niedziela, 4 stycznia 2015

14. TACY SAMI: Just like you (cz.1)



– Twój plan chyba nie wypalił – zauważył Aomine, zerkając na Ikari, która przyglądała się Espadzie z wypiekami na twarzy. Daiki nie był pewny, czy bardziej przyczynił się do nich on, czy błękitnowłosy.
– Co za dupek…!
Grimmjow oderwał się od blondynki dopiero wtedy, gdy Ikari zdzieliła go swoją szkolną torbą przez łeb.
– Przepraszam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – wołała Rhan, odskakując od Jaegerjaqueza na kilka metrów. – Ja nie chciałam, ja…
Jaggerjack przerwała jej uniesieniem dłoni.
– Pożałujesz tego, łajdaku – zwróciła się do Grimmjowa, ignorując Rhan, co wyszło dziewczynie na dobre, jako że teraz życiu każdego, na kogo zwróciła uwagę, zagrażało niebezpieczeństwo.
– Co zrobię? – dopytywał Espada, patrząc Ikari śmiało w oczy. – Myślałem, że już sobie wyjaśniliśmy, że między nami wszystko…
Nim skończył mówić, pięść Hagane grzmotnęła w jego żuchwę. W trosce o swoją rękę wybrała tę stronę twarzy Arrancara, której nie ochraniała maska. Do tego włożyła w ten cios sporo uczucia. Łeb Szóstego aż odskoczył, odwracając się w stronę ściany. Grimmjow splunął na ziemię, przechylił głowę w jedną, w drugą stronę, przysłuchując się chrzęstom szyjnych kręgów, aż w końcu wbił płonące pragnieniem destrukcji spojrzenie w Hagane.
Chyba ją pojebało, jeśli sądzi, że może podnosić rękę na swojego króla.
Oboje pałali gniewem, który nadawał rysom ich twarzy jeszcze głębszych podobieństw.

I could be mean
I could be angry
You know I could be just like you
Szósty Espada sonidowym krokiem zmniejszył między nimi odległość, ale nim udało mu się przyprzeć Shinigami do ściany, żeby się z nią rozprawić, odgrodziło go od niej ramię ciemnej karnacji, wyciągnięte w obronie dziewczyny.
– Wyluzuj gościu albo cię, normalnie, zrównam ze szkolną ścianą trofeów.
– Że, kurwa, co?
– Że cię posrało, skoro uważasz, że będziesz mi to bił kobiety.
– A ty co? Obrońca uciśnionych?
– Można tak powiedzieć. Występuję w obronie zagrożonych gatunków.
– Shinigami ci w Seireitei dostatek.
– Shini… co? To jakieś wieśniackie określenie cycków?
Jedna z ściągniętych gniewem brwi Espady uniosła się wyżej.
– O czym ty, do diabła, gadasz?
– A ty? – Aomine sięgnął ręką do tyłu i wyciągnął przed siebie Ikari. – Bo ja mówię o TYM. – Bezceremonialnie położył dłoń na jej biuście. – Miseczki „D”. Są już na wymarciu.
Minęła dłuższa chwila zanim do niebieskwłosych dotarł schemat rozumowania Daikiego. Hagane odsunęła od swojego wybawcy, obdarowując go pełnym rezerwy spojrzeniem i kilkoma epitetami, określającymi go mianem różnego rodzaju nastoletniego niewyżycia, natomiast  Arrancar obnażył kły, a jego fryzura nastroszyła się jeszcze bardziej niż zwykle.
– E, e, e, nie stawiaj się, koleś, mówię ci! – Aomine nie przestraszył się agresywnej postawy króla Hueco Mundo. Nieświadomy, że jego życiu naprawdę zagraża niebezpieczeństwo, wykrzywiał się w pewnym siebie uśmiechu, patrząc na Arrancara z góry. – Jeszcze masz jakiś problem, gościu? Nie jesteś prawdziwym facetem, że nie trafia do ciebie argument, iż nie uśmierca się istot klasy „D”, jako że mogą się one jeszcze mocno… przysłużyć społeczeństwu?
– I to niby ty jesteś tym reprezentantem społeczeństwa?!
Mimo wszystko Ikari była wdzięczna Daikiemu za interwencję, ale nie chcąc, by Aomine skończył rozprasowany na podłodze korytarza, próbowała teraz wślizgnąć się między niego, a Arrancara, by podjąć się jakiejś desperackiej próby rozdzielnia ich. Jednak ręce Daikiego i Espady ­­ją powstrzymały.
– Nie wtrącaj się.
– To męskie sprawy.
Nawet na nią nie zerknęli, piorunując się wzrokiem. Kapitan prychnęła i z sykiem protestu kazała im zabierać łapy, które oparli o jej piersi.
– Co wy sobie za darmowe macanki urządzacie?! Czy wy, do diaska, sądzicie, że „D” to znaczy Daj Dotknąć?!
– A więc jednak masz „D”! Wiedziałem. Znam się na tym. Ale teraz idź tam sobie nosek przypudruj, czy coś…
– ŻE CO?!
– No zajmij się tymi waszymi babskimi sprawami i nie przeszkadzaj, jak mężczyźni rozmawiają.
– MĘŻCZYŹNI?! Masz siedemnaście lat, ćwoku! Jaki z ciebie mężczyzna?! A ten naprzeciw ciebie to zwykła bestia, zwierzak i bydle!
Aomine i Grimmjow wzruszyli ramionami.
– Co za różnica. Musimy pogadać jak facet z facetem albo skrzydłowy ze skrzydłowym, a ty masz siedzieć…
– MAM CO… – Ikari nabrała w płuca powietrza, ale chyba zabrakło jej słów, bo po kilku sekundach wypuściła je ze świstem. – A to niech cię zabija! Jesteście siebie warci! – Odpuściła, machnąwszy na nich ręką.
– I kto to mówi – mruknął Renji, który wraz z Shuuheiem i Ichigo wszystkiemu się przyglądał, podczas gdy Sado przezornie udał się na poszukiwanie ciała pedagogicznego, które miałoby szansę powstrzymać zapowiadającą się bójkę.
– Wreszcie możemy w spokoju poro… – Daiki odwrócił się do Grimmjowa akurat na czas, by zrobić unik przed pięścią Arrancara. – Ej, nie tak się umawialiśmy, pokurczu!
– Pokurczu?? – Hisagi w zamyśleniu podrapał się po głowie, po czym na powrót założył ręce na ramiona, opierając się o ścianę i analizując rozwój sytuacji. Na boisku zauważył, że to on i Ichigo byli najniżsi z drużyny, ale nawet przy wzroście metr osiemdziesiąt jeden nie można było nazwać ich „pokurczami”, dlatego fakt, że ktoś zwrócił się tak do Espady, mocno go zaniepokoił. – Jak on jest pokurczem, to ja czym jestem?
Aomine może faktycznie mógł się pokusić ubliżenie Grimmjowowi w kategorii wzrostowej, skoro był wyższy od niego o pół głowy, ale chyba nie powtórzyłby tego błędu, gdyby przewidział, że jego kpiny zdopingują celność Espady.
– To było głupie – przyznał sam, wiedząc, że tym razem nie zdoła się uchylić od ciosu. Grimmjow walnął go w nos, a Aomine dzielnie próbował udawać, że nie zrobiło to na nim wrażenia. Wciąż ostro pyskował do Szóstego, jednocześnie obiema dłońmi starając się tamować krwotok z nosa, więc Jaegerjaquez mu poprawił.

I could be fake
I could be stupid
You know I could be just like you
 Druga pięść wściekłego Espady wycisnęła z mu z płuc całe powietrze, trafiając w splot słoneczny. Dopiero wtedy Renji i Ichigo z głośnymi okrzykami sprzeciwu („E, e, EEEE! Ty z Szóstką, nie wolno! Spokój! Waruj!”) pofatygowali się powstrzymać rozeźlonego Arrancara. Chwycili go z dwóch stron i odciągnęli od Aomine. Ikari rzuciła się do zgiętego w pół chłopaka, a upewniona, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, wyprostowała się, celując palcem w Grimmjowa. Teraz, kiedy unieruchomili go Zastępczy i kapitan dziewiątki, Ikari poczuła się dużo pewniej, niż gdy zwykle ubliżała/wygrażała/wyzywała/wymyślała Szóstemu.
– Ty krrretynie! – zaczęła i chociaż w chwilach zdenerwowania przeciągała spółgłoskę „r” (co jak dowodzą naukowcy pomaga rozładować stres i napięcie) zupełnie jak Grimmjow, zabiła by z marszu każdego, kto by w tym momencie próbował jej to uświadomić. – I co żeś znowu narrrobił?! Na coś tu przylazł??? Po tym wszystkim, co odstawiłeś, czego ty ode mnie jeszcze chcesz?!
– Nie schlebiaj sobie. Niczego od ciebie nie chcę.
– To po co ciągle za mną łazisz? Po co przylazłeś na parking? Myślisz, że nie dałabym sobie rady sama?!
– Beze mnie nie umiałabyś sobie sama nawet nosa wysmarkać!
– Ty bezczelny, kłamliwy, sukin…
– I nie ja za tobą łażę, tylko ty ciągle wchodzisz mi w drogę!
Ja ci wchodzę w drogę? JA CI WCHODZĘ W DROGĘ?!
– Tak, TY MI WCHODZISZ W DROGĘ!
– Nie, to TY mi wchodzisz w drogę!
– Nie ja, tylko TY!
– Nie TY, tylko JA!
– HA! – Grimmjow próbował dźgnąć ją wyciągniętym triumfująco palcem, co okazało się zadaniem nierealnym, z racji powiększającego się między nimi dystansu, jako że Ichigo wraz z Renjim systematycznie, acz nieco mozolnie, wywlekali przekrzykującego się z Shinigami Arrancara poza mury szkoły. Tymczasem Shuuhei trzymał Ikari za rękaw, udaremniając jej ewentualne próby podążania za nimi, gdyby próbowała się ich podjąć. –MÓWIĘ CI, ZDZIRO, ZEJDŹ MI Z DROGI BO POŻAŁUJESZ!
You thought you were standing beside me
You were only in my way
– Sam mi zejdź… Puszczaj, Shuuhei! Jeszcze nie skończyłam! ZEJDŹ MI Z OCZU, TY WSTRĘTNA, KOBALTOWA KREATURO! – wrzasnęła, gdy już faktycznie znikał jej z oczu, za rogiem korytarza. – A Ty, Hisagi… – warczała, przenosząc wzrok na kapitana dziewiątki. – Natychmiast mnie zostaw i spadaj.
– Ale… Myślałem, że pomożesz nastroić mi gitarę.
– Nie próbuj ze mną takich tanich sztuczek… Przyjaciele moich wrogów są moimi wrogami! Spierdalaj!
– Kiedy ja naprawdę zapomniałem stroika… A zapisałem się na kółko muzyczne po treningach…
W tym momencie wrócił Sado, prowadząc ze sobą nauczyciela, któremu wystarczył rzut okiem na sytuację – wyrywająca się, przytrzymywana przez kolegę Ikari i krwawiący, coraz bledszy Aomine – by wyciągnąć z niej daleko posunięte wnioski.
– Jaggerjack, zostajecie po lekcjach za pobicie kolegi – wydał werdykt. – Ale żeby tak się dać babie? – Profesor Thoth pokręcił z dezaprobatą głową, odwracając się na pięcie. Poły zarzuconej na ramiona marynarki załopotały jak żagiel. – Będę czekać na ciebie w klasie.
– Ale…
– Żadnych „ale”.
– Ale…
Profesor Thoth tylko podniósł rękę nad głowę, ucinając protesty „uczennicy”. Nawet się nie odwrócił.
– Dlaczego nikt mnie słucha?! – Poirytowany krzyk Hagane nie znalazł siły przebicia poprzez szum wielu uczniowskich śmiechów i rozmów. Zaraz potem przez szkołę przetoczył się drażniący odgłos dzwonka, kończącego przerwę i korytarz, jeszcze przed chwilą pełen rozgadanych uczniów, opustoszał w przeciągu kilku sekund, jakby wszystkich dosłownie wessało do klas. Nawet Hisagi zaczął się dyskretnie oddalać, stąpając na paluszkach, ponaglany złym przeczuciem, że może mu się jeszcze za wszystkich oberwać. Przeczucie go nie myliło. Ikari szybko się zorientowała, że kapitan chce się ulotnić i chwyciła go za koszulkę. – Czekaj no, zaczekaj, momencik, sekurwakundeczkę! – Hisagi odwrócił się, zasłaniając twarz futerałem z gitarą. – Powiedz mi, taką rzecz mi wytłumacz, nie… CZY JA ŻĄDAM OD ŻYCIA TAK WIELE?! Żeby JEDNA ogarnięta osoba w tej mafii była, ja nie mówię, że wszyscy, nie proszę nawet, żeby połowa, ale CHOCIAŻ KURWA JEDNA! Oprócz mnie! – Złapała za futerał i pociągnęła go w dół, by odsłonić twarz Shuuheia. – Co wyście tu, ma miłość boską, robili!? Ja tutaj nie jestem na wakacjach, ja tu pracuję, ja mam rrrrozkazy, do jasnej cholery, nie potrzeba mi tu bandy pętających się po szkole Shinigarrancarów!
– Przesadzasz, Ikari, przesadzasz. – Hisagi postanowił nie pozwolić sobie wejść na głowę. – My też mamy swoje rozkazy…
– JAKIE WY MACIE ROZKAZY?! Jakie wy możecie mieć tu rozkazy, noż kurwa!
– No… ­– Doprawdy ciężko było ją przekrzyczeć, a Shuhei nie miał w tym ani doświadczenia, ani niezbędnych do prowadzenia krzykliwych konfliktów cech charakteru. – Mecz gramy… Musimy ćwiczyć…
– Akurat tutaj?!
– No bo przecież tutaj będziemy grać. A ten mecz jest…
– W DUPIE MAM TEN WASZ ZASRANY MECZ!
– Jesteś niesprawiedliwa. My też tu inwigilujemy…
– JA CIĘ ZARAZ ZINWIGILUJĘ, HISAGI, TO CIĘ BRAKNIE! TYLKO MI PRZESZKADZACIE!
– Dobra już, wyluzuj! Dzisiaj nie poszła nam współpraca za dobrze, ale to też twoja wina! – Wycelował palcem, dotykając czubka Haganowego nosa. – Trzymaj na wodzy swój temperament, Ikari, a my się zajmiemy Grimmjowem.
– Chcę to widzieć – warknęła na odchodne Jaggerjack, a gdy tylko zabrała łapy z gitary Hisagiego, kapitan natychmiast się ewakuował, nie skąpiąc przy tym Shunpo. – I co teraz? – dodała, patrząc na blondynkę, jakby sytuacja, w której się znalazła, była wyłącznie jej winą. Rhan rzeczywiście zdawała się być przejęta całym tym zajściem. I chociaż Ikari chciała być na nią wściekła, coś jej podpowiadało, że dziewczyna nie miała wpływu na postępowanie Grimma. Bo przecież nikt go nie miał. Blondynka westchnęła ciężko, potrząsając głową, a jej złociste loki zafalowały.
– Och, aż dziwne, że oni sobie tego wszystkiego z Ulqiorrą razem nie wymyślili – mruknęła bardziej do siebie, niż do nich. Prychnęła, wciąż kręcąc głową, a potem spojrzała na Ikari. Przez sekundę kapitan zdawało się, że widzi w tych szmaragdowych oczach coś zagadkowego, a białe kolczyki przypominające liście, kołysały się wśród jej loków, budząć u Ikari jakieś niepokojące skojarzenie. Zanim jednak to wrażenie zdołało się utrwalić, Rhan uśmiechnęła się promiennie. Z jednej strony wzięła pod ramię ją, z drugiej Daikiego, a z jej ust popłynął najwyraźniej właściwy jej osobowości potok słów: – Jak to „co teraz”? Teraz odprowadzę cię… Co wy teraz macie Daiki-chan? Angielski? Pokażę ci klasę. A ciebie zaprowadzę do higienistki, dość się już dzisiaj napomagałam, już więcej nie tknę żadnych z twoich chłopców, Ikari! Och, wiem, jak masz na imię, wszyscy wiedzą takie rzeczy o „nowych”. Ja mam na imię Rhan, mówiłam już? Będziemy miały razem chemię, mam nadzieję, że mimo wszystko się zaprzyjaźnimy.
Kiedy zrobiła sobie przerwę na wdech, Ikari udało się coś wtrącić w jej monolog.
– Eee… To nie są żadni moi chło…
– Oj tam, przede mną nie musisz mieć tajemnic. Ulqiorra wszystko mi wyjaś… Och, za dużo dzisiaj wygaduję głupot, hihihi. Nie słuchajcie, po prostu, no wiecie, dzień pełen wrażeń…
– Ulquiorra? – Aomine zmarszczył brwi, mówiąc przez nos. – Ale co to jest „Ulquiorra”? Jakiś zespół heavy metalowy?
W pewien sposób ubiegł tym pytaniem Ikari, która już otwierała usta, by spytać, skąd zna to imię. Bo była pewna, że powinna je znać.
Rhan przystanęła, wgapiając się wielkimi, zdziwionymi oczami w koszykarza. Po chwili ryknęła krótkim śmiechem i wznowiła podróż.
– Taak, powiedzmy, że coś w tym stylu – zgodziła się, wciąż podśmiewując się pod nosem.
Potem paplała radośnie dalej, ale Ikari przestała jej słuchać.
Ulquiorra. Natrętna myśl, że zapomniała o czymś ważnym, że powinna powiązać ze sobą fakty, była jak uporczywe słowo na końcu języka. Tym słowem byli „Arrancarzy”, ale kiedy Hagane była już na jego tropie, rozproszyło ją inne, arrancarskie wspomnienie pod wpływem którego zatrzymała się raptownie.
– Powiedział, że jesteśmy tacy sami.
Poczucie bezbrzeżnego odrealnienia rozdarło jego mruknięcie. Ciche, ale wtedy jej spaprane zmysły przeszywał na wskroś każdy, najmniej istotny dźwięk, jak poruszający liśćmi wiatr za zamkniętymi oknami, migająca w kuchni jarzeniówka, kroki kogoś, kto przemieszczał się w pokoju nad nimi i upierdliwie krążący po pokoju komar. Pomruk wydobywający się z gardła znajdującego się tuż obok Arrancara zabrzmiał dla niej jak przeciągły grzmot. Nie mógł wiedzieć o czym mówiła, bo przecież nie zwierzała mu się z fantastycznego pomysłu Szayela zamknięcia jej w caja negaction. A może domyślił się o czym mówiła?
– Też ci opowiadałem takie rzeczy, ale nie raczyłaś brać tego do siebie. – Tak jej wtedy odpowiedział i ton jego głosu brzmiał wtedy mniej lekceważąco, niż zazwyczaj. A może brzmiał tak zawsze, tylko teraz, dzięki wyostrzonym zmysłom, mogła to wychwycić? No bo przecież szóstki są całkiem podobne do ósemek, brakuje im tylko brzuszka. Tak jak Grimmjowowi, bo jej przecież nie brakowało. Więc naprawdę byli tacy sami?
You’re wrong if you think that I’ll be just like you
Było coś jeszcze… Przypomniała sobie coś jeszcze. Grimmjowa sprzed wielu dni.
– Nie jesteśmy tacy sami. Ale jesteśmy zbyt podobni, żebym mógł spokojne patrzeć na to, jak dobiera się do ciebie jakiś gnojek…
Czy wszystko sprowadzało się właśnie do podobieństw? A może do różnic?
Rhan pociągnęła ją delikatnie za sobą i Ikari pozwoliła prowadzić się po szkolnym labiryncie, a uciekające myśli stawały się coraz bardziej nie do zniesienia.


KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ

Jeszcze zanim Hagane zaczęła zmagać się z trudną szkolną rzeczywistością, w tym samym czasie, gdy jeszcze smacznie spała, nieświadomie wtulona w swojego błękitnowłosego już-nie-brata-ani-kochanka-a-na-powrót-raczej-wroga, Minako nie dane było spokojnie śnić. Jak każdego dnia od tamtego feralnego poranka, gdy obudziła się u boku Abaraia, zerwała się skoro świt i już nie mogła zasnąć. Przez na wpół otwarte żaluzje wpadały skośne pasy światła, przez co zmierzwiona obok kołdra wygląda jak wytatuowana, a jej poduszka zdawała się pachnieć jakoś tak… kwiatem wiśni? Jak cały, pieprzony, oddział szósty? Kurosaki poderwała z niej głowę, jakby poszewka nagle ją oparzyła. Usiadła na łóżku i przez chwilę otrzepywała się, mając wrażenie, że na jej skórze osiadły niewidzialne nitki pajęczyny.
Tym razem to ty miałaś rację, Hagane. Przeklęte szóstki.
 Próbowała już wszystkiego, żeby jakoś uporać się z rozpowszechniającą się w sercu pustką. Kac moralny jej nie opuszczał i chociaż wciąż próbowała zastępować go jego tradycyjnym odpowiednikiem, nie mogła oszukać własnego sumienia. Za to alkohol oszukał jej pamięć. Dziury, jakie pozostawił – to one nie dawały Minako spokoju, ani spać po nocach. Jak w ogóle tamtego wieczoru wróciła do domu? Czemu tak ją ścięło? Naprawdę tak dużo wypiła, że urwał jej się film? Nie pamiętała więcej, niż dwa piwa, a taka dawka nie była w stanie zwalić Kurosaki z nóg, chyba, że ktoś ją czymś wzmocnił.  I dlaczego, do cholery, wylądowała w łóżku z Abaraiem?! Kisuke Urahara powiedział kiedyś, że „każda przyjaźń damsko-męska kończy się w łóżku”. Wyśmiała go wtedy i przysięgła sobie, że będzie wyjątkiem od tej reguły. Przecież to mógł być każdy, każdy z jej kumpli, więc dlaczego padło na Renji'ego? Teraz już do końca życia, obok Szayela, będzie w koszmarach widywała pełne nienawiści, cyjanowe oczy. I zastanawiała się, czy to była tylko pijacka halucynacja, czy może zdarzyło się to naprawdę, ale miała takie dziwne wrażenie, że przez ten mały moment Ikari nie była sobą, lecz nienawiścią w czystej postaci. Minako wiedziała, że przyjaciółka ma swoje demony, ale nie chciałaby nigdy w życiu ujrzeć dziury przechodzącej na wylot jej ciało i mogącą oznaczać tylko jedno – że proces demonizowania Stalowej został zwieńczony „sukcesem”.
Potrząsnęła głową, chociaż podejrzenia, jakie miała co do jej objawów hollowfikacji znacząco się pogłębiły. Ale najpierw… dziury w pamięci. Najwyższy czas się z nimi uporać. Podjąwszy tą decyzję, od razu poczuła się trochę lepiej. Wstała i z werwą zaczęła rozczesywać palcami sprawnej ręki pomarańczowe włosy. Jednak to nie wystarczyło. W końcu nie czesała się już… No, od dawna. Włosy wciąż pozostawały skudlone, a kiedy zajrzała w stojące na stoliku zwierciadełko, wydawały jej się jakieś poniszczone i stanowczo za długie. Nie miała przy sobie żadnych kosmetycznych akcesoriów, które miałyby szansę się z  nimi uporać, zresztą złamana ręka nie pomogłaby w zebraniu nieposłuchanych kłaków w przyzwoitą kitkę czy spleceniu ich w warkocz. A skoro przyszedł czas na zmiany i branie spraw w swoje ręce… Pozostało jedno rozwiązanie.
Wyciągnęła zza łóżka swoją katanę, którą przezornie schowała tam wieczorem (w końcu Grimmjow wywalił wszystkich z Szóstki i teraz nocowała tu sama z siedmioma facetami, w tym jeden z nich był jej bratem, jeden kapitanem, a jeden czerwonowłosym zbokiem, który prawdopodobnie już raz ją wykorzystał) i przytrzymując końce swoich rudych włosów w podtrzymywanej na temblaku ręce, powoli je ścinała, fundując sobie postrzępioną fryzurkę à la Ichigo. Cóż. Później będzie się martwić tym, że teraz od jej bliźniaka odróżniać ją będą tylko centymetry w wysokości i objętości w biuście. Kiedy już wbiła jednego skilla w fryzjerstwie*, otworzyła drzwi małej sypialni, jaką zajęła w apartamencie 6b i wkroczyła do saloniku, w którym zmuszona była ulokować się cała reszta.
 Przez dłuższą chwilę stała bez słowa, przyglądając się śpiącym. Kapitan Hitsugaya najwyraźniej wywalczył sobie miejscówkę na kanapie, bo to właśnie on na niej spał z rękami pod głową, pochrapując cicho, co wprawiało w drganie jego przydługą białą grzywkę. Ponieważ nie udało mu się przy swoim wzroście zająć całej kanapy, w nogach zwinął się w kłębek Yumichika. Pewno zrobił to, jak Toshiro już usnął, w przeciwnym razie białowłosy zapewne skopałby go ze swojego posłania. Ichigo spał rozwalony na podłodze i chrapał najgłośniej ze wszystkich. Jego zwykle ściągnięte brwi nieco się wygładziły, przez co można było dojść do wniosku, że na podłodze było mu całkiem wygodnie. Shuuhei drzemał pod ścianą z pożyczoną od Ikari gitarą pod głową. Swojej zapomniał, a o jej gitarkę potknął się na korytarzu, jako że znajdowała się wśród mnóstwa innych rzeczy, wywalonych przez Espadę z pokoju 6a. Sado usnął na krześle z założonymi na ramionach rękami i gdyby nie to, że opierał brodę o pierś, Minako nie mogłaby rozpoznać, czy rzeczywiście śpi, bo jego brązowe włosy jak zwykle zasłaniały mu twarz. Ikkaku i Renji zasnęli klasycznie przy stole, opierając twarze o drewniany blat. Renji wciąż trzymał w dłoni karty, a reszta talii rozsypana była po podłodze. To z nim chciała sobie porozmawiać Minako, więc ruszyła w jego stronę, ale kopnęła niechcący w butelkę jeszcze prawej pełnej wódki, którą jakiś palant zostawił na podłodze i która stanęła teraz Kurosaki na drodze.
You thought you were there to guide me
You were only in my way

– Co za marnotrawstwo… – Minako pokręciła głową, przyglądając się wsiąkającemu w dywan alkoholowi, bo butelka oczywiście nie była dokręcona.
Pogłos, jaki rozległ się po kopnięciu w szklaną flaszkę, mógłby kogoś obudzić. Pogłos, jaki rozległ się po kopnięciu w szklaną flaszkę pełną wódki, która się rozlała, obudził wszystkich bezpośrednio zainteresowanych. Abaraia, Hisagi, Madarame i Yumi otworzyli po jednym oku i ziewając podążali zaspanym wzrokiem po toczącej się po podłodze butelce, aż wyciekający z niej trunek nieco oprzytomniły ich umysły.
– Nie no, kurwa…
– Wódka się leje.
– Co wy robicie…
– No ej!!! Weźcie… ratujcie wódę!
– Spoko, Hagane da ci siorbnąć swojego sake, hehehe… A nie, ona teraz daje komu innemu.
– No. Daje każdemu, oprócz ciebie.
– A co ty możesz o tym wiedzieć, cioto?
– To znaczy…  Ja mówię o alkoholu. Tobie już nie da, tak powiedziała, bo jej ojebałeś piwnice.
– Bo za dużo piła.
– I kto to mówi?
– Nieważne, ludzie! Tu doszło do narodowej tragedii! Ktoś nam rozlał bimber!
– Kto?!
– Ichigo?
Ichigo podniósł niemrawo głowę z podłogi.
– To nie byłem ja.
Ale Yumichika, który wywołał jego imię, wcale nie patrzył na leżącego na podłodze rudzielca. Wpatrywał się za to z konsternacją w Minako. Potem przeniósł wzrok na Zastępczego i znów popatrzył na jego siostrę. – Dziwne – oświadczył.
– Hahaha, Ichi, wyrosły ci cycki? – Renji wskazywał na Kurosaki palcem, przekonany, że jest swoim bratem.
– Wypraszam sobie – odezwał się Ichigo, zezując na swoją klatkę piersiową.
– Ale… – Renji wskazywał teraz na niego. – Nie rozumiem.
– Przewidywalny, jak zwykle – prychnęła rudowłosa, kierując się w jego stronę.
W piwnych oczach Abaraia pojawiła się konsternacja, o której wspominał.
– Ale ja naprawdę nie wiem…

I could be weak
I could be senseless
You know I could be just like you
– Jezusie – rozległ się zachrypły od snu glos i kapitan Hitsugaya powoli usiadł na kanapie. – Co ty żeś zrobiła z włosami, Mina?
– Obcięłam, nie widać?
– Ale, na litościwego wszechkapitana, dlaczego?
– Bo nie mogłam rozczesać. – Poruszyła palcami, które wystawały z gipsu, żeby zaprezentować jedyne możliwości ruchowe złamanej ręki.
– Chryste panie, nie mogłaś poprosić o pomoc? – Ichigo podniósł się z podłogi, otrzepał ze spodni niewidzialny kurz i podszedł do siostry. Stanął przed nią, skrzyżował ręce na piersi i przyglądał jej się krytycznie. – Musiałaś od razu się do mnie upodabniać?
– Nie moja wina, że masz taki sam ryj, jak ja.
– Ja rozumiem, że starszy brat to duży autorytet i chcesz iść w moje ślady, ale bez przesady, zmianę płci ci odradzam – prychnął Ichigo, kręcąc z potępieniem głową.
– Przestań tak robić, bo wyglądasz jak ojciec – upomniała go Minako, biorąc się sprawną ręką pod bok. – Poza tym jesteś straszy tylko o pół minuty, więc to się nie liczy.
– O dwie! – zaprotestował Zastępczy, kładąc rękę na głowie siostry i przekręcając ją na boki, by przyjrzeć się jej z profilu. – I nie życzę sobie, żeby teraz ludzie mylili mnie z tobą i uznawali za jakiegoś transwestytę!
Minako poderwała rękę z biodra, odtrąciła dłoń brata i przystawiła środkowy palec niemal do jego twarzy.
– I tak już wszyscy to wiedzą, transiku. Ale spokojnie. Odróżnisz nas od siebie po białym haori.
– O czym… PO CZYM? – Piwne oczy Kurosakiego wypełniło niedowierzanie. – O czym ty mówisz?
Wszyscy teraz przyglądali się Minako i wszyscy mieli taki sam zdziwiony wyraz twarzy, jak Zastępczy. Sado nawet odgarnął z twarzy wiecznie opadające mu na oczy włosy. Tylko kapitan wpatrywał się w podłogę z nachmurzoną miną, drapiąc się po karku.
– A-ha! – zawołał wreszcie Ikkaku, gdy nikt nie kwapił się przerwać zapadłej ciszy. – To dlatego ścięłaś włosy, tak? – zapytał z triumfującym uśmieszkiem. – Dziewczyny robią takie rzeczy, no nie? – dodał, gdy Kurosaki nie pokwapiła się z odpowiedzią, obdarzając go tylko przenikliwym spojrzeniem. – No, obcinają się, gdy w ich życiu dzieje się coś ważnego…
– Ty się ogoliłeś, jak dostałeś pierwszej miesiączki? – zapytał niewinnie Yumichika, przyglądając się swoim wypiłowanym starannie paznokciom.
– Nie, jak przeleciałem twoją matkę – odszczeknął się Ikkaku.
– Och, rozumiem, to że jakaś kobieta odważyła się cię rozprawiczyć, też musiało być dla ciebie przeżyciem. – Ayasegawa nie dał się sprowokować. – Poza tym, ja nie miałem matki.
– A co, dwóch ojców? To by wiele wyjaśniało.
– Ojca też nie miałem.
– Racja, na miejscu twoich starych też nie miałbym dzieci.
Pyskówa oficerów jedenastki nieco rozładowała atmosferę, ale Ichigo nie zamierzał tak tego zostawić. Położył rękę na ramieniu siostry i pochylił się, by jego twarz znalazła się naprzeciw twarzy bliźniaczki.
– To prawda? Zostałaś nominowana na kapitana? Stąd ta… nowa fryzura?
– Nie, idioto – westchnęła Minako. – To znaczy… Nieoficjalnie… Tak, złożono mi propozycję awansu, ale to nie dlatego się obcięłam.
– No to dlaczego?
– Oprócz tego, że naprawdę nie mogłam się rozczesać? No to Madarame ma rację, tak, dziewczyny obcinają włosy w pewnych momentach swojego życia… Ale raczej tylko wtedy, gdy przydarzy im się coś złego.
Ichigo pobladł.
– Przydarzyło ci się coś złego? To znaczy – wskazał na jej połamaną rękę – oprócz tego?
– Tak, Ichigo, przytrafiło mi się coś paskudnego – przyznała Minako. – Oprócz tego. – Postukała się w gips.
– No mówże! – wrzasnął Kurosaki, gdy nie zanosiło się na kontynuację zwierzenia. – Co się stało?
Teraz już wszyscy, łącznie z kapitanem, patrzyli na nią z niepokojem. Ale to nie turkusowych oczu szukała rudowłosa. Przecież już podjęła decyzję. Kilkukrotnie próbowała rozmawiać z Renjim sam na sam, a on zbywał ją zagadkowymi odpowiedziami, które niczego nie wyjaśniały i to z nim nawiązała teraz kontakt wzrokowy. Sorry – mówiło jej spojrzenie – próbowałam załatwić to polubownie, między nami, ale nic to nie dało, więc teraz będziesz musiał tłumaczyć się przed wszystkimi. Wierzyła, że skoro sama nic z niego nie wycisnęła, zrobi to jej brat. Albo jej jeszcze-przez-chwilę kapitan.
Wzięła głęboki oddech, uniosła podbródek i wciąż patrząc Renjemu w oczy, wyznała:
– Porucznik szóstego oddziału wykorzystał mnie seksualnie.
I could be ruthless

Znowu zapadła cisza. Twarz Abaraia nawet nie drgnęła. Patrzył beznamiętnie na Minako, a po chwili odwrócił wzrok i zaczął układać porozrzucane po stole karty. Wzrok wszystkich zebranych wędrował od niego, do Kurosaki, Ichigo marszczył brwi, aż w końcu parsknął śmiechem.
– Nieee… Renji? Nie żartuj… Może i wygląda jak zbir, który nawiał z ciupy, ale żaden z niego przestępca seksualny… – zaśmiał się Zastępczy. – To znaczy… Ekhem.
Uniesione brwi Minako i jej pełen wyrzutu wzrok sprawił, że jego śmiech zabrzmiał bardzo nie na miejscu i bardzo szybko ustał.
– Dobra, nieważne, zapomnij o tym. – Opuściła wzrok i już miała się odwrócić, ale Ichigo złapał ją za dłoń.
– Nie no, zaczekaj. Ty mówisz poważnie?
Minako skinęła głową i tym razem roześmiał się Toshiro. Zimny, wyrachowany śmiech zmroził wszystkim serca. Kapitan podniósł się z kanapy, przeciągnął, podszedł do Ichigo i szturchnął go łokciem.
– Ej, ze mną też tego próbowała, pamiętasz? Jeśli coś między nimi było, to nie wierzę, że na siłę. – Po tych słowach kapitan natychmiast osłonił twarz rękom, a kiedy nie spadł na niego żaden cios, ostrożnie wyjrzał zza własnego ramienia. Minako przyglądała się swoim bosym stopom i ani nie myślała o korygowaniu jego bezczelności. W końcu troszkę sama sobie na to zasłużyła. A Toshiro, widząc tą reakcje, natychmiast spoważniał. Jeszcze bardziej, niż zwykle.
– Abarai? Masz coś do powiedzenia?
Renji dalej udawał, że jest pochłonięty układaniem pasjansa i zareagował dopiero, gdy Toshiro powtórzył pytanie, a mianowicie w odpowiedzi wzruszył ramionami. Nie mógł zrobić nic gorszego. Fakt, że zdawał się nie mieć nic na swoją obronę, przemówił za niego.
Ichigo puścił siostrę i odwrócił się w stronę porucznika. W jednej sekundzie zalała go krew i przeogromny gniew na przyjaciela. Pomyślał, że nie zdoła się opanować i chyba rozerwie dziarganego na strzępy. Podwinął rękawy i ruszył w jego stronę, ale wtedy tuż obok przemknęła biała plama – kapitan Hitsugaya na Shunpo. On nie zamierzał patyczkować się walką na pięści.
– Jakieś ostatnie słowa? – spytał chłodno, przystawiając ostrze Hyorinmaru do szyi porucznika.
– Ja tylko wykonuję rozkazy – powiedział bez emocji, a z jego brązowych oczu znikło całe ciepło, które zwykle w nich gościło.
I could be cold
You know I could be just like you
 Te słowa prawdopodobnie go ocaliły, a przynajmniej sprawiły, że Toshiro tymczasowo wstrzymał rękę, by się nad nimi zastanowić.
– Co to ma znaczyć? Ktoś ci kazał wdawać się w romanse?
– Nie. – A kiedy pierwsza kropla krwi pojawiła się na jego skórze, dopowiedział resztę: – Ktoś chciał, by pewne osoby MYŚLAŁY, że… wdaję się w romanse.
– Kto? I po co?
– Nie mogę powiedzieć.
– Byakuya? To on ci rozkazał… Ale na jaką cholerę?
– Nie. Mogę. Powiedzieć.
– Gadaj, albo…
– Dość. – Minako uniosła spuszczoną głowę. Na jej twarzy malowała się ulga. Stanęła u boku Hitsugayi i odsunęła Hyorinmaru od karku Renjego. – Nie obchodzi mnie kto i dlaczego urządza sobie jakieś chore gierki. Zależy mi tylko na tym, żeby Ikari się dowiedziała, że nie mam z tym nic wspólnego. Dlatego jej o tym powiesz. Że to wszystko ukartowałeś.
Renji rzucił kartami i wstał od stołu. Uniósł w górę wytatuowane brwi i wydął usta, patrząc na Minako i zerkając na wciąż stojącego z nagim zanpakuto kapitana dziesiątego oddziału.
– Nie – powiedział wreszcie, krzyżując ręce na ramionach.
– Słucham? – Kurosaki patrzyła ze zdziwieniem na… Czy Renji dalej był jej przyjacielem? – Słuchaj Abarai, w co ty pogrywasz? O co tu chodzi? Czemu po prostu nie przyznasz, że zrobiłeś to dla zgrywy? Chciałeś się odgryźć na Ice za Grimmjowa, prawda? Okay, powiedzmy, że nawet to rozumiem, już ją ukarałeś i daruje ci nawet, że mnie w to wmieszałeś, bo teraz jest wściekła nie tylko na ciebie, ale i na mnie. To naprawdę zabrnęło już za daleko. Przyznaj, że wszystko to sobie zmyśliłeś i zapomnimy o całej sprawie…
– A zmyśliłem? – Widać było, że spędza za dużo czasu z Szóstym, bo uśmiechał się teraz bardzo perfidnie, jak nie on. – Przecież niczego nie pamiętasz. A może jednak było tak, że się upiliśmy i po prostu skończyliśmy w łóżku? Albo jako dobry kumpel chciałem ci pokazać, co się może stać, jak nie przestaniesz szarżować z alkoholem? Może twój kapitan powinien mi podziękować, że dałem ci nauczkę? Może należę do Ligi Ochrony Przed Alkoholizmem i wyrywam głupie, podatne na używki Shinigami ze szpon nałogu? Nie uważasz, że to by się zgadzało? W końcu wyczyściłem Hagane zapasy. A może ktoś naprawdę podejrzewa Ikari o współpracę z Hueco Mundo, a nie mając na to dowodów, snuje intrygę, by ją wyizolować i sprowokować, żeby sama odeszła ze Społeczności Dusz? Tylko czy mógłbym to teraz powiedzieć, gdybym miał rozkaz milczenia wydany z góry? Jak myślisz, mała Mi, czy któraś z tych teorii jest prawdziwa?
Minako wymieniła spojrzenie z Toshiro. Wydawał się zaskoczony tym wywodem porucznika tak samo, jak ona. Wzruszył lekko ramionami, nie widząc, co o tym myśleć, ale jeszcze nie schował Zabójcy.
– A jest? – zapytała wreszcie rudowłosa, mając nadzieję sprowokować go, by powiedział coś więcej.
– Ty mi powiedz. – Renji najwidoczniej nie zamierzał wyjawić niczego więcej.
– Hej, ludzie… – Tym razem to Hisagi podjął się trudnej próby załagodzenia sytuacji. Ukucnął przy gitarze i brzdęknął kilkoma strunami, żeby zwrócić na siebie uwagę. – Zdaję się, że niektórzy – popatrzył surowo na Renjego – trochę za dużo wczoraj wypili i dalej trzymają się ich głupie żarty… Na które teraz nie pora.
– Może i nie pora, ale skoro już wyszły na jaw pewne fakty, to chciałbym się dowiedzieć, czy moja… porucznik… brała w nich udział dobrowolnie.
– A więc uważasz, że byłabym do tego zdolna, tak?
Kurosaki zwróciła się teraz przodem do Hitsugayi, a on westchnął ciężko i spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
– A nie należą mi się jakieś wyjaśnienia po takich rewelacjach?
– Wyjaśnienia? Tobie należą się wyjaśnienia?
– Jak ja chciałem ci tłumaczyć, to nie dałaś mi szansy. Widzisz, ja jestem o wiele bardziej wyrozumiały. Zamiast dać ci w twarz, tak jak ty mi, jestem gotowy cię wysłuchać, a nawet wybaczyć.
– Wybaczyć? Więc z góry zakładasz, że jest co wybaczać, tak? A prawdziwa wersja wydarzeń jest taka, że po pijanemu dałam komuś dupy?!
– Ludziom zdarzają się takie rzeczy.
– Może tobie!
– Heeeej! – Shuuhei wciąż próbował walczyć o wyklarowanie atmosfery. – Może Renji po prostu przyzna, że to była zgrywa i wszyscy będą zadowoleni, co?
– A co to według ciebie, Shu, zmieni, jeżeli Abarai przyzna coś takiego dla świętego spokoju?
– To, że będziemy mogli wrócić do swoich spraw i nie uczestniczyć wszyscy w dyskusji, którą ty i Toshiro powinniście przeprowadzić na osobności?
– Ale… – Minako rozpaczliwie szukała riposty, jednak Shuuhei miał rację.
– Renji? – poprosił Hisagi.
– Ok, to była zgrywa – przyznał Abarai, ale kiedy wymijał Minako, spojrzał jej prosto w oczy i widziała, jak bardzo nieszczere było to wyznanie. – A teraz idę na trening. Chyba po to tu jesteśmy, prawda?

_______________________
*w mmorgp jeśli wykonujemy jakąś czynność, dostajemy w niej doswiadczenie, im dłuzej cos robimy, tym wiecej doswiadczenia, dzieki ktoremu wbijamy w niej level. Przykładowo początkujący, hm, fryzjer będzie na lvl 1, a zaawanasowany na 70. Wybrałabym tego drugiego, a wy?

 Przepraszam za ten prolog w środku fabuły, nie, jakby ktoś potrzebował odświeżyć sobie aktualne wydarzenia, idę zaraz zaktualizować spis treści. 
Faken ten poświąteczny czas, czuję się jakby mi ktoś przypierdolił ogromnym gumowym młotkiem, totalne wybicie z rytmu, dlatego pewno rozdział publikuję w niedzielę... Do tego ten... Zalegający na duszy niepokój.

19 komentarzy:

  1. Ok! Wreszcie przebrnęłam przez całość. Długie, kurwa, długie. No i dobrze, bo przynajmniej miałam, co czytać. Nie, jak czasem się zdarza, że jest pół strony i to się śmie nazywać rozdziałem. A tu no proszę. To tak na wstępie. Co jeszcze? Fajna grafika. Jako ogromna fanka Gimmcia uwielbiam patrzeć na to tło. Twoje rysunki- kreska specyficzna, ale dość pomysłowe i staranne prace. Nie mam żadnych większych zastrzeżeń. Generalnie całkiem ciekawy pomysł. Pomijając już, że to jeden z nielicznych fanfików z bleacha, co najbardziej mi się podoba to generalnie parę rzeczy, których wymieniać mi się już nawet nie chce. (Ciężki dzień) Niemniej jednak, chociaż Stalowa i tak jest mary sójką, przynajmniej nie wygrywa zawsze i wszędzie. Lubię też tutejszego Renjiego. Wyłapałam kilka drobnych błędów stylistycznych, ale jak na całość, było ich dość mało. Jedynie pozjadane literki, ale wnioskuję, że nie było to celowe. Dialogi, jedynie niektóre dialogi, trochę, troszeczkę na poziomie gimnazjum, chociaż muszę przyznać, że dziwnie pasują do Grimmcia. Trochę szkoda, że więcej osób, niż on, czy Ikari, utrzymuje taki poziom konwersacji. Jednak... No właśnie, jednak... Muszę przyznać, że historia mi się bardzo podoba i z miłą chęcią przeczytam jej dalszy ciąg. No to by było na tyle.
    Pozdrawiam
    Tenebris

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o faken, to mnie zmarysiowana Ikari zmartwiła. Miałam nadzieję uniknąć wsadzenia jej do tej kategorii, fakenfakenfaken. ^^ Hmm, być może w przyszłości jakoś się z niego wywinie, pozwolę sobie zachować iskierkę nadziei na to. Thx ogromne za opinię! Biorę sobie do serca wszystkie uwagi. Spróbuję też popracować nad dialogami, chociaż nie ukrywam, że w większości przypadków bardzo celowo unikam wszelkiej górnolotności ;P Pomijając to, że wilcza jaźń niestety na poziomie gimbazy się zatrzymała, co ze wstydem i bólem duszy muszę przyznać. Dlatego tym bardziej chyba wypada mi się cieszyć, że mimo to historia podobała się na tyle, by ją przeczytać :)
      Pieprzone literówki to moja życiowa zmora. Ile razy nie sprawdzę tekstu, zawsze się ostaną.
      Dzięki, dzięki za wskazówki, będę nad sobą i Drogą pracować! ;))

      Usuń
    2. Na pocieszenie powiem tak, w zasadzie każda kobieca bohaterka BĘDZIE mary sue. Jakiś czas temu widziałam na stronie dla debiutujących pisarzy fajny schemat w artykule. Coś na zasadzie... Twoja postać to kobieta? - marry sue
      Twoja postać ma miecz?- marry sue/ gary stu
      Takie automatyczne przekierowanie. Ale nie jest źle.
      Ale generalnie powtórzę: jest nieźle. Dobrze, że próbujesz poprawiać błędy. Wiek jak to jest, że zawsze się coś wkradnie. Kiedyś też prowadziłam bloga, się składa, że o shiningami. Tylko wtedy jeszcze byłam w gimbazie i to też było widać... :D
      Zastanawia mnie natomiast ile masz lat. Bo to ma spore znaczenie. Nie wiedząc, nie umiem stwierdzić, czy piszesz po prostu nieźle, czy jak na swój wiek nieźle, czy jak. Ale nie chcesz, nie odpowiadaj. Po zdjęciu zgadnąć niestety nie umiałam. Pozdrawiam
      Tenebris

      Usuń
    3. By the way, lubię muzykę, którą masz zawsze w tle. Nie znałam tylko Lany, znaczy słyszałam o niej, ale nie specjalnie do mnie przemawiała. Born to die nie było złe :)

      Usuń
  3. heh, tak sie sklada ze za chwile stuknie mi 25, więc wiek mnie nie tłumaczy z żadnych błędów czy niedociągnięć. A jednak wciąż się uczę.

    Och, Born to die bardzo magicznie mi się kojarzy. Cała Lana niby jest na jedno kopytko, ale to zdecydowanie kopyto jednego z "moich diabłów". Jak wszystko co leci w tle ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A to teraz mnie troszkę zaskoczyłaś, chociaż to wiele wyjaśnia. Niezależnie od tego, wciąż jednak utrzymuje wersję, że jest nieźle.
    Uczyć to, się uczymy całe życie, więc wiesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No otóż to ! :) a może rewanżujesz mi się informacja na temat Twojego wieku? Zawsze mnie ciekawi kto tam po drugiej stronie, a sama się tu sporo odslaniam :)

      Usuń
    2. No właśnie, kurde, 20. Droga Zniszczenia mocno utrudniała mi naukę do zaliczeń... Więc dodaj coś wreszcie, żebym miała pretekst chociaż chwilę nie uczyć się do sesji. :)

      Usuń
    3. very mi sorry ^^ ale ucz się, ucz! Moze powinnam zawiesić Drogę na czas sesji, bo już któryś raz słyszę, że utrudniam ludziom koncentrację :D co nie przeszkodziło mi dodać w weekend rozdziału, jednak nieczułe mam serce, ech. Powodzenia tam! Trzymam pazury na szczęście! Ewentualnie mogę podesłać Ci tam Grimma z Panterą, żeby dopilnował, że wszystko ślicznie zaliczysz... ;)

      Usuń
  5. Wiesz, co... Ogromne dzięki ^^ Ale Grimmciu działałby chyba a odwrót >.<
    Jak już to go naślij na nasze kochane babki z katedry. Tak! Muszę sobie ponarzekać. A co! Bo u nas oczywiście tak pięknie, że jedni coś mieli, inni nie, ale obowiązuje wszystko, czyli nie wiadomo, co. Do jutra muszę się nauczyć 80 leków, 15 rekomendacji i notatek z zajęć. To boli, mówię, to boli T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mówię, że go podeślę, żeby ZALICZYĆ :D Co tam sesja, kiedy można byłoby z Espadą... wspólnie się uczyć, oczywiście! :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Yes, yes, yes! To o tyły z anatomii nie musiałabym się martwić. >.<

      Usuń
  6. "– Można tak powiedzieć. Występuję w obronie zagrożonych gatunków.
    – Shinigami ci w Seireitei dostatek.
    – Shini… co? To jakieś wieśniackie określenie cycków?"

    Aaaaaaaaaaaaaaa!! Zabiło mnie, zabiło, zabiło!

    "– Ojca też nie miałem.
    – Racja, na miejscu twoich starych też nie miałbym dzieci."

    Nie, nie, nie, nie, nie mogę!

    Dobra, do konkretów. Gdzie, w tej całej intrydze, jest Kisuke? Bo nie wierzę, ze kapelusznik nie ma pojęcia ani zdania o/w tej sprawie. Nie wierzę i nie uwierzę. I Renji współpracuje z kimś, prawdopodobnie z 46, jak nic. Ba. CO?!!!
    Wilczy, chodź tutaj i mi zaprzecz. ZAPRZECZAJ NATYCHMIAST!
    Renji nie mógł w taki sposób postąpić z Ikari i Minako - to raz.
    Prawdopodobnie musi robic to, co robi, ale stara się odwalać jakąś partyzantkę - to dwa.
    Grimmjow jest głupi i niczego się nie spodziewa, nawet nie podejrzewa ze kroi się coś większego - to trzy.
    W tym wszystkim Ulqu i reszta mają spory udział, tylko jeszcze nie wiadomo o co chodzi konkretnie i dlaczego wysłali Rhan żeby się zaprzyjaźniła z Ikari... Czekaj. Cze... No kurwa nie! No chyba jednak nie! Czyli co, Espada (była) chce przeciągnąć Ikari do Hueco Mundo? Ma się zorientować (Rhan) w słabych punktach Hagane, by ją ściągnąć na pustynię? Ale... Po co? Czekaj, wcześniej Czwórka coś wspominał... Cholera... Za mało danych, wrrrr!! No, i dwójka kobaltowych nie zdaje se z tego sprawy, nie? Jesss...Co z Grimmjowa za król? Dobra, czyli ogólnie ta akcja z infiltracją szkoły itp itd to jest... Jedna wielka ściema, nie?
    Aww... Intryga Wilczego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twój garnek. Jest bardzo artystyczny. I bardzo napawa mnie nastrojem świątecznym który przeminął. Dalej nie wiem, gdzie są Nieudane, ale Feniks nic sobie z tego nie robi. HELLO! TUTAJ FANI CZEKAJĄ!! GDZIE JEST DALSZA CZEŚĆ! NIE OBCHODZI MNIE SESJA! ALE ŻYCZĘ, BYŚ JĄ ZALICZYŁA! TYLKO NAJPIERW DODAJ MNIE TE SCENKI! BUUUUU!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle mam jakieś takie nieprzeparte uczucie, ze niedługo, do jakiegoś rozdziału, dodasz 3DG "Riot". To by tak bardzo pasowało do Njebieskiego państwa... Ale to tylko moja opinia. Don't ask me!
      Gdzie jest Urahara, bo zrobię rewolucję?

      Usuń
    2. Precz chandrze! Nie chcemy chandry! Więcej Ikari! Więcej cyjanowej trucizny! WIENCEJ ULQUIORRY!!
      Czy mówiłam już, jak nie znoszę Twojego stylu pisania? I Feniksowego, do spółki? Ja się muszę uczyć! Muszę egzamin zaliczyć! Dlaczego tego nie robię? Dlaczego nie czytam pieprzonej psychologii i nic mnie nie obchodzi socjologia?! BO JESTEM TUTAJ!! I dlaczego? Bo Wilczy... No właśnie! To wszystko przez Wilczego! Człowiek głupieje i pyta się " no, do cholery, o co chodzi z tym całym cyrkiem?" ale nie. ALEE NIEEEE!! Wilczy nie odpowie! Wilczy pisze i mówi "mam chandrę"! Wilczy nie może mieć chandry!

      Usuń
    3. Dziękuję Ci wielce, wiesz? Knujesz intrygi, bijesz Daikiego (swoją drogą... Drogą, czujesz to, Wilczy? miał chłopak szczęście, nie? Bo w końcu ilu może się pochwalić życiem po starciu z Szóstką?) i niczego nie wyjaśniasz... No dobra, rozwiązała się wreszcie sprawa Miny i Tośka, to wybaczam.
      BTW...
      https://www.youtube.com/watch?v=f0XJ3qXK2jk

      Ahahaha!!! Nie wiem, dlaczego mi się to przypomniało, jak było, ze Minako się ścięła jak Ichigo, ale zniszczyło mnie to. Dobra, bez wygłupów.
      Co dalej z tym fantem robisz, Wilczy? Bo to musi w końcu zmierzyć do końca tej intrygi (NIE Drogi, INTRYGI) i ja muszę się w końcu dowiedzieć, co będzie dalej. MUSZĘ!

      Usuń