PS. Kyane, dajże no mi coś poczytać, rzućże adresem albo Cię będę googlować.
PSS. Grimmjow, kurwa, gdzie się szlajasz, kiedy byś mi się tu przydał na miejscu...
___________________
„Pod
siódmym niebem” była jej ulubioną knajpą w Karakurze. Mieli piwo w przyzwoitej
cenie i przystojnych barmanów. I nikt nie wyganiał z niej tych co bardziej naprutych.
Co bardzo im się w opinii Minako chwaliło, bo kiedy zasnęła przy stole, nikt
nie wyrzucił jej na bruk. Barman z rannej zmiany obudził ją, podstawiając pod
nos parujący „gorący kubek”, który Kurosaki pochłonęła z wdzięcznością jako
jedyny pokrzepiający posiłek, nie licząc zimniutkiej, orzeźwiającej jej
otępiałe zmysły „zupy chmielowej”.
Zamawiała
już kolejną porcję tego znakomitego wywaru, gdy ktoś złapał za jej uniesioną w
stronę baru dłoń. Spojrzała ze złością na natręta, zamierzając pozbyć się go
równie bezwzględnie, co innych, zakłócających jej spokój zalotników. Ale kiedy
spojrzała w jego czarne, płonące figlarnie oczy…
– Ja
cię! Ja cię chyba skądś znam – poczyniła tą uwagę, z konsternacją mrużąc oczy,
jednak obraz nie wyostrzył się dzięki temu.
– Ja
ciebie chyba też i ty chyba masz na dzisiaj dosyć. – Zgniótł jej dłoń w mocnym
uścisku i nie przestając się serdecznie uśmiechać, zaczął podnosić się od
stołu. – Nie lubię i nie pozwolę, żeby znajome mi kobiety upadlały się na moich
oczach.
–
Aha… – Minako pozwoliła wziąć się pod ramię i chwiejnym krokiem poprowadzić do
baru, gdzie niezdarnie zaczęła szukać w torebce portfela, klnąc na panujący w
niej chaos. Wspomagający ją ramieniem mężczyzna ubiegł Kurosaki, kładąc na
stole banknot, za który dziewczyna mogła by spokojnie pić przez następne dwa
dni. Uśmiechnął się przepraszająco do barmana, który czyścił kufel, kiwając w
odpowiedzi głową i rzucając mu pełne zrozumienia spojrzenie. Minako nie spodobała
się ta męska solidarność, ale nie miała sił, by się oburzyć. Nawet jeśli
próbowała, skończyło się na tym, że jedynie pewniej uwiesiła się czarnowłosemu
na szyi. Czuła, że zaczyna tracić grunt, na którym chwiała się od wczoraj jej
świadomość. Zanim zrozumiała, że ta ostatnia kolejka nie była trafionym
pomysłem, zapamiętała jeszcze tylko zachrypły, nasączony kpiną głos:
–
Jesteś pijana. Znowu.
Skierowała
mętny wzrok w stronę stojącej przed nią postaci, ale przez rozmazany obraz nie
była w stanie jej rozpoznać. Nie mogła nawet stwierdzić czy to kobieta czy
mężczyzna. Ale z całą pewnością wiedziała, że:
– Nie
esem piaa.
–
Wcale.
–
Esem sześwa jak…
– Jesteś nawalona jak stodoła.
You say you wrong, you wrong, I'm right, I'm right, you're wrong, we
fight
Minako
oślepił błysk, taki zupełnie podobny do tego, który wydostawał się z lampy
błyskowej.
–
Ciekawe jak szybko kapitan przytaszczy tu swoją dupę, gdy odbierze mmsa, jak szlajasz
się pijana z jakimiś kolesiami… Jak myślisz, hm? Szkoda, że nie mam nic z tym tatuowanym
gnojem…
Na
szczęście nie musiała znosić dalszych, pełnych gniewu i ostrych oskarżeń słów.
Odpłynęła.
Mimo
tego, że było jej nieznośnie ciepło, naciągnęła na głowę kołdrę, żeby schronić
się przed całym światem, a ten zaduch miał jej w tym pomóc, sprowadzić na nią
bezbolesną śmierć. Bo to chyba był stan umierania. Głowa bolała ją tak
okrutnie, jakby miała zaraz pęknąć, a żołądek ciążył choćby zjadła na kolację tonę
kamieni. Tak, wolała się tu udusić, niż znowu wyjść na świat i zmierzyć się z
życiem w takim właśnie stanie. Ale nie było jej dane spokojnie dogorywać w
pościeli, bo ktoś szarpnął kołdrą, którą sobie przywłaszczyła. Szarpnął
skutecznie, zostawiając w jej zaciśniętych palcach jedynie powietrze. Ktoś,
kogo odkryła, samolubnie opatulając się pościelą. Ktoś, kto spał po drugiej stronie
łóżka.
Nie. Nie znowu, błagam, nie.
Nie
miała pojęcia, skąd wzięła w sobie odwagę, by się odwrócić i sprawdzić, kto śpi
obok. A kiedy to zrobiła, natychmiast pożałowała swojej decyzji. Ze ściśniętym
gardłem odwróciła się z powrotem do ściany i wbiła palce w tynk, aż pobielały
jej paznokcie, a tynk ukruszył się z bielonej ściany.
To przez tą zasłaniającą okno roletę. Ona
źle filtruje światło. Bo przecież nie może być…
Jeszcze
raz odwróciła się przez ramię i porażana lękiem natychmiast z powrotem zdecydowała,
że bezpieczniej będzie jednak przyglądać się ścianie.
Wszystko. WSZYSTKO, TYLKO NIE TO. Wszystko,
tylko nie niebieskie włosy. Błagam. Jak się odwrócę, już ich nie zobaczę. Niech
będą białe, błagam, na litość boską, niech będę białe, niech będą nawet czarne
albo czerwone. TYLKO NIE, KURWA, NIEBIESKIE.
Groza
ściskała jej krtań, ale mimo dojmującego strachu, zdołała znów przekręcić się
na drugi bok. Cała krew odpłynęła z jej twarzy, zostawiając trupiobladą maskę,
niezdolną nawet by opanować tik, przez który jej lewa dolna powieka zaczęła niekontrolowanie
drgać.
Nie
było wątpliwości. Wystające spod kołdry kłaki z całą pewnością nadal były w
odcieniu niebieskim.
– Ona
mnie zabije. Ona mnie zaszlachtuje. Obedrze ze skóry. Zginę. Z całą jebaną
pewnością, zginę. Ona mnie zamorduje. Ja pierdolę. Umrę.
Paplała
tak dłuższą chwilę, czując, że strach odbiera jej zdrowe zmysły, a wyobraźnia
podsuwa coraz to nowsze obrazy coraz to wymyślniejszych tortur.
–
ZAMKNIESZ WRESZCIE RYJA, CZY NIE?! – Spod kołdry łypnęło na nią niebieskie,
wściekłe oko. Ciężko było w tym półcieniu określić dokładnie jego kolor. – Inni
nie mieli tego pierdolonego szczęścia, co ty, żeby się zalewać w trupa i
przespać spokojnie ostatnią noc.
Zgodnie
z życzeniem współtowarzysza, Minako się zamknęła, patrząc w skupieniu na
kawałek zmęczonej twarzy, która zdawała się szara, bezbarwna, choć podkrążone
ciemną kreską niewyspania oko patrzyło na nią tak intensywnie, jakby chciało
wwiercić się w jej mózg. Skacowany umysł jednak nadal domagał się potwierdzenia
tożsamości osobnika, z którym spędziła noc.
–
Grim–Grimmjow? – wyjąkała szeptem.
– JA
CI, KURWA, ZROBIĘ GRIMMJOWA, TY MAŁA DZIWKO!
Minako natychmiast zerwała się z łóżka i
odsłoniła jednym szarpnięciem roletę. Niebieskowłosa postać zaklęła szpetnie,
gdy na jej twarz padły promienie słonecznego światła. Zasłoniła oczy rękoma,
więc Minako nie mogła im się przyjrzeć, ale dłonie… To były kobiecie dłonie.
Paznokcie wymalowane odpryskującym, czarnym lakierem. To była…
Ok, I'm running from the light, running from the day to night
–
Ikari?! – wydyszała. – To TY?! Ale… Co TY TU robisz? – Nagle poczuła, że do
kompletu buzującego w jej trzewiach ciężaru, zagnieździła się w nich lodowa
bryła, zupełnie jakby ściskający gardło strach osunął się przełykiem i z
chlustem wpadł do jej żołądka. – Ale… Ale my chyba… My chyba nie… – dukała, a
na jej twarz wracały kolory, gdy Kurosaki czerwieniły się policzki.
Cyjanowe
spojrzenie, jakie przeszyło ją znad opuszczonej po twarzy dłoni wystarczyło za
całą odpowiedz, ale chabrowowłosa, bo teraz Minako już rozróżniła kolor jej
włosów, i tak dodała swoje trzy grosze. Dodała bardzo głośno, trzeba przyznać.
– I
JESZCZE CZEGO, TY DEBILKO, KOMPLETNIE CI ODWALIŁO?! CO TY CHLEJESZ, ŻE BRAKNIE
MNIE NA KILKA DNI, A TOBIE MÓZG WYŻERA?! – Wzięła oddech, jakby na uspokojenie,
po czym dodała warknięciem: – O co chodziło z tym Grimmjowem, co?
Zapadła
krępująca cisza.
Ikari
uniosła otwarte dłonie za znak kapitulacji. Wściekłym ruchem odrzuciła kołdrę i
wyskoczyła z łóżka, wzdychając ciężko. Wciągnęła na koronkowe majtki potargane,
leżące na podłodze dżinsy. Minako z przerażeniem dostrzegła, że cale zabrudzone
są krwią, a bok Ikari i jej lewa pierś nosiły paskudne, pozszywane rany.
–
Ikari… – szepnęła, wystraszona. – Co ci się…
Kapitan
znów wyciągnęła rękę w jej stronę, dając znak, że nie chce jej słuchać.
Znalazła leżącą, również uplamioną posoką bluzę i wciągnęła ją przez głowę,
krzywiąc się, gdy zawadziła ręką o bok.
–
Ikari – spróbowała jeszcze raz porucznik. – Powiedz mi tylko, co ci się sta…
–
ZAMKNIJ SIĘ, powiedziałam! – wrzasnęła na nią Jaggerjack, rzucając jej dzikie i
jakby zdesperowane spojrzenie. – Nie mam
ochoty słuchać, co masz mi do powiedzenia. Chodź za mną i najlepiej się nie
odzywaj.
Oh, the quiet silence defines our misery
Nie
czekając, aż Kurosaki się ubierze, wyszła z pokoju i wpadła na stojącego za
progiem mężczyznę.
–
Myślałem, że zjecie chociaż śniadanie – powiedział z wyrzutem. Przewiązany był
kuchennym fartuszkiem, a w ręce trzymał patelnię z parującą jajecznicą.
– Nie
tym razem – warknęła kapitan, a Minako pomyślała, że przez te ostatnie kilkanaście
dni Ikari chyba zapomniała, jak się normalnie odzywać do ludzi. W tym momencie
musiała zadziałać jakaś telepatia, bo Hagane spojrzała na nią wściekle, jakby
ta myśl do niej dotarła. – Dziękuję za troskę i opiekę nad moja upośledzoną
przyja…
Utknęła.
To słowo nie przyszło jej przez gardło.
–
Dziękuję, że się o nią zatroszczyłeś – dokończyła chrapliwie. To
dlatego nie poznała jej po głosie. Głos Hagane był zdarty, zupełnie jakby
dziewczyna brała udział w kilkudniowym festiwalu muzycznym. Jakby ochrypła od
wrzasków. Tylko, że nie wyglądała na kogoś, kto dobrze się bawił ostatnimi
czasy.
– W
zasadzie nie ma za co…
Twarz
Ikari na ułamek sekundy rozświetlił uprzejmy uśmiech, ale gdy tylko pochyliła się,
by włożyć buty, na jej twarz natychmiast powrócił ponury wyraz. Łypnęła spod
ściągniętych gniewem brwi na ociągającą się Minako i bezgłośnie kazała jej się
pospieszyć. Kiedy mężczyzna odwracał się do Kurosaki, na jego twarzy wciąż
malowała się nadzieja, że może chociaż ona zostanie. Zaabsorbowany jej
odpowiedzią, nie spostrzegł jak zwinna dłoń muska kieszeń jego fartuszka.
Jaggerjack
czekała w drzwiach, pozwalając, żeby Minako pożegnała się z Fullbringerem,
rzucając im kose spojrzenia. Zastanawiała się, czy rudowłosa w ogóle wie, z kim
się zadaje. Bo facet z całą pewnością miał moc Fullbringerów. Czuły na reiatsu
nos Hagane natychmiast wychwycił spowijającą ich charakterystyczną energię. Dowód
otrzymała obserwując, jak czule podający się za trenera mężczyzna (A może
naprawdę był trenerem? Kto wie tych Fullbringerów) obchodził się wczoraj ze
swoją zapaliczką. Nie rozstawał się z nią ani na sekundę. Ale sekunda w
zupełności wystarczyła Ikari. Dlatego teraz zależało jej, żeby jak najszybciej
stąd pryskać. Za to Minako nieznośnie wszystko przeciągała. Jakby podświadomie
przeczuwała, że Jaggerjack nie szykuje dla niej nic dobrego. A jednak kapitan
usłyszała jej kroki za sobą, gdy zniecierpliwiona zbiegała po klatce schodowej.
Ból w jej boku się nasilał i wiedziała, że to Szayel ponagla ją do szybszego
działania. Wypadła przed budynek, żeby różowowłosy świr mógł zobaczyć, co robi.
To, że ją obserwuje też wiedziała. Sam ją o tym poinformował. „Masz noc, żeby
ją przekonać”, powiedział. „Jeśli nie zobaczę was do południa, gorzko tego pożałujesz.”
A potem zaprezentował jej, jak bolą rozrywane detonatorem szwy, które jej
wcześniej założył. Kiedy się ocknęła, bo z bólu i utraty krwi straciła
przytomność, znów była opatrzona, a Granz zapowiedział, że następnym razem
pozwoli jej się wykrwawić, więc lepiej, żeby nie kombinowała.
Rany
pulsowały coraz szybciej, mimo, że była już na zewnątrz. Dopiero, gdy Minako
pojawiła się u obok, ból zelżał, ale nie była w stanie odpowiedzieć na
nawoływania Kurosaki, skupiając się na tym, by nie odgryźć sobie języka, zaciskając
mocno zęby.
The riot inside keeps trying to visit me
Skurwiel patetnowany.
SKURWIEL
MÓWI, ŻE „BEZ ŻADNYCH SZTUCZEK”.
Coś jeszcze się gnojowi przypomniało?
TAK.
GNÓJ PRZYPOMINA, ŻE MACIE IŚĆ DO LICEUM TOUTOU. MACIE PIĘTNAŚCIE MINUT, ŻEBY
SIĘ TAM ZNALEŹĆ.
Przecież to jest w Tokio!
Przez
chwilę w jej głowie panowała przyjemna cisza, podczas której Kirai kontaktował
się z Ósmym Espadą w sprawie transportu.
MACIE
PALIĆ WROTKI, POWIEDZIAŁ. ALBO…
Przed
oczyma stanął jej kolorowy wizerunek Hollowa, który przeciąga sobie powoli po
gardle jednym ze swoich pierzastych palców.
–
HAGANE!
Dopiero
teraz uświadomiła sobie, że Minako wciąż do niej krzyczy i niemal trzyma w
objęciach, potrząsając nią desperacko. Oprzytomniała i stanęła o własnych
siłach. Nogi miała jak z waty, ale przynajmniej upiorna kolka, którą zafundował
jej Ósmy, ustała.
– Co
ci się, na Boga, stało?! – Po minie porucznik Ikari poznała, że dziewczyna
naprawdę się wystraszyła. – Jesteś blada jak ściana, ranna i… – Minako nie
wiedziała jak nazwać to, że cyjanowe oczy zdawały jej się jakieś puste. – Wiem,
że jesteś na mnie wściekła, ale… Znikłaś na tak długo… Co się z tobą działo?
Faktycznie,
Ikari była wściekła. To, że jej o tym przypomniano, dało jej teraz siłę do
działania. Do przeprowadzenia do końca tego, co rozpoczęli wspólnie z Szayelem.
–
Ufasz mi? – zapytała, nie odpowiadając na pytanie Kurosaki.
–
Hagane… Jeśli chodzi o to, co widziałaś, to…
–
Ufasz czy nie?!
–
Ufam.
Kapitan
wyciągnęła do niej rękę. Minako uścisnęła ją, zdumiona, ale kiedy chciała
zabrać dłoń, Ikari ją przytrzymała.
– To
nie było na zgodę – warknęła gniewnie. – Musimy się pospieszyć.
No matter how we try, it's too much history
Kirai?
DOBRY
POMYSŁ. JEŚLI POŁĄCZYMY SIŁY, POWINNIŚMY ZDĄŻYĆ.
Wystartowały,
a obserwujący je z okna mężczyzna właśnie zorientował się, że czegoś mu
brakuje. Jednak, gdy otworzył okno, żeby zawołać by zaczekały, doszedł go
jedynie oddalający się krzyk przerażonej Minako.
Przybyły
na umówione miejsce minutę przed czasem. Kiedy Ikari wypuściła wreszcie dłoń
Kurosaki, ta przebiegła jeszcze kilka metrów, nim wyhamowała.
– Co…
to… było?! – wydyszała porucznik. – Zaraz… wypluje… płuca… Czy to było sonido?!
Ikari
tylko przytaknęła głową. Ona sama nie miała nawet lekkiej zadyszki. W końcu to
Kurosaki musiała dotrzymywać tempa jej i Pustemu, a ciągnięcie jej za sobą nie
było tak efektywne, jak się spodziewała. W jej boku znowu odezwała się
ponaglająca kolka i w tym samym momencie znów odezwał się Hollow.
POZIOM
ZERO. SALA TORTUR.
Boże… Mają w tej szkole coś takiego jak
„sala tortur”?!
TERAZ
JUŻ TAK.
Tymczasem
Kurosaki nieco ochłonęła. Na tyle, żeby (wciąż trzymając się za brzuch i
sapiąc) podejść do przymocowanej na elewacji budynku złotej tablicy, na której
wygrawerowana była jego nazwa.
– Toutou?
– zapytała, patrząc w stronę kapitan. – To ta szkoła, którą masz inwigilować.
Po co tu jesteśmy?
–
Chodź – zawarczała jedynie Hagane, wspinając się po dwa stopnie na raz po
schodach wiodących do wejścia do szkoły. Tak jak się spodziewała, drzwi wejściowe
były otwarte. A jedyne światło, które rozpraszało panujący w środku półmrok
dobywało się z korytarza naprzeciw. Wiodły do niego strome, szerokie schody. W
dół. Na poziom zero. Ikari przełknęła ślinę. Skoro już musiało do tego dojść,
lepiej niepotrzebnie tego nie przedłużać. Zbiegła do korytarza, ignorując
wołanie Minako, która żądała, by wreszcie wyjaśniono jej, o co chodzi. Ikari
omiatała wzrokiem hol, odczytując tabliczki na drzwiach, aż wciąż
niedowierzając, zatrzymała się przed tymi, na których faktycznie widniał
ręcznie wykonany napis, informujący, że za nimi znajduje się sala tortur. Za
sobą usłyszała zduszony okrzyk Minako. Złapała za klamkę, a drzwi natychmiast
ustąpiły. Pchnęła je, a one skrzypiąc upiornie otwarły się do środka. W
pomieszczeniu panował zaduch i gęsty półmrok, ukrywający to, co znajdowało się
pod ścianami i w rogach pokoju. Mimo to Ikari wiedziała, co on kamufluje.
Odwróciła się do porucznik i gestem zaprosiła ją do środka.
–
Właź – poleciła.
– Ale
Ikari… – Minako wyraźnie się wahała. – Nie czujesz, że to na kilometr śmierdzi
jakimś podstępem? To mi przypomina… – zacięła się.
– Nie
każ mi wygłaszać jednej z tych smutnych kwestii na temat zaufania. Nic sobie
nie przygotowałam, a twoje ostatnie… przygody… sprawiły, że wszystko co wiedziałam
na ten temat, teraz wywietrzało mi z głowy.
Too many bad notes playing in our symphony
Usta
Kurosaki zacisnęły się w wąską linię. Dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem głową
i weszła do środka. Jeśli chciała odbudować zaufanie kapitan, to mogła być
jedna z niepowtarzalnych okazji, więc zamierzała ją wykorzystać. Nawet jeśli instynkt
wyczuwał niebezpieczeństwo i kazał jej spieprzać jak najdalej stąd, wyrzuty
sumienia krzyczały głośniej i jakoś zdołały go zagłuszyć. Kiedy tylko obie
znalazły się za progiem, drzwi delikatnie się za nimi zamknęły i pogrążyły obie
dziewczyny w chłodnym mroku.
–
Przyprowadziłam ją – odezwała się Hagane, gdy cisza zaczęła się irytująco
przedłużać. Widocznie Ósmy i jego niespełnione ambicje reżyserskie znów dawały
o sobie znać. Ale i tym razem ten spektakl nie miał być wyłącznie jego
odautorską sztuką.
Ciemności
powoli ustępowały, w miarę jak całe pomieszczenie powoli wypełniało się
jarzeniowym światłem. Ikari pierwsza go dostrzegła. Siedział w rogu, oparty
wygodnie na biurowym, obrotowym krześle. Z szerokim, lubieżnym uśmiechem
wpatrywał się w Minako, która zauważyła go dopiero, gdy się odezwał:
–
Dobrze znów cię widzieć, ślicznotko. Mam nadzieję, że nie przykrzyło ci się
beze mnie zbyt mocno?
Ikari
przyglądała się rudowłosej, która gdy tylko zlokalizowała źródło dźwięku,
pobladła, a jej oczy rozszerzyło przerażenie. W końcu widziała przed sobą
swojego oprawcę, który w cudowny sposób powstał spośród martwych. Jednak nie
spanikowała, ani nie zemdlała, a takiej reakcji spodziewała się Stalowa, gdy
Szayel już jej nakreślił, jaki związek łączył go z Minako. Zamiast tego jej
bursztynowe, identyczne jak u Ichigo spojrzenie odnalazło zmrużone, cyjanowe
oczy.
– Tak
to sobie wymyśliłaś, Ikari? – zapytała zranionym tonem. – Naprawdę… Tylko
dlatego, że sama nie wiem co narobiłam… Według ciebie zasłużyłam sobie na aż taką karę? Za co? Przecież to na niego powinnaś być wściekła.
Jedna
brew i jeden kącik ust Jaggerjack uniósł się cynicznie.
– A
słyszałaś kiedyś takie wesołe powiedzonko, że jak suka nie da, to pies nie
weźmie? – zapytała, a jej uśmiech rozkwitł w lubieżny wyszczerz psychopaty. –
Ja się chcę tylko odwdzięczyć, kochanie. Zasłużyłaś sobie na to.
So let it breathe, let it fly, let it go
Granz
nie dał im czasu na kłótnie. Wstał z fotela i podszedł do Minako, po czym objął
ją serdecznie, jakby byli przyjaciółmi, którzy dawno się nie widzieli.
Jednocześnie złapał Kurosaki za nadgarstki, które skrzyżował za jej plecami i
kazał Ikari ją rozbroić. Kapitan wyciągnęła Shizuka Chou z
pochwy i odrzuciła broń pod ścianę, a wtedy Szayel obrócił Minako tyłem do
siebie i skrępował jej ręce żyłką, którą miał owiniętą wokół swojego
nadgarstka. Kiedy już ją związał, popchnął dziewczynę na krzesło, które
wcześniej zajmował i odwrócił się do niebieskowłosej.
–
Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że to wystarczy, aby cię poskromić. – W jego
dłoni błysnął detonator, a wyglądał łudząco podobnie do zwykłej zapalniczki.
Jaggerjack
zbliżyła się do Szayela sprężystym krokiem i objęła jego dłoń swoimi dłońmi.
–
Ale chyba jesteś ze mnie zadowolony? Zasłużyłam, żebyś mi to oddał, hm? –
mruknęła, przyciągając jego palce do swoich ust. Usłyszała niedowierzające
prychnięcie siedzącej w rogu Minako. Szayel tylko uśmiechnął się kpiąco i chciał
cofnąć rękę, ale Ikari przytrzymała się jej, by wspiąć się na palce i sięgnąć
ust wysokiego Arrancara. Zanim go pocałowała, ujrzała w jego wściekle żółtych
oczach zdezorientowanie. Właśnie wtedy rozluźnił nieco chwyt, a zwinne palce
Ikari podmieniły detonator w jego dłoni na pożyczoną od Fullbringera
zapalniczkę. Zamknęła jego niedomknięte zdumieniem usta krótkim pocałunkiem, a
potem odskoczyła od niego, roześmiana. Granz zamrugał kilka razy oczyma, a
potem również się uśmiechnął.
–
Chcesz mi pomóc? – spytał, odwracając się do Minako, pewien, że słusznie
zinterpretował flirt Ikari.
–
Pewnie – odrzekła, mrugając do niego okiem. Podeszła do ustawionego wzdłuż
ściany długiego stołu i zaczęła po koli brać do rąk różne, wypełnione
kolorowymi substancjami menzurki i flaszeczki.
–
Zabawne, że ta sama sztuczka raz za razem działa – mruczała sama do siebie. – W
anime nigdy tego nie próbują.
–
Czego szukasz? – Ósmy Espada zmarszczył brwi, kneblując pomstującą na nich
rudowłosą.
–
Czegoś miętowego i antybakteryjnego.
–
Co? Po cholerę?
–
No jak to. – Kapitan podeszła do niego, odkorkowując jadowicie zielony
flakonik. Powąchała zawartość i skrzywiła nos. – Żeby sobie czymś przepłukać po
tobie usta.
Uśmiechnęła
się szeroko i chlusnęła mu płynem prosto w twarz.
Espada
zawył, pocierając oczy, a kapitan doskoczyła do Minako i złapała zaskoczoną
dziewczynę za łokieć.
–
Co, tak łatwo uwierzyłaś, że… cię zdradziłam?
Niedopowiedziane
„ja też” Minako wyczytała między wersami.
– A
ty? – odwarknęła, gdy Ikari wyszarpnęła z jej z ust knebel. – Sama widzisz, że
pozory mylą.
Ikari
obrzuciła ją przelotnym spojrzeniem, w którym być może prócz gniewu pojawił się
cień zastanowienia, ale nic nie odpowiedziała. Przez chwilę próbowała się
mocować z żyłką krępującą ręce porucznik, jednak była zbyt mocna, by mogła ją
zerwać.
– Zanpakuto
– podpowiedziała Minako, ale w tym samym momencie Szayel ryknął ze złości,
próbując spojrzeć na nie przez sklejone parzącym płynem powieki.
– Nie
ma teraz na to czasu. Spieprzaj, zawiadom Hitsugayę… albo kogoś innego, bo
twojego kapitana zaalarmowałam już wcześniej, ale skubany nie raczył przybyć z czymś,
co pełni nadziei Shinigami jak ja nazwaliby odsieczą.
Co
prawda nie miała numeru do Toshiro, więc wysłała mmsa do Matsumoto, ale
wiedziała że ta pokaże go kapitanowi. Wiedziała też, ze Szayel ma ją na oku,
dlatego nie mogła działać zbyt otwarcie. Liczyła, że gdy Hitsugaya zobaczy
swoją porucznik w stanie upojenie w męskim towarzystwie, wścieknie się i
natychmiast każe otworzyć sobie bramę do świata ludzi, ale skoro nie było go tu
do tej pory… Nie mogły dłużej czekać.
Minako
skinęła głową i wybiegły razem. Ikari wciąż trzymała ją za łokieć, a Kurosaki
próbowała wyswobodzić związane ręce, raniąc sobie skórę o cienką żyłkę. Kiedy
wspinały się po schodach dogonił je śmiech Espady. Stał mniej więcej w połowie
korytarza. W ręku trzymał zapaliczkę, najwyraźniej dalej sądząc, że to
detonator. Ikari mu się nie dziwiła, widząc jak mruży oczy. Mikstura, którą go
oblała, stopiła szkła w okularach Arrancara i tylko to uchroniło jego oczy
przed wypaleniem, ale najwidoczniej nie widział teraz zbyt wyraźnie. Ikari
miała tylko nadzieję, że dojrzał ukłon, jaki teraz oddała w jego stronę. Sądząc
po pełnym furii okrzyku – raczej tak. Cóż, kiedy człowiek… Albo Arrancar, albo
Shinigami… wpadał w gniew, łatwo można było przewidzieć kolejne etapy jego
zachowania. Ikari najlepiej o tym wiedziała. W końcu uważała się za ekspertkę w
dziedzinie gniewu. I tak jak się spodziewała, wyzywając ją od najgorszych kurew,
Szayel ostentacyjnie uniósł, jak wciąż wierzył, detonator. Jednak ogarnięty
szałem i na wpół oślepiony, nie dostrzegł różnic i z paskudnym uśmiechem
zdetonował szwy Ikari. A raczej myślał, że tak robi. Zamiast tego w jego twarz
buchnął niebiesko-żółty, zachłanny płomień, od którego zajęły się okalające
twarz naukowca różowe włosy. Minako patrzyła na to w osłupieniu, ale Hagane zaczęła
się śmiać tak serdecznie, jakby właśnie ktoś opowiedział jej dowcip życia.
Słusznie przewidziała, że Fullbring zabezpieczył swoje cacko przed kimś, kto
próbowałby go użyć bez jego zgody. Nie spodziewała się jednak aż tak dobrego
efektu, a był on naprawdę uroczy – szarżujący po korytarzu Szayel z płonącą
głową.
Let it fall, let it crash, burn slow
– To
za caja negaction, skurwysynu! – zawołała do niego Ikari i wciąż śmiejąc się w
głos, pociągnęła za sobą osłupiałą Minako. – Spadamy stąd.
Przeliczyła
się, zakładając, że Ósmego tak łatwo jest zrazić.
Pomimo
wczesnej jeszcze pory, na dworze panoszyła się szarość. Niebo szczelnie
powleczone było grubymi burzowymi chmurami, które kotłowały się jak kłęby dymu
nad głowami dziewczyn. Niebieskowłosa parła naprzód pewnym siebie krokiem,
chichocząc co jakiś czas, natomiast ruda bez przerwy oglądała się za siebie,
jakby przeczuwając, że niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło. I to ona miała
rację.
–
Hagane… – szepnęła z przejęciem, ciągnąc nerwowo kapitan za rękaw. – Hagane,
ukryjmy się.
– Po
cholerę? Różowa landryna już nic nam nie zrobi.
– Mam
złe przeczucia.
–
Panikujesz.
–
Hagane, proszę.
–
Spoko, nie ubędzie mnie. Ale dobrze wiesz, że w moim przypadku nie ma to
większego sensu.
–
Postaraj się.
Obie
Shinigami zamaskowały więc swoje reiatsu, ale to nie powstrzymało Kurosaki
przed ciągłym obracaniem się za ramię. Ikari zaczynało to irytować, zwłaszcza,
że niespokojny nastrój porucznik powoli jej się udzielał.
–
Dokąd właściwie idziemy? – zapytała wciąż szeptem Minako.
– Do
sklepu. – Ikari już nie chichotała, a uśmiech wyparował z jej warg. – Dzisiaj
zasłużyłam sobie na drinka.
Były
już na parkingu przed wielkim centrum handlowym, kiedy Ikari też poczuła
wyraźne ukłucie lęku. Dlatego niemal się nie zdziwiła, gdy usłyszała za sobą
kipiący wściekłością głos.
– Śmierdzisz
reiatsu na kilometry, stalowa kurwo. Znalazłbym cię nawet jakbyś ukryła się na
dnie piekła.
Ikari
odwróciła się do niego powoli. Ogień strawił w większości jego włosy, poparzył
dotkliwie policzki Arrancara, a na czole wypalił skórę do tego stopnia, że
teraz prześwitywała przez nie kość czaszki.
–
Wybieram się raczej w te drugie miejsce. Jakoś nie mam specjalnej ochoty
spędzić wieczności w twoim towarzystwie.
– Coś
mi mówi, że nie będziesz miała wyboru.
Wykrzywiając
się w uśmiechu, zaczął zsuwać z nosa okulary. Ikari nie wiedziała, co to
oznacza i gdyby nie Minako, która natychmiast skoczyła na nią i wepchnęła za
auto, kapitan mogła postradać życie albo znaleźć się w co najmniej
beznadziejnej sytuacji. Przetoczyły się teraz po asfalcie za drugi rząd
samochodów, ale Kurosaki natychmiast zerwała się na nogi, ciągnąc za sobą
Hagane.
And then you call upon God
–
Wstawaj i zwiewaj, slalomem między samochodami!
Kapitan
wyczuła powagę sytuacji i nie zadając zbędnych pytań, usłuchała instrukcji.
Zatrzymały się dopiero, gdy dotarły na koniec parkingu. Tam zaczaiły się za
jednym z pojazdów, wychylając się delikatnie zza niego, by zlokalizować wroga,
ale Ósmy gdzieś zniknął.
– O
co chodzi? – zapytała Ikari, łapiąc się za serce. Tym razem to ona miała o
wiele większą zadyszkę, niż rudowłosa.
–
Chciał użyć cero.
– Tylko
tyle?
– Nie
rozumiesz. – Minako pokręciła głową. – Jego cero jest bardziej niebezpieczne,
niż cero innych Espad. Nie wiem, jak on to sobie zmajstrował, ale w lewym oku Szayela
jest celownik. Jeśli zdąży przez osiem sekund skoncentrować się na celu, jesteś
niemal na bank trupem.
– Tch.
Skoro przeżyłam Błysk Szóstego, teraz też dam radę…
–
Nie. Jego błysk jest jak rakieta samonaprowadzająca. – Widząc, że kapitan nie
pojmuje, postanowiła wytłumaczyć to kapitan językiem, który rozumie. – Jeśli zdoła
cię namierzyć i odpalić cero, energia będzie cię ścigać, dopóki w ciebie nie
pierdolnie. Nie ważne ile uników zrobisz, ono będzie podążać za tobą, aż cię dopadnie.
A im dłużej nie sięga celu, tym szybsze się staje.
– I
wiesz to wszystko, bo…
– Bo
dobrze wiesz, że spędziłam z nim trochę czasu.
Cyjanowe
oczy patrzyły przez chwilę w zamyśleniu, jakby Ikari zmagała się ze swoim
nadwyrężonym umysłem, ale wreszcie skinęła głową.
–
Okay. Okay… – przyłożyła dłoń do skroni, starając się znaleźć jakieś wyjście z
tej sytuacji. – Łączenie Sonido z Shunpo mnie wyczerpało. Nie dam rady użyć
technik przyspieszających ruch jeszcze przez jakiś czas. Dlatego ty musisz iść
przodem. Potrafisz wyczuć Yumiego i Łysego?
Minako
skoncentrowała się na moment i pokiwała twierdząco głową.
–
Świetnie. Rozdzielimy się. Ty pójdziesz w ich stronę, a ja… – Jaggerjack znów
się uśmiechnęła. – Rozejrzę się po centrum handlowym.
– W
takim momencie?!
– Nie
chodzi mi o zakupy.
– Chcesz
w to wciągać cywilów?!
– Z
moją pseudo ukrytą siłą, nie epatuje nią gorzej niż niektórzy, obdarzeni
energią ludzie. Szayelowi trochę zajmie, żeby odnaleźć mnie w tłumie. Mam
nadzieję, że wrócicie, dopóki tego nie zrobi.
Minako
nie miała innego wyjścia, jak zgodzić się na ten plan, ale obu Shinigami nie
było pisane wydostać się z parkingu o własnych siłach. Gdy tylko Ikari
zniknęła, oddalając się w stronę marketu, na ramionach Minako zakleszczyły się dwie
długopalczaste, roztrzęsione dłonie.
–
Kochanie, powinnaś się gdzieś schować, żeby za bardzo mi się nie uszkodzić,
kiedy zrobi się gorąco… Nie zniósłbym, gdybyśmy nie mogli dokończyć naszych
eksperymentów.
Mówiąc
to puścił jedne z jej ramion i wyrwał drzwi stojącego najbliżej samochodu, po
czym wepchnął do niego Minako i z rozmachem wsadził drzwi na swoje miejsce, ale
żeby skutecznie ją uwięzić, popchnął je jeszcze dalej, aż znalazły się we
wnętrzu auta, i jeszcze dalej dopóki nie złamała się kość przedramienia, którym
osłaniała się Minako przed napierającą na nią blachą. Kurosaki usłyszała
chrupnięcie i poczuła ból przebijającej skórę kości. Nie mogła powstrzymać
krzyku.
Kiedy
ból pozwolił jej nieco oprzytomnieć, widziała już przez szybę twarz Ikari,
próbującej wyrwać przygniatające ją drzwi.
–
Ika… nie daj się na to nabrać…
–
Może i cię nienawidzę, ale cię nie zostawię.
–
Spieprzaj stąd…
–
Nie. Jeśli Szayel cię zabije, ja już nie będę mogła tego zrobić i będzie mi strasznie
przykro przez resztę życia.
–
Idiotko… Idź po jedenastkę!
–
Nigdzie już nie pójdziesz.
Ikari
jeszcze raz szarpnęła rozpaczliwie za blokującej wyjście zgniecione samochodowe
drzwi, a potem z westchnięciem i świadomą przegranej odwróciła się, by twarzą w
twarz zmierzyć się z przeciwnikiem.
Lewe
oko Szayela gorzało, nasycone różem, gromadzącym się w źrenicy. Cero wystrzeliło
w jej stronę.
WEŹMY
GO ZE SOBĄ, IKUŚ.
Zrozumiała.
Zaczęła uciekać, skacząc po samochodach i ignorując wołanie Granza, wieszczące,
że to jej w niczym nie pomoże. Kiedy cero nabrało prędkości, Ikari pprzeskoczyła
po dachach aut tuż za plecy Arrancara.
–
Hej, głąbie, ile to jest osiem minus osiem, co? – Szayel obrócił się do niej, a
jego oczy pojaśniały, chłonąc blask własnego cero. Ikari przytuliła się do
niego mocno, obejmując go kurczowo w pasie i wczepiając palce w ubranie Ósmego.
– Zdaje się, że byłeś chętny na zwiedzanie piekła wraz ze mną?
Espada
wrzasnął z zaskoczenia. Błysk był tuż za tulącą się do niego Shinigami.
Oh you call upon God
NIE!!
OdpowiedzUsuńNo kurwa nie!!
No nie wytrzymam z Tobą!!
To ja się bałam! Zachodzę w głowę co robi Grimmjow w łózku z Hagane! I czemu Ikari zdradziła Kurosaki, a Ty mi takie rzeczy tu odwalasz?! Yh, no ja po prostu...!
I Pułkownik Fullbringerem...! Nie, normalnie, ten rozdział zmiata wszystko z powierzchni! WSZYSTKO!
Kirai i Hagane coś kombinują, nie? Bo nie dadzą się tak łatwo zabić, nie, nie, ni chu chu!
Szayel z płonącą głową, hohoho, tak bardzo <8 Piękna akcja, piękna po prostu, zresztą najadłam się takiego strachu, ze ło ludzie, bo myślałam, ze z Iką coś nie tak, skoro wydała Rudą, ale no jak mogłam w nią wątpic! Hagane 4ever!! Hehe, 4 :D
Wgl wczoraj miałam wejśc, znaczy dzisiaj o dwunastej, ale kurde zasnęłam! Przepraszam, ale! Dzisiaj rano, trochę po siódmej, a więc po ósmej, natychmiast skontrolowałam, czy rozdział dodany i 4 godziny przesiedziałam w szkole z myślą "wrócę i se poczytam, ot co" ale... Ale takich rewelacyj to siem nie spodziewauam! Dzizys, Wilczy, jeszcze trochę za zejdę na zawał, jak mnie takie akcje będziesz urządzac!
WHERE, THE FUCK, IS GRIMMJOW?!
On sobie urządza jakieś dziwne wycieczki, hę? Ja się zapytowywuję Ciebie, gdzie on się szlaja?!
I dziwne, Hitsu nic z mmsa sobie nie zrobił? To trochę nie w jego stajlu, chyba ze dalej obrazony na Minako, i się dumą unosi... Albo uznał, ze to zart Hagane i nie zareagował. Albo... Cholera to go wie, tego kapitana. I wgl do czego Szayelowi była Minako potrzebna? Co on, ma do niej jakiś sentyment, czy co? To się musi wyjasnic!
"– Nie lubię i nie pozwolę, żeby znajome mi kobiety upadlały się na moich oczach.
– Aha… –" zabij, ale nie powiem Ci, za co mi się to podoba, a ten dialog na głos sobie przeczytałam i śmiałam się jak głupia. To jest epickie, to jej "aha". Soł true!
Miazga, Wilczy, ten rozdział to coś przełomowego, tyle się dzieje! A opis pościgu i walki z Szayelem... Miodzio!! Pysznie się czytało! Wgl pomysł z cero... czekaj, tego w m&a nie było, nie? Hehe, taka inwencja!
"– Zabawne, że ta sama sztuczka raz za razem działa – mruczała sama do siebie. – W anime nigdy tego nie próbują." Jebuam! <Wilczy <6
Jak sie na tatoo zdecyduję, to wiedz, ze napis gothiką pójdzie, tylko jeszcze nie wiem gdzie. "Droga Zniszczenia" Hahahaha! I dalej jestem w ogłoszeniach Sekty!! Jay! Dzięki Wilczy, dzięki, dzięki, dzięki!! :*
Teraz to mnie ciekawośc zezre, bo co z Czwóreczką i co z Rhan? I gdzie jest ten cholerny Niebieski dureń?! I co tu się wyprawia?!
Wgl przypomniałaś mi, mozna by rzec, o Marsach! Albowiem jak byłam wesołym dzieckiem hasającym beztrosko po youtubie, wpadłam na ich "Beautiful Lie", do dziś to jedna z moich ulubionych, ale pózniej jakoś wydawało mi się, ze przestali grac, zawiesili działalnośc, i tak jakoś poszłam gdzie indziej. A tu bęc! Wilczy puszcza Hurricane! Huehuehueco mundo!
Anyway!
Czekamy z Iskrówą na dalsze koleje, a te pytania o Grimma to od niego są, przykrzy mu się bez Njebieskiego, choc nie wiem dlaczego, bo jak o nim słyszy to wyzywa. Ale pozdrawia Cię serdecznie, Wilczy.
Będę uciekac, dalej jestem pod wrazeniem rozdziału! I pewnie będę, az do następnego. Yh, czekac teraz do środy... No ale! Warto. :**
... i w tym momencie wkracza do gry Gimmi z mocnym przytupem ^^ Tym bardziej nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia *.*
OdpowiedzUsuńUhh serce mi stanęło jak czytałam moment przebudzenia się Minako :D Już się zastanawiałam co się z nią stanie jak Ikari się o tym dowie :P
Jak zwykle całościowo przecudownie więc nie będę się dalej rozwijała :P
Czekam, czekam, czekam! :D :*
Omomom juuutrooo *.*
Usuń>^.^<
widzę ktoś się niecierpliwi :D ^^ :* czuję presje! :D
UsuńMój mózg faluuuuuuuuje *.*
OdpowiedzUsuńSłuchaj, skończ mi jeszcze raz w takim momencie rozdział, a znajdę cię i zrobię krzywdę. Dużą...
Rozdział cud, miód i orzeszki. Znowu w tle słyszę 30stm <3 ;D Powiem szczerze, byłam niemal pewna, że Stalowa zostawi Minako w tej szkole za cenę własnego życia, choć coś mi nie pasowało. No bo przecież nie mogłaś zrobić z Hagane takiego potwora, nie może być tak, żeby wszyscy znienawidzili główną bohaterkę. Dlatego nadzieja się tliła no i udało się, Hagane jednak nie jest aż tak zła :D
Strasznie mnie rozśmieszył moment, w którym Minako budzi się obok niebieskowłosej istoty xD Już byłam skłonna uwierzyć, że to Szósty wrócił z poszukiwań Ikari i po prostu walnął się spać, nie patrząc gdzie, u kogo i obok kogo xD
Ogólnie, zrobiłaś mi z mózgu galaretkę, mój poziom dezorientacji osiągał w czasie czytania tej notki szczyt kilkukrotnie, także.... tego ten i nawet nie wiem jak się ładnie wypowiedzieć przez Ciebie :p
Końcówka, gdzie Ikari szamota się z drzwiami przygniatającymi Minako przyprawiła mnie o palpitacje serca, przez chwilę nie wiedziałam gdzie oczy podziać od natłoku emocji i wyszło na to, że ten krótki akapit czytałam z pięć razy, żeby zrozumieć.
No cóż ja mogę więcej... mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale pojawi się Szósty i zrobi rozpierduchę tak jak to on potrafi ;D Nie mogę się doczekać :3
Noooo i złapałam zonka. Wchodzę i co ja widzę? Ps. . Kyane. Na zielono. Jakieś odezwy do mnie, co się dzieje?! :D
Cóż, powiem tak ;) Googlowanie mnie może nic nie dać, bo z tego, co wiem, jest kilka "Kyane" w tej naszej kochanek blogosferze, także możesz przez przypadek trafić nie na to, co potrzeba :P Z chęcią bym Ci coś podesłała, gdybym tylko to owe coś miała ;) Mam starego bloga na onecie, ale związanego z Naruciakiem i pisanego za czasów gimnazjum, podejrzewam więc, że pozostawia wiele do życzenia xD A jeśli chodzi o jakieś nowości w moim wykonaniu, to na razie skrobię sobie coś-tam w wordzie, nigdzie tego nie udostępniam. I nie piszę za dużo, bo matura wyciska ze mnie energię do ostatniej kropli -,- Poza tym nie jestem pewna, czy opowiadanie przypadłoby Ci do gustu, drogi Wilczy, bo Kyane rzuciła się na głęboką wodę i zaczęła próbować swoich sił w czymś całkowicie nie związanym z mangą i anime ;) Ale jeśli za jakiś czas nadal będziesz zainteresowana, dotrwasz w tym do maja, ja przeżyję matury i uda mi się w końcu stworzyć bloga, to jak najbardziej podeślę linka :D
Pozdrawiam, Kyane :*
Blogsfera jest pełna wspaniałych ludzi. Zapewne jesteś jednym z nich. Może chciałbyś bądź chciałabyś opowiedzieć coś o sobie? A może chcesz, aby przeprowadzono z Tobą wywiad? Tak? To świetnie trafiłeś/aś. Jest to blog stworzony z myślą o Tobie! Możesz zgłosić się do jednej z autorek bloga, a potem odpowiedzieć na kilka ciekawych pytań. Nie czekaj - zgłoś się już teraz!
OdpowiedzUsuńZapraszam!
Wywiady z autorami blogów mangi i anime