ODDZIAŁ
DZIESIĄTY PRZEDSTAWIA: BLEACH SPECIAL no.69: Życie seksualne kadry dowódczej
Gotei 13.
Zakupy,
pierniczki i pierogi w roli głównej. Przy piosence Lany del Rey ‘Born to die’
święta w Seireitei, wersja oddział ósmy, z kawałkiem oddziału szóstego i śladowymi
ilościami dywizji dziesiątej.
SŁOWO
WSTĘPU: Wilczy:
Ya-ha! Pierdolmy daty i już dziś życzmy
sobie Wesokurwaławych Świąt! Przedmowę piszę ja, bo Feniks została moich
świątecznym niewolnikiem do wyrabiania ciasta na pierniki z wulgarnymi napisami
i nie pozwolę jej tymi oblepionymi łapami dotykać mojego antycznego lapka! A
nie, przecież musi wrzucić ten rozdział, bo jeszcze znowu dostanę zjebę. Hm.
Dobra, jakoś to ogarniemy.
Ponieważ na Drodze wszystko jest pojebane,
świąteczne posty będą dodane jako prolog, gdyż czasowo dzieją się przed
pierwszym rozdziałem i były pisane przeze mnie i Feniksa dokładnie rok temu. I
na tym miało się skończyć, a że Wilczy popłynął i pisał dalej, to teraz musicie
czytać Drogę ;)
Nie przedłużając, let the christmas event begin!
PS.
Aha. Na Wasze zamówienie, dodałam specjalnie
dla Was fragment z błękitnowłosym ekshibicjonistą.
Wesołych! ;)
Od
czasu zwycięstwa w wojnie z Quincy, Dwór Czystych Dusz wciąż był pogrążony w
powojennym chaosie. Na rzecz pozostawionych bez zwierzchników oddziałów
tworzyły się coraz to nowsze grupy wsparcia psychologicznego, a co za tym idzie
w niesamowicie szybkim tempie powiększały się długi, które narastały z każdą
odbudową siedzib i koszar, uległych drastycznemu rozpadowi podczas wojny.
Jednak nawet poważny debet nie przeszkodził w organizacji Gwiazdki i Sylwestra,
gdyż „dzień święty święcić” trzeba, a każda okazja żeby się upodlić bimbrem z
ósemki była dobra.
Już
pod koniec listopada na placach treningowych można było usłyszeć melodię „Last
Christmas”, a po andrzejkowym spotkaniu poruczników Momo Hinamori wróciła
owinięta złoto–czerwoną girlandą zamiast codziennej wersji munduru,
przypominając wszystkim, którzy mogli by zapomnieć, ze w tym roku święta
również nadejdą. Tydzień później Rangiku z Hisagim zaczęli rozwieszać wszędzie
jemioły, a Ikkaku i Yumichika krążyli po oddziałach w przebraniu Śmierci i
Miłości, nosząc Yachiru na rękach i grożąc, że będą śpiewać, jeśli niedostaną
godnego datku na rzecz świąt. Coraz więcej żołnierzy zarażało się świątecznym
nastrojem i dlatego dowódcy zmuszeni byli wreszcie się zebrać, by sprawę
omówić.
To
miało być zwykłe spotkanie kapitanatu Gotei 13 przed świętami Bożego
Narodzenia. Gwiazdka za pasem, więc i kapitanowie, i porucznicy Trzynastu
Oddziałów Obronnych dali się ponieść świątecznej gorączce, w efekcie czego
darli się właśnie na siebie wzajemnie, aż całe Seireitei drżało od ich
wrzasków. Nie dało się ukryć, że
zebrania przestały przypominać te za czasów panowania Yamamoto Sotaichou
Genryuusai’a. Może Shuunsui Kyouraku był teraz najsilniejszym Shinigami, ale
temperamentów swoich podwładnych nie potrafił poskromić. I tak już można było
mówić o postępie, bo początkowo wszystkie zebrania były jedną wielką imprezą,
na której świętowano zakończenie wojny, oblewano nowo zajęte stanowiska i
beztrosko cieszono się z zastałych na nowo czasów pokoju. Dopiero kiedy
cierpliwość Nanao Ise się skończyła, a jej ukochana teczka z aktami zdzieliła
każdą zapijaczoną głowę, można było rozpocząć jakiekolwiek pertraktacje o
przyszłości.
Why?
Who, me?
Why?
Who, me?
Why?
Sprawą
priorytetową było obsadzenie porzuconych bardziej lub mniej haniebnie stanowisk
kapitańskich. Po awansie kapitana oddziału ósmego, miejsce ShuunShuuna zajęła
Ikari Jaggerjack – sanseki, która w piciu sake biła swojego mistrza na głowę i
podtrzymywała jego tradycję popołudniowego spożywania napojów aspirujących do
miana alkoholowych. Kwestią sporną nadal pozostawał wybór porucznika, gdyż
Ikari tak bardzo marzyła o „współpracy” z Rangiku Matsumoto, bo przecież
„Toushirou ma dwie, to się może podzielić”, ale w trosce o wątroby pań, juubantai–fuukutaichou
została na swoim miejscu, a oddział ósmy pozostał bez porucznika.
Kolejnym
oddziałem bez vice kapitana została dziewiątka, gdyż Shuuhei Hisagi wywindował
o jedno stanowisko w górę, ale jako wiecznie zabiegany dziennikarz, potrafił
wykonywać obowiązki zarówno kapitana, jak i vice–kapitana, i zapewniał, że
doskonale daje sobie radę. Więc na razie pozostawiono dywizję dziewiątą rządom
właściciela Kazeshiniego.
Najwięcej
problemów stanowiła dywizja trzecia. Od momentu opuszczenia i rzekomej zdrady
ich kapitana, porucznik Izuru Kira został kimś na pograniczu boga, matki, a
kapłana–pocieszyciela. Jako bohater ze Sztucznej Karakury Izuru miał
niesamowite aspiracje do objęcia stanowiska kapitana, ale z uwieszonymi u jego
hakamy oficerami, nie mógł opuścić własnej dywizji i opuszczać za bardzo jej
nie chciał, a jego instynkty rodzicielskie przewyższały nawet te, którymi
dysponowała Rangiku. Żołnierze oddziału trzeciego długo żyli w schizofrenii
paranoidalnej pod skrzydłami Kiry Izuru, kiedy to w trakcie ostatniego starcia
z Quincy przeżyli drugi w swoim po–życiu szok, bo okazało się, że wiadomość o
bohaterskiej śmierci Ichimaru Gina była mocno przesadzona. Jego powrót odcisnął
kolejne piętno na i tak już sfatygowanej kondycji psychicznej dywizji trzeciej.
A Gin, jak to Gin, lisi uśmiech nie schodził mu z twarzy, a po zakończeniu
wojny od razu wrócił do uzupełniania braków persymonek w organizmie.
Utopia
trwała.
Jedyną
dywizją, która została bez dowództwa, to sieroty aizenowskie. Momo Hinamori
odsiedziała swoje w kwaterach oddziału czwartego pod czujnym okiem samej
Unohany–taichiou i dość szybko wróciła do swoich obowiązków służbowych, choć
cierpiąca na bezsenność krucha pani porucznik przypominała raczej Brunhildę,
błąkającą się po barakach piątki, wypalając wzorki w ścianach swoim Tobiume.
Względnie
chaos został opanowany, a święta, jak co roku, musiały się odbyć i to z pompą,
bo przecież nastała idylla.
Feet don't fail me now
Take me to the finish line
Take me to the finish line
Shuunsui
Kyouraku podparł podbródek na dłoni i z coraz większym powątpiewaniem patrzył na
fruwające po sali konferencyjnej papiery i ozdoby świąteczne. Korona na jego
głowie przekrzywiła się lekko. Od godziny siedział po turecku na biurku i
dzierżył w dłoni królewskie berło, które wręczyła mu parę dni temu Rangiku,
powierzając mu rolę jednego z trzech króli w jasełkach.
„Jeśli
zaraz tego nie powstrzymam, to Gotei znów będzie cierpieć na deficyt
kapitanów…”
–
Zamknąć się!!! – zagrzmiała Nanao Ise.
Wszyscy
zastygli w bezruchu, patrząc, jak drobna pani porucznik poprawia nerwowym
ruchem okulary i strzepuje niewidzialny pyłek z ramienia Kyouraku.
–
Proszę mówić, soutaichou.
– No
to… zbliżają się święta…
– To
wiemy.
– I
trzeba się zorganizować…
– Ja
nie biorę w tej szopce udziału – mruknął Kenpachi Zaraki. Założył ręce na
piersi i udawał, że nie słucha dalszych rozmów. Nie zauważył jednak zwisającej
z jego najwyższego czubka włosów bombki zawieszonej rano przez Yachiru.
Dziewczynka zarażała wszystkich w swoim oddziale świątecznym humorem, każąc
żołnierzom zakładać opaski z rogami reniferów i dzwoneczkami. Nie przebiło to
jednak wystroju baraków dywizji dziesiątej, które z zewnątrz obwieszone zostały
milionami kolorowych lampek i z najdalszego zakątka Rukongai wyglądały jak
majacząca na Wschodzie Gwiazda Betlejemska.
Oh my heart it breaks every step that I
take
But I'm hoping at the gates
They'll tell me that you're mine
But I'm hoping at the gates
They'll tell me that you're mine
Co do
Betlejem, to święta nie mogłyby się odbyć bez tradycyjnych jasełek, których
organizacją miała zająć się Rangiku Matsumoto, mimo że swoją prezencją
energiczna vicekapitan nadawała się jedynie do roli nierządnicy. Być może dalej
zajmowała się werbowaniem do przedstawienia ludzi, bo wciąż nie dotarła jeszcze
na zebranie, a że na polowanie na aktorów Rangiku zawsze brała butelkę lub nawet
dwie sake, Wszechkapitan postanowił dobrać osobiście obsadę z tego, co przyszło
na zebranie.
– No,
widzę, że oddział dziesiąty jeszcze nie dotarł, ale zacznijmy… Zacznijmy od
zakupów.
Na to
hasło każdy zajął się czym innym. Zakupy były najmniej przyjemnym zajęciem
przed świętami i każdy, kto dostał taki przydział, był obdarowywany
ogólnodostępnym współczuciem z powodu wyprawy do świata żywych, gdzie trzeba
było uczestniczyć w gigantycznych kolejkach oraz uniknąć utopienia się w
christmasowym kiczu. Zwykle w hipermarketach lądowali młodzi, niesubordynowani
porucznicy i w tym roku nie miało być inaczej.
Kuchiki
Byakuya poruszył się ledwie zauważalnie.
–
Proponuję kandydaturę mojego zastępcy. Doskonale zna świat żywych.
Renji
nawet nie zdążył zamrugać. Gdy dotarło do niego, co mu grozi, rzucił wściekłe
spojrzenie w stronę Hisagiego i Ikari, którzy dusili się ze śmiechu.
– A
będę mógł zabrać kogoś ze sobą? – wydusił czerwonowłosy przez zaciśnięte zęby.
–
O–oczywiście! – Nanao spojrzała szybko w akta, by sprawdzić protokół zadań
świątecznych. – Tak, na świąteczne zakupy przydzielano dwoje Shinigamich.
–
Ktoś chętny na zakupy? – zapytał znudzonym tonem Kyouraku. – Szczęśliwi
wybrańcy mogą liczyć na dodatkową premię świąteczną…
–
Nigdy nie było premii świątecznych za zakupy – zauważyła Nanao. – Ale co roku
finansami na święta zarządzał oddział ósmy.
– No
to się świetnie składa! – Renji skoczył na równe nogi. – Jaggerjack–taichou
pójdzie ze mną!
Walking through the city streets
Is it by mistake or design?
I feel so alone on a Friday nights
Is it by mistake or design?
I feel so alone on a Friday nights
Uśmiech
zszedł z ust Ikari tak szybko, jak się pojawił. Wszyscy w Seireitei wiedzieli o
niewypowiedzianej, małej wojence między niebieskowłosą panią kapitan, a
Abarai’em Renji. A zaczęło się w sumie niewinnie, od komendy ich zanpaktou.
Mianowicie wezwanie obojga były takie same i od czasu pojawienia się Ikari w
Gotei, rywalizacja między tym dwojgiem stawała się zacięta bardziej niż na
treningach w oddziale jedenastym.
– Ja
nigdzie z nim nie pójdę – wyszeptała Ikari, mrużąc oczy i zaciskając dłonie w
pięści.
–
Jeszcze do tego wrócimy – zawyrokował Kyoraku, nie chcąc dokładać oliwy do
ognia. Ale wyglądało na to, że już wybrano ludzi do czarnej roboty. Nie
przypuszczał jednak, że ten wybór był jednym z najgorszych w historii.
REKLAMA:
W czasie świąt pojawi Prolog cz.2 czy
świąteczna perspektywa Wilczego i ta oto perspektywa czasowo będzie umieszczona
w tym właśnie miejscu – kontynuować będzie zebranie kapitanatu i cd dalszy tego
dnia, który my teraz porzucamy i przenosimy się na świąteczne zakupy i
przygotowania, w których chcąc nie chcąc teraz wszyscy właśnie uczestniczymy.
Kontynujmy więc:
Nikt
się nie spodziewał, że wysłanie do świata żywych na niewinne zakupy tej jakże
temperamentnej dwójki będzie zwiastunem świątecznej apokalipsy, jaka miała
nadejść na Dwór Czystych Dusz. Zaczęli się kłócić już od bramy Senkaimonu.
Ikari była nerwowa z urzędu, bo podróż do świata żywych łączył się ze
spotkaniem z jej „ukochanym” braciszkiem, Arrancarem, który od czasu do czasu
wpadał z odwiedzinami do Kurosakiego, u którego stacjonujący Shinigami mieli
zapewniony nocleg.
Don't
make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough
And the road gets though
I don't know why
Sometimes love is not enough
And the road gets though
I don't know why
Renji
ściskał w ręku długi zwój z listą zakupów. Na czerwono zaznaczone zostały
produkty niezwykle ważne, takie jak pięćdziesiąt kilo mąki, czy sto trzydzieści
paczek kolorowych lukrowych pisaków do ozdabiania pierniczków. Osobną listę z
prezentami dla Shinigami Ikari schowała do kieszeni, gdyż Abarai ciągle czyhał,
aby wpisać swoje nowe gogle za 1500 yenów, które wypatrzył w sklepie obok
liceum Ichigo.
–
Nie, Abarai, nie dostaniesz ich! Nie stać nas na nie!
–
Ale, ale Ikari! Każdy mógł wpisać, co chciał! I w ogóle skąd wiesz, że nie mamy
wystarczających funduszy!
– Tak
się składa, że mój oddział zajmuje się księgowością w Seireitei, a nie mam
jeszcze porucznika, na którego mogę zwalić robotę, więc sama zajmuję się
rachunkami!
Korpus
Kido starał się zachować powagę, bo przecież oni nie mogą nawet pisnąć bez
rozkazu. Ale patrząc na tą kłócącą się dwójkę, nawet wiecznie niezadowolony
Byakuya Kuchiki, wybuchnąłby śmiechem.
– Tak
bez odprawy? – Ikari rozejrzała się dookoła. Nie zauważyła jednak ani jednej
jednostki dowódczej. Zwykle wysłannicy do świata żywych zostawali odprawiani
przez któregoś z kapitanów, nawet inni kapitanowie. Senkaimon właśnie się
otwierał i wielki blask wylał się zza wielkich drzwi. Już mieli przekroczyć
próg wymiaru, kiedy usłyszeli narastający coraz bardziej tupot stóp.
–
Ikari! Ikariii! Cze…Czekajcie!
Burza
pomarańczowych włosów biegła w ich stronę, a za nią podążał kapitan oddziału
dziesiątego. Może Ikari się przewidziało, ale oboje zdawali się w biegu
poprawiać swoje Shihakushō.
–
Czemu wy nas odprawiacie? – zapytał zdziwiony Renji, kiedy Minako chwyciła go
za rękę i zgięła się w pół próbując złapać oddech.
– Bo…
bo…
– Bo
dzisiaj jakoś tak wszyscy zaspali. – Hitsugaya zmrużył oczy i popatrzył na
Ikari, jakby była to jej wina. W rzeczywistości miał rację, bo impreza w
oddziale ósmym zakończyła się chyba około czwartej rano, a stężenie alkoholu w
powietrzu było niemal namacalne. Każdy w Seireitei wiedział o nielegalnej
produkcji bimbru w piwnicach ósemki, choć ten był w miarę bezpieczny i każdy
wolał ten trunek, niż cokolwiek innego, co wyjdzie z dywizji jedenastej od
kiedy zaczęła krążyć plotka, że w lewych papierosach z jedenastki przemielone
zostały stare Zōri kapitana Kenpachiego, a niedoświadczonym na rynku Shinigami
wmawiano, że stan niebytu po ich towarze trwa trzy dni. Oczywiście, trzy dni to
się zostawało nieprzytomnym, bo kopało to bardziej niż szklanka Shintenu.
Keep making me laugh, let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime
Ikari
i Renji także nie wyglądali najlepiej. Kapitan oddziału ósmego zawieszała się
na dłuższe chwile i wyglądała na troszkę przeziębioną. Ale sama była sobie
winna, tarzając się w śniegu w samej hakamie i staniku. Abarai natomiast
związał bandanę na głowie mocniej niż zwykle, mając nadzieję, iż tępy ból
szybciej przejdzie.
– A
Rangiku–san wróciła?
–
Tak, chyba tak…
– Jak
to „chyba”?
– No,
bo… bo…
– A
co kapitan tu ma? – zapytał Renji, wyciągając szyję, by spojrzeć za szalik
Toshiro. Na szyi kapitana widniała czerwona plama, wyglądająca jak…
–
Malinka! – wydarła się Ikari, pokazując palcem ślad. – Białasek ma malinkę!
–
Odwalcie się! – wrzasnął Toshiro. Zaczerwienił się lekko i naciągnął bardziej
szalik. – To nie jest malinka! Tylko blizna po hollowie!
– Nie
mieliście czasem już iść? – Minako wreszcie oddychała spokojnie. – Senkaimon
się zaraz zamknie.
–
Spieszy ci się gdzieś?
–
Tobie się powinno spieszyć, bo ci Ikari zamknie drzwi szafy przed nosem,
szmaciarzu.
–
Jakiej szafy…?
– A
gdzie zamierzasz spać u Ichigo?
– W łóżku…?
– Z
Truskawą?! I co, może jeszcze szampan i bita śmietana do tego?!
–
Aaa… to Ichigo jest gejem?
–
Nie, ale może ty.
–
Dobra, dobra… – Toshiro stanął między Minako a Renjim i wskazał na Senkaimon. –
Brama wam się zamyka.
Ikari
i Abarai patrzyli na siebie przez parę sekund i w ostatnim momencie
przekroczyli bramę.
–
Pozdrówcie tatę! I dziewczynki! – krzyknęła jeszcze za nimi Minako machając na
pożegnanie.
– Czy
wy coś planujecie, Abarai–fukutaichou? – zapytała Ikari patrząc na porucznika
szóstki mrużąc oczy.
– Nic
nielegalnego, Jaggerjack–taichou.
– Nie
podoba mi się wasz uśmiech.
– Aż
tak źle?
Come and take a walk on the wild side
Gdy
dotarli do Karakury, wybijała dziewiąta rano. Była niedziela, dzielnica sennie
budziła się ze snu. Tylko w domu Kurosakich panowała wrzawa i rozgardiasz.
Isshin Kurosaki już otworzył klinikę, a Yuzu przygotowywała śniadanie, wiedząc,
że mogą spodziewać się gości. Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, wrzasnęła w
stronę schodów.
–
Nii–san! Nii–san! Otwórz!
– No
przecież idę! – Ichigo Kurosaki zbiegł na dół, zakładając koszulkę. Otworzył
drzwi, a jego oczom ukazała się niesamowicie kontrastująca ze sobą dwójka
Shinigamich.
–
Renji! Ikari! Tak wcześnie? – przywitał ich i wpuścił do środka.
Zdjęli
buty i przeszli przez hol.
–
Kurwa, musicie się tak drzeć!? Jest dopiero dziewiąta! Kto tam się dobija do
tych cholernych drzwi!
Grimmjow
Jaegerjaquez zatrzymał się w połowie schodów. Spojrzał prosto w twarz taką
samą, jak swoja własna. Te same, tylko jaśniejsze oczy patrzyły na niego i
miały ten sam wyraz niechęci.
–
Ikari.
–
Grimmjow.
Lost but now I am found
I can see but once I was blind
I was so confused as a little child
Tried to take what I could get
Scared that I couldn't find
All the answers honey
I can see but once I was blind
I was so confused as a little child
Tried to take what I could get
Scared that I couldn't find
All the answers honey
Nigdy
nie było między nimi przyjaźni. Działali na siebie jak woda i ogień. Z tym, że jeden
drugiego nie mógł nigdy zgasić.
Rodzeństwo
stosunkowo niedawno dowiedziało się, że prawdopodobnie łącza ich więzy krwi.
Grimmjow za życia narobił kłopotów i po śmierci wylądował w Hueco Mundo jako
Adjuchas. Jak został Arrancarem, wszyscy wiedzieli. Ikari natomiast miała
szczęście – dostała się do Soul Society, a mając wysoką energię duchową, szybko
zdecydowała się zostać Shinigami. Mieszkała w Rdzy Tsuru, 64 okręgu wschodniego
Rukongai, gdzie nabyła swoje przezwisko. Żyjąc w biedzie i niedostatku postanowiła
odmienić swój los. Kiedy jej się to udało, przyjaciele nazwali ją „Hagane” to
znaczy „stalowy”, jako że rdza nigdy jej nie dosięgła. Do Gotei 13 dostała się
po ośmiu miesiącach od wstąpienia do akademii. Szybko wywindowała na oficera i
pięła się po szczeblach kariery. Brata poznała w bardzo niesprzyjających
okolicznościach, w których oboje próbowali nawzajem się pozabijać i od tamtej
pory jakoś nie pałali do siebie miłością.
–
What the fuck… – Dopiero kiedy Renji głośno zaklął, Ikari spostrzegła pewną
nieprawidłowość w wyglądzie brata. Mianowicie, zamiast swojego standardowego
kompletu hakama plus przykrótka kurteczka prezentująca walory jego klatki
piersiowej, Grimmjow stał przed nimi w samych zaledwie slipach, które były
czerwone jak strój Świętego, a nawet wykończone ozdobnym, białym futerkiem, a
za nim, mimo że nie miał na sobie absolutnie niczego innego, znalazło się
miejsce na Panterę, której ciężar ciągnął gatki Arrancara niebezpiecznie w dół.
– Co
to kurwa jest…
–
Moje oczy…
–
Wut…
–
Krw…
– Co
to jest, striptiz dla ubogich???
–
Fcuk…
–
Ichigo! – Ikari złapała Zastępczego Shinigami za rękę i szarpnęła go, żeby
chłopak się do niej nachylił. – Wyjaśnisz mi co mój cholerny brat robi u ciebie
na chacie w samych gaciach, które zapierdolił jakiemuś Mikołajowi?!
–
Eee… Poczuł magię świąt?
–
Przestań mnie wkurwiać, Kurosaki!
Ikari
zacisnęła dłoń w pięść i już chciała rąbnąć Ichigo, ale Grimmjow zeskoczył ze
schodów i ją powstrzymał, prawie zgniatając jej piąstkę w swojej łapie.
–
Słuchaj no – warknął, a Jaggerjack dopiero teraz, spostrzegła że jego włosy są
w totalnym nieładzie. Niemal z identycznym chaosem zmagała się każdego ranka,
zaraz po tym jak wstała z łóżka. – Nie obchodzi mnie, czy jesteś jakąś tam moją
pieprzoną siostrą, czy nie. Każdej kobiecie, która insynuuje mi jakieś pojebane
preferencje mogę w pięć minut wyperswadować, w jakim pierdolonym znajduje się
błędzie…
Upiorny
uśmiech Szóstego był teraz tak blisko niej, że kapitan zaczęła się bać, czy ten
świr, jej niby-brat zaraz nie odgryzie jej nosa.
– A
ty co, słownik pod choinkę dostałeś? Tyle mądrych słów naraz z twoich ust
ostatnio słyszałam, jak się najebałeś i śpiewałeś hymn Hiszpanii…*
– A
pięć minut to nie jest coś, czym warto się chwalić. – Renji dołączył do
dissowania Espady, stając ramię w ramię z kapitan. Grimmjow prychnął i puścił
rękę Ikari, wymijając dwójkę Shinigami bez słowa.
– W
sumie dobrze się składa, że jesteście. – Ichigo próbował rozładować napięcie. –
Chciałem was zaprosić na święta. To co? Wpadniecie? Renji? Ikari? – Kurosaki
poczuł, jak ktoś wierci mu dziurę w głowie spojrzeniem i chociaż próbował to
początkowo zignorować, stało się to zbyt irytujące. Powoli odwrócił się przez
ramię i uśmiechnął niepewnie. – I ty, Grimmjow?
–
Skoro tak bardzo mnie błagasz…
– Nie
no, bo jak masz inne plany, to…
Jaegerjaquez,
nie czekając, aż Kurosaki dokończy, zniknął w kuchni, po której z trzaskiem
zaczął się rozbijać (przestraszona Yuzu wybiegła z niej z piskiem, krzycząc, że
mają w domu zboczeńca), szukając prawdopodobnie kawy, jeśli tak można było
zinterpretować jego gniewne ryki: „Kawy! Kurrrosaki, gdzie twoja zasrana
rodzinka trzyma kawę?! KAWA!!!”
Ikari
pokręciła z przerażeniem głową.
– No
– ponagliła Zastępczego. – Co on tutaj robi?
Ichigo
podrapał się po pomarańczowym łbie i wzruszył ramionami.
–
Podobno ktoś pootwierał nielegalne Garganty w Hueco Mundo. Jedna z nich
prowadziła do Karakury. Podobno całą noc patrolował okolice, ale nikogo nie
znalazł. – Wyjaśniał Ichigo. – Przylazł do mnie o czwartej, wyrzucił mnie z
mojego własnego łóżka, warcząc, ze musi się przespać i znaleźć tego sukinsyna –
dodał oskarżycielskim tonem, patrząc z wyrzutem na Ikari.
Kapitan
uniosła brwi.
– Co
się tak na mnie gapisz?
– No,
to twój brat. Może mogłabyś z nim porozmawiać, wytłumaczyć coś, że to
nieprzyzwoicie nachodzić ludzi w środku nocy i w ogóle…
Głośny
rechot Hagane na chwilę zagłuszył nawet porykiwania Szóstego. Ale kiedy ani
Renji, ani Ichigo do niej nie dołączyli, zaczęła udawać, że się zakrztusiła, aż
naprawdę zaniosła się kaszlem.
–
Tak… Yhym… Dobrze… Zobaczę, co da się zrobić. – Ruszyła do kuchni niby
dziarskim krokiem, ale przed samymi drzwiami zrobiła w tył zwrot. – Albo wiecie
co? Może innym razem.
Abarai
i Kurosaki nie pozwolili jej zwiać. Z ciężkim westchnieniem marketowych
ochroniarzy wzięli ją pod ramiona i zaciągnęli przemocą do pomieszczenia, w
którym tłukły się szklanki na zamianę z talerzami.
– Po
prostu z nim pogadaj…
– To
w końcu twoja rodzina…
– Jak
nie posłucha ciebie, to kogo?
Wrzucili
ją do kuchni i szybko zamknęli za nią drzwi, a potem prędko się o nie oparli,
słusznie przewidując, że Ikari i tak spróbuje uciec. Kiedy kapitan po pięciu
minutach walenia w nie pięściami zrozumiała, że w ten sposób nie wydostanie się
z piekła, powoli się odwróciła, uśmiechając do Arrancara przyjaźnie.
–
Słuchaj, Grimm… Sprawa jest… – Odważyła się podnieść na niego wzrok. Grimmjow
stał przy lodówce, z której ściągnął słoik z ciasteczkami i teraz z piernikiem
w mordzie przyglądał się Stalowej, jakby była jakimś w miarę intersującym
okazem w zoo. Nawet rzucił jej jedno ciastko, które Ikari udało się złapać. –
Wow, dzięki…
–
Szfo szzfeeszf? – zapytał Szósty z ustami pełnymi ciastek, bo nagle
zadecydował, że jeden piernik naraz to stanowczo za mało i władował sobie do
pyska pełną garść pokruszonych słodkości.
Ale
Ikari nagle brakło języka w gębie. Nie mogła oderwać wzroku od tych jego
absurdalnych slipek. Odwróciła się z powrotem do drzwi i znowu zaczęła w nie
ładować rękami.
– Błagam!
Niech się chociaż ubierze!
Drzwi
uchyliły się na ułamek sekundy i wleciały przez nie jakieś szmaty, które
Jaegerjaquez pochwycił jedną ręką.
–
Proszę! To szlafrok ojca! Prosto ze sznurka! – krzyknął zza drzwi Ichigo.
–
Ęki. Ochę u iźdźi. – Ale kiedy Grimmjow się ubrał, okazało się, że nie był to
żaden szlafrok, ale świeżo wyprane haori. Otworzyła z przerażeniem oczy, teraz
opierając się o drzwi, wymacując za plecami klamkę i obserwując Arrancara,
który jeszcze nie wiedział, co ma na sobie. Marszczył jeszcze mocniej brwi,
zezując na siebie i krusząc na kapitańskie wdzianko.
– Ej,
otwórzcie te drzwi. Ja nie żartuję.
Słysząc
ten śmiertelnie poważny ton i niepokojącą ciszę, jaka zapadła w kuchni, Renji
wreszcie wypuścił Ikari z kuchni, która wypadła z niej blada i przerażona.
– O
mały włos. Zamknijcie te cholerne drzwi.
– Ale
co się stało???
Jaggerjack
nie zamierzała marnować czasu na tłumaczenie im, co zaraz nastąpi. Planowała
jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od kuchni. Odpaliła Shunpo i zwiała,
tymczasem ciekawość pierwszym stopniem do piekła. Porucznik i Zastępczy
wzruszyli ramionami i z powrotem przyłożyli uszy do szyby w drzwiach, która w
chwilę potem zaczęła drgać od zwielokrotnionego falą dźwiękową ryku.
– CO
TO, KURWA, MA BYĆ?! – Szyba nie wytrzymała i rozsypała się w drobny mak,
odsłaniając Shinigami przed gniewem espady. –
DALEJ MACIE HALLOWEEN, POJEBY?! MYŚLICIE, ŻE TO TAKIE KURWESKO ŚMIESZNE
PRZEBRAĆ ARRANCARA W WASZE ŚMIERDZĄCE ŁACHY ?!
Trzeba
było zostawiać Grimmjowowi to, że nawet w kretyńskich majtkach i haori Isshina
wyglądał groźne i – zwłaszcza maksymalnie wkurwiony – roztaczał wokół siebie
śmiertelną aurę grozy, a nawet jakiejś dostojności. Abarai przełknął głośno
ślinę. Ichigo jeszcze myślał, że da się jakoś załagodzić sytuację.
– Ale
Grimm, całkiem ci w tym do twarzy…
Co
działo się potem Ikari podziwiała siedząc na gałęzi pobliskiego drzewa i gubiąc
się już w liczeniu rzeczy, które wylatywały oknami. Najpierw wyleciał toster.
Za nim lodówka i chyba zlew. Nie widziała za dobrze z tej bezpiecznej
odległości, ale kształt i fakt, że niemal natychmiast zwinęła go na swój wózek
para złomiarzy przemawiał na korzyść jej teorii. Potem już standardowo. Z okien
na piętrze wyleciał telewizor, laptop, za którym z rozpaczliwym „NIEEEEEeeeeeeeee…!”
wyskoczył Ichigo, krzesło obrotowe, a nawet szafa, w której zwykle nocowali
Shinigami lub Ichigo, kiedy w ich domu zatrzymywał się Szósty. Wolność
otrzymała również muszla klozetowa z której właśnie korzystał Ishhin czytając
poranną prasę, całoroczny zapas papieru toaletowego i pies… A nie, to chyba
jednak nie był pies, chociaż tak wyglądał z daleka. Może jakaś kąpielowa,
pompowana zabawka, z którą dzieciaki pluskają się w jeziorach? Przez ostatnie
okno „wypadła” dorodna juka, tapczan, rower stacjonarny, Renji, kaloryfer i
regał z książkami. Myślała, że na tym się skończy, ale po chwili ciszy z
rozbitego okna wyfrunęły również wyłamane drzwi, które rąbnęły porucznika w
łeb. Nie mogła się nie zaśmiać, obserwując jak bezwładnie ląduje twarzą w
śniegu.
Wreszcie
na dłuższy czas zapanował spokój. Jaggerjack odczekała jeszcze profilaktyczne
pół godziny i zeskoczyła z drzewa, żeby
pozbierać z ziemi Abaraia i zabrać go na te przeklęte zakupy.
*
– Ja
chyba tego Arrancara zatrudnię w Gotei – stwierdził Renji, odzyskując nieco
animuszu, kiedy dwie godziny później szli w stronę hipermarketu.
– Hm?
– Bo
ty taka małomówna przy swoim braciszku jesteś…
–
Pałuj się, Abarai. Grimmjow jest… taki wielki!
–
Co…?
Ikari
stanęła jak wbita w ziemię i wyciągnęła rękę, wskazując przed siebie. Z zadartą
głową spoglądała na halę z ogromnym napisem TESCO na przedzie.
–
Nigdy nie byłaś w takim sklepie? – zdziwiony Renji minął niebieskowłosą i
skierował się w stronę automatycznie otwieranych drzwi.
We don’t need nobody
cause we got each other
Or at least I pretend
cause we got each other
Or at least I pretend
Pani
kapitan nadal stałaby jak słup, ale podskoczyła i podbiegła, by schować się za
plecami Renjiego, kiedy obok niej przeszedł facet pchający wagon wózków.
Żelastwo robiło niesamowity hałas. Gdy tylko facet zaparkował wózki, Renji
wyciągnął z kieszeni monetę i za jej pomocą odpiął jeden wózek i odwrócił się w
stronę drzwi. Nie spostrzegł nawet, kiedy Ikari wpakowała się do wózka.
–
Poruczniku, wieź mnie!
–
Jak, tu, teraz?!
–
Nie, pojutrze!
Zaskoczony
Renji uniósł brwi, ale po chwili wzruszył ramionami i zaczął rozpinać koszulę.
– Co
ty, kurwa, robisz?
– No,
powiedziałaś „weź mnie”…
–
WIEŹ, idioto!
Porucznik
wydal z siebie jęk zawodu. Popchnął wózek przed sobą i wjechali do sklepu. Na
widok tylu kolorów oczy Ikari rozbłysły, a kark prawie sobie skręciła,
obracając głową na wszystkie strony, aby zobaczyć jak najwięcej.
Ludzie
przyglądali im się z ciekawością, bo wyglądali co najmniej jak niepełnosprawna
i jej opiekun. Kontrast ich włosów także wzbudzał zainteresowanie, ale tym
razem bardziej negatywne.
– Co
tam mamy pierwsze na liście?
–
Eee… piętnaście zgrzewek Coli.
–
Czego?
–
Taki gazowany napój. Słodki, ale dobry.
Renji
załadował do wózka za plecy Ikari dwuipółlitrowe butelki z czerwoną etykietą z
Mikołajem.
– Jedziemy
po tą mąkę.
Teraz
Ikari zmuszona była opuścić wózek. Obok stu pięćdziesięciu kilogramów mąki
znalazły się też kolorowe pisaki do pierniczków, kapusta kiszona i suszone
grzyby.
–
Starczy tego? – zapytała Jaggerjack przy kasie, jak wykładali towar na taśmę.
–
Kirio–sama się wszystkim zajmie.
Kasjerka
obdarzyła ich towar bardzo zdziwionym spojrzeniem.
–
Karta ClubCard jest?
–
Eeee, co?
–
Kartę na punkty założyć? Bo z tego będzie chyba ze trzysta punktów.
–
Nie… nie trzeba…
– Jak
promocja, to ja zawsze! – Oczy Renjiego zaświeciły jak monety. – Będę mógł
wygrać gogle?
Pani
na kasie spojrzała pytająco na Ikari, która tylko pokręciła głową w geście
odmowy, a kasjerka zaczęła nabijać na rachunek, który wyszedł na dobre pół
metra.
Gdy
wyjechali przed sklep, zaczęli się zastawiać czy nie podprowadzić sklepowego
wózka, szybko otworzyć Senkaimon i bezpiecznie dowieźć zakupy do Seireitei, ale
wtedy tuż przed nimi zaparkował biały van.
–
Potrzebujecie podwózki? – Z okna przy siedzeniu kierowcy wychyliła się głowa w
pasiastym kapeluszu.
–
Urahara–san! A to… możesz podróżować tym autem przez Senkaimon?
–
Senkaimon, Garganta, Dangai, pełen serwis! To jak? – Szeroki uśmiech szalonego
naukowca wystarczył, aby szybko załadowali zakupy i siebie, po czym wyjechali z
parkingu z piskiem opon.
–
Eeeej! Zostawiłem pieniążka w wózku!
*Dwa
dni później, Seireitei, 22 grudnia, noc.*
Ikari
Jaggerjack stała przed całym swoim oddziałem podparta pod boki i z szerokim
uśmiechem, rozciągniętym na promiennej twarzy.
– Do
roboty, darmozjady!
I pretend I’m not hurt and go about the
world like I’m having fun
Sala
treningowa w koszarach dywizji ósmej została przerobiona na jedną wielką
przestrzeń kuchenną. Od zachodniej części ciągnęły się długie stoły, gdzie
żołnierze ustawiani byli z miskami i produktami do wyrobienia ciasta. Na
środkowych stołach Shinigami mieli rozwałkowywać ciasto, a na tych od wschodu
wycinali w rozwałkowanym cieście różne kształty typu choinki, serduszka i
figury geometryczne. Dowódczyni ósemki biegała między stołami i sypała mąką na
prawo i lewo.
–
Dziś w Seireitei, dziś w Seireitei, wesoła nowina! Że idą święta, że idą święta
i zdechnie Espada!
Gdy o
godzinie trzeciej rano pierniczki nadal nie były w odpowiedniej ilości, Ikari
siedziała już w kącie sali, szarpiąc swoje niebieskie kosmyki.
–
Kurwa, kurwa, kurwa… Nie zdążymy, ja pierdole…
Wraz
ze wschodem słońca, kiedy wykończeni żołnierze zasypiali na, obok i pod
stołami, wielki piec skonstruowany przez dywizję dwunastą zapikał po raz
ostatni. Hagane drżącymi rękoma sięgnęła po blachę partii pierniczków i
ostrożnie, żeby tylko ich nie wysypać, szła w stronę stołu, by tam położyć
blachę…
– Jak
tam pierniczki?
JEB.
Blacha spadła z łoskotem na podłogę, a pierniczki wystrzeliły w górę, obsypując
porucznika Abarai’a deszczem ciasteczek.
Ikari
Jaggerjack nie zareagowała od razu. Pozwoliła przestraszonym żołnierzom uciec w
popłochu i przerażeniu przed gniewem ich kapitan. Wzięła parę głębokich
oddechów, policzyła do dziesięciu.
– CZY
TY KURWA TWOJA ZASRANA MAĆ MOŻESZ MNIE ŁASKAWIE NIE STRASZYĆ, ABARAI, TY GŁUPI
CHUJU?!
–
Przecież to była tylko jedna blacha…
– Ja
ci kurwa dam, jedną blachę! Najlepsze, kurwa, pierniczki z podobiznami
kapitanów, kurwa, wycinałam je, kurwa trzy bite godziny i poszły w pizdu!
Dopiero
teraz otwarła oczy i spostrzegła, że są sami w sali, a Renji stoi przed nią ze
spuszczoną głową. Trochę zrobiło jej się go żal, bo w końcu to ona się potknęła
i wysypała ciastka na podłogę. Złapała za wałek i wcisnęła go w dłonie
porucznika szóstki razem z miską wypełnioną masą piernikową.
– A
to co?
– To?
– Wskazała palcem na miskę. – Zapasowe ciasto na wypadek takich niespodzianek
jak teraz. Wałkuj.
– Że
ja…?
– No
już, już. – Zagoniła go w stronę stołu. Sama usiadła obok i z nożem w ręku
czekała, aż Abarai rozwałkuje ciasto.
My clothes still smell like you
And all the photographs say that you’re still young
And all the photographs say that you’re still young
Gdy
wycinała już głowę Byakuyi, Renji zapytał niespodziewanie.
–
Dlaczego zostałaś Shinigami?
Zatrzymała
rękę nad krojeniem Kenseikanu. Nie mogła powiedzieć, że zaskoczyło ją to
pytanie. Dawno już przestała oszukiwać siebie, że dołączyła do Gotei 13 tylko
po to, aby wyrwać się z nędzy, brudu i marazmu, gdyż od zawsze w głębi umysłu
tłukł jej się obraz kobaltowych oczu i szerokiego, cwaniackiego uśmiechu. A
przecież wtedy go jeszcze nie znała. Nie wiedziała co to oznaczy. Te oczy śniły
jej się po nocach, a paluch przeznaczenia zdawał się pchać ją w ich kierunku.
Jedynym sposobem, by dać mu się ponieść i rozwiązać parę zagadek, było właśnie
dołączenie do Trzynastu Oddziałów Obronnych.
–
Żyłam we wschodnim 64. Nie powinno cię to dziwić, szczególnie ciebie.
– Jak
będziesz kłamać, to nie dostaniesz prezentów pod choinkę.
Ikari
spojrzała na porucznika. Usilnie próbował rozwałkowywać ciasto i jednocześnie
się przy tym uśmiechać. W normalnych warunkach powiedziałaby, że wygląda jak
idiota, ale jakoś tak… Ten widok przyprawiał ją o ciepło, gdzieś w okolicach
serca. Zrobiło jej się momentalnie nieswojo, że Abarai tak potrafił ją
przejrzeć, ale jednocześnie... Myślała, że nikt tego nie potrafi. Że jej maski
są perfekcyjne.
– No…
Powiedzmy, że miała swoje irracjonalne powody… Może kiedyś ci opowiem.
Zapadła
cisza. Oboje pogrążyli się we własnych myślach. Nagle drobny pyłek mąki z
powietrza wpadł Ikari do nosa i dziewczyna kichnęła potężnie. Zamachnęła się
przy tym rękoma i całe ostatnie opakowanie mąki wysypało się na Renjiego.
–
Moja mąka!
–
Moje ciuchy! Na zdrowie.
–
Dzięki. Ale co z moją mąką?!
– A
co z moim ubraniem?
We get crazy every Friday night
Drop it like it’s hot in the pale moonlight
Drop it like it’s hot in the pale moonlight
Ikari
zaczęła się śmiać.
–
Niezła próba, poruczniku, znowu. – Renji uśmiechał się jednoznacznie, wpatrując
się w twarz kapitan, stojącej przed nim, która gapiła się w jego białe od mąki
kosode. – No i? Czekasz na specjalne zaproszenie? –Zadarła głowę, aby spojrzeć
w roześmiane brązowe oczy.
Lubiła
wyzwania. I nienawidziła przegrywać tak bardzo, jak nie lubiła mieć kaca, czy
wypełniać papierkowej roboty. I nienawidziła, jak ktoś grał z nią w grę, w
której mimo wygrania tego, co chce, po części tak naprawdę przegrywa.
–
Chyba tak. Bardzo nie chciałbym znowu dostać w twarz.
Przewróciła
oczami.
–
Myślę… Że powinieneś… Ściągnąć… To… kosode.
Szybkim
ruchem odwiązała obi i zerwała kosode razem z shitagi odsłaniając umięśnioną i
wytatuowaną klatkę piersiową Renjiego. Uśmiech z jego twarzy nie znikał, a
Ikari zaczęła wodzić palcami po tatuażach.
–
Pewnie chcesz wiedzieć, dokąd prowadzą.
–
Jeśli czegoś chcę, to zawsze to dostaję.
Renji
Abarai stwierdził, że nie ma na co czekać. Że dalsze gierki już do niczego
innego go nie zaprowadzą. Pochylił się i ujmując twarz kapitan w swoje dłonie,
pocałował ją zaborczo. Czekał na ten moment tak długo. Zaśmiał się w duchu,
kiedy Ikari oddała pocałunek, przylegając do niego. Zatopił palce jednej dłoni
w jej włosach, a drugą jeszcze bardziej ją do siebie przyciągnął, zamykając
Hagane w żelaznym uścisku, aby mu już się nie wymknęła. Wiele czasu upłynęło,
wiele poświęcił i miał teraz zamiar rozkoszować się tą chwilą.
–
Ikari…
–
Tak. – Założyła mu ręce na ramiona. – Tak, tak, tak.
Sięgnęła
w górę, aby zerwać gumkę z włosów Renjiego, a jego czerwone włosy opadły powoli
na twarz porucznika. Nie przerywając pocałunków
Renji wsunął dłoń za haori Ikari, które po chwili leżało na ziemi tak
jak jej obi, kosode, shitagi i hakama. Wodził rękoma po jej ciele,
przyprawiając ją o miłe dreszcze. Objął ją mocniej i podniósł, sadzając na
stole.
Wałek
spadł z głośnym trzaskiem na podłogę.
Ikari
wyciągnęła się na stole przyciągając do siebie Renjiego.
–
Wesołych świąt– wymruczała i tym razem ona całowała go zaborczo.
I sing the body electric
Palcami
wskazującymi zrzuciła z niego hakamę. Czuła jego bliskość, ciepło,
rozgrzewające ją. Chciała tego więcej, więcej niż mogła dostać przez ich
codzienne igraszki i zaczepki. Zbyt długo grali w podchody. Może czasami Ikari
irytowały docinki, ale po pewnym czasie zdała sobie sprawę, że tak naprawdę
obecność porucznika szóstej dywizji nie jest denerwująca, ale potrzebna jej do
życia.
Renji
szybko uwolnił Ikari z koronkowej bielizny i nie przestając jej całować pozbył
się swojej. Przylgnął do niej, a pani kapitan pomyślała, że to taki słodki
ciężar. Stół zaskrzypiał, kiedy Abarai zaczął poruszać się płynnymi ruchami,
doprowadzając Ikari do szaleństwa. Kiedy całował jej szyję, obojczyki i piersi,
Ikari jęczała głośno, nie przejmując się czy i kto może ją usłyszeć. Drapała
Renjego po plecach, zostawiając mu nowe, zaczerwienione dziary.
I’m on fire, baby I'm on fire
Pragnienie.
Wyczekanie. Ogień. Czerwień. Chaber. Rozkosz.
–
Renji… – westchnęła Ikari, kiedy porucznik zaczął poruszać się szybciej.
Stracili
poczucie czasu. Tonęli w poczuciu spełnienia. Liczyli się tylko oni i oboje w
tym samym czasie poczuli smak ekstazy, wzdychając głośno.
Spojrzeli
sobie w oczy, dysząc ciężko.
Przez
długą chwili leżeli, uspakajając rytm serc, aż Ikari zaczęła bawić się ich
włosami, biorąc po kosmyku i zaplatając.
– Co
ty robisz? – zapytał Renji nachylając się, aby ją pocałować.
–
Warkoczyk. – Uśmiechnęła się jak mała dziewczynka. – To był mój prezent dla
ciebie.
–
Najlepszy, jaki dostałem.
– A
ty co dla mnie masz?
– Jak
to? A to morze rozkoszy, którym cię…
– Nie
pochlebiaj sobie!
– Nie
mów, że ci się nie podobało!
– A
może udawałam?
– I
nie zauważyłem? Cóż, nie pozostawiasz mi wyboru. Muszę to sprawdzić jeszcze
raz.
– Ej!
Ej, nie teraz! A jak ktoś tu wejdzie?!
–
Jakoś przed chwilą ci to nie przeszkadzało.
–
Nie, ej, Ren, zostaw! Nie, ja tak nie mogę… A zresztą… Mhmmm.
*
Hymn Hiszpanii nie ma zatwierdzonych słów, jedynie melodię, więc Ikari zapewne
zamierzała dopiec Espadzie, że niby tak „mądrze” nucił. ;)
Phoenix: Wyrywając się z niewolniczej pracy na rzecz miljona pierniczków z napisem "Ya-ha!", chciałabym wam życzyć wesołych i śnieżnych świąt ! :*
Moja intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła ^^ Wiedziałam kiedy sprawdzić czy coś nowego się pojawiło :D
OdpowiedzUsuńByły slipy Mikołaja >^.^< Swoją drogą rozpierduchę, którą zrobił chciałabym zobaczyć :D Biedny Renji wyleciał przez okno :P
Ikari w TESCO rozwaliła system :D
Przez te wasze pierniki zachciało mi się też je robić :D
Czekam na Prolog cz.2 ^^
Wesołych Świąt!!!! :*
Wesołych Kazumi! Udanych wypieków i dobrej zabawy z .. pierniczkami ^^ ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWybacz za powyższe, ale wysłało mi z starego, starego konta, a ja automatycznie kliknąłem usuń... Tak się kończą zabawy w nocy. Ale miałem skopiowane, więc wysyłam. Nikt nic nie widział, wszystko jest dobrze, idziemy dalej...
OdpowiedzUsuńNie ma to jak czytać coś takiego po północy. Ja to już nie wiem kto tutaj co napisał, ale uśmiałem się porządnie. ^^
Wesołych Świąt życzę, a poza weną i toną zapisanych literek jeszcze smacznych pierników i barszczyku z uszkami, bo sam uwielbiam!
Ach, i jeszcze... ja to chyba wiem, co by było, gdyby niebieski był w modzie. Ale to tak tylko moje pe es osobiste. ;3
Och, tez zazwyczaj kopiuje komentarz, bo blogspot taka wrredna bestia ^^
UsuńNie dziwię się, że nie wiesz, bo post faktycznie post mieszany, ale większosć (10str z 13) napisała Feniks, dlatego ona dodała cz 1 Prologu. Cieszę się, że udało nam się Cb rozbawić :)) Bardzo! ^^
Ja tu u Ciebie znów mam zaległości... Wilczy, Ty mnie jeszcze choć trochę lubisz mimo tej mojej brzydkiej, nieforemnej wady?
OdpowiedzUsuńYch, ale przede wszystkim, nim zacznę pisać komentarz, przybywam coby życzyć Ci bardzo udanych, wspaniałych i zimowych świąt! I Feniksowi tez! Czteropaków i łiski, njebieskich prezentów, biletu w dwie strony do Hueco Mundo i noclegu w królewskim apartamencie (w dwie strony bo musisz wrócić). I żeby koteł był dalej taki niedobry jak jest <6 ^^ Wiecznej weny i NIE kończącej się Drogi, mimo faktu, ze Rhan nie komentuje, bo jest głupia.
Więcej Grimma, więcej Abaraia, więcej Hagane, WIĘCEJ URAHARY!!
Przejdźmy do interesów.
Kolęda Ikari bardzo prawdziwa i bardzo świąteczna, aż poczułam, tu, w tej podłej, deszczowej Szkocji w której śnieg nigdy nie pada, ze toż to naprawdę święta! Myślę, ze mogłaby robic w branży muzycznej, no bo co, jest twórcza, teksty pisałaby lepsze jak Cygan i Wiśniewski razem wzięci!
Wgl na ten ewent to ja czekałam chwilę czasu i jak go zobaczyłam to po pierwsze była chyba północ a ja po pracy i mówię "Nie, nie wolno czytać tak o, na szybko, bo wtedy nie ma zabawy i nic nie zrozumiem", więc zjawiam się dopiero teraz, paczam, czytam... I umieram, ot co!
Jestem niewypowiedzianie wdzięczna za ten piękny fragment z Renjim. Meble latające od Kurosakich to druga fejwryt scena, trzecia to GrimmIka w kuchni, ale bezapelacyjnie, pierwsze miejsce ma RenIka! <8 No... No... No nie mogę po prostu! Fantastyczne! Chcem wiencej!!
I naprawdę, Grimm w czerwonych majtkach. No w czerwonych... No po prostu wspaniały! Wilczy, mrrr, jakże Ty nas, czytelników rozpieszczasz takimi scenami, człowiek czyta i ma przed oczami Espadę w gatkach... Njebieski koteł, tak, tak.
No ale wycinanie głów kapitanów z ciasta, o taką twórczą i artystyczną duszę bym Ikari nie podejrzewała (nie mów jej tego). I ich rozmowa w tej kuchni, moment wyciszenia od "christmasowego kiczu", a to ciekawe, ze Ika juz wtedy miała w chabrowym łbie Grimmjowa, choc go nie widziała... O, Wilczy, znów kombinejszyn, co?! Fajnie jest poznać skrawek przeszłości Hagane, ale wydaje się to dziwne, ze motywacją do zostania Shinigami była właśnie Niebieska Szóstka. Co ta Chabrowa ma w tym swoim łebku? Hej, hej! A propos, co takiego nawywijał Grimm w poprzednim życiu? Powiedz, powiedz!
Piękny event, rozdział - miód, czekam na część Drugą oraz na ciąg dalszy wydarzeń z czasów aktualnych, bo nie ukrywam, żre mnie ciekawość ło co tam chodzi?
Ej, wgl dywagacja, co by zrobiła Ikari, gdyby Grimmjow zabił Renjiego?
Co dadzą Ikari w prezencie? Bo bańkę do pędzenia bimbru już ma, zapas alkoholu tez odpada...?? Az mnie to zastanawia teraz.
Zacznij oglądać Tytanów, Tytani som bardzo w porządku. I podeślij mnie tę mangę co o niej mówiłaś, jak to nie problem, ale po świętach, teraz lepiej zostań w tej szafie, jak karpia mordują i łączę się z Tobą w bólu, wiem, co przechodzisz... Nienawidzę ryb i dobra, ale zabijać to bym ich nie zabijała. I wgl... Nie.
<6 :* Wesołych Świąąąąt Wilczyyy!!!
O TAK RHAN TAKŻE PODZIELA MOJĄ MIŁOŚĆ DO TYTANÓW! <333
OdpowiedzUsuńTYTANOWE PIERNIKI TAK BARDZO <3
Dobra dobra. Jako ze ty mi kuzwa komentujesz wszystko uznalam ze i ja poswiece troche czasu i od nowa przeczytam cala droge, TAK ZRO IE TO, i rozlwniez pozostawie wszedzie swoj slad.
OdpowiedzUsuńPoczatkowo, jak to czytalam, to odnioslam wrazenie ze zamiwrzasz stworzyc cos na zasadzie Renji i Ikari i stwierdzilam ze chuj czytam dalej. Grimm haha w czerwonych slipach. Jakos odkad to przeczytalam ciagle go z nimi utozsamiak a zacznijmy od tego ze czytnelam to jakis rok temu jak niendalej haha. Tu jest tyle perelek! Tesco! To nieskladne zdanie ze grimm jest wielki a tu mowa o tesco! Te wycinanie kenseikanu <3 ja to kocham po prostu!!! Ciesz sie cholernie ze to powstalo i ze przeczytalam! Te ukryte seksy Hitsulugayi hahah te konona na glowie Kyoraku, ta popijawa i moje ukochane - sklady bimbru nielegalnie pedzonego pod oddzialem osmym, te ciasteczka. Yay! Kocham! <3