w środkowy korytarz, którym wciąż biega niebieskowłosa. Trzymała niezłe tempo, jak na kogoś, kto przeżył moje cero. Ale czułem zapach krwi, jaki za sobą zostawiała, a patrząc uważnie pod nogi dostrzegłem gdzieniegdzie czerwone, apetyczne plamki. Długo już tak nie pociągnie, ta moja Shinigami. Nie zamierzałem jednak czekać, aż mi tu całkiem opadnie z sił. Liczyłem na jeszcze jedno stracie, w którym ją zniszczę.
Przyspieszyłem, a ona obejrzawszy się za ramię, też próbowała to zrobić, widząc mnie tak blisko, ale potknęła się o własne nogi. Nie zastanawiając się dłużej, rozpędziłem się i skoczyłem na nią, powalając na ziemię. Zaliczyliśmy półtorej fikołka i chwilę tarzaliśmy się po podłodze, próbując na zmianę się zdominować. Pozwalałem jej na tą zabawę, bo ciągle miałem na nią ochotę. Z uwolnionym zanpakuto mógłbym ją rozgnieść jak wesz, jednym palcem. Ale podobało mi się to, jak się desperacko szamocze z tą swoją zdeterminowaną minką.

When we get started man we ain't gonna stop

W końcu jednak mi się znudziło i więcej nie pozwoliłem jej się spode mnie wyrwać. Zakleszczyłem w uścisku nad jej głową żarłoczne tekagi i już nie mogła wyszarpnąć ani broni, ani rąk. Ech, gdybym tylko nie był tak wściekły, podniecenie wzięło by górę i zanim bym ją zabił, to… Ale… W sumie dla takich jak ona, to nie śmierć jest największym upokorzeniem.
– No i co teraz, suko? – Dysząc ciężko, pochyliłem się do jej twarzy i zlizałem krew z policzka dziewczyny. – Co teraz powiesz?
Zachichotała, a w kąciku jej ust pękł krwawy pęcherzyk.
– Bankai, skurwysynu.

We gonna turn it up till it gets too hot

Jej oczy zapłonęły niezdrowym, lazurowym blaskiem. Poczułem też, że już nie więżę dłoni dziewczyny, zanim dostałem w ryj. Jej Zabójca zredukowała się do zwykłych kastetów, ale niewiele mi zrobiły, gdy już rozbiły się o moją szczękę. Syknąłem ze złością, łapiąc za jej nadgarstki. Na jednym z nich pobrzękiwała srebrna bransoleta, od której odchodził gruby łańcuch. Najprawdopodobniej połączony był z czymś, co teraz głucho warczało tuż za mną.
Ogromny, biały lew o pokaźnej niebieskiej grzywie wpatrywał się we mnie granatowymi ślepiami. Na jego przedniej łapie widniała taka sama srebrna kajdanka, tyle, że większa.
– To chyba godny ciebie przeciwnik, co nie? – zaśmiała się Shinigami. – Shiro, bierz go.

I am not afraid of the storm that comes my way

Zwierzę rzuciło mi się na plecy. Chwyciłem go za niebieską grzywę, nim wgryzł się w moją szyję i przerzuciłem przez siebie. Zaryczał głośno i znów na mnie skoczył, zrzucając mnie z dziewczyny. Łączący ich łańcuch był na tyle długi, że nie krępował ich ruchów. Miał służyć im do współpracy. Kiedy ja siłowałem się z bestią, która stojąc na dwóch łapach próbowała pożreć moją twarz, Shinigami dawno podniosła się z podłogi i zataczała wokół nas kręgi, rozwijając zapas łańcucha. Jej strój się zmienił. Każdą z piersi obejmowała teraz czarna tkanina, odsłaniając wszystko poza nimi. Materiał łączył się na plecach, otaczając biodra i od pasa przechodząc w zwiewne, shinigamowskie kosode. W kuszących rozcięciach raz po raz pojawiały się zgrabne nogi. Jedna z nich była w czarnej, druga w białej, seksownej pończosze, a każda ze stóp schowana była w białej lub czarnej szpilce. Kiedy odgarnęła opadającą na jedne oko długą, niebieską grzywę (jej włosy były teraz rozpuszczone, długie do pasa, bujne jak lwia grzywa), zauważyłem, że w identycznych barwach prezentują się długie za łokieć rękawiczki bez palców.
– Kici-kici – drwiła, patrząc na mnie lekceważąco. – Słyszałam o walkach psów, a nawet kogutów, ale żeby koty darły ze sobą koty? –  zachichotała. – Szkoda, że nie ma tu kogoś z discovery.

Przesadzała, zdzira. Przytuliłem się z lwem i sprawnym, szybkim ruchem skręciłem mu kark.


SHINIGAMI

When it hits it shakes me to the core

Pustka. Poczułam, jak mnie wypełnia. To było… trzeci? Nie, czwarty raz, kiedy próbowałam bankai. I niby wiedziałam, że kiedy po raz kolejny go wezwę, biały lew znów się pojawi, ale… I tak czułam, jakby pękło mi serce.
Czemu tak szybko… nie, nie zdechł. Przecież… Nie.
Czy dlatego, że to Espada, czy…
Poczułam, że jednak jestem za słaba, ale nie mogłam tak łatwo dać się pokonać. Nie teraz. Zaciągnęłam łańcuch, który zacisnął się wokół mężczyzny.

And makes me stronger than before

– Moyasu – rzuciłam bez entuzjazmu, a łańcuch zapłonął błękitnym, trującym płomieniem, który powodował oparzenia, nie mające się goić przez długi czas, gdy już zgaśnie.
Ale on, mój błękitnowłosy wróg, tylko się zaśmiał. Poczułam, że opuszcza mnie resztka nadziei. Rany po cero krwawiły coraz obficiej, skraplając się w czerwone ścieżki.
– Skończyłaś? – Rozerwał łańcuch jednym ruchem ramion. Srebrne ogniwa potoczyły się we wszystkie strony. Ogień nie uczynił mu  żadnej krzywdy. – Bankai? Dziewczyno, to był twój bankai?
Jego śmiech ranił moje uszy. Ostatni raz rzuciłam się na niego, ale nie wiem co chciałam osiągnąć. Nie miałam już sił.
– Ładnie ci w tym – zamruczał Espada, bez żadnego trudu blokując mój nieudolny atak i zamykając mnie w kleszczowym uścisku. – Jeśli ten bankai ma podkreślać twój tyłek, to sprawuje się bardzo dobrze.
Poczułam ból i jego nachalną, naszpikowaną pazurami dłoń, wdzierającą się pod kosode.
Zaciskając usta spojrzałam na niego wyzywająco. Wyglądał tak dziko w tej formie… Nawet z maską Arrancara wydawał się bardziej ludzki, niż teraz. Nie ma mowy, nie rozpłaczę się przy tym bydlaku. Zamierzałam kopnąć go w między nogi, ale powstrzymał mnie, blokując kopniak.
– Więcej nie próbuj takich sztuczek.


This war we're fighting

Przypieprzył mi z otwartej lapy, zdążyłam jednak podnieś dłoń, by cios nie spadł na twarz. Długie pazury zahaczyły głęboko o moją rękę, rozrywając skórę, od przegubu aż do łokcia. Łapa ześlizgnęła mu się na mój brzuch, zrywając opatrunek. Buchnęła gorąca krew i ściekając po nogach, tworzyła pod moimi stopami rosnącą kałużę.
Zakręciło mi się w głowie. Złapał mnie za ramiona, nie pozwalając upaść i przycisnął do ściany.
– Bądź teraz grzeczną dziewczynką, to po wszystkim może cię jednak nie zabiję.
Rozsunął mi nogi, wsuwając między nie kolano.

is not just rioting

– Skurwie…
– Miałaś nie pyskować – Złapał mnie brutalnie za twarz. – Zamknij się. Otworzysz buźkę dopiero jak…
– Grimmjow – rozległ się jakiś głos za nim.
– IKARI! Puść ją! Zostaw ją, ty zwyrolu!
Wszędzie poznałabym ten wrzask. Ja to pierdolę... Ją też złapali?
Espada, warcząc, obejrzał się za siebie. Puścił mnie, a ja swobodnie zsunęłam się po ścianie w kałużę własnej krwi.


There's a rumble in the floor

Grimmjow? Tak miał na imię ten zasraniec?
Uniosłam z trudem powieki. Wydawały się jakieś ciężkie. Widziałam trochę niewyraźnie. Stała tam, ognistowłosa, obok tego wysokiego chuja Aizena, który trzymał ją za łokieć.
– Co ty wyprawiasz, Grimmjow? – odezwał się głupi chuj. – Przecież to twoja siostra.
Cicho. Zrobiło się tak cicho. Słyszałam niemal, jak trybiki mózgu Arrancara zgrzytają i skwierczą pod błękitnowłosą kopułą. Ja sama nie miałam siły, żeby się dziwić albo próbować na chama zaprzeczać faktom. Kiedy Aizen powiedział to na głos, poczułam się tak, jakbym znalazła słowo, które od stu lat pałętało mi się na końcu języka. Jakbym przypomniała sobie o czymś, o czym dawno zapomniałam.
Zaśmiałam się niegłośno. Obraz to ostrzył się, to zamazywał. Wolałam, jak był zamazany, bo przerażona, blada twarz Minako napawała mnie takim smutkiem… Chciałam już tylko przechylić z krawędzi świadomości w otwierającą się przede mną przepaść.
– Co powiedziałeś? – Szósty nie był głuchy, ale i tak byłam pewna, że będzie prosił Aizena, by ten jeszcze raz to wyartykułował.
– No popatrz na nią. Nie trzeba być geniuszem, naprawdę. Wygląda jak ty, tylko ma piersi i dłuższe włosy. No i ty jesteś trochę wyższy.
Hehe, fajny żart. „Trochę”. Sięgałam skurczysynowi góra do ramienia.
– Śmiało, zapytaj ją, jak się nazywa – zachęcał go Aizen.
– Ikari. – A, jednak przeszło mu to przez te zdarte gardło. Prawie pomyślałam, że jest zbyt dumny, by nazywać innych po imieniu. – Słyszałem.
– Zapytaj ją, jakie nosi nazwisko.
Zazgrzytał zębami, ale odwrócił się w moja stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że rozproszył swoją panterową formę.
– Te, Shinigami. – Trącił mnie stopą, może chcą sprawdzić, czy jeszcze jestem przytomna, a może chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, w każdym razie, nie udało mi się podnieść wzroku na jego twarz. – Przedstaw no się, bo się nie odczepią, a chciałbym dokończyć naszą zabawę.
– Słyszałaś? – zapytał, bo nie odpowiadałam i pochylił się do mnie.
– Jaggerjack – odpowiedziałam cicho, koncentrując się na tych kobaltowych oczach, które teraz znajdywały sie na poziomie mojego spojrzenia i przypominały mi jak bardzo jestem wkurwiona, co odsuwało ode mnie ciemność. – Jaggerjack – powtórzyłam głośniej – i zapamiętaj to, ty chuju, bo nieważne czy jesteś moim bratem, czy nie… Następnym razem cię zabiję.

So get prepared for war



ARRANCAR

Złapałem Ikari za zakrwawiony, rwący się materiał i podniosłem, przyciągając sobie pod nos. Intensywnie niebieskie oczy patrzyły na mnie przez chwilę wyraźniej, jakby odzyskiwała bystrość umysłu.
– Kłamiesz – zarzuciłem jej, ale… Uśmiech, który znów wykrzywił jej wargi, był tak kurewsko znajomy.

When it hits it'll knock you to the ground

And it shakes up everything around

– Bujaj się, leszczu.
Puściłem ją, nie dbając czy rozbije sobie łeb o posadzkę czy nie. Odwróciłem się do Aizena.
– Jeśli w ten sposób chciałeś uratować jej życie, to, kurwa, pudło. Nie wierzę w te bzdury.
Nie wiem kiedy Pantera znów znalazła się w mojej ręce. Odwróciłem się, żeby wykończyć tą sukę, ale kiedy podniosłem katanę, odkryłem, że nie mogę jej opuścić.

But survival is a must

– Zaczekaj jeszcze chwilę. – Aizen podszedł bliżej, zerkając raz na mnie, raz na nią, spod tego swojego durnego loczka. – Chcę dać jej szansę, bez względu na to w co wierzysz, Grimmjow. Widzisz, nie bierz tego do siebie, ale nie interesuje mnie twoje zdanie na ten temat. Dostrzegam w tym osobiste korzyści. Skoro ty potrafisz być taki użyteczny, to logicznym wydaje się być fakt, że ktoś dosłownie twojego pokroju, również może się przydać. Pamiętam ją z Gotei. Ma dziewczyna spory potencjał. Myślę, że to tylko kwestia czasu, nim zaproponują jej kapitańskie stanowisko. Ale ja mogę to zrobić już teraz.
Przykucnął przy niej, odgarniając z twarzy Ikari rozwichrzoną grzywkę. Na jej czole perliły się grube kropelki potu. Oczy miała zamknięte, a jej powieki drżały pod zmarszczonymi, ciemnymi brwiami. Była szaroblada jak ściana, o którą się opierała.

It's not a question about trust but will you stand with us

– Ikari? Jeśli zdecydujesz się zostać w Hueco Mundo i przejdziesz na moją stronę, zachowasz życie, a nawet dostaniesz własny oddział Arrancarów, którymi będziesz mogła dowodzić – zaoferował. – Co ty na to? Przyjmiesz moją propozycję?
– Całuj mnie w dupę, ty fiucie złamany. – Chyba kosztowało ją to sporo wysiłku, bo zaniosła się po tym kaszlem, ale spróbowała nawet opluć Aizena. Czyżby Sosuke był jej aż tak wstrętny? – Gotei to banda debili, ale wolę należeć do tej mafii dla ubogich, niż do paczki zasranych konfidentów.
Aizen podniósł się i westchnął ciężko.
– Teraz możesz kończyć, Jaegerjaquez.
Klepnął mnie w bark i poczułem, że znów mam władzę w ramieniu. Zanim odszedł, wcisnął mi coś w drugą dłoń, po czym zabrał za sobą wydzierającą się rudą Shinigami, która korzystając z okazji, wypłakiwała się na ramieniu tracącej przytomność Ikari.

This is your last warning and courtesy call

– Hagane! Hagane, kurwa, ty tu nie umieraj… TY! – wrzasnęła, gdy Aizen mijał mnie, trzymając ją pod pachą. – Grimmjow! Tknij ją tylko, dotknij jej jeszcze raz, a rozrąbię cię na kawałeczki… Słyszysz?! Ty padalcu, to twoja siostra, nie wolno ci jej zabijać, zrób jej coś, a zobaczysz, popamiętasz…
Jej głos przeszedł w lament i cichł coraz bardziej, aż w końcu całkiem umilkł. A ja wciąż stałem, trzymając w górze Panterę i przyglądając się podobnej do mnie dziewczynie, która chyba wreszcie zasłabła.
– Ej, ty… Ikari? – zaryzykowałem, ale nawet nie drgnęła.
Z westchnieniem opuściłem broń. To po zabawie. Aizen pierdolony się musiał dojebać.
Podrapałem się po niebieskiej grzywie. Co z nią teraz zrobić? Siostra? Co za brednie… Jaka siostra? Nie pamiętam nic… Ale no waśnie. Nie pamiętałem nic z poprzedniego życia. A jak inaczej wytłumaczyć to, że…
A chuj. Nie chce mi się teraz nad tym myśleć.
Nieważne, kim ona jest. Dała mi niezłą walkę. Chętnie zmierzyłbym się z nią jeszcze raz. Najlepiej, żeby od razu zrobiła wtedy ten swój bankai. Kiedy nie będzie przy tym jedynie na wpół żywa, może potrwa to dłużej.
 Nie zasłużyła na to, żeby ginąć, nie mając świadomości tego, co się dzieje. Była żołnierzem i powinna stracić życie w walce. W bezpośrednim starciu. Zginąć od broni. Od czystego ciosu mojego zanpakuto.
A po trzecie nie będę fatygował Pantery na kogoś, kto zapewne wyzionie ducha bez jej pomocy.

It takes more than meets the eye

Spojrzałem w drugą dłoń, w której ściskałem małą rzecz. Strzykawka. Napis „Memori”* powiedział mi wszystko, co chciałem wiedzieć. Skurwysyn Aizen wiedział, że jej nie wykończę. Nachyliłem się nad nią i wbiłem jej krótką igłę w skroń, wpuszczając pod skórę całą zawartość. Potem przerzuciłem sobie Shinigami przez ramię. Poczułem się w obowiązku osobiście wyrzucić ją z Hueco Mundo.
Kiedy dotarłem pod gargantę, najpierw chciałem po prostu ją tam bezceremonialnie wrzucić, ale…
(siostra)
…jednak postanowiłem odstawić ją dokładnie na miejsce, żeby mieć pewność po prostu, kurwa, że się z niej z powrotem nie wyczołga.
Z drugiej strony przejścia znalazłem się w miejscu bardzo podobnym do mojej pustyni, ale było tu jaśniej i krajobraz bardziej przypominał coś w deseń wąwozu. Na pobliskim kamieniu drzemał jakiś facet z dziwnym kapeluszem na głowie.
– Yo – odezwałem się, podchodząc do niego.
Facet drgnął i zerwał się z głazu, na którym położyłem nieprzytomną.
– Oj joj joj – zacmokał z niezadowoleniem. – Chyba nie poszło za dobrze, co?
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem z powrotem do garganty.
– Zadbaj o nią. – Rzuciłem, znikając w portalu. – Mam rachunki z nią żywą do wyrównania.
– Nie wątpię. – Usłyszałem za sobą, zamykając gargantę. – Najgorzej jest się rozliczać z rodziną, no nie?
Nożeż kurwa mać. Czy tylko ja nie wiedziałem, że nie jestem jedynym Jaegerjaquezem w okolicy?

_____________________________
*"Wspomnienia" - strzykawka zawiera specyfik, który je usuwa.

4 komentarze:

  1. – No i co teraz, suko? – Dysząc ciężko, pochyliłem się do jej twarzy i zlizałem krew z policzka dziewczyny. – Co teraz powiesz? (...)
    – Bankai, skurwysynu." kocham Cię, Wilczy, za ten fragment!

    Krótko, oto, co mam do powiedzenia, aczkolwiek większa część z perspektywy Grimmjowa, love <6
    Nie zabił jej, uff... ma coś jednak w tej swojej niebieskiej łepetynie. O co chodzi z tą strzykawką? Jakieś wspomnienia? Wilczy! Co ty planujesz?! I co planuje Grimmjow?! I Aizen?!

    Niezastąpiony Kisuke i jego cięta riposta... ej, skąd on wiedział, że Jeagerjaquezy to rodzinka? Domyślił się czy o co chodzi? Znaczy, dobra, Urahara jest MONDRY, on mógł to wiedzieć, okey.
    Cytaty.... tak-bardzo-dużo-cytatów <6 Uwielbiam "Coursey call", uwielbiam, uwielbiam, jaram się i dobrze, że sobie zapuściłam. Twój gust muzyczny... mistrzu .

    Znów zamierzam Ci walnąć kilka komplementów na temat Twojego stylu, talentu i umiejętności, więc się przygotuj. Dialogi między bohaterami są tak fantastyczne, że człowiekowi brakuje słów, wszystko jest o wszystkim, nie ma zbędnego pieprzenia (trza se kajecik wzionć i zapisać, żeby tworzyć takie dialogi, Rhan), jak ja czytam Twoje rozdziały to, cholera, widzę krwawiącą Ikari, mrrraśnego Grimma, który trochę skołowany wejściem Aizena patrzy na to wszystko, i wrzeszczącą rudą, wygrażającą Arrancarowi w korytarzu huehuehue - co mundo (zniszczyłaś mnie tym tekstem, tak nawiasem).

    "Gotei to banda debili, ale wolę należeć do tej mafii dla ubogich, niż do paczki zasranych konfidentów." nie wiem, skąd Ty takie riposty bierzesz, Wilczy, ale totalnie mnie rozwalają. Siedzę, kiwam się w przód i w tył, rechocząc jak wariatka, bo normalnie nie mogę. I czytam ten rozdział trzeci raz, żeby nic mi nie umknęło, bowiem Twoje rozdziały to majstersztyk. Kurde, nie wiem, czy jak napiszę "masz wielki talent, zazdroszczę Ci i nie waż się myśleć o skończeniu tego" to nie zabrzmi to zbyt oficjalnie i sztywnie, więc nie piszę :D

    Nie wiem dlaczego, ale nie wyświetliło mi Twojego rozdziału w obserwowanych... spisek jakiś, Żydy i Masony się czają w powietrzu, tak czuję.

    Nie będzie niespodzianką, jeśli powiem, że chcę więcej? No, to dobrze. Wilczy, uwielbiam Twojego bloga, Twój styl, Twoje dialogi, Twoje riposty, opisy, wizję Ikari oraz Grimmjowa, wszystko! Robisz tu parszywie wysoki poziom, któremu dorównać bardzo chcę i bardzo będę się starać. Nie przestawaj!
    Buźka :* mrrr... weny dużo! I czekam na kolejną kolejność :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry że komentuje pod koniec czwartej części drugiego rozdziału, ale na razie postanowiłam komentować zbiorowo to co opublikowałaś, do puki nie nadrobię zaległości i nie będę na bieżąco z notkami.
    Przeczytała aż do tego momentu i moje stwierdzenie jest takie, że poziom "mistrzowski" nadal jest utrzymywany. Tak trzymać. Dużo akcji, humoru, wulgaryzmów i w ogóle. Najbardziej jednak spodobał mi się duet Grimm i Ikari. Widać że dobrana z nich para, mimo że są rodzeństwem. Może nie oglądałam za bardzo Bleach'a, ale fick, jest interesujący nie ma co.
    Nie spodziewaj się tego, że będę wytykać ci błędy ortograficzne... sama robię z co najmniej setki albo miliony, więc pod żadnym pozorem nie będę tego robić. Wolę pisać o odczuciach pod czas lektury. A czuje, że opowiadanie jest świetne i nie mogę się doczekać aż przeczytam kolejne części.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tch! Jestem zbyt zajebista, żeby tak łatwo im ze mną poszło." - od dziś jest to moje motto, gdy wszystko inne będzie szło gównianie, że się tak wyrażę.

    Grimm staje się dla mnie coraz bardziej sexowny (ale błagam, nie mów mu tego - bo jeszcze się Mustang dowie i co?!). Uwielbiam twoje opisy walki, są takie realistyczne! Tak bardzo Ci tego zazdroszczę!
    Poza tym, twoje wulgaryzmy są w dechę, Wilczy. Bo cholerka! Tak bardzo pasują do naszego błękitnego rodzeństwa. O i teraz mi się przypomniało, że chciałam Ci powiedzieć, że kiedy wyobraziłam sobie twarz Grimma po tym jak dowiedział się, że ma siostrę ( i to wkurwioną), to prawie spadłam z kanapy. Było blisko.

    PRZEPRASZAM! Przepraszam, że dopiero teraz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście stwierdzam, iż Courtesy Call powinno być openingiem do "Drogi" jeśli kiedykolwiek powstanie adaptacja filmowa. :D W drugim sezonie może to być "Fly on the wall". :D
    BANKAI, SKURWYSYNU. Dziaram to sobie. Dziaram.
    I nie żebym czuła bankai Ikari za każdym razem, jak przyjeżdżam do Wilczego. Szczególnie, jak ten "bankai" śpi z łbem na moich nogach. :D
    Wszyscy wiedzą, a Grimmjow nie. Zaczynam się do tego przyzwyczajać. Choć... oj grimmi. I know how you feel, bro. :D
    I Kiskuś, jednak stara menda zaawsze, nosz kurde, zawsze, musi dodać swoje trzy kan'y. Jednak, co handlarz to handlarz :D
    ;*

    OdpowiedzUsuń