PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
Odgarnęła
z twarzy niesforne kosmyki włosów, wystawiając twarz na działanie miłego
ciepła. W szczerym słońcu jej głowa wyglądała, jak otoczona płomieniami.
Przynajmniej takie wrażenie odnosiła skacowana Ikari, obserwując stojącą na
tarasie Minako, z panującego w apartamencie chłodnego półmroku.
–
Chodź tu, przewietrzysz się trochę.
–
Nie chcę mi się. – Rozłożona w fotelu Ikari przełożyła nogi za jego oparcie, trzymając na udach swój
notatnik, w którym powstawała twórczość jej życia.
–
Nie wychodziłaś z pokoju od kilku dni. Chodź, słońce dobrze ci zrobi. – Vice
kapitan opierała się o balustradę, poprawiając zjeżdżające po nosie
przeciwsłoneczne okulary.
–
Nie.
–
Jezu, jaka ty się nieznośna zrobiłaś.
–
Yhym. – Ikari przygryzła język, molestując niebieską kredkę.
Minako
westchnęła ze zrezygnowaniem. Spojrzała przez ramię na kapitan ósemki,
zapalczywie rysującą po swoim zeszyciku. Ciężki to był przypadek. Siedziały tu
już prawie dwa miesiące, a stan Hagane w ogóle się nie poprawiał. Jej urlop
polegał na przesiadywaniu w pokoju i wlewaniu w siebie wszystkiego, co miało
procenty. Taka rekonwalescencja. Zupełnie nie korzystała z uroków Kalifornii. A
przecież było tu tak pięknie.
The sea wants to kiss the
golden shore
The sunlight warms your skin
Z
okien ich pokoju rozpościerał się widok na otwartą zatokę Monterey, w której
wodach oceanu Spokojnego codziennie kąpały się złote promienie słońca. Krajobraz
był na tyle niecodzienny, że Kurosaki wciąż przyglądała się zatoce, nie mogąc się
nasycić tym widokiem. Kilka razy próbowała nawet obudzić Hagane na
różowo-pomarańczowy wschód, ale ta nigdy nie dała wypędzić się z pościeli,
nawet kiedy Kurosaki straszyła ją Szóstym Espadą, czającym się pod kołdrą.
–
To niech mi zrobi dobrze i wypieprza – odpowiadała wtedy Hagane, obracając się
na drugi bok.
Łatwiej
było namówić ją na podziwianie zachodów. Zazwyczaj wtedy Ikari była już
wstawiona i z ochotą oglądała topiącą się w oceanie czerwono-żółtą kulę słońca,
wygłaszając przy tym niezrozumiałe, filozoficzne wywody na najróżniejsze
tematy, które zawsze kończyły się tym samym zdaniem: „…ale ten skurwysyn i tak by
to wszystko zniszczył.”
All the beauty that's been
lost before
Kurosaki
zaczynało powoli brakować pomysłów. Przyjechała tu z nią po pierwsze dlatego,
że chyba by osiwiała, zastanawiając się, co Ikari robi tutaj sama, po drugie po
to, żeby jej pomóc wyjść z dołka, a po trzecie… Miała nadzieję, że zwyczajnie
się razem rozerwą. W końcu to była Ameryka. I były wakacje. Hagane długo
broniła się przed odwiedzeniem Świata Ludzi, ale w końcu zgodziła się wyjechać
w miejsce tak bardzo oddalone od Karakury. Mimo to wciąż miała wyraźne opory
przed opuszczaniem hotelu. Jakby się bała,
że na ulicach Kalifornii czyhać będą na nią przedstawiciele Hueco Mundo.
Wants to find us again
Minako
wygrzewała się na słońcu do późnych godzin popołudniowych, aż wreszcie zmorzyło
ją pragnienie. Wstała z wygodnego leżaka, których para była rozbita na tarasie
i wróciła do pokoju. W połączonej z salonem kuchni znalazła mineralną wodę i
kostki lodu w zamrażarce. Wymieszała wszystko w wysokiej szklance i podciągając
szory, ruszyła do pokoju, zatrzymując się przy wciąż zajętej „tworzeniem”
kapitan. Przysiadła na wolnym ramieniu fotela, próbując zajrzeć Ikari przez
ramię.
–
Co to jest?
–
Nic.
–
Jakie nic?
–
Nijakie.
–
No pokaż.
–
Nie.
–
Dlaczego?
–
Bo nie.
–
Ikari, nie zachowuj się jak dziecko.
–
A ty się nie zachowuj jak jakiś pieprzony psycholog.
–
Gdybyś tylko nie wykazywała niepokojących objawów Shinigami balansującej na
granicy depresji i schizofrenii… Uwierz mi, wolałabym teraz wyjść na plażę.
–
No to cześć.
–
A ty w tym czasie znowu się upijesz?
–
Dokładnie.
–
I mam ci na to pozwolić, tak?
–
Tak.
–
Wiesz co? Wiesz co?! – Minako próbowała się powstrzymać. Od kilku miesięcy
próbowała się powstrzymywać, żeby nie zmyć Ikari porządnie głowy. Wiedziała, że
przyjaciółka przechodzi coś w stylu załamania nerwowego i po prostu nie chciała
jej dokładać. Chciała tylko ją wspierać. Ale to zaczynało przechodzić ludzkie
pojęcie. Jeśli ktoś jej nie ogarnie, to Hagane za chwilę popadnie w totalny
alkoholizm, a jak ją zwiną do czubków, to też będę mieć rację.
–
No co? Co takiego? – W oczach Ikari pojawił się prowokujący błysk. Kurosaki już
dawno go nie widziała, bo jej spojrzenie od jakiegoś czasu było wyłącznie
matowe i nieobecne, jakby dziewczyna nieustannie błądziła gdzieś myślami. A
teraz… Wyglądało na to, że wracała jej ochota na kłótnie. Zawsze coś, na dobry
początek.
–
To, że już wolałam, jak klęłaś co drugie słowo od tych twoich lakonicznych
odpowiedzi! Uszy więdły, ale było to milsze, niż te „tak” albo „nie” udzielane
nawet na pytania otwarte! Wiesz co to są pytania otwarte, imbecylu?! Trzeba na
nie odpowiadać PEŁNYMI ZDANIAMI! Mam dosyć! Więcej nie zrobię ci kawy, jak na
pytanie czy chcesz parzoną czy zwykłą będziesz odpowiadać: „Tak”!
Cyjanowe
oczy zrobiły się okrągłe jak spodeczki, a sama kapitan zaciągnęła się
powietrzem, napełniając płuca.
–
Bo to jest mi OBOJĘTNE! Mam to w dupie! Zadaj mi konkretne pytanie, na przykład:
czym mam ochotę się urżnąć, to moja odpowiedź będzie tak wyczerpująca, że ci
się odechce tych głupich pytań!
Wrzeszcząc
gestykulowała obrazowo, przez co odsłoniła kartki swojego notesu, które
próbowała uprzednio zakryć przed wzrokiem vice kapitan, niczym uczeń szkoły
podstawowej, od którego ktoś próbuje zgapić klasówkę. Marszcząc brwi, Minako spokojnie analizowała bazgroły Hagane, nie
zwracając uwagi na jej monolog.
–
Co to jest? – Pokazała na jedną z postaci na rysunku, której właśnie odpadała
głowa.
–
To? Hollow.
–
Dlaczego ma niebieskie włosy?
–
Tak mi się jakoś skojarzyło.
–
Aha. A ta druga postać, która urywa mu głowę jedną ręką, a mieczem… Mieczem
ucina mu… Ożeż ty, czy to są genitalia?
–
Może. Nie twój interes!
–
No raczej, że nie mój! Dobra, tylko mi powiedz, czemu ta postać, która goni
tego… Hollowa… też ma niebieskie włosy, tylko dłuższe?
–
Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku! – Ikari zerwała się, zamykając zeszyt i stając
nos w nos z rudowłosą. – I daruj sobie te zasrane psychoanalizy!
–
Ja już nie wiem, czy nad tobą to się trzeba płakać, czy się z ciebie śmiać…
–
Dałabyś mi w końcu święty spokój!
–
Chciałabyś! – zdenerwowała się Minako i wyrwała Ikari zeszyt.
–
C-co…?
Zanim
kapitan zdążyła konkretnie zaprotestować, Minako wzięła porządny rozmach i
wyrzuciła jej notes za barierki tarasu.
–
NO EJ! – Jaggerjack wyszczerzyła się wściekle i wybiegła na balkon, wychylając
się za barierkę tak mocno, że Minako wystraszyła się, czy kapitan nie chce
przypadkiem wyskoczyć za swoim zeszytem. – Ej, TY! – krzyczała do kogoś na
dole. – Zostaw to! Zostaw, to moje! Czekaj! Zaraz po to zejdę!
I
wybiegła z pokoju, rzucając w stronę Kurosaki pełne gniewu „I widzisz, co żeś,
kuźwa, narobiła?!”. Minako tylko wzruszyła ramionami i również podeszła do
balustrady. Cóż. Przynajmniej Ikari wreszcie gdzieś ruszyła tyłek.
Spojrzała
osiem pięter w dół, gdzie jakiś koleś kradł właśnie notes Ikari.
–
No chwila! Ona już tam biegnie! – zawołała do niego, ale on tylko podniósł głowę,
a na jego twarzy pojawił się… Poznała go nawet z tej wysokości.
Uśmiech
Grimmjowa.
Shinigami
stała jak wmurowana, patrząc za chłopakiem o ciemnej karnacji, który oddalał
się szybkim krokiem, przeglądając notatki Ikari.
I
do tego ma jeszcze, skurczybyk, niebieskie włosy!
Co
prawda były one dużo ciemniejsze, niż błękitna grzywa Szóstego Espady,
ciemniejsze nawet niż chabrowe kłaki Ikari, ale mimo wszystko, wydawało jej się
nieprawdopodobne, niemal niemożliwe, że udało jej się trafić akurat w takiego
gościa. Zupełnie jakby przeznaczenie postanowiło z nich zadrwić. Uciekają do
innego świata, Minako stara się wybić Arrancara ze skołatanych myśli Ikari,
codziennie ryzykując życiem w starciu z wściekłą albo narąbaną, albo stosującą
swoje ulubione combo czyli i wściekłą i narąbaną naraz Hagane, a tu… jeb. Nawet w
Ameryce udało im się natrafić na cholernego sobowtóra Jaegerjaqueza.
Całe
szczęście, że gdzieś sobie poszedł, bo jakby Ikari się z nim zderzyła… Co
prawda dzisiaj jeszcze nic nie piła, ale i tak Minako mogłaby się założyć, że
natychmiast wróciłaby po swoje zanpakuto. Skoro nawet na Kurosaki zrobił takie
wrażenie, a widziała go tylko przez chwilę i to z ósmego piętra, to jak musiał
wyglądać z bliska, oczami szalonej kapitan, która ostatnimi czasy wszędzie
widywała Espadę?
–
Gdzie ten gnojek?! Gdzie on polazł?! – darła się teraz z dołu, zadzierając
rozczochrany łeb.
Minako
była tak dobra, że wskazała jej kierunek przeciwny do tego, w którym zniknął
tajemniczy, Grimmjopodobny osobnik. Nawet tutaj doszły ją bluzgi, jakimi
uraczyła Kalifornię Ikari, podwijając rękawy flanelowej koszuli i wyruszając na
bezowocne poszukiwania.
Porucznik
wróciła do środka, gdy usłyszała dźwięk telefonu. Zanim jednak odnalazła swoją
komórkę, wydobywając ją z kieszeni spodni, leżących na samym spodzie odzieżowej
piramidy, jaką wybudowała Hagane, sygnał już ucichł. Spojrzała ze
zrezygnowaniem na wyświetlacz. Ichigo. No nic, może zadzwoni jeszcze raz, bo
jej konto jak zwykle świeciło pustkami.
Zrobiła
krok z powrotem w stronę tarasu, ale poślizgnęła się na czymś i niemal wywinęła
orła na środku pokoju.
–
Co, do cholery…
Spojrzała
pod nogi i podniosła pałętającą się po podłodze kartkę. Natychmiast rozpoznała
pismo Ikari. Notatka musiała wylecieć, kiedy wyszarpała jej zeszyt. Nie
zamierzała tego czytać, ale kiedy jej wzrok padł na staranie wykaligrafowany
cytat, nie mogła się oprzeć. Data umieszczona w górnym rogu wskazywała na to,
że Ikari napisała to dwa dni temu, a reszta rozchwianych liter i dziwny szyk
zdań, że była wtedy nawalona. A jednak… Całość nawet trzymała się kupy:
Powinieneś mnie wtedy
zabić. W Las Noches, pamiętasz? Miałam cię za niewyżytego seksualnie Arrancara,
który jest także bezwzględnym mordercą. A co dziwniejsze, nie bałam się ciebie.
Byłam zbyt pyskata, byłam w stanie spojrzeć ci w oczy. Masz takie śmieszne
kurwiki w spojrzeniu. Zdawało mi się, że mam takie same, dopóki nie uraczyłeś
mnie wspaniałym odkryciem o nazwiskach. A potem dałeś mi omoide i Kurosaki
chciała cię wykastrować. Znowu. Ponoć wyglądałam wtedy jak ćpun w delirce. A ja
tylko przypominałam sobie… Wszystko. Także eskapadę do Hueco Mundo, którą Aizen
wymazał mi z pamięci. Ból, jaki sobie wzajemnie zadaliśmy. Pierwszą walkę. Bo
nie powiesz, że ci się nie podobało?
Wcale nie jestem taką słabą Shinigami. Z
jakiegoś powodu musieli mnie wybrać na kapitana. Gdy walczyliśmy, czułam się
jak żołnierz oddziału jedenastego. Czułam radość. Byłam jak natchniona. Byłam w
euforii i naprawdę chciałam cię wykończyć. Całe te rozpostarcia nie tylko
dodają siły. Tak bardzo chciało mi się śmiać, kiedy widziałam moment
przerażenia w twoich oczach, gdy uwolniłam bankai. Więc jest jednak coś, czego
boi się król? Masz rację, powinieneś się mnie bać. Ja jeszcze nie dałam za
wygraną. Myślisz, że możesz mnie mieć na własność?
I can't fight you any more
Może i tak.
Gdybyś mnie chronił. Stał
za moimi plecami…
Mam dość ratowania
kogoś. Uratuj mnie, a wtedy uratujesz i siebie. Czy to nie twój tok myślenia?
Skoro jesteśmy dwoma połowami całości…
Nie bratałabym się z
wrogiem. Ale ty nim jesteś.
Jeszcze.
I zmień wreszcie tą
nieśmiertelną espadową kurtkę, już wyszła z mody.
W
tym krótkim „liście”, którego Ikari zapewne nie zamierzała nigdy wysłać, kryło
się chyba wszystko, co odbijało się na jej twarzy każdego dnia, odkąd przypomniała
sobie wszystko: wizytę w Las Noches, poprzednie życie, to, że była jedynaczką…
Zdawało się, że wyrzuciła na tą kartkę to, co ją dręczyło, a o czym nie
potrafiła porozmawiać.
Telefon
znów się rozdzwonił. Kurosaki pociągnęła nosem i odebrała połączenie.
–
No? Co jest?
–
Mina?
–
A kogo się spodziewałeś, dzwoniąc pod mój numer?
–
No nie wiem. Może twojej porąbanej przyjaciółeczki.
–
Nie nazywaj jej tak! Ona przechodzi ciężki…
–
Uspokój się. Tylko żartowałem… Coś taka drażliwa? Coś się stało?
–
Nie, dlaczego?
–
Masz dziwny głos… Płakałaś?
–
Nie, no co ty…
–
Nie kłam. Co jest? Kapitan świruje?
–
Ichigo… – Minako zawahała się, ale w końcu stwierdziła, że ściemnianie bratu
nie ma sensu. Ten skubaniec i tak zawsze wszystkiego potrafił się domyślić. –
Chyba nie daję z nią rady, wiesz? Wszystko przez tego skurczybyka. Mam ochotę
go zabić, naprawdę. Ale… Mimo, że ta cholera codziennie życzy mu śmierci, to
założę się, że nie pozwoliłaby mi podnieść na niego ręki, jakby przyszło co do
czego!
–
Hm. Słuchaj, może podesłać ci tam kogoś, co? Może Matsumoto? Przecież ty się
przy niej wykończysz. A jak podzielicie między siebie stalowe humory, może
ogarniecie…
–
Nie, Ichi, nie panikuj. Jakoś sobie poradzę, naprawdę. Pomoc Rangiku i tak
skończyłaby się na tym, że po prostu razem by się upijały – westchnęła,
siadając na krześle. – Zresztą… Tak sobie myślę, że i tak jedyna osoba, której
obecność naprawdę mogłaby na nią wpłynąć, to właśnie Grimmjow. Wiesz – czymś
się strułeś, tym się lecz.
It's you I'm fighting for
–
Masz rację. Hm.
–
Ichigo? Co to za chrząkania? Znam je. Co kombinujesz?
Usłyszała,
jak jej brat po drugiej stronie telefonu śmieje się wesoło.
–
Czasami zapominam, że nic się przed tobą nie ukryje…
–
I vice versa. To o co chodzi?
–
Zabawne, że wspomniałaś, o naszym kochanym Espadzie, bo dzwonię właściwie w
jego sprawie.
–
CO?! Co to znaczy?
–
Nie, nic strasznego. Po prostu… potrzebujemy silnego skrzydłowego.
–
Że co?
–
Dostaliśmy się do rozgrywek zimowych.
–
Pierdolisz!
–
Hehe. Niestety nie. Ale jeśli nie ulepszymy składu, wylecimy z Pucharu po
pierwszym meczu.
–
Z kim gracie?
–
Z akademią Touou.
–
Są dobrzy?
–
Piekielnie. Pamiętasz, opowiadałem ci kiedyś o pokoleniu cudów…
–
No pamiętam.
–
No, to oni mają w składzie jednego z tych potworów. Widziałem jak gościu w
pojedynkę wygrywa mecze. Rozwala kosze i zrywa parkiet. Nie mamy z nim szans.
Potrzebujemy kogoś podobnego.
W
telefonie zapadła cisza.
–
Mina? Jesteś tam?
–
Tak, tylko zastanawiam się, czy dobrze zrozumiałam… Chcesz, żeby Grimmjow
zagrał z wami w kosza? W drużynie Karakury?
–
No, coś w tym stylu.
–
Na mózg ci padło? Jak niby… Co wy sobie wyobrażacie, że taki szwindel
przejdzie? I że w ogóle uda wam się go do tego namówić?
–
Powinno się udać.
I
Ichigo wszystko jej wyjaśnił.
–
Rozumiesz? Tylko on ma szansę pokonać Daikiego. Ale podobno Szósty zaszył się w
Hueco Mundo na dobre. Nie pojawia się już w Świecie Żywych i nie przyjmuje
nikogo na widzenia. Nie wyściubia nosa poza pustynię, dowodząc Pustymi ze
swojej bazy. Musimy go jakoś stamtąd wykurzyć. Tylko nie mam kompletnie pomysłu,
jak to zrobić, żeby nie narażać się na utratę życia lub trwałe kalectwo.
Minako
znów przyjrzała się osobliwym notatkom Ikari, które leżały teraz przed nią na
stole. Jej usta rozciągnęły się w półuśmiechu.
–
Mi? Nawet przez telefon wyczuję, że właśnie uśmiechnęłaś się jak Gin Ichimaru.
Na coś wpadłaś.
Tym
razem to ona się roześmiała.
–
Powiedzmy, że mam pewien pomysł, jak wybawić Jaegerjaqueza na powierzchnię.
Powiedz Uraharze, żeby do mnie zadzwonił.
Kiedy
Ichigo się z nią pożegnał, odłożyła telefon i wzięła do ręki długopis, żeby
dopisać post scriptum do listu Ikari:
Nie podpisała się. Wzmianka o kastracji powinna
wystarczyć, żeby Espada domyślił się, kto zapewnił mu tą rozrywkową lekturę.
Minako była pewna, że to wystarczy, by go sprowokować. Powiedz Grimmjowowi, że
czegoś mu nie wolno, a on zrobi wszystko, aby udowodnić, że nie ma rzeczy,
których można zabronić królowi. Bo jemu przecież wolno wszystko.
Teraz tylko Kisuke znajdzie sposób, żeby mu to
doręczyć i kwestią czasu pozostanie, kiedy Espada zjawi się u Ichigo, szukając
„swojej własności”. A jeśli Ichi dobrze go podejdzie, Arrancar zgodzi się nawet
na noszeni koszuli w hawajskie kwiaty, byle tylko postawić na swoim. Ikari
będzie wściekła, kiedy się dowie, że służyła za przynętę… i że ktoś wysłał jej
list… Ale do tej konfrontacji i tak w końcu musi dojść. Dlatego Minako nie
czuła się winna. Najwyżej Ikari ich wszystkich pozabija. Albo Grimmjow.
W sumie, co za różnica.
Znowu ocknął się w niej gniew. Maszerowała
wojskowym krokiem po molo, rzucając wściekłe spojrzenia wszystkim ludziom,
którzy przyszli tu podziwiać zachód słońca. Oczywiście nie było wśród nich tego
chłystka, który śmiał uciec z jej notesem. Hagane przysięgła sobie, że mu łeb
urwie przy samej dupie, jak tylko go spotka. A zamierzała go spotkać. Choćby
miała całą noc spędzić na portierni. Skoro był, menda, na terenie ich hotelu,
istniała spora szansa, że również tam wynajmuje pokój.
Już zamierzała zawrócić, kiedy jej wzrok przykuło
coś na horyzoncie. Jakiś błysk. Czerwone, znajome światło.
Cero.
Ikari ze zduszonym okrzykiem cofnęła się od
barierki pomostu. Zahaczyła piętą o nierówną deskę i przewróciła się. W
ostatniej chwili udało jej się wyciągnąć ręce, żeby trochę złagodzić upadek.
Nie przejmując się tym, że przechodnie patrzą na nią dziwnie, wciąż ze strachem
wpatrywała się w widnokrąg. Ale zrozumiała, że wzrok spłatał jej figla. To
tylko czerwony promyk słońca odbił się w szybie płynącego po morzu statku.
The sea throws rocks together
but time
Leaves us polished stones
Kurwa… Kurwa! Wszystko przez tego gnoja… Dostaje
paranoi. Za niedługo całkiem ocipieje, zamknął ją w zakładzie i resztę życia
spędzi śliniąc się i bredząc od rzeczy. Piękna to będzie, świetlana przyszłość!
Żyć, nie umierać! Och, jaka była wściekła. I miała już tak bardzo dosyć tych
swoich huśtawek nastroju… Odkąd wzięła omoide na zmianę opętywała ją furia albo
paraliżowała pustka. Oba te uczucia były tak toksyczne i męczące, że wiecznie
czuła się wyczerpana, nawet jeśli przeleżała cały dzień w półletargu. Co było
pozornie mniej destrukcyjne, niż napady szału, podczas których rozbijała
naczynia lub dowolnie demolowała po pijaku całe pomieszczenia. Przez to
bezustannie musiały zmieniać hotele, a biedna Minako wciąż była zmuszona
redukować ludziom wspomnienia.
Ale
to i tak nie było najgorsze. Gniew towarzyszył jej od zawsze. To było jej
dziedzictwo. Akceptowała to i nauczyła się z nim żyć, czyniąc go swoją siłą.
Pustka ją wycieńczała i zniekształcała światopogląd, ale nawet to by ścierpiała
bez głośniejszych protestów. To, co naprawdę ją przerażało był… lęk. Ikari się
bała, a nie była przyzwyczajona do tego, że musi się bać. Świadomość, że nie
może zapanować nad tym uczuciem, była właśnie tym bodźcem, który wpędzał ją w
obłęd. To był instynkt, który podarował jej Grimmjow. Strach. Strach przed nim.
Coś, co chciał w niej wzbudzić od samego początku. Sukcesywnie ją tego uczył i teraz
nawet nie musiał wychylać nosa z Hueco Mundo, by wpędzić ją w panikę.
W
zasadzie ta nauka zaczęła się od Renjiego. Nie, Ikari nie próbowała do niego
wracać, nie po tym wszystkim. Może i miała ochotę, może i potrzebowała
towarzystwa Abaraia. Jego wesołych oczu i tego wrażenia bezpieczeństwa, które gwarantowała
jego obecność. Ale sobie darowała. Nie wiedziała, czy Renji robi to z poczucia
obowiązku, czy może mu na niej zależy, ale każde jego pytanie o samopoczucie
zbywała szerokim uśmiechem i pogardliwym machnięciem ręki. A porucznik niedługo
przestał mieć czas, by się o nią martwić. W ogóle przestał mieć czas na
cokolwiek, bo oddział szósty nagle stał się najbardziej zapracowanym ze
wszystkich oddziałów. Podlegające ich jurysdykcji strefy przeżywały prawdziwe,
bezustanne oblężenie Pustych i każdy Shinigami, którym dysponował Byakuya miał
pełne ręce roboty. Ikari by się tym specjalnie nie przejęła, gdyby nie pewien
schemat, który zaczął się powtarzać.
To
nie tak, że próbowała sobie ulżyć, czy jakoś ułożyć sobie życie lub ustatkować…
Ona tylko starała się przeżyć w jakiś w miarę cywilizowany, godny sposób, po
prostu oderwać się od prześladujących ją obrazów. A że była temperamentna i
miała swoje potrzeby
(i
chciała za wszelką cenę wyrzucić z głowy gnębiący ją obraz rozciągniętych w
szerokim, szyderczym uśmiechu ust… i tych szkaradnych, niepokojących,
parszywych, podłych, złych, hipnotycznych oczu… i udowodnić mu, że nie jesteś
jego własnością, że możesz należeć do każdego… do kogokolwiek… do wszystkich)
Cause we can't fall any
further if
We can't feel ordinary love
nie
stroniła od męskiego towarzystwa. Może nie były to randki, ale może tylko dlatego,
że nagle każdy, z kim próbowała się umówić, zaczynał cierpieć na chroniczny
brak czasu.
Najpierw
był Asuka. Przystojny, młody żołnierz trzeciego oddziału. Ikari chciała go
wykraść do swojej dywizji. Nie miałaby nic przeciwko temu, by został jej porucznikiem,
którego poszukiwała od dawna, ale ze względu na mnóstwo służbowych obowiązków
(w co zaliczała również pędzenie tajemniczych, procentowych mikstur), do tej
pory nie miała czasu, by kogoś przeszkolić na te stanowisko. Katakura również sprawiał
wrażenie zainteresowanego awansem i służbą pod dowództwem niebieskowłosej pani
kapitan. No i cos między nimi zaiskrzyło. Zanim jednak złożyła mu oficjalną
propozycję i oddała w ręce wszechkapitana prośbę o przeniesienie Katakury, cały
trzeci oddział wywiało do Świata Żywych, gdzie do tej pory koczowali, broniąc
swojej strefy przed Pustymi, którzy pojawiali się tam dzień i noc.
Może
i to zrzuciłaby na karb przypadku, gdyby to samo nie spotkało oddziału dziewiątego
(a przecież umówiła się z Hisagim tylko po to, żeby pograć sobie na gitarze i
zalać się w trupa) i jedenastego (to była tylko partyjka pokera z Ikkaku i
Yumichiką, jej najlepszymi kumplami od kielicha). Zrozumiała, że przypadku w
tym tyle, ile śniegu w Hueco Mundo.
To
on. To była jego sprawka. Ten skurwysyn czuwał nad nią, próbując zawładnąć jej
życiem. Ograniczyć jej wolność. Doprowadzić do końca, to co zaplanował.
„Jesteś moja”.
Przedmiotowo
– tak ją traktuje Grimmjow. Nieważne czego ona chciała. Ważne czego chciał on.
Klasyczny przykład samca alfa, próbującego zdominować rzeczywistość.
Kiedy
to zrozumiała, zaszyła się w swoich barakach, z zamiarem nie wychodzenia z nich
do końca życia. Kazała sobie przynosić jedzenie pod drzwi i odmawiała
spotykania się z kimkolwiek. Kiedy po miesiącu Matsumoto i Minako wyważyły
drzwi jej samotni, zastały przygnębiający obrazek. Zapuszczona, wychudzona i
nieprzytomna od ilości wypitych trunków kapitan prezentowała się w istnie
opłakanym stanie. Dostała więc plaskacza na otrzeźwienie, po czym jedna z
porucznik włożyła jej w ręce Shiraiona, a druga poczęstowała ją kopem na drogę
do Świata Żywych, gdzie teraz jej własny oddział toczył wojnę z Pustymi.
Stało
się jasne, że obecność kapitan ósemki tylko wszystko pogorszyła. Gdy przybyła
do Meksyku, nastąpiła prawdziwa inwazja Hollowów, a na tym się nie skończyło. Zjawili
się sami Arrancarzy. Co prawda w nielicznej, trzyosobowej grupie i z zamiarem
pertraktowania, jednak postawili absurdalny warunek, którego Ikari nie mogła
przyjąć.
–
Jaegerjaquez-ousama chce, żebyś poszła z nami – oznajmił Arrancar, który
przedstawił się jako Chelute. – Jeśli poddasz się dobrowolnie, wycofamy
wszystkie oddziały.
Ikari
tylko parsknęła śmiechem i zwymyślała im, gdzie może ją pocałować
Jaegerjaquez-yarou, a oni oświadczyli, że w takim razie muszą ją pojmać siłą.
Walki w Meksyku trwały długo, ale dzięki pomocy oddziału dziesiątego, w końcu
udało im się odeprzeć wszystkich wrogów. Rudobona Ikari własno… nożnie odesłała
do garganty na kopach z wiadomością zwrotną dla króla, którą wypisała na nim
własnym zanpakuto (krótkie „fuck off” idealnie zmieściło się na jego byczej
masce).
I
kiedy zmęczonej walką Ikari wydawało się, że w jakiś sposób to wszystko ją
oczyściło, rozdzwonił się jej służbowy telefon. Wtedy właśnie dostała
pierwszego napadu lęku, z którym miała się wkrótce zaznajomić. Rozpoznała jego
głos, po pierwszym „Tch!”, którym ją uraczył.
–
Yo, Ikari! – Choć w jego tonie pobrzmiewało echo gniewu, wyraźnie dominowała
go wesołość. – Czekam
tu na ciebie! Zaczyna mi się nudzić, więc lepiej się pospiesz. Nie zmuszaj
mnie, żebym tam się wybrał po ciebie osobiście, słyszysz? – Usłyszała jego opętańczy,
niepowstrzymany śmiech. – Słyszysz, mała?! Jak tam przyjdę, będzie za
późno! I tak cię dorwę, więc się nie stawiaj. Czekam! Ale już niedługo… Kończy
mi się cierpliwość… Uważaj, bo nawet się nie zorientujesz, jak cię zgarnę z
ulicy…
And we cannot reach any higher
If we can't deal with ordinary
love
–
Grimmjow… Nie dzwoń do mnie więcej pijany – warknęła, ale to była tylko dobra
mina do złej gry. Kiedy jego śmiech wariata rozbrzmiał ponownie, rozłączyła się
i rozdygotała ze strachu.
Od
tamtej pory na każdym kroku widziała Grimmjowa, Arrancarów, Menosów Grande,
Grimmjowa, Pustych, Numeros, Fraccion, Grimmjowa, hyclów z Hueco Mundo albo
ewentualnie budziła się zlana potem, a w głowie huczał jej przeraźliwy rechot
Szóstego.
Tak
jak teraz. Błysk promyków. Nie cero. To tylko statek. I zachód słońca. Nie ma
się czego bać.
–
Co ty tu tak leżysz? – Rozbrzmiał głos gdzieś nad nią i zamyślona Hagane aż się
wzdrygnęła. Podniosła przestraszony wzrok na kogoś, kto się nad nią pochylił.
Był ogromny… Nawet, gdy stał pochylony, Ikari mogła się założyć, że ma ponad
dwa metry wzrostu. A jego włosy… Były fioletowe. Odetchnęła z ulgą. Dryblas
przyglądał jej się ze średnim zainteresowaniem na twarzy, wcinając zawzięcie
chipsy. – To co, wstajesz?
Wyciągnął
do niej ogromną łapę, którą uprzednio wytarł w bluzkę z okruszków. Kiedy Ikari
podała mu rękę, cała jej dłoń znikła w jego uścisku. Podniósł ją z pomostu z
taką łatwością, jakby kapitan zupełnie nic nie ważyła. Przez chwilę nawet zawisła
w powietrzu, merdając nogami, bo wielkolud źle ocenił jej wzrost.
–
Oj, sorry – przeprosił ją i odstawił na deski, a gdy Hagane wreszcie stanęła o
własnych siłach, podsunął w jej stronę paczkę chipsów. – Chcesz jednego?
Gapił
się bezmyślnie przez okno w ścianie Las Noches. Nic się nie zmieniło.
Nieruchome, blade niebo wciąż wkurwiało go tak, jak kiedyś. Tylko nudził się
jeszcze bardziej niż zwykle. W życiu nie przyznałby się do tego na trzeźwo, ale
brakowało mu tych pojebów z Espady… Przynajmniej wtedy mógł sobie powkurwiać
takiego typa jak Ulquiorra i zaraz robiło mu się lżej na duszy. A teraz tylko
wracały do niego te słowa…
„Nie
dbam o to, czy jesteś królem, czy nie. Ale bycie królem samotności? Co to za
frajda?”
No
właśnie żadna, kurwa twoja mać, Ichigo.
Wyprostował
raptownie rękę, wybijając szybę w tej żałosnej imitacji okna. Bo gdyby było
prawdziwe, czy nie czuł by teraz choć najmniejszego powiewu wiatru na twarzy?
And rest on the breeze
The same wind will take care
of you and I
Nic.
Nieruchome powietrze zdawało się piec go w twarz. Ale to były pewno tylko poalkoholowe
wypieki. Chyba nie musiał wybijać tego okna, żeby przekonać się o tym, iż to
nic nie da. Tylko, że co tu było innego do roboty? Jedyne co mu pozostało, to
dać się ponieść temu, w czym był najlepszy: destrukcji.
Usiadł
na swoim starym, szóstym miejscu. No nic, do chuja, żadnych zmian.
Na
krześle Aizena było mu niewygodnie. Siedząc na końcu tego długiego, marmurowego
blatu, dopiero dostawał zajoba. Pustka zdawała się wówczas napierać na niego ze
wszystkich stron. Złapał się nawet na ekstremalnie dziwnym myśleniu, w którym
wokół stołu biegały małe, niebieskowłose Arrancarki. Miały takie urocze,
rozczochrane fryzurki, błękitne jak jego własna grzywa. I kobaltowe, roześmiane
oczka. Albo nie. To nie był kobalt. Cyjan. Miały jej jasne
oczy. A ona… Ona też była w tej wizji. Trzymała dłoń na jego dłoni. Jej uśmiech
nie był drwiący ani niebezpieczny. A w jej spojrzeniu, gdy na niego patrzyła,
znowu nie było ani krzty strachu.
O
CZYM JA, DO CHUJA PANA WAFLA, MYŚLĘ?!
Are we tough enough for
ordinary love?
Za
dużo ostatnio rozmyślał, stąd te koszmary na jawie. Jednym łykiem opróżnił
szklankę, która stała przed nim i rzucił nią za siebie. Tylko to jedno się
zmieniło. Zamiast jebanego, parującego dzbanka z herbatą, teraz stała przed nim
w połowie pusta flaszka, z której zdartej, czarnej etykiety, wciąż można było
odczytać nazwę. Yhym, omoide nie było jedyną rzeczą, którą zapierdolił
kapelusznikowi. Kiedy zobaczył złotą butelkę Jacka Daniela o miłej zawartości
0,7 litra, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że będzie to coś, co mu posmakuje.
Nie
pomylił się. Ale cierpko słodki smak whisky nie mógł wypłukać tej goryczy, jaką
fundowała mu pustka Hueco Mundo. Zapewne to też wpływało na jego niedorzeczne
pomysły na prokreację. Nie podobało mu się to. Nie tak sobie wyobrażał swoje
rządy. I miał dosyć czekania. Był pewny, że to kwestia czasu. Był pewien, że w
końcu sama do niego przyjdzie. Ale czyżby się przeliczył? Shinigami była
naprawdę uparta. Tak jak on, siedząc twardo w Las Noches i udając cierpliwego.
Ale
tu chodziło przecież o jego męską dumę. Powiedział jej, że ma do niego przyjść,
więc powinien sobie wziąć na wstrzymanie i przeczekać narastającą ochotę, by
osobiście się tym zająć.
Tylko
ze to trwało za długo. Za długo wystawiała jego opanowanie na próbę.
Potrzebował tylko im pulsu. Żeby się poddać i ruszyć w pościg.
I
impuls nadszedł.
–
Jaegerjaquez-ousama? – Chelute otworzył drzwi do Sali Narad, ostrożnie
zaglądając do środka.
–
Czego? – Grimmjow rzucił mu wściekłe, nie do końca przytomne spojrzenie, znad
splecionych palców. – Jestem zajęty.
–
Jest… – Rudobon przełknął głośno. – Jest wiadomość dla Waszej Wysokości.
Grimmjow
uderzył w stół otwartą dłonią.
–
Popatrz na mnie!
–
Pa-patrzę, Wasza…
–
Czy widzisz na mojej głowie jakąś pierdoloną koronę?
–
Nie, Wa-Wasza…
–
WIĘC DARUJ SOBIE TE KRETYŃSKIE ZASZCZYTY!
Odkąd Hueco Mundo oficjalnie uznało go za swego
króla, każdy gnojek próbował mu się podlizać, tytułując go w coraz bardziej
królewski sposób, a włażeniom mu do dupy nie było końca, a tego Grimmjow nie
mógł tolerować.
–
Tak jest, Wa… Jaegerjaquez-ousama.
–
Dobra, dawaj co tam masz i spieprzaj.
Chelute
podał mu niebieską kopertę i skorzystał z propozycji, by jak najszybciej się
oddalić.
Grimmjow
rozerwał ją, tylko jakimś cudem nie drąc przy okazji jej zawartości.
Wystarczyło mu jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, od kogo ta korespondencja. Tym
razem nie było tu jej podpisu, ale i tak wszędzie poznałby to niedbałe,
zamaszyste pismo. Przecież był zajebistym gościem. Zapamiętałby charakter pisma
każdej dowolnej osoby. Zdążył jeszcze pomyśleć, że niepotrzebnie wywalał od
razu Rudobona… Z chęcią by się dowiedział, jak to tutaj trafiło. Wątpił, żeby
Ikari przebranżowiła się na międzywymiarowego kuriera.
Kiedy
zaczął czytać, nie mógł oderwać oczu od kartki. Jego wzrok prześlizgiwał się gorączkowo od jednej krawędzi do
drugiej. Kiedy przeczytał całość, zgniótł papier, zaciskając ze złością pięść.
Za chwilę jednak go rozprostował, wygładzając grzbietem dłoni. Jeszcze raz
wszystko przeczytał, tym razem z Jackiem. Nie wierzył, że Ikari tak się
odsłoniła. Czy to była jego wygrana?
Your heart is on my sleeve
Did you put it there with a magic marker?
Did you put it there with a magic marker?
Szybko
zrozumiał, o co w tym naprawdę chodziło.
To
nie był list. To była prowokacja.
Ale
to nic, bo Jaegerjaquez zamierzał dać się sprowokować.
To
nie Ikari mu to wysłała. Poszarpana strona zdradzała, że była zwykłą, wyrwaną z
dziennika kartką. Którą ktoś jej ukradł. Ktoś, kto napisał post scriptum.
Próbował wykorzystać ich relacje, to co było między nim, a Jaggerjack, żeby go
na nią napuścić. Szósty dobrze wiedział, kto za tym stoi. Oprócz Ikari tylko ryża
menda, siostra Truskawy mogłaby być na tyle szalona, żeby próbować mu grozić…
Chociaż nie, nawet Ikari nie zagroziłaby mu kastracją… Urwaniem głowy,
spaleniem, rozszarpaniem, rozczłonkowaniem, zaszlachtowaniem – może, ale
kastracja dotyczyła elementu, na którym (w to wierzył Grimmjow) najbardziej jej
w nim zależało. Tylko jeszcze o tym nie wiedziała. Ale niech tylko pozwoli mu
się wreszcie wykazać, a sprawi, że coś tak niegodziwego, jak sterylizacja
Espady, nigdy nie przyjdzie jej do głowy.
Prawie
się zakrztusił, śmiejąc się do swoich myśli i pociągając z butelki kilka łyków.
Ale humor opuścił go tak szybko, jak się pojawił. Jego oczy znowu zaczęły
śledzić jej słowa.
„Wszystko zepsułeś”.
For years I would believe
That the world couldn't wash it away
That the world couldn't wash it away
Kurwa.
Nie pomyślał, że omoide przywróci jej też tamte wspomnienia. W zasadzie
zapomniał, że ona nie pamięta za dokładnie ich pierwszego… spotkania. Powinna o
tym wiedzieć. Nie miał takich intencji, żeby jej dołożyć bolesnych retrospekcji.
Chciał tylko ją przekonać, że ma rację. Musi jej o tym powiedzieć. Teraz. Póki jest pijany
i przyjdzie mu to łatwiej.
–
Rudobon!
Arrancar
zjawił się natychmiast.
–
Tak, Pa… Jaegerjaquez-ousama?
–
Daj mi coś do pisania.
Kiedy
po dwóch godzinach wyszedł z Sali Narad, czuł się, jakby właśnie napisał
bestseller. Albo przynajmniej pracę magisterską na temat: „Jak okazać swoje
uczucia tak, żeby ich nie okazywać.” Czuł, że poszło mu dobrze. Ale powinien
jak najszybciej znaleźć adresata, bo jak wytrzeźwieje, to ten pomysł już nie
będzie mu się wydawał taki znakomity.
–
Rudobon? – Chelute zasalutował do niego, a Grimmjow wręczył mu pustą flaszkę. –
Gdzie my tu mamy pocztę?
I dzień dobry bardzo wielce!
OdpowiedzUsuńJak Ci mija życie, Wilczy? Nie maltretuj swoich okularów, co one winne, że do Aizenowych podobne? Zresztą wątpię, żeby Aizen miał tak zajebiaszcze okulary jak Ty, chociaż z drugiej strony ten czubek wcale nie był taki zły, czy głupi...Nie ważne.
Sielsko, anielsko i Kalifornia. O, człowieku, jaki ten Twój zachód słońca był cudny, to łał.
Na rozdział wgl czekałam od północy, i regularnie sprawdzałam cały dzień, czy pojawiła się Czwóreczka ( <6 ) i tu proszę! Wreszcie jest! I to jaka długa! Wilczy!
Wgl widzę, że zaczyna się poważnie, bo kabaret w życiu pani kapitan to jedno, ale kobaltowe oczy to drugie. I notes to rzecz bardzo ważna! Narysuj kiedyś jak to mniej więcej wyglądało, co, Wilczy? Może być w Paincie, nie ma problemu XD
No i list. Oj, to "wszystko zepsułeś, wiesz?" było tragiczne, szczere i prawdziwe <6 Nie mam pytań.
Te wszystkie "zbiegi okoliczności" w Świecie Żywych, gdy Ika chciała coś stworzyć z innymi facetami, od początku wyglądały podejrzanie. Wyczułam w tym pazur Grimma, i się nie myliłam! Aha!
Powiem Ci, Wilczy, że nie sądziłam, że Grimmjow też będzie tak przeżywał. Tak po swojemu i po Żelaznemu, zapijając się Jackiem. (Btw. cytaty mrrrr tak bardzo <6)
Opisanie tych jego przeżyć wewnętrznych... oj, Wilczy, rozpieszczasz człowieka. Wiedz o tym. W końcu (napisałabym "wreszcie", ale wcale tak nie uważam) mamy do czynienia z drugą stroną Szóstego, tą poważną, nadal arogancką i zaczepną, ale odrobinę delikatniejszą. I te ich dłonie, i oczy Ikari bez strachu... zdecydowanie tak bardzo romantyczne i wspaniałe!
Całość tchnęła odrobinką melancholii, i to było takie przyjemne, że piwa Ci za to życzę. A nawet dwóch.
W ogóle czuję się w obowiązku napisać Ci, że jak biorę się za twój rozdział, to zamykam drzwi pokoju, zasłaniam okna (niby chcę zrobić nastrój, ale zawsze niepotrzebnie, bo rozdział robi to sam za siebie) i nikt mi nie może przerwać, zresztą:
"-Co czytasz?
-Rozdział Wilczego.
-Aha, to później przyjdę." chyba świadczy samo o sobie.
(Dialog z dnia 24 maja, między Rhan, a jej siostrą, Avinashi).
Jestem cholernie ciekawa listu Grimmjowa, zwłaszcza, że można by mu nadać tytuł pracy magisterskiej, to w ogóle gryzę paznokcie z niecierpliwości, co on tam nawypisywał. Bestseller! To na pewno!
Wykwintny końcowy akcent o kurtce zniszczył wszystko, naprawdę dotrze to do Szóstego? No, chociaż kto go tam wie? Eee... nie, to nie byłby ten sam Grimmjow.
Uff, Wilczy, uwielbiam stronę paczania Minako, ona taka pocieszna jest, jak knuje z Ichigo. I crossujesz naprawdę! Nie sądziłam, że Grimm stanie na szkolnym boisku do kosza. Pobije kogoś? ZAbije kogoś? A Hagane będzie mu kibicować?!
Btw, ja Ci dzienkujem za rolę epizodyczną, tam nie krój nic więcej, bo po co? Ważne, że będę z Ulquiorrą, a Żelazna nie wróg. Mogę podbijać świat, muahaha... ehem, tylko śmiech czas poćwiczyć.
Zaraz idę rozdział drugi raz czytać, wiesz? Bo czuję, że nie dałam w tym komentarzu wyrazu mej radości i euforii z powodu czytania i Twojego geniuszu, muszę więc nad tym popracować. Ale skończyły mi się wszystkie superlatywy, no. A wyzywać Cię od geniusza będę, koniec! Musisz to znieść, wiem, że to może być dla Ciebie ciężkie, ale Wilczy, trudno!
Poczta do Hueco Mundo i z Hueco Mundo, o człowieku, czas zadbać o administrację i te wszystkie inne rzeczy, Grimmjow chyba powinien się wziąć za to swoje królestwo, hę? Do takiego zapuszczonego Hagane chciałby wprowadzić? Wstyd i hańba! Kanalia bez czci i wiary, jak mawiała droga babka Kiepska. A właśnie, gdzie w tym wszystkim Czwóreczka moja wspaniała? Gdzież to go wywiało?
Tak, naprawdę mam poczucie, że ten komentarz nie zawiera mojego pełnego zachwytu, czas nad tym popracować. Wilczy, buźka, i żeby kac przeszedł :*
Rhan, mallleńka (uwielbiam jak to piszesz! oooo, podkradnę to dla Grimmjowa, mogemogemoge?? plisssss!) moja! Nie ma raczej takiej opcji, żeby Twoje komentarze moglby mnie jeszcze bardziej uskrzydlic.... Chyba druga skrzydel para musiałaby mi wyrosnąć! ZAWSZE po Twoich opiniach musze sie powstrzymywac, zeby od razu nie wrzucic nastepnego rozdzialu :D
UsuńEpizodu, mowie, obiecac nie moge, bo sorry ale ja nie umiem wygrac ze swoja wyobraznia... Zazwyczaj to co sobie zaplanuje bierze w łeb w konfrontacji z nia. Po prostu sie pisze samo. A ze Rhan lubie, choc jeszcze nicz nie napiszałam, to nie mam pojecia co z tego wyjdzie :D
No, Ulqu narazie sie zaszyl gdzies, w nastepnym rozdziale bedzie mala wzmianka o nim, ale malenka i osobiscie niestety jeszcze nas nie zaszczyci swoja obecnoscia... chociaz mozna powiedziec, ze zrobi to CZEŚCIOWO. Ale bardzo mała ta część będzie :D
Bierz, nawet nie pytaj. Moje "mallleńka" w wykonaniu Sexty będzie brzmiało o niebo lepiej! Właśnie! Wyleciało mi z głowy, kto to jest ten co notatnik podniósł? W Ameryce to różne psychole chodzą, ale żeby akurat z niebieskimi kłakami? No nie! I myślałam, że to Grimmy! I ten drugi z chipsami, co Hagane zaczepił? Kto to, kurde, jest?
UsuńMrrr... I Ulquiorra, wzmianka? Może być, Grimmjow mi to rekompensuje! :*
dobra, epizod czy nie, króttko czy rozdział dłużej, rola na Drodze to wgl zaszczyt, więc nie zawracam głowy, a jak to się rozwinie... No oby jak najdłużej!
Kochanie, odcinek 13 kuroko no basekt <--- ja od tego ogladałam, bo tam debiutuje Aomine Daiki, ten sam Seiyū czo Grimma i podobnie paskudny charater <6 Koniecznie w olnym czasie obczai Diakiego yhym <6 To on zajebał Ikari notes :D A ziomal co jej pomog na nogi wstac tez z kuroko, tez go lubie, murasakibara :D ^^
OdpowiedzUsuńaa, a wgl to:
"-Co czytasz?
-Rozdział Wilczego.
-Aha, to później przyjdę."
Jakże mnie rozdupcyło <6 *wzruszona w choj*
Aaaa! Wilczy, jaka ty talent soł wiele bardzo! A jaki Grimm! A jaki uśmiech Ikari! Miszczu Ty normalnie!
UsuńObczaiłam kuroko tylko 5 pierwszych, ale widze ze czas nadrobic, jak polecasz i jak te persony sie pojawiaja na Drodze. Dobra, się biorę. A ten obrazek mogę se skopiować? Jest taaaaki cudny <6 toć ja nie miałam info, ze Ty takie utalentowane! Uśmiech Hagane mnie rozkurwia, no taki pikny on jest !
^^ :* :* :*
UsuńA pewnie,se weś, tylko tła nie ma to moze nic byc widac :P Jak kcesz to ci jotpega ze tłem mogem , o, chwilunia
http://zapodaj.net/65f468faa8712.jpg.html
tylko duza rozdzielczosc mi sie zrobiła, ble :P
nom, powiem Ci, że po tym bazgrołku mi wrociła ochota zeby czos porysowac :* Twoja zasługa, znów! :*
Twój blog został dodany do spisu BLEACHEART :D
OdpowiedzUsuńTak, to uzależnienie, i w sumie tak,jak ja od Drogi <3
OdpowiedzUsuńCzytasz? Yh! Oby Ci się spodobało. Znaczy... Grimma nie uświadczysz, ale Iskierka na początku jest całkiem dobry! Dumna żem jestem! :*
Wilczy, darling, przyszłość? Tak bardzo Grimm <6 Ależ jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńJeszcze! A myślałam, że dobroć dla mnie się wyczerpała i nie śmiałam nawet prosić o fragment... Boże, tyle wygrać... i to TAKI fragment! <6 Ciekaj, rozpływam siięęę...
Yhyhyhy! To gdzie ich wywiało? Do jakiejś szkoły? Akademii Shinigami że to zajęcia teoretyczne? Ale gdzie Grimmjow w szkole... jakiejkolwiek... ej! Co ja mam o tym myśleć? :* Ale tak Ci dziękuję <6 mor, mor, mor and mor! Zboczony Grimm jest najlepsiejszy.
A pewnie, że dam! Oto, co próbuję stworzyć:
"-Widzę, że chcesz o coś zapytać, Red - wypowiedziała moje imię tak, jakby chciała splunąć, lecz na to też nie zareagowałam. Była Przybłędą, jej pojawienie się w Fairy Tail to czysty przypadek, za który odpowiadał ktoś trzeci, a sama jej obecność w pociągu to po prostu żart losu. Nie potrzebowałam o to pytać, by wiedzieć.
Wyciągnęłam ze swojej torby talię kart, przetasowałam je sprawnie i pokazałam trzy wybrane, które należały do niej. Obrzuciła je zainteresowanym spojrzeniem i odruchowo spojrzała w bok, spodziewając się znaleźć tam rudego kocura, który też nieprzeciętnie mnie drażnił, lecz zastała puste miejsce. Majnu poszedł z Laxusem i Mistgunem. Musiał, nie miał innej opcji.
-Wiesz, co to jest? - zapytałam retorycznie, bo znałam odpowiedź.
-Karty tarota - odpowiedziała uprzejmie, ale uśmiech, który przykleiła do twarzy, zabijał.
-Dokładnie. Kilka dni temu postawiłam go tobie...
-A to nie trzeba do tego obecności tej drugiej osoby, co ją sprawdzasz? - przerwała mi, teraz naprawdę zainteresowana.
-Nie zawsze. - nie czułam się w obowiązku, by wyjaśniać jej, że stawiać komuś tarota bez obiektu zainteresowania jest trudno, a warunkiem jest silna chęć posiadania informacji. Naprawdę bardzo silna. - Te karty, ogólnie, znaczą siłę, inteligencję i zbrodnię - wysyczałam ostatnie słowo, ze złośliwą satysfakcją obserwując, jak zmienia się kolor na jej twarzy. Najpierw zrobiła się czerwona, a później pobladła, otwierając szeroko oczy, i zwilżyła wargi językiem, nerwowo, jakby nad tym nie panowała. To był chyba odruch bezwarunkowy w stanie silnego stresu, dobrze wiedzieć - Wiem, że kogoś straciłaś. Wiem też, że nie jesteś normalnym magiem, bo ta kombinacja... - pokręciłam przecząco głową - ...nie jest naturalna. I nigdy nie była.
-Miałam siostrę - powiedziała po chwili, cicho, tak, że prawie nie usłyszałam. Odgarnęłam czerwony kosmyk włosów za ucho i nachyliłam się ku niej, żądna informacji.
-Co się z nią stało?
-...strel. Została w Minstrel.
Zimno.
Dreszcz strachu.
A później cisza.
Pobladłam i wyprostowałam się, ciężko przełykając ślinę. Jej zielone oczy badały moją reakcję, ale nie wydawały się mieć satysfakcji z mojego strachu. Minstrel. Przeklęta, zapomniana przez Boga kraina, do której nikt nie powinien się zbliżać, nigdy! I każdy o tym wiedział. Więc...?
-Co tam robiłyście? - zapytałam ostrożnie, nie będąc do końca pewną, czy chcę znać odpowiedź.
-Polowanie - rzuciła cicho, a ja zachłysnęłam się powietrzem."
Nazywasz że się waść Wilczy! I nie możesz iść spać albowiem...!
OdpowiedzUsuńNie mamy tego...
no...
Espady!
A bez Espady spać nie można, ani się wysypiać tesh nje (ókradnę Ci to "nje").
Zarzucaj gołym Grimmem, nie będę spać z Tobą, łączmy się, solidarność i te sprawy! <6
Ej, dobra myśl, Grimmy i wychowanie do życia w rodzinie. Wyobraźmy to sobie, przez chwilę.
Nauczyciel/ka-Obowiązkiem rodziców wobec dzieci...
G - Jest nie mieć dzieci. Robić TO tak, żeby ich nie było.
Hmm... mam jakąś taką właśnie dziwną wizję Sexty w szkole. Hmm... ale w mundurku. Z krawatem. Coraz bardziej podoba mi się ta wizja. Wilczy, jeszcze!! <6
Mrrr... kurde, a powinnam iść spać. No nic, przykre, przykre. Ale mrrrr... cóż to za fragment <6 Jakiś on namiętny, ten dialog! Wilczy, przechodzisz samą siebie.
UsuńW krawacie, i teraz pozostaje bardzo ważna kwestia, bo Wilczy, pacz. Niby w samym krawacie by najlepiej (znaczy, najlepiej, to bez), ale cza tu polemizować trochę, no bo z drugiej strony, jakby pod tym krawatem, rozumiesz, była taka koszula, niech będzie biała, bo to szkolny mundurek. I taka rozumiesz, ładnie rozpięta, krawacik poluzowany trochę... trochę więcej... ok, starczy. No i obowiązkowo dżinsy. Od tego ustępstwa nie ma. Dżinsy, dżinsy i tylko dżinsy, bowiem w spodniach w kant... no dobra, też by wyglądał jak bóg seksu i rozkoszy, ale dżinsy, czarne, takie, jak miał w którymś rozdziale. Całej reszty poprawiać nie trza, bo lepiej już nie będzie, no ale... no mrrrrrr tak bardzo!
A mówią, że mundurki są paskudne i nie powinni ich wprowadzać, nie? <6
Ja Ci będę śpiewać!! Dobrze!! A że jestem antytalent... to nie pójdziesz spać.
UsuńJest takie cabrio....?! Yhh... o, mallleńka, ja czuję, że to czas pożegnać się z moją nerką.
Upchnij mundurek, no przecież to będzie coś epickiego! <6 Nie no... mrrr... a ja gdzieś kurde miałam doujina, rozumiesz, gdzie właśnie Sexta w mundurku występował! Fakt, że babka go paringowała, rozumiesz, z Orihime (wuj to wie, skąd ona pomysł wzięła, ale nie ważne), ale Grimm w mundurku! Jak znajdę, to Ci podrzucę... chociaż wait!
Deviantart.com
MLIB doujinshi, i jest. Skrót od My Life In Black, obczaj Espadę. No, chyba, że już widziałaś. Rrrrrrrr <6 tak bardzo! Damn it!
Rób prawko! Nie ważne tam, w takiej espadzie to Ci nic nie grozi! Arrancarzy czuwają! I Grimm z krawacikiem... oj, tak... albo, rozumiesz, w takiej boskiej skórzanej kurtce... bez niczego pod nią, i podartych spodniach... o człowieku... dobra, starczy... <6
Chciałbym tylko uprzedzić, że z dalszego ciągu Historii nici. Wariatka się wykrwawiła.
OdpowiedzUsuńŚwiat składa podziękowania.
I ja też.
Laxus Dreyar
Zapamiętam to sobie, ty podła imitacjo mężczyzny!
UsuńI wcale się nie wykrwawiłam (jeszcze!)!!
I w ogóle idź stąd!
Wilczy, Grimm... jak seksowny... i ta grzywka... mrrr... to po prostu... wiem, a ja z kolei uważam, że szykuje się wielki powrót Espady! Musi!! No ten art... <6 No po prostu... Rzeczywiście, ktoś coś dał dożylnie. Ale jeszcze nie! JESZCZE!
Czekajmy, albowiem cierpliwi zostają wynagrodzeni Grimmjowem i Panterą, i Ulquiorrą też! Amen!
Módl się też, Wilczy!
Jak nie ma piwa dla Wilczego to faktycznie dwakroć. Łoj! Ale nie traćmy wiary, może w końcu Grimm Ci przyniesie. Ja Ci tego życzę serdecznie!
Kubo faktycznie odwala z tymi artami, ale ja czuję, że to zapowiedź przyszłości. A może Espada jest wiesz, w SZPONACH (nje Wilczego :( smuteczek) jak Halibel i szykują rebelię? Tam przecież Kisuke!! Pocieszajmy się tą myślą!
Yup, Eligor niegłupia postać! I Mistgun... tyle tajemniczości <6
Ale Espada przede wszystkim. Tak.
i masz, napij się za te wszystkie smutki i łzy. Na pohybel podłym sukinsynom, co oni Grimma wywalili z mangi TYMCZASOWO!
UsuńAdres adekwatny, jestem za!
Ale ty siem zajmujesz grafę albowię cza jakiś ładny, rozumiesz, szablonik oczojebnoniebieskokobaltowy.
Wgl, WIlczy, ja nie wjem, czy ty rymember, ale kiedyś, na Onecie starym, była nagroda Grimmjowa za kreatywne pisanie, taka oryginalna odmiana Creative Blogger dla fanów i faneczek oraz wielbicielek Sexty! Trza by wprowadzić coś takiego na blogspocie, a co!
Yh, no mogłaś zejść, ale nie mogłaś, albowiem co zrobisz, jak Grimm się w końcu pojawi coby wykurwić i wkurwić wszystkich, a ty będziesz martwa? No powiedz mi, co wtedy zrobisz? No właśnie.
Link co mi go ze swej dobroci wysłałaś <6 No po prostu kurwa nie!
Jedno słowo : odlotowe! Jak Mina dopisała post scriptum zastanawiałam sie czy aby jej na głowę coś nie spadło. Strasznie mi sie rozdział spodobał i czekam z niecierpliwością na next'a :3
OdpowiedzUsuńDziękuję Rhan, że podrzuciła Ci ten pomysł z kartką z notesika - czyżbyś to ty, Wilczy ukradła Ikari notes? :o
OdpowiedzUsuńZ każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej mnie przekonujesz do tej opowieści i to jest tak cholernie niesprawiedliwe - dobrze o tym wiesz. I myślę, że robisz to z premedytacją. O! Grimm wydał mi się tutaj bardziej ludzki. Wraz z tym swoim jestestwem, przeklinaniem i filozoficznym podejściem do swojego królestwa.
Powoli, acz nieubłaganie w moim sercu zaczyna gościć razem z Grimmem - Minako. Kocham jej Post Scriptum i to w jaki sposób boi się o Ikari. Jest świetna <6
He he, dziwne zbiegi okoliczności w sprawie mężczyzn wokół Stalowej. Przypadeg? Nie sonce.
"– No raczej, że nie mój! Dobra, tylko mi powiedz, czemu ta postać, która goni tego… Hollowa… też ma niebieskie włosy, tylko dłuższe?
– Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku!" <6 <6 <6 TAK!
P.S. Żałuję, że nie dam rady przeczytać dziś więcej... -.-
UsuńP.P.S. Przez Grimma, poważnie zaczęłam się zastanawiać nad niebieskimi końcówkami włosów na to lato. To naprawdę hit tego sezonu. Ach, Wilczy!
Szybki przeskok z mrozu do ciepłego... Jak tak teraz piszę to przed oczami mam tylko dwie postacie, ale to tylko taki mały off top. xD
OdpowiedzUsuń"– Bo to taki, kurwa, modny kolor w tym roku!" A weź mi nawet kurwa nie przypominaj... xD
Ale tak, nareszcie! Jest Mudżyn! I fioletowy! Tak <3
" albo stosującą swoje ulubione combo czyli i wściekłą i narąbaną naraz" moje ulubione ostatnimi czasy też. Ale żeby dziennie narąbanym chodzić... Ciężkie jest życie studenta.
Do teraz pamiętam, jak wybierałam Ikari porucznika. "Ej, a Asukę chcesz?" :D
I wiesz co, jak tak teraz myślę, że dla mnie Grimmjow zawsze zostanie kotkiem, to ta sterylizacja espady to nie jest taki głupi pomysł... przynajmniej nie będzie sikał gdzie popadnie :D
;*