Nocne
randki z Espadą odbywały się… co noc, regularnie i intensywnie. Jaegerjaquez zakradał
się do jej łóżka każdego wieczora, zsuwając czerwone bokserki zaraz po tym, jak
zamknął za sobą drzwi. O dziwo te maratony wcale nie forsowały kapitan
Jaggerjack, wręcz przeciwnie. Kiedy wracała rano do względnej rzeczywistości,
humor dopisywał jej jak nigdy i tryskała takim entuzjazmem i optymizmem, że jej
wśród jej żołnierzy szybko zaczęła szerzyć się plotka, iż nie tylko bimber jest
na nielegalnej produkcji ich oddziału.
W tym
wszystkim najbardziej uciążliwe było dla kapitan pilnowanie, żeby Arrancar na
pewno zmył się przed świtem. Zrywała się na nogi pierwsza, zanim noc dobiegła
końca i wyrzucała z łóżka Szóstego, który najpierw klął pod nosem, a z nocy na
nocy ośmielał się coraz bardziej podnosić ton głosu na znak protestu, bo
wówczas Ikari przestawała nim szarpać i zaczynała tak śmiesznie machać rękami,
próbując go uciszyć. Wtedy Grimmjow uśmiechał się radośnie, a Hagane dostawała
prawdziwego okurwienia jaźni, bo po pierwsze nie rozumiała, jak w ogóle można się
uśmiechać o czwartej nad ranem, a po drugie jego uśmiech zawsze dźwigał jej
ciśnienie. Nawet kiedy on się o to nie starał, Ikari zdawało się, że szydzi
sobie ze wszystkich i wszystkiego, ale gdy tylko brała to za bardzo do siebie,
Grimmjow brał ją i jedyne o czym wtedy myślała kapitan, to co zrobić, żeby nie
krzyczeć. Przynajmniej nie zbyt głośno.
Tylko
ten jeden, pierwszy raz mu darowała. Tej nocy Szósty tak ją wymęczył, że nie
miała na nic siły i właściwie kładli się, jak już było jasno. No i koniec
końców, myślała, że sam sobie poszedł. Jednak kiedy otworzyła oczy, leżała w
jego ramionach, a zamiast paniki… Zamiast paniki, że zaraz ktoś ich nakryje, ogarnęło
ją tylko i wyłącznie nielogiczne poczucie bezpieczeństwa. Jakże niegroźnie
wyglądał Espada, pochrapując cicho. Niebieskie kłaki grzywki unosiły się pod
wpływem jego głębokich wydechów. Zabawne, że nawet śpiąc, Grimmjow wciąż
marszczył brwi, ale zmarszczki, jakie pojawiały się zwykle wokół okrążonych
turkusowymi cieniami oczu, zniknęły. Jedyna okazja, żeby zobaczyć, że
Jaegerjaquez może wyglądać na opanowanego i spokojnego Arrancara – pozwolić mu
zostać w łóżku do południa.
Hold me in your arms,
Hold me really tight until the stars look big,
Never let me go.
Never let me go.
Dwa
dni potem poziom dobrego samopoczucia Ikari osiągnął zenit. Jeśli mogła czuć
się jeszcze lepiej… Nie, chyba nie mogła. Mogłaby za to przestać się gniewać i
puścić w niepamięci pewne urazy. O, mogła, jak najbardziej, czemu nie. Dzisiaj
nie było takiej rzeczy, której nie byłaby w stanie komuś przebaczyć. Spięła
więc niebieskie włosy w wysoki kucyk i ruszyła do kwater oddziału dziesiątego.
Wszystkich mijanych po drodze Shinigami pozdrawiała machaniem ręki lub chociaż
podniesieniem dłoni, przez co plotka, że oddział ósmy poszerzył swoją ofertę o
środki psychotropowe i wywołujące halucynacje napary ziołowe, bardzo szybko rozeszła
się po całym Seireitei.
Przed
barakami dziesiątki było tłoczno jak nigdy. Hitsugaya zlitował się nad drużyną
koszykarską, która była teraz częstymi gośćmi na jego włościach i zrezygnował z
utrzymywania wokół oddziału lodowych alejek, bo Shinigami/ludzie/Arrancar zbyt
często się na nich poślizgiwali, a wtedy wkurzona Minako krzyczała na biednego
kapitana, że jest odpowiedzialny za połowę zwichnięć, obtłuczeń i innych urazów
drużyny, choć Toshiro dałby smoku skrzydło obciąć, iż było to wyłącznie winą
jej morderczych treningów. Teraz katowała swój zespół teorią. Kazała wystawić
przed barakai krzesła, na których zasiadło pięciu zawodników. Rozłożyła przed
nimi białą tablicę i posiłkując się jakimś podręcznikiem, zawzięcie
rozrysowywała na niej jakąś skomplikowaną strategię.
Jaggerjack
najpierw stanęła nieco z boku, obserwując jakie efekty przynoszą wykłady
Kurosaki. Sad notował coś zawzięcie w zeszycie, Ichigo ostentacyjnie ziewał,
podpierając brodę na ręce, a w wolnych chwilach próbował opluć swoją siostrę
zmielonymi kuleczkami z kartek, celując w nią różowej rureczki, przez które
zwykle Matsumoto sączyła swoje drinki. Za każdym razem, gdy udało mu się w nią
trafić, Minako zdzielała go w łeb ciężkim woluminem „Taktyki dla ułomków
koszykówki”, ale to nie zrażało Kurosakiego, tylko z coraz większym zawzięciem żuł
nowe kawałki papieru. Hisagi przysypiał, leżąc na ławce, a Grimmjow siedział
leniwie rozparty na krześle, bawiąc się długopisem i rozglądając dookoła, jakby
tylko liczył na to, że ktoś go zaczepi. Prócz Sada jeszcze Renji sprawiał wrażenie,
że wczuwa się w lekcję, bo wpatrywał się w Minako ze skupieniem, a jego
wytatuowane brwi zbliżyły się do siebie, jakby w próbie koncentracji.
Kiedy
Minako dostrzegła czającą się za bramą Ikari, na moment przerwała swój wywód,
osłaniając oczy dłonią, by móc się dokładnie przyjrzeć temu, co widzi. Głowy
wszystkich jej słuchaczy (oprócz Hisagiego, który już głośno chrapał),
odwróciły się w ślad za jej spojrzeniem. Gdy chabrowe smugi okazały się włosami
Jaggerjack, Minako wykonała nieśmiały gest ręką, dając jej do zrozumienia, żeby
podeszła, a Hagane odwzajemniła znak, tylko że jej kombinacja ruchów znaczyła,
że Minako ma kontynuować, a ona siądzie sobie gdzieś tu z boczku i grzecznie
zaczeka.
Przyciągnęła
sobie krzesełko obok Shuheia i odpowiadając szerokim uśmiechem na długie
spojrzenie Jaegerjaqueza, szturchnęła w żebra Hisagiego tak mocno, że biedak
obudził się z głośnym jęknięciem. Spojrzał ze strachem na nią, a potem na wciąż
wpatrującego się w ich stronę Grimmjowa i podniósł się z nagłą paniką w oczach,
zasłaniając rękami siedzenie. Zapewne pamiętał jeszcze klapsa, jakiego na
boisku wymierzyła mu Jaggerjack przy ich ostatnim spotkaniu i za którego
oberwał potem na treningu od Espady.
– Ja
nic nie zrobiłem! – zapewnił, patrząc z lękiem na Szóstego. – To nie byłem ja…
To był Renji!
– Że
co?! – obruszył się Abarai, na którego teraz skierował się kobaltowy wzrok. –
Placem nie kiwnąłem, odkąd nowy porucznik przejął moje obowiązki…
Minako
zdzieliła w łeb książką Renjego i zamachnęła się nawet na Arrancara, ale czy to
pod wpływem jego spojrzenia „No dawaj, tylko spróbuj”, czy może doszła do
wniosku, że nie zrobił on w zasadzie nic, co warte by było ryzyka okładania
tomiszczem niebieskiego, gorączkowego łba Espady, zrezygnowała z wymierzania mu
kary za rzucanie prowokujących spojrzeń. Ikari natomiast nie zareagowała wcale
na tą zaczepkę ze strony porucznika szóstego oddziału. Pociągnęła jedynie Shuheia
za rękaw, żeby usiadł i dyskretnie wystawiła do Renjiego środkowy palec.
Love me like your best friends did
Promise I won't hurt you kid
Promise I won't hurt you kid
Dzisiaj
nic nie mogło jej zepsuć humoru. Była zbyt… zadowolona, żeby się wciekać. Na
twarzy jej i Grimmjowa gościły pełne satysfakcji uśmiechy, a gdyby Ikari była
lepszą obserwatorką albo gdyby wciąż nie wracała myślami do upojnej nocy z
Szóstym, zauważyłaby, że nie tylko oni wymieniają ze sobą częste spojrzenia.
Mało
kto spostrzegł, że Kurosaki czasem zupełnie gubiła wątek w swoich wywodach i to
bynajmniej z powodu niedokładnej znajomości teorii koszykówki. Świadczyły o tym
zaciśnięte w wąską linię usta i spłoszony wzrok, którym omijała jakieś miejsce
za plecami swoich słuchaczy. Hagane dostrzegła pojawiający się znikąd zacięty
wyraz na twarzy Minako i oglądając się subtelnie za siebie, dostrzegła stojącego
w chłodnym cieniu kwater kapitana Hitsugayę. Nie miał prawa interesować go
wykład na temat koszykówki, więc Ikari słusznie domyśliła się, że musiała
interesować go prowadząca. Właściwie to jego turkusowe oczyska wydawały się tak
rozmarzone, że Ikari aż zemdliło. Zmrużyła powieki, kręcąc z powątpiewaniem
głową. Wciąż była na niego zła, ale jej złość, była lodowata jak jego bankai.
Nikt nie miał dzisiaj nad nią władzy, by ją rozpalić. Nikt, prócz Szóstego
zapewne.
Toshiro
zauważył chłodne spojrzenie Ikari, ale poza krótkim zerknięciem na nią, nie
obdarzył jej większym zainteresowaniem. Teraz, kiedy po powrocie do Soul
Society łamał regulamin Rady, nie zamierzał przejmować się takimi duperelami
jak humory Jaggerjack. Nie miał na to czasu. Zamiast go marnować na takie
trywialne czynności, wolał wyobrażać sobie, że podchodzi do swojej małej
porucznik i obejmuje ją w pasie, nie przejmując się obecnością innych. Fakt, że
nagle nie mógł tego zrobić, nawet gdyby nie bał się dostać od Ichigo po ryju,
był czymś, co ciężko było mu zaakceptować. On, kapitan dziesiątego oddziału,
nie mógł pokazać wszystkim, że ta oto kobieta jest jego. Nie sądził, że aż tak będzie mu na tym zależało. Zazwyczaj
wolał się kryć ze swoimi uczuciami. Ale teraz, odkąd tego zabroniono, czuł
niezwykle silną pokusę…
I
jeszcze ci wszyscy pseudo koszykarze kręcący się po jego oddziale. Zupełnie
jakby miał za mało zmartwień. Każdy wyższy od niego i chcąc nie chcąc,
posiadający dzięki temu większą masę mięśniową, niż on. Jakieś Espady, jacyś
ludzie… Tak, w tym temacie zgadzał się z Hagane. Czemu to do ósemki nie
wcisnęli tego błękitnowłosego łotra? I tak to pewno tam spędzał całe noce,
podczas których nie było go w swoim pokoju. Myślał, że jest taki sprytny i jak
wróci zanim wstanie dzień, to nikt się nie zorientuje? Chociaż to wyglądało
bardziej na pomysł Ikari, bo jaki powód miał Jaegerjaquez, żeby się tym
przejmować? Pech jednak chciał, że kapitan ostatnio źle sypiał, a siedząc po
nocach i kładąc się spać nad ranem, słyszał, kiedy Arrancar wychodzi i kiedy
wraca.
Jego
nieobecność jednak już w niczym nie pomagała Toshiro. Po oskarżeniach, jakimi Espada
rzucił w niego na boisku, nie miał co liczyć na względy Minako. Do tej pory nie
dała się ani przeprosić, ani przekonać, że to wszystko to jedno wielkie
nieporozumienie. Nie miał szansy zwierzyć jej się z rozmowy, jaką podsłuchał w
Radzie, bo Kurosaki zbywała go z byle powodu lub sama sobie wymyślała dziwne
preteksty, żeby tylko nie przebywać w jego towarzystwie dłużej niż pół minuty.
Jak więc miał jej wyjaśnić, że cokolwiek chciał zrobić, było tylko dla jej
dobra?
Honey, you and me can be one
Just believe, come on
Just believe, come on
Jasne,
że znowu próbował nocą zakraść się do jej pokoju. Nie żeby sobie pochlebiał,
ale wierzył, że w łóżku miał duże szanse udobruchać swoją porucznik, a
przynajmniej wierzył w to, iż choć trochę by ją ugłaskał. Jednak Kurosaki
przewidziała, że Hitsugaya może wpaść na taki pomysł i zapobiegliwie każdej
nocy starannie barykadowała drzwi.
Toshiro
się zastanawiał. Ale jednak nie odważył się ich wyważać.
Jednak
teraz… Teraz nadarzyła się okazja. Sam chciał przeprowadzić jakąś małą
dywersyjną akcję, ale nim coś wymyślił, proszę bardzo, kto go w tym wyręczał.
Zniecierpliwiona
Jaggerjack, robiła właśnie awanturę swojemu
Espadzie, ostatecznie rozwalając zajęcia Minako. Policzki Ikari płonęły
purpurą, gdy wygrażała Szóstemu i wyzywała go od najgorszych zboczeńców, a
wszystko to za sprawą obelżywych gestów, jakie znudzony wykładem Grimmjow
zaczął wysyłać w stronę Ikari, co być może było arrancarskim sposobem na
podryw. A ponieważ Ikari rumieniła się coraz bardziej, ucieszony Szósty posuwał
się coraz dalej. Od zawadiackich mrugnięć, czochrania sobie włosów, wodzenia
palcem po swoim torsie i krawędzi dziury Hollowa oraz oblizywania się z
apetytem, przeszedł w końcu do bardziej perwersyjnych geścików, takich jak
wystawianie języka między palcami i pisanie w swoim zeszyciku dużymi
drukowanymi literami haseł w stylu „You wanna play with me?”, które następnie
pokazywał Hagane w taki sposób, że WSZYSCY mogli zobaczyć, co za zbereźne
sentencje wypisuje Szósty podczas zajęć. Ale kiedy rozdarł na sobie koszulkę, pozując
jej z pseudofilzoficzną miną modela „Sexmagazynu”, a Minako rozdarła się na
niego, że to już siódma koszulka jaką zniszczył
w tym tygodniu i nawet Renji nie wytrzymał i w końcu wybuchnął śmiechem, Jaggerjack
zerwała się z krzesła… Po czym krzesłem tym zamachnęła się na Espadę, który nie
spodziewając się aż takiej ofensywy, wywrócił się wraz z własnym stołkiem na
trawę.
we were born to live fast
and die young
Born to be bad, have fun
Born to be bad, have fun
–
MASZ ZA KARĘ! – wrzeszczała na niego Ikari, wciąż próbując mu przyłożyć, ale
Ichigo bronił go przed wściekłością niebieskowłosej.
–
Odpuść, Ikari, to nasz najlepszy zawodnik, nie możemy sobie teraz pozwolić na
jakieś kontuzje!
– Ale
ja go nie chcę kontuzjować… Ja chcę go zabić! Upierdolę mu ten durny łeb i
dalej będziecie mogli sobie pykać w tą głupią, zasraną…
– Hagane,
to że ty nie masz za grosz talentu do koszykówki, nie znaczy jeszcze, że to głupia
gra.
– Ty,
Renji, masz za dużo tych czerwonych kłaków, co? Daj no ci trochę powyrywam!
Wciąż
dzierżąc nogę krzesła, niczym Zanpakuto, Hagane zaczęła gonić Abaraia, który zdecydował
się na Shunpo i szybko znikł jej z oczu.
–
JASNE! Uciekaj do tego swojego kochanego Bya…
–
Jaggerjack. – Usłyszała za sobą cichy, spokojny głos. – Zdaję się, że właśnie
chciałaś powiedzieć o mnie coś miłego.
–
Byakuya. – Hagane odwróciła się do niego ze słodkim uśmiechem na twarzy,
stawiając przed nim stołek, z którym biegała. – Masz, krzesło ci przyniosłam, weź
se usiądź, bo z tą porcelaną na głowie musi ci być ciężko.
–
Mogłabyś zachować chociaż minimum godności, jak przystało na kapitana, a nie
uganiać się za porucznikami. I Espadami.
–
Och, wybacz, nie wiedziałam, że masz czas zwracać uwagę na moje zachowanie,
wiodące ten swój trudny, dramatyczny, jaśniepański żywot.
–
Gdybym to ja był twoim przełożonym…
–
Całe szczęście nie jesteś, panie. – Skinęła mu głową w kpiarskim ukłonie i
odwróciła się do budynku dziesiątki. – UWAGA! SZLACHTA PRZYSZŁA! DAJCIE TU
JAKIŚ CZERWONY DYWAN!
–
Bezczelna, hałaśliwa dziewucha… – mruknął Kuchiki, wymijając ją, ale szefostwo
dziesiątego oddziału nie zwracało na niego uwagi. Minako właśnie rzucała
papierami w resztę drużyny, krzycząc, że już ją to wszystko pierdoli i mogą iść
dalej pić i podrywać Hollowy, skoro im nie zależy. Wmaszerowała do kwater, a
czający się tylko na to Toshiro zniknął zaraz za nią.
Byakuya
podszedł do Arrancara i Zastępczego, który obskakiwał Espadę, sprawdzając, czy
Ikari na pewno nie uszkodziła go z żadnej strony.
–
Grimmjow Jaegerjaquez? – zapytał Byakuya oficjalnym tonem, tak jakby nie
wiedział, że to on i tak jakby nie było widać, że stojącemu przed nim
mężczyźnie brakuje w brzuchu sporego kawałka ciała. Dlatego też Szósty tylko
wzruszył ramionami w odpowiedzi. – Masz mi zdać raport, na temat tego, jak cię
traktuje oddział dziesiąty i reszta Społeczności Dusz.
Grimmjow
wyszczerzył się szeroko, patrząc na Ikari.
It's a game boy
I don't wanna play
I just wanna be your's
I don't wanna play
I just wanna be your's
–
Wszyscy są kurewsko sympatyczni, a ci, co nie są, wynagradzają mi to po
godzinach.
– Czy
mógłbyś rozwinąć swoją wypowiedź?
–
Macie fajne szatnie – parsknął Jaegerjaquez, nabijając się ze znów pąsowiejącej
Hagane. – No zajebiście tu jest, bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że jak się
będę wybierał kiedyś na wczasy dacie mi zniżkę na noclegi. Nie będą mi
przeszkadzać współlokatorzy, zwłaszcza w ósemce.
Byakuya,
który notował coś z jego wypowiedzi w kajeciku, podniósł na niego wzrok.
–
Spędzasz dużo czasu w oddziale ósmym?
–
Każdą jebaną noc.
–
Byakuya… – zdenerwowana Ikari podskoczyła do kapitana szóstki. – Ty chyba nie
zamierzasz brać na poważnie tego, co wygaduje ten idiota!
Kuchiki
spojrzał na nią z góry.
– Ja
tu nie jestem od oddzielania ziaren od plew. Przeprowadzam tylko wywiad
środowiskowy. – Monotematyczna mina kapitana leciutko drgnęła, gdy przez jego
twarz przemknął cień złośliwości. – Za to twoje policzki świetnie się
sprawdzają w roli wykrywacza kłamstw.
Hagane
nazłorzeczyła pod nosem na szlacheckie obyczaje i niewychowanie, po czym, aby
wytrącić nieco Espadę z dobrego samopoczucia, złapała Ichigo za rękę i
pociągnęła za sobą.
Put your foot to the floor
Really walk away
Really walk away
–
Chodź Truskawa, nie będziemy słuchać tych bzdur…
– Ale
Ikari… – Kurosaki obrócił się, ze strachem zerkając na Grimmjowa, który już
mrużył oczy, patrząc za nimi. – O co ci…
–
Zamknij się i chodź, mam sprawę. A jak poudajesz, że jesteś we mnie zakochany,
to będę wam codziennie szorować parkiet i podawać piłki.
– W
życiu! Chcesz, żebym zginął?!
–
Dobra, nie, to nie. A teraz chodź.
Pociągnęła
go do oddziału i zaprowadziła do pierwszego wolnego pokoju. Wepchnęła Ichigo do
środka i zamknęła za sobą drzwi.
– No
co ty, Ikari… Pochlebiasz mi, ale nie mogę… Nie powinienem… Posłuchaj, ja i
Rukia… A… A myślałem, że ty i… i Szósty…
Ale
Ikari nie zawracała uwagi na jego nerwową paplaninę, zaciągając zasłony w
oknach. Na jego ostatnie słowa odwróciła się, by spojrzeć na chłopaka ostrzegawczo,
ale ostatecznie machnęła ręka.
–
Nieważne. Chcę, żebyś coś zobaczył…
Kirai, dawaj.
Kiedy
na jej twarzy pojawiła się maska, odchyliła kosode.
– Co
ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby ten narwaniec mnie zabił?! – wrzeszczał Ichigo,
czerwieniąc się i zasłaniając oczy dłonią, ale wbrew sobie rozszerzył palce,
żeby podejrzeć i…
– O
ja pierdolę. – Zastępczy raczej nie używał inwektyw, aby opisywać
rzeczywistość, ale tego nie dało się skomentować
w inny sposób.
– Też
tak masz? – zapytała kapitan. – I nie chodzi mi, czy też masz takie fajne
cycki, Kurosaki, więc się nie gap.
– Nie-e,
nie gapię… – odpowiedział zdławionym głosem i rzeczywiście, patrzył gdzieś ponad biust Ikari. – I: nie, nie mam –
dodał, odchrząkując. – Kiedy to zauważyłaś?
– Jak
wracaliśmy z Kalifornii. W Bramie.
–
Mogę… zobaczyć?
Ikari
wzruszyła ramionami, a Kurosaki wyciągnął trochę nieśmiało rękę, opuszkami
palców wodząc w okolicy jej lewej piersi.
–
Boli? – zapytał.
– Już
nie… Teraz tylko łaskocze.
– Od
kiedy w ogóle możesz zakładać maskę Hollowa?
– Od
niedawna.
– I
długo z nią wytrzymujesz? – pytał z zainteresowaniem, pamiętając jak sam uczył
się korzystać z hollowifikacji.
– Czy
długo? – Ikari się zaśmiała. – Problem raczej w tym, że czasami nie mogę jej
ściągnąć. Co to może znaczyć, hm? – zapytała, z zaciekawieniem zezując w dół.
– Nie
wiem, Ikari. Nie wiem, ale ta twoja maska i… i TO. Powinnaś to komuś pokazać.
– Myślisz,
że Urahara zgodzi się obejrzeć moje cyki? – Mimo powagi sytuacji, Jaggerjack
uśmiechała się wesoło.
– Nie
żartuj sobie. Ale racja, Kisuke powinien na to zerknąć – zgodził się, a w jego
głosie zabrzmiało niezdecydowanie.
– O
co chodzi? – mrużąc oczy (Ichigo poznał to po tym, że świecące punkciki w jej
masce zmieniły się w poziome kreseczki) Hagane spojrzała na niego uważnie. –
Chciałeś coś jeszcze powiedzieć.
–
Tylko tyle, że bardziej niż Visarda… – wciąż z zainteresowaniem przesuwał po
jej skórze opuszki palców – przypominasz
Arr…
W tym
momencie drzwi uderzyły o ścianę z takim rozmachem, że zatrząsł się cały oddział.
Ikari pospiesznie rozkazała Kiraiemu zabierać się z jej twarzy, nie wiedząc, co
za intruz ich przyłapał. Ale Ichigo wiedział, chociaż stał tyłem do drzwi. Bo
kto, jak nie on, mógł wejść w sytuacji, która wygląda tak,
jakby właśnie obmacywał Ikari?
Boy, we're in a world war
Let's go all the way
Let's go all the way
– CO
TU SIĘ, KURWA MAĆ, DZIEJE?! – zagrzmiał Jaegerjaquez, a jego kobaltowe
spojrzenie ciskało gromy. – Gdzie z tymi brudnymi łapami, Kurosaki?!
– To
nie tak jak myślisz! – krzyknął Ichigo, chowając się za plecy Ikari, która
zawiązując obi, bardzo starała się ukryć pełen zadowolenia uśmieszek,
krzątający się w kącikach jej ust.
– A
TY! – Grimmjow zwrócił na nią swój gniew, widząc, że tak bardzo jest jej do
śmiechu. – Jeszcze ci mało?! Ty mała, niewyżyta,
podstępna, okrrropna…
Tell me that you need me more and more everyday
– Oj,
Grimmy, nie mówiłeś, że nie wolno mi prezentować innym swoich atutów.
– Jakich
atutów?!
–
BOJOWYCH, KRETYNIE!
I uciekła z pokoju zanim Grimmjow naprawdę zdążył się
wkurzyć i aktywować swój szał*, a jego ryk "KURRROSAKI!!! TY, JA, NA
GOŁE KLATY, NA ZEWNĄTRZ, TERAZ!!!" spowodował, że ściany znów zadrżały.
Kiedy już wylądowała w jego ramionach, Tosiho
specjalnie nic nie mówił, czekając, aż porucznik sama zacznie mu dziękować i
wychwalać jego bohaterski wyczyn.
– Puścisz mnie, do jasnej cholery, czy nie?! –
Kurosaki niestety nie dostrzegała nic rycerskiego w tym, że właśnie kapitan uratował
ją przed upadkiem, który sam spowodował. – I posprzątaj ten syf te schodów! Jak
chcesz się bawić śniegiem, to wynocha na dwór!
– Uuu, powiało chłodem. Widać z kim się zadajesz,
takim się stajesz.
Kurosaki spiorunowała go wzrokiem.
– Wam się bardzo nudzi, kapitanie? To jazda do swoich
raporcików! I pilnuj, żeby żadna moja fota więcej się tam nie zawieruszyła, bo
ci napstrykam masę kompromitujących ujęć, jak wpierdalasz arbuza za arbuzem i
obwieszę tym całe Seireitei!
Hitsugaya obserwował ze smutkiem jak jego porucznik
wspina się dalej ostrożnie po stopniach, pozostając wciąż złą, nieczułą
kobietą.
– To ja tu powinienem mieć zamiast serca bryłę lodu! –
krzyknął za nią. Odpowiedziało mu tylko głośne trzaśnięcie drzwiami.
Kapitan nie zamierzał tak szybko rezygnować. Dawno już
nie przydarzył się taki dzień, że Minako była w oddziale tak wcześnie, bo ostatnio
jakby mogła, to nawet nocowałaby na boisku. Dlatego musiał wykorzystać tą sytuację, bo nie wiadomo kiedy znowu nadarzy
się taka okazja. Wślizgnął się więc za Kurosaki do gabinetu, czując się tak,
jakby gdzieś się wkradał, a nie wchodził do siebie. Reiatsu urażonej vice
panoszyło się po całym pomieszczeniu. Usiadł za biurkiem, ale zamiast jak
zwykle wsadzić nos w papiery, oparł się na krześle i wpatrywał bez skrępowania
w siedzącą po drugiej stronie pokoju Minako, która ostentacyjnie nie zwracała na
niego uwagi. Pochylała się nad jakąś książką, ale jej oczy w ogóle się nie
poruszały czyli wcale nie śledziła kolejnych linijek tekstu, a jedynie udawała,
że czyta.
Z dołu dochodziły krzyki Espady, który chyba znowu
chciał zamordować Kurosakiego. Toshiro podrapał się w tył głowy, zastanawiając
się, jak to możliwe, że nawet taki Grimmjow radził sobie jako tako z kobietami,
a on Hitsugaya, nie daje rady. A całkiem możliwe, iż należałoby przyznać, że
Szósty radzi sobie lepiej niż „jako tako”, bo o tym świadczyły dzisiejsze
uśmieszki Hagane, które nie schodziły z jej pyska. Mało tego, trzeba
podkreślić, że Ikari nie wyglądała raczej na kobietę, której łatwo dogodzić… Właściwie
to był z niej raczej kawał przechery, a Toshiro średnio lubił mieć z nią do
czynienia, bo nigdy nie było wiadomo, dlaczego Jaggerjack się uśmiecha… Czy
dlatego, że jest zadowolona, czy wściekła na potęgę, czy może właśnie knuje coś
przeciwko tobie.
Zasadniczo to się
nieźle dobrali.
We gonna go far
I can already taste it kid
I can already taste it kid
Ale on i Minako dobrali się równie udanie. A jeśli Jaegerjaquez
może, to Toshiro tym bardziej. Zastanowił się, jakby postąpił w takiej sytuacji
Espada, gdyby Ikari strzeliła mu focha i postanowiła nie odzywać się przez resztę
życia.
Po prostu wziąłby,
co by chciał, jak to on, nie dbając czy jej się to podoba, czy nie.
Czyli po tygodniach podchodów Toshiro nie pozostało nic
innego, tylko zachować się jak mężczyzna. Albo rasowy Arrancar.
Hitsugaya wstał od biurka, gwałtownie odsuwając
krzesło i szybko przeszedł przez gabinet, aż zatrzymał się przed Minako.
Wyciągnął książkę z jej rąk i zatrzasnął ją z hukiem.
– Co ty znowu…!
– Koniec tego – poinformował ją, zdobywając się na
najbardziej lodowy ton głosu, jaki tylko mógł. – Jako twój kapitan, wydaję ci
oficjalny ZAKAZ dawania wiary podłym pomówieniom oraz NAKAZUJĘ ci natychmiast
zacząć się do mnie normalnie odzywać albo w tej chwili mi się oddać. Rozkaz wykonać
NATYCHMIAST.
– No chyba cię poje… – Nie dokończyła, bo Hitsugaya
obszedł jej biurko, wyciągnął ją z fotela, posadził na biurku i zaczął całować.
Minako dała się zaskoczyć i zbyt pochłonęło ją zdzielanie kapitana po
zadzierających jej spódniczkę rękach, żeby usłyszeć i zwrócić uwagę na to, że
na korytarzu słychać kroki, głośne „Łooo kuuurwa!”, łomot toczącego się po
schodach ciała, a potem znowu kroki, tym razem rozważniejsze.
– No przestań… – Toshiro próbował przytrzymać dłonie
swojej porucznik, by móc się do niej dobrać. – Po co się wzbraniasz? Przecież też tego chcesz,
Minuś…
Get into some trouble like our parents did
Hey, they'll never know
Hey, they'll never know
– „MINUŚ”?! – Drzwi otworzyły się od zasadzonego w nie
kopniaka. – Co to, kuźwa, jest „Minuś”? I co za palant oblodził schody!
– Sorry, taki mamy klimat – warknął Hitsugaya,
niechętnie pozwalając Minako szybkim ruchem obciągnąć spódniczkę.
Ikari zatrzymała się w progu, krzywiąc z niesmakiem i
obserwując jak Minako wreszcie udaje się odepchnąć od siebie Hitsugayę, który
patrzył teraz wrogo na Hagane. Ona oddała pełne antypatii spojrzenie i
pokręciła głową.
– No, ja to wiedziałam… Ja to, jasna dupa, wiedziałam…
– Przyglądała się na zmianę Hitsugayi i czerwonej na twarzy przyjaciółce, która
utkwiła wzrok w ścianie. – Ja to czułam…
– Co takiego czułaś, mały odkrywco Jaggerjack? –
syknął zdenerwowany Toshiro.
– Że się dalej oficjalnie gzicie po kątach, stołach i
pralkach! – wydarła się Hagane, rozcierając siniaka, jaki zaczął zajmować jej
kość policzkową po upadku ze schodów. – Czy wy mózgu nie macie? A jakby zamiast
mnie wszedł tu ten sztywniak Byakuya i zobaczył, że się beztrosko kurwicie w
najlepsze?
Toshiro wciągnął ze świstem powietrze i nawet Minako oderwała
wzrok od ściany, jednak zanim zdążyła się oburzyć na mocne słowa Ikari, zrobił
to jej kapitan.
– „Kurwicie”? Akurat to sformułowanie pasuje bardziej
do ciebie, nie sądzisz?
Teraz to Hagane syknęła ze złości.
– Co masz na myśli, gówniarzu?
– Jedynie to, że jesteś najmniej odpowiednią osobą,
która ma prawo komukolwiek robić kazania na temat „kurwienia się”.
– Ty gnido… – Ikari ruszyła przez pokój i kapitan
dziesiątki odruchowo złapał za rękojeść katany, ale niebieskowłosa tylko
otworzyła okno, za którym Grimmjow próbował rozprawić się z Zastępczym. –
Ichigo! Ichigoooo! – wychyliła się przez okno i zamachała ręką, by zwrócić na
siebie uwagę. – Hej, Truskawaaa! A wiedziałeś, że ten gimbus posuwa twoją siostrę?!
Ichigo
przestał uciekać, z czego skorzystał Jaegerjaquez, dogonił go i trzepnął w łeb,
ale rudowłosy się tym nie przejął.
–
Uważaj na schodach, ślisko jest – dodała Hagane, widząc, że Kurosaki kieruje
się w stronę wejścia do oddziału, blokując od niechcenia wszystkie ciosy Szóstego,
jakimi ten wciąż go zasypywał.
– Jaggerjack…
Ty szujo. – Szczęka Hitsugayi drżała ze złości. – Gdybyś nie była kobietą…
–
Spoko, jak co, to wal, luzik, Grimmjow też mnie bił – zaśmiała się wariacko. –
Ale pamiętaj, że jak to zrobisz, to już się nie będę wysługiwać delikatnymi
rączkami Kurosakiego, tylko osobiście spuszczę ci lanie… A Espada świadkiem, że
lanie ode mnie zmienia życie. Na dużo gorsze.
– Nie
wnikam, jak wy tam się po nocach z Espadą bawicie… Ale to racja, że od kiedy
Szósty jest z tobą w bliższych relacjach,
zachowuje się jakby całkiem mu rozum odjęło.
Na
dowód jego słów w holu rozległo się głośne przekleństwo i odgłos kolejnego
spadającego po schodach ciała. I na pewno nie był to Ichigo, bo w tym samym
momencie Zastępczy pchnął uchylone drzwi i wparował do gabinetu kapitańskiego.
Pierwszym co zrobił, było złpanie kapitana dziesiątki za przód haori i
wystawienie go na zewnątrz przez wciąż otwarte okno.
Send me to the stars
Tell me when I get there kid
Tell me when I get there kid
– A
ja cię miałem za przyjaciela! A ty w TAKI sposób dbasz o moją siostrę, Romeo
pieprzony?!
– W
tej chwili mnie puść, Kurosaki!
– Z
PRZYJEMNOŚCIĄ!
Toshiro
prawie wypadł, gdy Ichigo na chwilę popuścił uchwyt. Teraz głowa kapitana
zwisała już za parapetem.
–
Może byś się najpierw zastanowił, czy ta wariatka Hagane w ogóle jest
poczytalna, co?!
Nie
miał wielkich nadziei na to, że tym tekstem kupi sobie choć trochę czasu, ale
ku jego zdziwieniu Ichigo wciągnął go z powrotem do środka. Wciąż trzymał rękę
na jego ramieniu, jakby chciał w ten sposób dopilnować, by kapitan nagle mu nie
zwiał, ale z pełną skupienia miną wpatrywał się w Jaggerjack, która aż
otworzyła usta ze niedowierzania.
–
Ikuś, a co ty tak buźkę do tej mendy Kurosakiego otwierasz? – W drzwiach
pojawił się Szósty, ocierając krew z rozbitej wargi. – Myślałem, że tylko dla
mnie są zarezerwowane takie widoki…
–
„Ikuś”? I z kogo ty się śmiejesz, co, Hagane? – parsknęła drwiąco Minako,
patrząc na Ikari, ale ta nie odrywała wzroku od Ichigo, a jej policzki wydęły
się od wciągniętego w płuca powietrza.
– TY
RYŻY BARANIE! – krzyknęła. – To ja tu się zniżam do jakiejś pierdolonej
konfidencji, A TY MI NIE WIERZYSZ?!
– No
bo… – Kurosaki zmieszał się nieco, robiąc bałagan na swojej rudej głowie. –
Wiem, że masz na pieńku z Toshiro…
–
Kapitanem Hitsugaya…
– Ty
się zamknij! – warknęli na niego wszyscy, poza Espadą, który przyglądał się sytuacji
ze znudzonym wyrazem twarzy, oblizując krew z palców.
–
Wiem też, że jesteś w stanie posunąć się do dużo gorszych rzeczy, żeby się
zemścić…
–
JAKICH, NIBY, DUŻO GORSZYCH RZECZY?
– A
jak na boisku napuszczałaś na siebie Renjiego i Grimma?
Ikari
zerknęła na Grimmjowa ze strachem, ale on tylko się, oczywiście, uśmiechnął i
klepnął rękami o uda.
– Oj
tam, oj tam… Po prostu się weź, Kurosaki, zapytaj siostruni, czy to prawda… Ja
też weryfikuję informacje pozyskiwane od Ikari…. Własnoręcznie.
Kapitan
ósemki doskoczyła do Espady i walnęła go w ramię, a Toshiro podchwycił pomysł
Arrancara.
– Właśnie!
– przytaknął. – Minako ci powie, że to nieprawda…
Był
przekonany, że jego porucznik tak właśnie postąpi, ale kiedy zobaczył, że
dziewczyna ukrywa twarz w dłoniach, a kiedy podniosła oczy na brata, lśniły w
nich łzy… Choć mógł się założyć o WSZYSTKO, że pod dłońmi, którymi wciąż
zasłaniała usta, krył się uśmiech… Ogarnęły go złe przeczucia.
–
Właściwie… Właściwie to kapitan próbował mnie wykorzystać… I… I gdyby nie
pojawiła się I–Ikari… – załkała Minako. – Nie wiem jakby to się skończyło, I–Ichigo…
Move on
Built to go fast
Stay strong
Built to go fast
Stay strong
Toshiro
w ostatniej chwili uchylił się przed pięścią Zastępczego. Przez następne pięć
minut on i Ichigo materializowali się w różnych częściach gabinetu, ale ciosy
Ichigo ani razy nie sięgnęły białowłosego kapitana. Kres temu szaleństwu
położył wreszcie Espada, który zaczął się niecierpliwić tym przedstawieniem i
kiedy następnym razem Ichigo pojawił tuż pod jego nosem, przytrzymał go za
ramię, a drugą ręką sięgnął po Minako. Postawił ich naprzeciw siebie i
potrząsnął lekko zdziwioną porucznik.
– No
powiedz mu! – warknął.
– A–Ale
co…?
– Że
dajesz swojemu kapitanowi, bo lubisz, a nie dlatego, że nie masz wyjścia. – Zaczął
się śmiać, widząc rumieniec rozlewający się nawet po szyi Minako i jak skromnie
opuszcza oczęta, których za nic nie mogłaby teraz podnieść na zszokowaną twarz
brata. – Ten gówniarz nie zasłużył sobie na wpierdol…
– Jak
możesz go bronić?! – wybuchnęła Kurosaki, patrząc z urazą na Grimmjowa. – Po
tym, co…
–
CHWILĘ – zawarczał Jaegerjaquez. – Jak ja, kurwa, lubię, jak ktoś mi przerywa.
Mały nie zasłużył sobie na baty za to, że jest seksualnym zwyrodnialcem, bo nie
jest. – Potrząsnął dla odmiany Ichigo, żeby się upewnić, iż dotarła do niego ta
informacja.
– Ta–a–ak!
Zro–o–zumiałem! – Ichigo aż zaczął dzwonić zębami od tych potrząśnięć. – Ktoś inny tutaj jest niewyżytym potworem!
Grimmjow
wyszczerzył się radośnie.
– Pewno
chodzi ci o Ikari – rzucił, chichocząc. – Ale wasz gimbus zasłużył sobie na
wpierdol z innego powodu…
Nagle
puścił rodzeństwo i wyszedł przed nich, stając naprzeciw Hitsugayi.
– Za
co?
– Za nielegalną
sprzedaż Espad. – Zaczął się zbliżać do białowłosego, ale zanim zdążył się za
niego zabrać, tuż przed nim śmignęła niebieska plama.
– Że
co? Że, kurwa, co? To o to chodzi, tak? Dlatego… Ty mały, wredny gówniarzu… Espada
należy do mnie i jeśli ktoś będzie na nim zarabiał, to tylko ja!
Ikari
stała tuż przed Szóstym i ściągała z siebie haori, które następnie rzuciła Grimmowi.
–
Trzymaj, bo mi się jeszcze krwią zachlapie…
I can be your Nancy
You can be my Sid
You can be my Sid
– Ej.
– Jaegerjaquez, szturchnął Ikari w łopatkę jednym palcem i podparł się pod
biodra, patrząc z góry na wykręcającą się do niego przez ramię dziewczynę. – Zejdź
mi z drogi. Byłem pierwszy. Gówniarz jest mój.
–
Sranie w banie. Ja tu mam pierwszeństwo.
–
Taaa? A niby z jakiej paki?!
– Bo
to mnie wkurwił najbardziej! Psuje mi walki, sprzedaje moich Arrancarów i BAŁAMUCI
MI PRZYJACIÓŁKĘ!
–
Och, to już się nie „kurwimy”? – Toshiro założył ręce na ramiona patrząc na nią
hardo, ale kiedy z gardła Jaggerjack wydobył się niepowstrzymany śmiech, w jego
turkusowych oczach zagościła niepewność.
– Ja
wiedziałam, że Kurosaki to ma za wątłe łapki żeby ci urządzić porządne wciry… –
Wciąż zanosząc się śmiechem, Ikari zaczęła podwijać rękawy. – Jezu, wreszcie!
Chociaż raz nikt mnie nie próbuje powstrzymywać.
– No
ja nie zamierzam – powiedzieli równo Minako i Ichigo.
– A
ty, Grimmy?
–
Strasznie zachłanna się zrobiłaś. Wszystko jest twoje – uśmiechnął się kącikiem
ust. – Mam nadzieję, że do wieczora ci nie przejdzie, dlatego niech będzie, że
ustąpię.
– Ale
jak mi odda, to go zniszczysz, dobrze?
Śmiech
Arrancara dołączył do jej śmiechu.
I remember when I saw you for the first time
You were laughing, Sparking like a new dime
You were laughing, Sparking like a new dime
–
Dawaj, mała, a my pozamykamy okna, żeby nam menda nie zwiała.
I nim
Toshiro zdążył skorzystać z okazji, Grimmjow wraz z Ichigo zamknęli wszystkie
drogi ewakuacyjne. Następnie Szósty został warować przy drzwiach, a Kurosaki podszedł do siostry.
–
Chodź, może lepiej, żebyś na to nie patrzyła…
Minako
obrzuciła go śmiałym spojrzeniem.
–
Żartujesz? Nie przegapię takiego widowiska… – I usadowiła się na biurku swojego
kapitana, rozrzucając jego raporty i wyjmując z szuflady paczkę solonych
orzeszków. – Możesz zaczynać, Hagane.
Ikari
zasalutowała do niej, szczerząc się dziko.
–
Miłego seansu!
–
Kapitan dziesiątego oddziału dostający wpierdziel od kobiety… na gołe pięści. –
Ichigo usiadł obok siostry, częstując się orzeszkiem. – Może to nagramy i wrzucimy na youtuba?
– Tylko
nie nawal, Ikari! – Grimmjow aż zacierał ręce z uciechy. – Nie daj sobie
oklepać buźki, bo brzydka nie będziesz mi się podobać.
–
Pierdol się, Grimm. Wsparłbyś człowieka jakoś a nie…
– Dobrze
jak wygrasz, dostaniesz w nocy nagrodę.
– A
jak przegram?
– To
ja dostanę.
Pomieszczenie
znów wypełnił śmiech Szóstego. Ikari pokazała mu język i zaatakowała kapitana
dziesiątki.
–
Zaraz ci się odechce tych zabaw w Uraharę! – Jej zaciśnięte w pieści dłonie
śmigały w powietrzu, ocierając się o szczękę albo nos Toshiro. – Używanym i
kradzionym towarem chcesz handlować?! Na pewno nie
moim!
I came over
"Hello, can you be mine?"
"Hello, can you be mine?"
Can you be mine
Can you be mine?
Can you be mine?
Ha, pierwsza! ;D
OdpowiedzUsuńKomentowanie live czas zacząć! :D
". Za każdym razem, gdy udało mu się w nią trafić, Minako zdzielała go w łeb ciężkim woluminem „Taktyki dla ułomków koszykówki”..." Zdzielanie książką po głowach to chyba podpatrzyła od Nanao! :D
Byakuya. <3 Byak-kun <3 Krzesło ci przyniosłam... :D Jak ja kocham to hasło... ma miejsce w moim top 10 :D
Every fucking night <3 ale bez mapy by się tam nie dostał... ;>
A, zastrzegam sobie prawa do hasła o klimacie! To ja powiedziałam to pierwsza! :D
I ja chcę się pobawić w Uraharę. Najlepiej z Uraharą... ;>
;*
Czekałam, zaglądałam, sprawdzałam - w końcu się doczekałam, jest kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńOooooj, szkoda mi Toushiro :c mam nadzieję, że Ikari aż tak mocno go nie zleje i Minako w końcu z nim pogada, bo białasek jest jednym z moich ulubionych bihaterów :)
Ogólnie trochę taki... Chaotyczny ten rozdział, ale bardzo przyjemnie się go czyta. Cud, miód i orzeszki, Ikari tak się cieszy z Espady na własność, że aż mam ciarki ;p
No i strasznie jestem ciekawa co to będzie z tym hollowem Hagane. Mam swoje podejrzenia, ale narazie zostawię je dla siebie i cierpliwie poczekam ;)
Pozdrawiam, czekam na Grimma z padem i życzę mnóstwa weny! :D ;*
~Kyane
Obiecać moge, ze Grimm z padem bedzie na bank, chociaz nieeeco pozniej, bo obecnie gdzie jestem w wordzie to rozdzial 13 i powoli sie do tego szykuje ;))) Ale juz pomysł mi zaszczepiłaś, także nie ma bata, musi się to pojawic :D
UsuńA i chętnie o teorii na temat hollowa posłucham, ciekawe na ile się pokryje z moimi wymysłami ;))
Wena jest, to też mogę powiedzieć, więc spełniają się życzenia :*
Podsyłam inspirację ;P
Usuńhttp://byaruki-deathberry.deviantart.com/art/Pwnage-187469033
Przysięgam, znalazłam przypadkowo! xD
Kyane
A z Kairim się powstrzymam :p jak w następnym rozdziale nic sie nie wyjaśni to odkryję swe myśli ;)
UsuńOke, w nastepnym rozdziale pojawi sie wiecej Kirasia ;) mam nadzieje ze uda mi sie go tez do tej pory zmolestowac w photoshopie ;)
Usuńahahaha, a z ta inspiracja no to eeeleganckooo wlazło ;)))