Dzisiaj krótko, sorry. Większość pisała Phoenix. Wilczy tylko darła ryja i korygowała.
Zapowiedź następnego rozdziału:
"– Draniu… Już prawie
doszłam – wydyszała ,leżąc teraz pod nim, znosząc z cichymi pojękiwaniem
jego ciężar.
Jego uśmiech przybrał swoją prawdziwą, szelmowską postać.
– Doszłaś już dwa
razy, oszustko… – mruknął, zapadając się w figlarnych błyskach, jakie igrały w jej
oczach. – Teraz moja kolej."
____________________
Ktoś klepnął ją w ramię, zostawiając na nim ciężar
dłoni. Zadarła głowę, nadal trzymając w garści zaskoczonego Arrancara.
– Co ty wyprawiasz, Ikari? – Minako stała nad nią z
założonymi rękami. Jej dolna warga drżała lekko od powstrzymywanego gniewu. A
może obawy. Ikari tylko się uśmiechnęła. Identycznie, jak leżący na łopatkach
Grimmjow.
– Bratam się z wrogiem– warknęła, a uśmiech nie
zabarwił jej głosu. – Przecież taki mieliście plan, no nie?
– A nie mogłabyś nam oszczędzić takich widoków? –
warknął ktoś jeszcze i Ikari została gwałtownie podniesiona do góry za swoje
haori i postawiona na nogi. – Nie interesuje mnie oglądanie, na jakie sposoby
się „bratacie”.
– Puść mnie, ty zawszony ananasie!
– Przecież cię nie trzymam.
– No spróbowałbyś tylko…
Grimmjow potrzebował tylko ułamka sekundy, by jak
sprężyna zerwać się z ziemi i stanąć naprzeciw Renjiego. Teraz oboje mierzyli
się spojrzeniami i z tymi nastroszonymi fryzurami naprawdę mogli budzić
skojarzenie z „walkami kogutów”. Różnica wzrostu między nimi wynosiła tylko dwa
centymetry na korzyść Abaraia i dlatego to czerwonowłosy miał tą przewagę
patrzenia na Arrancara z góry. Jeszcze chwile i niechybnie doszłoby do
rękoczynów, gdyby nie interwencja dziewczyn. Ikari odciągnęła Renjiego, a
Minako Grimmjowa, choć ta pierwsza rzucała wściekłe spojrzenia nie tylko na
Abaraia, ale także na przyjaciółkę.
–
Możecie się, do jasnej cholery, wszyscy uspokoić?! – wrzasnęła rudowłosa,
stając przed Arrancarem i rozkładając ramiona. – Oszaleć można z waszymi
seksistowskimi zagrywkami…
–
Zaraz, a kto tu robi seksistowskie zagrywki? – Ikari zmrużyła oczy, a jej
uśmiech nabrał bardzo cynicznego wyrazu.
–
Czy ty coś sugerujesz? – Minako wzięła się pod boki, patrząc na nią nie do
końca ze zrozumieniem.
The
sharpest lives are the deadliest to lead
Teraz
to one mierzyły się na spojrzenia, ale nim się na siebie rzuciły, Szósty złapał
Jaggerjack, a Renji Kurosaki, by jedna drugiej nie powyrywała włosów i nie wydrapała
oczu. Oczywiście Arracnar nie omieszkał przesunąć dłoni po piersiach Ikari, ale
zrobił to tak szybko i niezauważalnie, że dziewczyna nawet tego nie
spostrzegła, zbyt zajęta ciskaniem gromu z oczu w stronę Kurosaki.
–
Puszczaj mnie, ty szmato, Abarai! – Rudowłosa wytrwale wyrywała się z żelaznego
uścisku Renji'ego. – Ja im dam… Na terenie mojego oddziału…!
–
Przecież sama przetrzymujesz U SIEBIE Espadę!
–
Myślisz, że chcę go tu trzymać!? To nie JA podpisywałam z nim kontrakt! To ONI mi
kazali być jego prywatnym trenerem!
–
CO?! KIM, KURWA?! – Ikari wyglądała jak obłąkana i to chyba z zazdrości, co musiało
podobać się Grimmjowowi, bo tylko szczerzył zęby i chichotał radośnie. – Jak
się nie odpierdolisz od MOJEGO Arrancara to wezmę się za TWOJEGO braciszka!
Teraz
już cały oddział dziesiąty zgromadził się wokół boiska i z ogromną uwagą przyglądał
się kłótni, rozgrywającej się na boisku. Nawet Kapitan Hitsugaya usiadł na
trybunie obok Matsumoto, która razem z oficerami układała w kartonach pompony.
–
I jeszcze alkohol mi zabrali, moje ukochane…! – pomstowała dalej Hagane.
–
To akurat nie byłam ja!
Minako
wskazała palcem na Renji'ego, a wtedy Ikari wyrwała się Grimmjowowi i podniosła
rękę na porucznika szóstki. Minako przemknęła pod jej ramieniem, a Renji
uchylił się przed ciosem, jednocześnie łapiąc Ikari za nadgarstek.
–
NIE MIAŁEŚ PRAWA! To jest kradzież! Podam cię do sądu!
–
Typowe objawy odstawienia. – Abarai pokręcił głową ze zrezygnowaniem. – Ktoś to
w końcu powinien zrobić dla twojego dobra, ale widocznie tylko ja się ciebie
nie boję.
–
Dla własnego dobra lepiej natychmiast mi wszystko oddaj, bo przysięgam ci,
Abarai, już nigdy nie zaznasz spokojnego snu!
–
Zapraszam. W nocy zawsze znajdę czas dla uroczych pań kapitan – zaśmiał się
Renji, zerkając na Arrancara, którego Kurosaki profilaktycznie przytrzymywała
za rękaw.
–
NIE PIERDOL, tylko masz trzy sekundy, żeby mi powiedzieć, gdzie to wszystko
ukryłeś!
–
Dobra. – Przez jedno uderzenie serca Hagane miała tak bardzo głupi wyraz
twarzy, że Abarai aż przygryzł język, żeby nie wybuchnąć jej śmiechem prosto w
nos. – Oddam ci wszystko, jeśli ze mną zagrasz o swoje skarby… i wygrasz.
– Dobra!
Ikari
natychmiast zabrała piłkę z rąk Ichigo i zaczęła kozłować, ale nie robiła tego
zbyt zręcznie i tym razem Grimmjow zaśmiał się ironicznie.
–
Chcę to widzieć – mruknął.
Minako
posłała mu pełne irytacji spojrzenie, po czym zwróciła się do Renjiego.
–
Renji, nie. To jest głupi pomysł.
–
A co, boisz się, że wygra?
–
Nie, myślę, że przegra. Ona nienawidzi przegrywać.
Na
szczęście Ikari tego nie słyszała, bo właśnie próbowała wykonać coś na wzór
dwutaktu, ale rzuciła piłkę zbyt mocno i w ostatnim momencie uchyliła się, by
nie dostać w głowę.
–
Hej, Hagane. Traf raz, a oddam ci cały alkohol – zawołał roześmiany Renji,
widząc jej nieudolne próby.
–
Let the madness Begin… – mruknęła Minako, schodząc na trybuny. Pociągnęła za
sobą Jaegerjaqueza, który patrzył zmrużonymi oczami na Abaraia, osłaniając oczy
przed słonecznym światłem.
A
light to burn all the empires
–
Do jedenastu. – Renji uśmiechnął się niewinnie i podał Ikari piłkę.
Kapitan zakozłowała dwa razy i próbowała wykonać rzut, ale zatrzymał go jedną ręką i sam umieścił piłkę w koszu. Ikari prychnęła lekceważąco, ale w jej oczach pojawił się cień obawy.
Kapitan zakozłowała dwa razy i próbowała wykonać rzut, ale zatrzymał go jedną ręką i sam umieścił piłkę w koszu. Ikari prychnęła lekceważąco, ale w jej oczach pojawił się cień obawy.
Więcej
nie miała już okazji nawet zbliżyć się do kosza. Abarai raz po raz łaskawie
oddawał jej rzut, ale jej próby rzutu paliły na panewce już w środku pola.
Coraz bardziej zirytowana dziewczyna w końcu trzasnęła piłką o tartan.
–
Mam cię dosyć, Abarai! Was wszystkich! – wrzasnęła i szybkim krokiem oddaliła
się
w stronę szatni, przepychając się przez żołnierzy.
Pierwszy
zareagował Grimmjow, podnosząc się z trybun.
–
Gratulacje – rzucił w stronę Renjiego i podążył za Ikari. – Jesteś
beznadziejny, bohaterze na pół etatu.
–
Właściwie… – Hagane zawróciła, omal nie zderzając się z Espadą, który wszedł na
boisko. Cała aż trzęsła się ze złości i publicznego upokorzenia. – Może i jest,
jak to określiłeś, bohaterem na pół etatu, ale to właśnie on – wskazała na
Renjiego palcem, patrząc Grimmjowowi prosto w oczy – był pierwszy.
Jeśli
nie mogę już zrobić nic innego… Mogę ich chociaż na siebie napuścić. Jeśli
Abarai złamie zakazy, może go stąd wypierdolą, a jeśli Grimmjow przesadzi,
wyjebią go stąd na pewno, a jak dobrze pójdzie, to przed tym się nawzajem
pozabijają i będzie spokój.
–
Co masz na myśli…?
–
Ikari, przestań. – Na boisko z powrotem wpadła Minako, a za nią jak cień, szedł
kapitan Hitsugaya. Szefom dziesiątki coraz mniej podobała się ta ostra scena.
–
Nie, poczekaj… Zaczyna się robić ciekawie.
Brwi
Grimmjowa zbiegły się jeszcze bliżej siebie. Był to znak, że nad czymś
intensywnie myślał, a było to zjawisko, o jakie nikt nie śmiał go podejrzewać,
więc w sumie dobrze, że tylu ludzi obserwowało to zdarzenie, bo mogło się ono
już nigdy nie powtórzyć.
Szósty
co parę sekund zmieniał obiekt, który obdarzał swoim kobaltowym, nieufnym
spojrzeniem z Ikari na Renjiego i z powrotem. I nagle zrozumiał, o co chodzi.
–
Tak, Jaegerjaquez… – Renji uśmiechnął się z satysfakcją, gdy dostrzegł w
kobaltowych oczach błysk zrozumienia. – Ikari dobrze wie, dokąd prowadzą
wszystkie moje tatuaże.
Gdyby
Grimmjow miał na sobie swoją kurteczkę, pewno podwinąłby jeszcze wyżej jej
rękawy, ale że był w stroju sportowym, tylko spokojnie rozprostował palce, a
potem zgniótł je w garść, aż strzeliło mu w kościach. Wziął rozmach i pozwolił
swojej pięści rozbić się na szczęce Abaraia.
Give
me a shot to remember
And you can take all the pain away from me
And you can take all the pain away from me
–
Renji, NIE! – Minako ubiegła porucznika, który wyglądał, jakby zamierzał dać
się sprowokować do wszczęcie bójki i oddać Arrancarowi. – On ma tu zapewnioną
nietykalność!
Renji
tylko uciszył ją podniesieniem dłoni, rozcierając żuchwę.
–
Cokolwiek zrobisz, tego faktu nie zmienisz, Espado. Ikari była ze mną na długo
przed tą całą twoją szopką – wysyczał w odwecie. – Wyprzedził cię pewno nawet
jej nowy porucznik.
–
Nie pozwalaj sobie, Abarai… – Wkurzona nie na żarty Ikari już podchodziła do
Renjiego, zaciskając pięści, ale zatrzymał ją wybuch śmiechu Grimmjowa. Wtedy
dopiero poziom jej irytacji przekroczył limit. Odruchowo sięgnęła do lewego
biodra w poszukiwaniu zanpakuto, a kiedy trafiła na nicość, tupnęła wściekle
nogą i wrzasnęła.
–
Kurwy i złodzieje! Najpierw wpierdalają się do mojego życia prywatnego! – Mordercze
spojrzenie ulokowała w rudowłosej przyjaciółce. – Czytają cudze listy,
sprowadzają sobie Espady i bezczelnie przetrzymują ich u siebie, łgając i
myśląc, że Jaggerjack jest za tępa na to, aby się w tym wszystkim połapać! Tacy
„przyjaciele”! –Uczyniła w powietrzu znak cudzysłowu. – Potem kradną! –
kontynuowała, celując oskarżycielsko palcem w Renjiego. – Moja własne, długo
pielęgnowane… – Pokręciła głową. – A ty… TY!
Gdy
tylko spojrzała na Grimmjowa, złość przejęła nad nią kontrolę i nie potrafiła
wydusić z siebie ani jednego słowa więcej.
So
you can leave like the sane abandoned me
–
No, co? – Arrancar na chwilę przestał się uśmiechać, utkwiwszy w niej wściekłe
spojrzenie. – Przecież to nie ja się puszczam z połową Gotei.
Nagle
znalazł się tuż przy niej, mocno ściskając za łokieć.
–
Ale ja ci tego nie odpuszczę… Dojadę każdego chuja, który
cię tknął. A ciebie zostawię sobie na deser.
–
Ty… – Nie mając już nic w zanadrzu, napluła mu prosto w twarz, po czym wyrwała
się i zbiegła z boiska do szatni.
–
Ikari! – zawołał za nią Renji, który pierwszy odzyskał zdolność myślenia. Nie
ruszył się jednak z miejsca, tylko spojrzał na Grimmjowa, który zaczął się
śmiać, nie wiadomo czy ze złości, czy tak zabawne wydawało mu się ścieranie z
twarzy kapitańskiej śliny. – Zadowolony jesteś, pojebie?
–
Zapomniała czegoś dodać. – Błękitnowłosy podniósł wzrok na Abaraia, a jego wyraz
twarzy momentalnie się zmienił. Cyniczny uśmiech zniknął, ustępując miejsca
spotykanej na jego twarzy równie często co zamyślenie, powadze. – Kurwy,
złodzieje… i sprzedawczyki. – Ostatnie słowo skierował w stronę Toshiro, który
nadal stał za plecami Minako, ale teraz drgnął i wyszedł przed nią.
–
Czego chcesz, Jaegerjaquez…?
–
Poinformować cię, ze cholernie ciężko jest zmyć z dłoni krew Espady.
Drop
the dagger and lather the blood on your hands, Romeo
–
Co ty bredzisz…
–
Hej, Rangiku! – zawołał Arrancar. – Czy nie zaginęła ci ostatnio jakaś butelka
alkoholu z biureczka?
Zaskoczona
wciągnięciem do rozmowy Matsumoto tylko pokiwała głową.
–
To byłem ja. Ale to nie ma nic do rzeczy. – Sięgnął do tylnej kieszeni spodenek
i wyciągnął z niej coś, co podał to Minako. – Poznajesz?
Drżącą
ręką odebrała od niego, jak się okazało, zdjęcie. Na początku nie potrafiła
poznać tych różowo-czerwonych bohomazów, ale po krótkim zastanowieniu się
rozpoznała w tym…
–
Moje blizny – szepnęła.
–
Twój kapitan chciał cię wymienić u tego popierdolonego naukowca od siedmiu
boleści. Na mnie.
–
Minako, chyba nie myślisz, że on mówi prawdę… - Pełen pewności siebie ton
Hitsugayi dobiegł jej uszu. Spojrzała jeszcze raz na uśmiechniętego Grimmjowa,
po czym odwróciła się do kapitana i chlasnęła go w twarz z otwartej dłoni.
Martwa
cisza zalała boisko. Tylko Jaegerjaquez uśmiechał się, jakby święta Bożego
Narodzenia przesunięte zostały o dwa miesiące. Chociaż nie, nawet wtedy tak by
się nie uśmiechał, bo przecież on nie znosił świąt.
–
Koniec zajęć. – Minako omiotła otoczenie niewidzącym wzrokiem. – Rozejść się…
Rozejść się, kurwa! – Machnęła jeszcze ręką, po czym zniknęła, używając
shunpou.
Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden trening.
Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden trening.
Ale
żeby zacząć Espadzie ufać?
Jego
niedoczekanie.
On
jako ostatni posłuchał jej rozkazu. Kiedy już wszyscy zniknęli z boiska,
Grimmjow odwrócił się, przywołując na twarz swój zwyczajny, złośliwy uśmiech i
ruszył w stronę szatni.
Darła ryja. No darła. Żyć nie dała. xD
OdpowiedzUsuń"– Ty… – Nie mając już nic w zanadrzu, napluła mu prosto w twarz, po czym wyrwała się i zbiegła z boiska do szatni." Tak, to jest to moje SOON, które napisałam parę rozdziałów wcześniej, pod drugim bodajże, kiedy Ikari nie udało się jeszcze napluć Grimmjowowi w ryjok. :D
"– Kurwy i złodzieje! ..." Od 19 maja ten cytat prześladuje mnie wszędzie.
;*