Czy grafika (obraz w tle) jako tako trzyma się kupy?
Także przed ostatnia część drugiego rozdziału wygląda tak:
- Chwilę... *Szósty pociąga Wilczemu z łokcia, żeby dopchać się do klawiatury* Rrrhan...? Jesteś tam? *uśmiech nr 6 (pacz lewy górny róg)* Wpadnę dzisiaj do ciebie... Kup dużo mleka do kawy. *zaciera dłonie* Dobra, Wilczy, dawaj ten szajs.
Ech. Tak to jest jak się ego Grimmjowa publicznie połechce. Ja bym radziła Ci, Boleyn, kupić co innego niż mleko, ale dobra... I nie, nie myślę o alkoholu. Chociaż pewno też by się przydał.
huehuehuehue...
Dodałam w Gargancie garść linków, jak kogoś nie ma, a wie, że czytam, to proszę nierozgarniętemu Wilczemu linka podrzucić! :)
_____________________________________________________
ARRANCAR
Nie spodziewałem się, że od razu zaatakuje.
Ta ofensywa nie zaskoczyła mnie jednak na tyle, by mogła mi w realny sposób
zagrozić. Osłoniłem się dłonią i złapałem w garść ostrze, nim dosięgło mojej
twarzy. Zdumienie na twarzy dziewczyny tylko mnie rozśmieszyło.
Co ona sobie, u diabła, myślała? Że z kim ma do czynienia?
Podniosłem ją w górę, uwieszoną rękojeści swojej broni.
– Coś nie tak, Shinigami? – Uniosłem ją na taką wysokość, że teraz nasze
oczy znalazły się na jednym poziomie.
Och, spojrzenie miała wyrąbiste. Nafaszerowane nienawiścią. Cyjanowa,
płynna wściekłość. Poczułem jak mój żołądek kurczy się z głodu, a pragnienie
krwi pali przełyk.
SHINIGAMI
Trzymał moje zanpakuto w powietrzu, patrząc na mnie wygłodniałym wzrokiem.
Jak mógł zablokować Zabójcę gołą ręką? Czułam się mega głupio, zupełnie jakbym
rzuciła się na niego z plastikowym nożem.
Puścił mój nadgarstek, który zdążył już ścierpnąć od jego uchwytu i jego
długie palce wystartowały w stronę mojej szyi.
Złapałam oburącz za rękojeść. Zdołałam podźwignąć się na niej, jak na
drążku, aż moje kolana znalazły się tuż pod jego brodą. Ułamek sekundy
zastanawiałam się, czy nie wyjebać mu w szczękę właśnie teraz. Ale zmieniłam
zdanie. Podciągnęłam kolana jeszcze wyżej, aż podeszwy moich buciorów znalazły
się w pozycji równoległej do jego klatki piersiowej.
Kiedy jego palce już muskały moje gardło, wyprężyłam z krzykiem ciało,
kopiąc obunóż z całych sił i w tym samym momencie puściłam zanpakuto.
ARRANCAR
Cholerna łotrzyca.
Jej kopniak pozbawił mnie tchu i reszty cierpliwości. Kto by pomyślał,
że ma suka tyle siły, żeby takie akrobacje mi tu odstawiać?
Klapłem ciężko na tyłek jak ostatnia niedojda, patrząc jak Shinigami
wykonuje w powietrzu półsalto i z wdziękiem ląduje na ugiętych nogach. Dziwne
uczucie na pograniczu wkurwienia i uznania wypełniło mój umysł. Ale jej pewny
siebie uśmiech, tak podobny do mojego, przechylił szale tych uczuć na korzyść szału.
Porwałem jej katanę i cisnąłem nią w stronę dziewczyny.
Nie, nie będzie zabawy jak zdechnie tak szybko.
W ostatniej sekundzie zmieniłem odrobinę tor jej lotu, tak, by nie
odrąbać Shinigami głowy.
Zanpakuto zawadziło o jej policzek i ucho, ścinając przy okazji trochę
niebieskich kłaków. Na jej twarzy zastygła jakaś dziwna mieszanina uczuć. Czyżby
wreszcie pojęła, w jak niebezpiecznym znajduje się położeniu? Że jej życie jest
w moich rękach, a zdrowie na łasce mojego widzimisię? Czy zrozumiała, jak
nierozsądnie jest mnie drażnić?
– Ty
gnoju...
Nie, jednak nic do niej nie dotarło.
Przyłożyła
dłoń do policzka i spojrzała na mnie spod zmrużonych powiek. Liczyłem, że
zobaczę chociaż cień strachu w jej oczach, ale one patrzyły na mnie z dziką
furią i żądzą mordu.
When the eyes
are red
Musiała być obłąkana. Musiała być naprawdę szalona, jeśli
sądziła, że ma ze mną jakieś szanse.
– Ty
skończony łajdaku. – Obmacała swój profil, rozmazując krew na twarzy, po czym wzięła
w palce skrócone kosmyki, zezując na nie wściekle. – Ty bydlaku… JAK JA TERAZ
WYGLĄDAM?!
Psychopatka.
Rzuciła się na mnie z gołymi pięściami! Te jej idiotyczne zagrania były na tyle
nieprzewidywalne, że prawie trafiła mnie w nos, zanim zorientowałem się, co
jest grane. Nie zdążyłem się nawet podnieść z podłogi i teraz rozwścieczona
Shinigami siedziała na mnie, wznosząc w górę drugą pięść. Tą też zdążyłem złapać,
zanim mnie dosięgła. Pozostało jej już tylko piorunowanie mnie wzrokiem.
Konsternacja.
Znałem te dziwne słówko, ale dopiero dzisiaj przekonałem się, co ono znaczy. Z
jednej strony miałem ochotę ją zabić, wypruć flaki i patrzeć, jak się
wykrwawia. Bezczelna dziewczyna już dawno przekroczyła granice mojego
opanowania. Przez chwilę nawet chciałem dać się ponieść złości i skończyć to tu
i teraz, ale jej potok przekleństw, złorzeczeń i gróźb w połączeniu z beznadziejnością
sytuacji, w jakiej się znajdowała, był absolutnie przekomiczny. Rozkurwiła
mnie. Próbowałem, ale nie mogłem się wściekać na siłę. Ryknąłem szyderczym
śmiechem, miażdżąc jej piąstki w kleszczowym uścisku.
Pierdolę,
nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłem.
Patrząc
przez łzy rozbawienia na jej wykrzywioną grymasem bólu twarz, poczułem coś
jeszcze. Coś oprócz gniewu i radości. Yhym, czułem to zwłaszcza, gdy tak się na
mnie wierciła, próbując się wyrwać. Spływająca między jej piersi strużka krwi
tylko podsycała te uczucie.
So I count my sins
Ona
chyba też to poczuła, bo nagle zamarła i w jej oczach wreszcie pojawił się lęk.
–
Oj… – pisnęła. – Jednak jesteś bardziej pojebany, niż obstawiałam.
Zachichotałem
złośliwie, napierając na nią biodrami i zmuszając, by do mnie przylgnęła.
Poczułem na torsie ciepło jej piersi, od których dzielił mnie tylko materiał
damskiej bluzeczki.
– Trzeba
mnie było nie wkurwiać… – mruknąłem, dmuchając na chabrowy kosmyk, który opadł
na moją twarz.
– Ciekawe,
co by było, jakbym cię próbowała uwieść … – Usłyszałem jej zmysłowy szept.
–
Co ty odpierdalasz, Ikari, kretynko?! – Rozległ się głos zza krat, gdzie
więziona Shinigami obserwowała zajście między nami. – Przestań urządzać sobie jakieś
chore gierki, tylko skop mu dupę albo spieprzaj, póki żyjesz! To nie jest jakiś
bezmózgi Menos Grande! To Szósty Espada!
–
Ale możesz mnie tytułować swoim królem – uściśliłem, badając uważnie, czy
wiadomość, że ma do czynienia z Espadą, zrobiła na niej jakieś wrażenie. Ale
nawet jej powieka nie drgnęła. Delikatny uśmiech naznaczył wyraźnie wyrojone
usta, które zbliżyły się szybko i znów mnie zaskoczyła, całując łapczywie.
And I bare my skin
Puściłem
jej ręce, by spożytkować energię na coś przyjemniejszego, niż łamanie
dziewczynie kolejnych palców. Szybko tego pożałowałem. Nawet nie zdążyłem
złapać ją za tyłek. Kiedy oswobodziłem jej dłonie, chwyciła mnie oburącz za
szczękę i wgryzła się w moje wargi. Wgryzła cholernie mocno.
Krzyk uwiąz mi w gardle, a krew wypełniła usta. Bałem się ją gwałtownie
odepchnąć od siebie, żeby nie wyrwała zębami kawałka mojej twarzy. Zrzuciłem
ją, gdy tylko oderwała ode mnie kły.
– Ty dziwko… – Splunąłem krwią. – Zabiję cię. Kurwa, wypatroszę i
przybiję na ganku…
Shinigami szybko się pozbierała, stojąc przede mną w gotowości z mieczem
w garści.
– Nie, najpierw ja cię zabiję, wasza zasrana wysokość. – Otarła usta
przegubem, odsłaniając rząd zaczerwienionych spiczastych ząbków. – Skowycz, Shiraion!
Jej zanpakuto rozproszyło się, owijając czterema wstęgami dłonie
dziewczyny. Każda ze wstęg osiadła na jednej kostce i zaraz wystrzeliły z nich
długie stalowe pazury.
Żarty się skończyły. Chciałem tej
walki. Z pasją sięgnąłem po Panterę.
SHINIGAMI
Instynktownie czułam, że mój zapas szczęścia się kurczy. Nawet jeśli do
tej pory udało mi się go zaskakiwać, to były to jednorazowe triki. Fakt, że w
ogóle pogrywałam z Espadą w taki sposób, był czymś, za co wręczyłabym sobie
nagrodę, najlepiej kilka litrów drogiego alkoholu. Prawie się zakrztusiłam
powietrzem, kiedy Minako wrzasnęła do mnie, kim on jest. Moje umiejętności
aktorskie nie zawiodły mnie jednak, za co byłam im wdzięczna, bo rzadko kiedy
udaje mi tak nad sobą zapanować. Pozornie dużo tym nie zyskałam. Nałykałam się
trochę krwi, a przed tym mogłam się przekonać, jak smakuje Arrancar.
Straszne, że samą siebie tak trudno oszukać. Był taki moment, w którym chciałam…
Kontynuować ten obłęd. Było coś w tym Espadzie, czego nie spodziewałam się
znaleźć. Dzikość, brak ograniczeń, siła… Na szczęście w porę przypomniało mi
się, że z tą samą siłą i błyskiem w oku, który tak mnie zafascynował,
rozerwałby mnie na strzępy, gdy już skończyłby się bawić. I to nie było dziwne,
to był Arrancar, Espada. Dziwne było to, że ja rozważałam uczestnictwo w tej
zabawie.
Teraz, odpierając jego zaciekłe ataki, próbowałam wymyślić jeszcze jakąś
sztuczkę, zanim przyprze mnie do ściany i ze mną skończy. Nie przyszłam tu po
to, żeby przegrać. Ryzykowałam życiem nie po to, żeby jakiś łotr miał frajdę.
Tylko na chwilę oderwałam od niego wzrok, zerkając na Minako. Nim
pierwszy pomysł, jak ją stamtąd wydostać, zaświtał w mojej głowie, leżałam już
na podłodze, licząc gwiazdy przed oczami.
– Tch. – Espada strzepnął dłoń, której grzbietem wymierzył mi cios w
twarz. – Skoncentruj się, Shinigami.
Zimno podłoża było takie kojące.
And I close my eyes
Usłyszałam kolejne gniewne prychnięcie, świst broni, którą zamachnął się
żeby, mnie dobić i wściekły ryk Espady, gdy jego katana z głośnym brzdękiem
zderzyła się z podłogą, na której już mnie było.
Może i był silniejszy, ten błękitnowłosy koleś, ale miałam szanse równać
się z nim w innej kategorii. Mogłam spróbować dorównać mu w szybkości.
Odepchnęłam się stopami od ściany i prześlizgnęłam się między jego nogami, gdy
uniósł zanpakuto. Gdy je opuszczał, stałam już za nim, unosząc Shiraiona.
Zaciskając zęby, z rozmachem cięłam w jego plecy, najpierw z lewa, potem z
prawa. Stalowe pazury rozdarły białą kurtkę Espady, brudząc ją czerwienią. Ale
tylko pierwszy atak go sięgnął. Drugi zdołał odparować, wyszczerzając się do
mnie przez ramię.
– W plecy, kurwa? – wycedził i natarł na mnie serią pchnięć, które z
ledwością parowałam, przepłacając to mniej lub bardziej dotkliwymi
skaleczeniami. Ratowała mnie moja zwinność. Dzięki temu, że byłam mniejsza,
skakałam swobodnie wokół niego, odczytując jego kolejne ruchy z dużą
trafnością. On też był w tym dobry. Zupełnie jakbyśmy nawzajem czytali sobie w
myślach.
Korzystając z tego, że nasz taniec śmierci przeniósł się blisko „celi”,
blokując jednym tekagi zanpakuto Arrancara, spróbowałam drugim sieknąć kraty, ale
Shiraion wzniecił tylko parę iskier i nie wyrządził im większej szkody.
– Głupia, myślałaś, że z czego są? Z plastiku? – Uniósł broń, ale znowu
nie zdążył.
– Wszystkiego trzeba spróbować. – Posłałam mu słodki uśmiech, a jego
ciężkie powieki uniosły się nieco, odsłaniając kobaltowe zdziwienie.
Skorzystałam z tej darmowej sekundy i z całej siły nadepnęłam mu ciężkim
buciorem na stopę.
No cóż, wynik łatwy do przewidzenia: Glany vs. Zori, 1 : 0.
Krzywiąc się, odskoczył ode mnie, dając mi trochę przestrzeni, która
była mi potrzebna, by jeszcze bardziej go rozsierdzić. Wiedziałam, że muszę to
zrobić, żeby pomógł mi uwolnić Minako.
And I take it in
– Droga zniszczenia numer osiemdziesiąt osiem!
Zebrałam sporo niebieskiej energii w jednej dłoni, żeby bystre,
arrancarskie ślepia mogły się temu dobrze przyjrzeć. Specjalnie chybiłam,
wypuszczając zaklęcie tak, że ledwo musnęło jego błękitną grzywę. Widoczne na
twarzy Espady zakłopotanie znikło, pod naporem szerokiego uśmiechu.
– Co to, kurwa, miało być, Shinigami? To gówno? Chodziło ci może o coś
takiego?
Wyrzucił przed siebie lewą dłoń, zginając smukłe palce, między którymi
zaczęła gromadzić się czerwień.
– Minako, padnij – syknęłam, stając w odległości kilku kroków od prętów.
Wiedziałam, że czasu było niewiele. Nie mogłam zacząć zaklęcia, póki Arrancar
nie odpali swojego cero. Jeśli zdążę… to szanse na to, że jeszcze uniknę ataku,
były bardzo małe. – Jak już pierdolnie, to uciekaj. Nie patrz na to, co się
stało, tylko spierdalaj.
– Co ty chcesz zrobić?!
– Nikt nie wyczuje twojego reiatsu, wiesz, że tylko ja mam taki gówniany
skill. Na pustyni jest otwarta garganta. Podążaj moim śladem.
– Ale…
– Powiedziałam! Nie oglądaj się za siebie. Biegnij.
– Hagane, kurwa…
– Możesz to dla mnie zrobić?! – rzuciłam jej szybkie, wściekłe
spojrzenie. – Po prostu biegnij, dobra?
Byłam spokojna. Miałam plan i przeczucie, że to może się udać. W
zasadzie podejrzewałam, że to tak się skończy, gdy tylko wyczułam go na
pustyni. Wiedziałam, co mam robić. Muszę się podłożyć, żeby go pokonać.
If the last thing that I do is bring you
down
Tak to jest, no nie? Że nie zawsze trzeba wygrać, żeby zwyciężyć.
Czasami wystarczy, że to inni przegrają.*
I'll bleed out for you
Najpierw uderzyła mnie trzeszcząca, dźwiękowa fala. Wyciągnęłam ręce na
boki, a potem złączyłam ze sobą dwa palce.
– Droga wiązania numer dziewięćdziesiąt dziewięć – zdążyłam gorączkowo
wyszeptać, nim czerwona gorąca energia cero otuliła moją twarz. Krzyknęłam,
odwracając głowę i wyginając całe ciało maksymalnie do tyłu, aż upadłam na
podłogę, drąc się z bólu.
…and wolves all cry.
ARRANCAR
Dziwka! Co za dziwka! Zrobiła to
specjalnie, mogłem się, kurwa, założyć. Sprowokowała mnie, żebym użył cero.
Poczekała, aż czerwona poświata zasłoni mi widok i wtedy opaliła to zasrane
kidou. Shinigami jebana! Jak ją teraz dorwę, nie daruję suce, od razu urwę jej
ten cholerny łeb!
O ile coś z niej zostało po cero.
Przestałem się szarpać pod czarnymi pasami, które trzymały mnie mocno
przy ziemi. Udało mi się podnieść podbródek i rzucić okiem, na to co się
dzieje.
Pył powoli opadał, odsłaniając zniszczenia, które spowodowałem.
Największe uderzenie przyjęły kraty, które się rozleciały i ściana za nimi.
Czułem jak nozdrza drżą mi z gniewu. Czyli o to jej chodziło… Wykorzystał mnie.
Przez te kilka chwil, podczas których mierzyliśmy się ze sobą, przejrzała mnie
na wylot. I bezczelnie wykorzystała. Nie dość, że mnie uziemiła jakimś cholerstwem,
to jeszcze się jej przysłużyłem, wysadzając w powietrze połowę laboratorium
Szayela. W zamian za to leżałem teraz pyskiem w dół, nie mogąc się ruszyć.
Ale nie byłem jedyny, który podziwia podłogę. Miałem nadzieję, że
cholera przeżyła, bo chciałem ją zabić jeszcze raz.
Dostrzegłem jej nieruchomą sylwetkę, zaledwie kilkanaście metrów ode
mnie. Druga Shinigami, zamiast brać nogi za pas i zwiewać, pochylała się nad
nią. Ze złością coś do niej cicho mówiła, a w odpowiedzi usłyszałem słaby głos
niebieskowłosej. Czyli żyła. I bardzo, kurwa, dobrze.
Oh, you tell me to hold on…
Tamta druga pobiegła znowu za kraty, po chwili wróciła, zwijając w
dłoniach białe prześcieradło. Podarła tkaninę na kilka długich pasów i pomogła
usiąść dziewczynie.
Cero nieźle ją musnęło. Przez jej brzuch biegła otwarta, dymiąca rana, przechodząc
przez odsłonięte piersi, szyję, znacząc prawy policzek.
– Moje cycki… – Stęknęła, drżącą ręką odklejając strzęp bluzki, który
wtopił się w jej skórę. – Zamordujeeę… – zawyła, szybkim szarpnięciem odrywając
materiał.
– Zamknij się, Ikari. – Ruda zauważyła, że je obserwuje i teraz kucnęła
przy niebieskowłosej, zasłaniając mi ten interesujący widok. – Nie ruszaj się.
– Miałaś spierdalać, do chuja pa…
– Powiedziałam, żebyś zamknęła pysk.
Przez kilka minut słyszałem tylko jęki i groźby rudej. Napiąłem mięśnie,
próbując się z wiążącymi mnie pasami. Jeśli mi uciekną i ktoś znajdzie mnie
tutaj w takim stanie, będę musiał wszystkich pozabijać. Skupiłem więc całe siły
na tym, by się uwolnić. Mogłem poruszać tylko dłońmi. Udało mi się oplątać
wokół nich pasy i zaciskając zęby próbowałem je zerwać, gdy padł na mnie czyjś
cień.
Uniosłem powieki, wciąż naprężając mięśnie ramion. Z góry patrzyły na
mnie z pogardą cyjanowe oczy. Shinigami dyszała ciężko, ale nie chciała przyjąć
pomocy od ryżej, która próbowała wziąć ją pod ramię. Przez biały materiał, którym była opatrzona,
już zaczęła przesączać się krew. Podparła się ciężko pod bok i z wysiłkiem
lekko się pochyliła.
– Daruj sobie – syknęła. Oparła podeszwę glana na mojej masce, przekrzywiając
mi głowę. – I to ma być Espada? Błagam. To są chyba jakieś kpiny.
– Hagane, daj już spokój. – Ruda złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą.
– Zmywajmy się stąd, zanim zleci się tu reszta brygady.
– Jeśli to takie same koksy, jak ten – niebieskowłosa odwróciła się
przed ramię, rzucając mi jeszcze jedno, pełne odrazy spojrzenie, – to dam sobie
radę.
– Ech. Ktoś ci kiedyś naprawdę wpierdoli za te twoje głupie gadki.
Kiedyś? Nie, nie kiedyś. Dzisiaj. Za chwilę. Zaraz.
Dałem im jeszcze chwilę przewagi, słysząc ich oddalające się spiesznie
kroki. Wymacałem leżącą obok mnie rękojeść zanpakuto i zacisnąłem na niej z lubością
dłoń.
– Miażdż, Pantera.
Uciekajcie, Shinigami. Uciekajcie…
__________________
* Sparafrazowany cytat z Jakuba Ćwieka (bijcie mnie, ale tytuł mi uciekł...)
No dobrze, przyznaję bez bicia, Serek jest leniwą cholerą i trochę jej zajęło zebranie się do skomentowania...
OdpowiedzUsuńHiyakuma: Była kiedyś taka chwila w twoim życiu kiedy byłaś energiczna?
No ba, jak był wyścig o paczkę żelek xD Dopiero po pół godzinie zorientowałam się, że żelki są przywiązane na kijku przede mną...
No dobrze wracając na właściwe tory: Ponieważ nie komentowałam dotąd, muszę najpierw podziękować za skomentowanie u mnie :) ありがとう
W sumie jesteś chyba pierwszą osobą (pomijając Yaku-nii), która pisze naprawdę ciekawie [etto... wstyd się przyznać, nie mam pewności co do płci, będę więc pisać bezosobowo] i bez wkurwiających błędów xD
A odpowiadając na pytanie na początku: grafika trzyma się kupy, chociaż lepsza była poprzednia (można prosić o nakierowanie na poprzednie tło czy cuś w ten deseń?)
A jeśli chciałbyś/chciałabyś pogadać to zapraszam na gg :) 12222496
Jestem w Gargancie! O lol,, to takie prze uczucie! :D
OdpowiedzUsuńJestem, mrrrr, i jakże się jaram tym rozdziałem! A posłuchałam Cię, Wilczy, posłuchałam! Nie z mlekiem tylko... tego... no z alko. A cieszyłam się do komputera jak wariatka czytając ten rozdział! I wgl co to za gadka, że Twój komentarz zaginie na moim blogu? Weź się ogarnij, a nie mi tu takie rzeczy wypisujesz. Zdanie zony/kochanki Grimmjowa nigdy nie zaginie w morzu innych, bez jaj.
Grafa wymiata, bo Grimm <6 Uch, nic więcej na ten temat nie powiem, bo to jego spojrzenie...
I nie spodziewałam się, że tak szybko będę mogła przeczytać kolejne cudeńko spod Twojej łapki! Wchodzę sobie, paczam, o! Jadę z koksem i czytam.
Sytuacja w pierwszym fragmencie, jak Ikari biedna, w powietrzu się gimnastykowała... majstersztyk. Czekaj!
"Kto by pomyślał, że ma suka tyle siły, żeby takie akrobacje mi tu odstawiać?
Klapłem ciężko na tyłek jak ostatnia niedojda, patrząc jak Shinigami wykonuje w powietrzu półsalto i z wdziękiem ląduje na ugiętych nogach. Dziwne uczucie na pograniczu wkurwienia i uznania wypełniło mój umysł." - maj fejwryt part! Grimmjow, wypisz, wymaluj!
Wgl wielbię Twój styl! Amen. Nie znam tylu słów, żeby to dobrze napisać, ale po prostu jak czytam każde kolejne zdanie, to mnie rozpiera zazdrość. F*ck, coś jest nie tak, Wilczy. Coś jest bardzo nie tak, ja wiem, że Ty się z Szóstym kumasz i wgl... ale żeby to było takie prawdziwe?!
Wilczy bogiem!
"Ale nie byłem jedyny, który podziwia podłogę." mmmmaleńki <3 Ja chętnie będę ją podziwiać z Tobą, nie ważne w jakiej pozycji.
Jak zawsze cytaty mistrzowskie. brrr... ciary mam, Wilczy, jak to robisz? Awwww! :D Standardowo już chyba jestem wypełniona wielką, pozytywną energia po przeczytaniu Twego rozdziału. Nie wem, dlaczego, ale poprzednio też tak było i miało to na mnie tak wielki wpływ, że zaczęłam pisać u siebie z wielkim uśmiechem na mordzie, mówiąc sobie "o cholera, blogi to żaden sirius biznes, ale jak Wilczy może tak pisać, to muszę się też postarać, bo to parszywie wysoki poziom". Uwielbiam i dzięki, że tworzysz. Stawiasz poprzeczkę i dajesz klasę, dobrzy autorzy z zajawką na coś poważnego nie wyginęli wśród bloggerów, amen! :D
I to ostatnie "Uciekajcie, Shinigami. Uciekajcie..." Bożena, autentycznie mnie dreszcz przeszedł. Grimm zaczyna zabawę, będzie ostro, krwawo i mistrzowsko! Wilczy, znów, nauczaj, mistrzu! <3 yyy... wróć, <6 ^^
Dużo weny? Nie, nie potrzeba Ci.I tak napiszesz coś przezajebistego. Buźka :*
Ja to pierdolę, Rhan, mam takiega banana na ryju, że mi, kurwa, w zyciu nie zniknie już i będę wyglądać jak gupi co się ciesz oool de tajm!!! :D
UsuńMój Bo... Moja Bożeno! Twoje komentarze to tak, tak, tak zajebista terapia na nie-koniecznie-dużą pisarską pewność siebie Wilczego (yyy, chyba coś pojabałam w szyku tegoż zdania, bat aj bilif dat ju noł łot aj min), że powinnam Ci za nią płacić! Masz u mnie krate browców i co tylko kcesz! A nie, Grimma Ci na własność nie oddam, sorry :D :*
"F*ck, coś jest nie tak, Wilczy. Coś jest bardzo nie tak, ja wiem, że Ty się z Szóstym kumasz i wgl... ale żeby to było takie prawdziwe?! " <---- idę se to wydziarać na klacie <3 jutro <3 :D aaaa, sorry! słuszna, kurwa uwaga! <6 a nie... :D:D:D
Po zastanawianiu wgl dochodzę do wniosku, że cały komentarz se zrobie. jes szansa, że mi starczy na cyckach miejsca.
Po dłuższym zastanowieniu, zmieniam wniosek: wytargam se wszystko, co napisałaś. Komentarze, opowiadanie, all, kupione. <6
A teraz przepraszam, idę się ze szczęścia wykrwawić do kąta :D
Wilczy! Obrazić mnie Twoją zacną odpowiedzią? Yhhh... no nie, tego jeszcze nie grali!
UsuńJo też siem cieszem żeśmy na się trafiły and aj noł łot ju min, olłejs end ewer! <6
Tak, musimy mieć trochę nie teges ze łbami, bo Grimm... tego, no, ale za niego wyjdziemy, w sumie chyba nie będzie narzekał na bigamię, nie? Najwyżej się za Arabów podamy.
Nie dziaraj se komenta, dziaraj 6! Jest lepszy, ładniejszy i ma więcej przekazu niż moje komentarze, o opku nie wspominając, o lol... :D
Masz banana na ryjku? Awww! A Ty wiesz, że ja tesh? :D
Nie masz pisarskiej-tak-bardzo-pewności-siebie? Ależ!! Ja Ci ją zbuduję, łit SEXta, oł jes! Tylko łejtuj trochę, a zobaczysz, co się będzie działo :D
Ja i Grimm Cię uwielbiamy, choć on się do tego nie przyzna, ale ja o tym wiem i mówię na forum. A teraz lepiej spadnę, bo mnie chłop obierze ze skóry. Wilczy, do boju! :D Piszesz dalej! :D I nie krwaw w kącie, no chyba, że musisz, to dobra :D
Kompletnie nie wiem co powiedzieć. Uśmiałam się jak nigdy. Najlepsze było rozsierdzanie Grimma przez Ikari, GLAN vs ZORI XD Współczuję niebieskowłosemu. Jak ty opisujesz walkę to wydaje mi się że tam jestem i w ogóle. Czekam z niecierpliwością na next'a :)
OdpowiedzUsuńŚlę swą miłość po wieki, o Wilczy! <3
OdpowiedzUsuńTak bardzo kocham twojego Grimma! Jego cudowne teksty nacechowane emocjami, kulturalne obycie, szacunek do dam. No kurczę! Gentelman jakich mało! Jajujujeujeujeujujej! Powoli się w nim zakochuję, no naprawdę. Biedny Mustang, za niedługo będzie musiał pójść w odstawkę. Taki peszek.
Poza tym, powiedzmy sobie szczerze - glany zawsze wymiatają.
I tło gra, nawet bardzo. Cudny art, pragnę mieć talent artystyczny!
"Czyli żyła. I bardzo, kurwa, dobrze."
Naprawdę musiałaś zakończyć w takim momencie? ;p Najlepiej chciałabym od razu kilka następnych rozdziałów! Muszę przyznać, że pisanie akcji wychodzi ci naprawdę znakomicie. Wszystko jest płynne, zdania nie wydają się pourywane i nieskładne, a czytelnik nie ma problemu z odróżnieniem, o kim właśnie jest mowa. Muszę się przyznać, że to jednak Arrancar podbił moje serce i do końca kibicowałam mu w walce. No cóż... moje błogosławieństwo na dużo mu się nie zdało, ale i tak razem z nim leżę tam obok niego i paznokciami rozrywam więzy. ;p i nic nie możesz na to poradzić!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale nie przepadam za Ikari. Nie, nie przepadam to złe słowo. Jest mi po prostu obojętna, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że naprawdę podziwiam za gotowość śmierci, by tylko ocalić przyjaciółkę. To naprawdę mnie rozczuliło. Jestem ciekawa, czy pościg Arrancara wciąż będzie trwał no i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;)
Pozdrawiam, Arachne
http://szamanska-przepowiednia.blogspot.com
walka ma swój finish w jutrzejszym nexcie, takze Twoje kciuki duuużo dały :D
UsuńJeśli chodzi o Ikari, to oczywiste, że wzbudza emocje! Po prostu jak dotąd nie znalazłam w niej tego czegoś, co kocham w Arrancarze. Ale to przecież dopiero drugi rozdział, a w obydwóch można znaleźć masę walk (no, dobra, może przesadziłam), dlatego właściwe poznanie bohatera zajmie nieco więcej czasu. Jeśli coś się zmieni, pamiętaj, że dowiesz się jako pierwsza. No, może druga, bo Arrancar ma do tego większe prawo :p
UsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że moje badziewne komentarze tyle dla Ciebie znaczą! Naprawdę miło się na duszy robi!
A rozdział będzie dzisiaj lub jutro, ale raczej dzisiaj.
PS: zapomniałam dodać, że art za rozdziałami przepiękny!
Pozdrawiam, Arachne
Przyzwyczaiłam się już do tego, że Minako nie robi tego co każe jej Ikari. I vice versa. ;*
OdpowiedzUsuń"- Ale możesz mnie tytułować swoim królem" a w radiu akurat leciało "Hail to the king" od Avenged Sevenfold. Nigdy nie wierzyłam w coś takiego jak przypadki. :D
Shiraion! <3 lubię go bardziej do tego ... no. Mówiłam, że nie będę spojlerować, ale tak się nie daaa! :D Bo przecież kotki lubią być drapane, szczególnie za uszami :D
I tak, nigdy nie przestanę porównywać Grimma do kotka. Kotuś. :D
;*